Czyli podsumowując zupełnie normalnym i standardowym działaniem, nawet jeśli działka jest ogrodzona, będzie jeśli:
- poproszę sprzedającego o okazanie mi w terenie znaków granicznych określających granice prawne działki. Jeśli powie, że są pod ogrodzeniem, to i tak potrzebuje geodety.
- jeśli tych znaków nie zobaczę, to proszę sprzedającego, by zlecił geodecie 'wznowienie granicy', co jest równoznaczne z osadzeniem znaków granicznych. Powinnam przy tym być, bo inaczej nie mam pewności, czy te nowe znaki nie zostały przestawione
Czy generalnie niezależnie od znaków granicznych nie mogę im ufać i muszę usłyszeć od geodety gdzie prawnie biegną granice?
A u notariusza wystarczy wypis z rejestru gruntów, by w KW powierzchnia się zaczęła zgadzać?
Czy tu już musi być, zamiast wznowienia, ten pomiar synchronizacyjny? Wtedy też się stawia znaki graniczne?