Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Arigato

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    32
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Arigato

  1. Kaizen bardzo sprytnie przechodzi od teorii do praktyki. Jak on to robi?! W moim przypadku, chociaż dom mam z lekka przerośnięty to są jednak i miejsca bardzo upierdliwe, bo wtedy przepisy takie były i na to pozwalały. Toaleta jest na drodze od przedpokoju do kuchni i tutaj mamy wąskie (dosłownie) gardło. Przejście do kuchni mierzy sobie słuszne 70cm. I co zrobisz, kiedy nic nie zrobisz… Można „oblecieć” przez dzienny pokój. Moja dziewuszka tak na rowerze sobie oblatywała. Tego jednego bym nie zmienił budując drugi dom. Ten sam projekt, tylko w tym najwęższym gardle brakuje mu rzeczonych 50cm. Niby ładnie/pięknie, ale podaj chociaż tytuł audycji, bo nie wiem od czego zacząć i na czym spocząć Link przesyła na stronę z całym tabunem programów. Pomóż tę troszeńkę.
  2. I to już jest coś. Dzięki tobie wiem, że nie każdemu psu na imię Burek! Bardzo ci dziękuję za te wskazówki. Jeszcze nie obrałem jakiegoś konkretnego kierunku, ale miałem pokusę i apetyt na propozycję, chyba państwową. Znalazłem któregoś dnia w skrzynce taką całkiem jasną ulotkę. Przystopowałem, kiedy do mnie dotarły wcześniej przeze mnie już wymieniane informacje/warunki. Wczoraj w skrzynce znowu znalazłem ofertę i zacząłem drążyć. Kiedy mnie dopadły wątpliwości, pomyślałem o Muratorze. Gdzie jak gdzie, ale tutaj bez pomocy nie zostawią baranka. To o czym mówię, (oferta) pochodzi od gminy. Obiecują może, nie rozwalające na łopatki, ale całkiem przyzwoite dofinansowanie. Kumulacja Euro i Gminy, która zachęca do życia w zgodzie z ekologią. Jakiś sens to ma, ale po moich badaniach wyciągam wnioski, które niestety nie powalają. Nadal około 20 lat trzeba czekać na wyjście z cienia. Po kolejnych, może dziesięciu latach fotowoltaika do wymiany. Trochę słaby interes. Chyba lepiej się wyjdzie na zainwestowaniu tych pieniędzy w dziesięcioletnie obligacje. Szkoda, że człowiek nadal musi myśleć w ten sam sposób. Ostatnio interesowałem się tym zagadnieniem naście lat temu. Miałem, głupi ja, nadzieję, że po tylu latach coś się zmieniło na korzyść prosumenta. Zmieniły się sposoby mamienia klienta. Reszta – hmmm.
  3. Jak napisał kiedyś mądry pan "By równowaga nie była zwichnięta, podnosząc spódniczkę spuszczała... oczęta." Przecież każdy zdrowo myślący wie, że przykład ma tylko wyostrzyć i przygotować naszą zdolność postrzegania wariantywnego. I na to liczę, kiedy angażuję się w dyskusję. Jeżeli ktoś myśli na zasadzie „po mnie to choćby i potop” to ja daleki jestem od wybijania mu z głowy tej ideologii. Jego niezbywalne prawo do takich a nie innych poglądów szanuję. Ja kombinuję na swój, może mniej agresywny względem świata sposób i dlatego nie chciałbym mieć np. dwóch domów, chociaż mnie stać. Ten który mam, jest odrobinę przerośnięty, ale kiedy się nie ma tego co się lubi… Przecież jednocześnie mogę mieszkać tylko w jednym. Może jednak ktoś tak lubi, czyli patrząc przez okno podziwia swój drugi nabytek i ma do tego pełne prawo. W końcu Bozia nakazała nam czynić sobie ziemię poddaną. Ja jedynie sprowadzam rzeczy do mikroskali i tyle. Wiem, że jeżeli robiąc kupę pod siebie i nie wynosząc tego z chałupy o metrażu trzy na trzy metry, bardzo szybko zacznę odczuwać dyskomfort. Jakie piękne określenie zasranego żywota Do Nohavicy jest mi jakoś bliżej. Co do telewizorów w każdym pomieszczeniu to jestem w stanie to zrozumieć. Jesteś bogaty to masz, ale dlaczego nie masz dziesięciu tysięcy pudełek zapałek? Co, za drogie? Jeżeli kolega nie rozumie przykładu, ja wymiękam. Tak jak jemy oczami tak i oczami mieszkamy. Nie ma w tym krzty przesady. Przejedźcie się drodzy moi oponenci po swojej okolicy i kiedy wychaczycie budynek w tzw. stanie zerowym po prostu poproście gospodarza o możliwość obejrzenia „zera” tak na stojaka. Nie ma człowieka, który by nie zwątpił i nie szukał powodu do ingerencji w projekt, bo toto jakieś takie małe jest i w ogóle. Murator tutaj poda wam rękę, bo nie jeden taaaki mądry o tym pisał i rację ma. Chce adwersarz wiedzieć lepiej to zapraszam do szukajki. A już zupełnie inną sprawą jest „głupia porada”. Wszystko ma swoje granice. Sztuką jest traktować rzeczy przyjaźnie i dopiero, kiedy nas coś bez dwóch zdań uwiera – zdjąć ciemne szkła. Panią Whitney Houston w żadnym wypadku gęby nie zamierzam sobie wycierać. Faktem jednak jest, że jeżeli coś nas przerasta to nas najczęściej przytłacza. Nie bez powodu boimy się podejść do krawędzi dachu stojąc na szczycie drapacza chmur. I podobnie jest z naszymi przewymiarowanymi domami. Niektórzy dopiero po …sięciu latach spędzonych w zbyt wielkim "garniturze" zaczynają odczuwać ten ból istnienia w zbyt otwartej i nie wypełnionej przestrzeni. Na koniec jeszcze – skoro mnie na to stać, dlaczego nie włączam w pokoju tysiąca lamp o mocy 1kcd każda? Bo przecież każdy wie, że by równowaga nie była zwichnięta… Jeszcze się podzielę z wami taką oto mądrością: Kiedyś w gazecie pt. Szpilki wynalazłem historyjkę obrazkową. Na pierwszej ilustracji – on i ona przytuleni do siebie w ciasnym samochodziku. Maślane oczęta, maślane miny… Nie wiem czy są takie ale brzmi ładnie:D Rysunek drugi – on i ona w takim przyzwoitym samochodzie. Miny całkiem sieriożne, chociaż nuta uśmiechy gdzieś tam się przez omyłkę jeszcze! błąka. Ostatnie okienko: amerykański krążownik szos, w którym to on prowadzi (może to lepiej a może i gorzej), ale obydwoje szukają uśmiechu i szczęścia gdzieś tam, bo przecież nie w tym cholernym, zaje…dużym i jakże zaje... luksusowym samochodzie. Może się trochę zaangażowałem ale dzięki temu dam z siebie więcej dobrego. Przynajmniej tak mi się wydaje. Przyszło mi do głowy jeszcze jedno diabelstwo. Pozwolę sobie zadać pytanie tym, którzy tak, jak to się teraz modnie mówi i pisze: optują za dużą hawirą. Dlaczego lubiąc tak bardzo duże przestrzenie, kołdrą otulamy się tak szczelnie i tak blisko naszego, no, wiecie czego? Tylko bez takich. Miałem na myśli ciało. To są nasze atawizmy. Ktoś chce z tym walczyć – proszę bardzo. Dlaczego w tej nasze sypialni wówczas nie ma znaczenia 150 metrów w kwadracie? Dużo pytań, mało odpowiedzi.
  4. Sam nie wiem, czy zasłyszałem, a może przeczytałem, że dla ogniw instalowanych na budynkach nieposiadających statusu mieszkania nie otrzymuje się dotacji. Czy tak jest w istocie? Jeżeli stawia się takie bariery to śmiem twierdzić, że ma się to nijak do jak najbardziej efektywnego pozyskiwania energii ze słońca. Najbardziej korzystnym ustawieniem dla jakichkolwiek urządzeń światłolubnych jest kierowanie ich na południe. Każdy kto budował lub buduje, ewentualnie jest na drodze projektowej, wie że domu nie stawia się zgodnie z życzeniem inwestora. Co za tym idzie – nie każdy dach zorientowany jest korzystnie z punktu widzenia, chociażby instalacji fotowoltaicznej. Jak to wygląda w rzeczywistości? Czy rzeczywiście stawiane są takie bariery przed przyszłymi prosumentami? Już sam nie wiem co o tym myśleć. Rozważam ewentualną prosumencję, ale mój dom jest niestety ustawiony w sposób najbardziej niekorzystny z możliwych. Będę bardzo wdzięczny za opinie, uwagi…
  5. Powiało filozofią, ale… jechane w te tajemnicze ciemności Z pewnością, kiedy mamy zbyt wielki garnitur można go „przerobić” i będzie w miarę przyzwoicie. Ale tylko „w miarę”! Zbyt duży dom? Zamykamy niepotrzebne pokoje i już jest na tzw. miarę. Czy o to nam idzie budując dom? Ja mam dylemat – kupić duży samochód, czy może jednak taki na miarę? Kupię ciężarówkę to cała rodzina się zmieści i jeszcze pół domu, zbyt dużego, zapakuję. Tylko czy akurat o to mi chodzi? Akuratny też ma swoje wady, bo kiedy na wakacje jadę to jednak jest problem z upakowaniem bagażu dla czteroosobowej rodziny. I jeszcze z innej beczki. Kiedy idziemy na zakupy to na ogół (mając jakiś plan, rzecz jasna), dobieramy jednak torbę do okoliczności. Nie odwrotnie. Mam nadzieję, że dobrze to wykombinowałem. A te zapałki przekonują mnie w stu jeden procentach Nieżyjąca już Whitney Houston była szczęśliwą posiadaczką domu z pokojem o powierzchni zbliżonej do kortu tenisowego. Młodsza ode mnie, a ja o tej zacnej osóbce w czasie przeszłym muszę pisać. Mam nadzieję, że nie z powodu posiadanego przez nią nadmiaru metrażu mieszkalnego. Ja niczego nie sugeruję. Gdzieżbym śmiał. Pytanie retoryczne. Dlaczego ptaki nie budują przerośniętych gniazd zakładając rodziny. Skłamałem. Takie pytanie nie może jednak pozostawać bez odpowiedzi. Przecież już od zarania przyroda nas uczy, że wszystko co w nadmiarze, jest szkodliwe. Bo niby skąd się biorą u nas te ciężkie brzuchy, jeździmy coraz cięższymi samochodami, które wołają o karmę bardziej i bardziej, budujemy coraz to większe… Co za dużo to i świnka nie wciągnie. Przyroda nas uczy już od tylu lat a my wciąż szukamy argumentu na NIE. Co w swoim za dużym (ale tylko troszkę!!!), domu bym poprawił na etapie projektowym? Bardziej wypuściłbym dach, żeby było więcej cienia latem, kiedy słońce praży i smaży. Teraz pozostaje kombinowanie z jakimiś roletami i ewentualnie z markizami. Nieustająca walka o cień dla pokoju z oknem o powierzchni 7 m2. Z czego jestem dumny? Mój autorski pomysł – instalacja schodowa dla lampek nocnych w sypialni. Niezależnie dla każdej strony. Na dokładkę – krzyżowe wyłączniki dla przedpokoju. W czterech miejscach mogę włączyć i wyłączyć. Sam robiłem
  6. Naprawdę nie istnieją kominki, posiadające np.czterdzieści kilowatów i dające paliwa, które zawiera tylko dwa (2) KW. Cuda są dostępne, ale tylko na wyraźne życzenie Jego Wysokości. Czyli - Najwyższego! Rav Porównał swoje warunki do tego, co ma jego ojciec. Nie wiemy jednak nic o zapotrzebowaniu na energię cieplną tych dwóch, porównywanych ze sobą budynków. U Rava - W kominku pali się powoli, co sugeruje, że ma on dom ocieplony, nad wyraz starannie. Bardzo gorąco polecam wątek o zapaleniu się sadzy w kominie. Z opisów wynika, że zabrakło odwagi i nie zlecono kominiarzowi czyszczenia przewodu kominowego. Się zapaliło, się ucieka z chałupy, bo się pali. A nawet wybucha! Temperatura spalania - jest ściśle związana (piękny rym) z tzw. przemianą materii. Myślnika nie użyłem tutaj bez powodu. Doceniam rym. Pomijam procesy dotyczące np. reakcji z izotopami niektórych pierwiastków… Więcej, niż jest to możliwe, raczej wycisnąć się nie da w normalnych warunkach.
  7. Z jednego kilograma drewna otrzymujemy, zgodnie z twierdzeniem Forest-Natura - 3,25 kWh energii. Czy nasz kolega posiada dobry kominek? Mam na myśli to, czy Migo dysponuje na tyle sprawnym wkładem kominkowym, aby jednak nie narzekać na straty energii z powodu słabego źródła… Bezdyskusyjne pozostaje twierdzenie/zapytanie dotyczące należycie wykonanej instalacji. Nie wiemy to się nie wypowiadamy. Nie zaryzykowałbym jednak twierdzenia, że masa „ładunku drzewnego” zawiera się w takich to a takich wartościach. Skąd wiemy, co ma na myśli Migo? Gdybym to ja miał na myśli tak częste „dokładanie do pieca” to prawdopodobnie oznaczałoby to moją nieprzerwaną walkę o utrzymanie stałej (niezmiennej) temperaturę w pomieszczeniach, czyli niewielkie jej zmiany w czasie. Bardzo zagadkowa zdaje się być przedstawiona przez Forest-Natura jednostka mocy „urządzenia grzewczego” (KOMINKA). Moim skromnym zdaniem kWh to jest… Hm! Może coś z pomiarem prądu? Powiedzmy jednak, że przychylę się do propozycji szanownego adwersarza i pobiegnę tym tropem. Załadowaliśmy od 6 do 8 kilogramów drewna (średnio – 7kg), co zaowocuje magicznymi 22,5kWh (nomenklatura - ciągle według standardów nadrzędcy ) energii cieplnej. Z moich skromnych obliczeń wynika, że zapotrzebowanie owego domu to nędzne 224kW/24h. dzieląc ten wynik przez owe 200m w kwadracie otrzymamy aż! 1,12kW na całą dobę, na JEDEN nędzny metr kwadratowy. Obym się mylił, bo takie domy raczej nie istnieją No może poza tym jednym i jeszcze kilkoma następnymi. Jak należy rozumieć wcześniej zacytowane przeze mnie stwierdzenie „Po prostu sprawność samego paleniska jest za duża...”? Czyżby kominek był tak dobry, że z dostarczonego paliwa wygospodarowuje (dostarcza) zbyt dużo energii cieplnej? Jeżeli tak właśnie jest to w czym problem? Niech chlopaka korzysta z tego szczęścia a my pozostańmy na uboczu bacząc, czy komin się nie zajął płomieniem żywym. Co to jest „bufor o pojemności, co najmniej 1000 l”? Tutaj wysiadam i proszę o objaśnienia. Zwłaszcza w kwestii tego TYSIĄCA litrów. Chyba idzie o wodę, bo spirytus jest raczej zbyt kosztowny. Trochę kojarzę bufor jako zderzak lub, czasami magazyn! Czy chodzi o magazyn ciepła posiadający ledwie tysiąc litrów wody? Nie przeczę, że woda posiada stosunkowo dużą pojemność cieplną, ale 1000 litrów chyba nie będzie ilością wystarczającą do zmagazynowania stosownej energii (tylko po co???) cieplnej dla ogrzania tak wielkiej powierzchni przy tak wysokiej temperaturze (85 st. C) nośnika energii. Znacznie lepsze rezultaty uzyskamy stosując np. 4000l wody i temperaturę magazynową 50 st. C. Mniejsze straty wynikające z obniżonej temperatury czynnika „magazynowego”. Natomiast, jeżeli ma to być swego rodzaju koło zamachowe, które likwiduje wahania temperatur to tylko przyklasnąć. Zatem Migo mieszkać musi w laboratorium. Jakieś atomowe cholerstwo, z tak wygórowanymi wymaganiami. Pozwolę sobie jeszcze dorzucić jedną cegiełkę w kwestii czyszczenia okienek we wkładach kominkowych. Od 1998 roku eksploatuję wkład firmy Chazelles C 70 EL i od samego początku czyszczę szybę tylko popiołem i za pomocą wilgotnej szmatki. Do dnia dzisiejszego nie zaobserwowałem jakichś większych uszczerbków na powierzchni szkła. Powiem więcej – szyba wygląda właściwie tak jak na początku eksploatacji. Jestem starszy o tych 12, może 13 lat zatem może czegoś nie dostrzegam bez okularów.
  8. Bardzo dziękuję za wytrwałość w czytaniu, bo trochę rozwlekły byłem Jutro sprawdzę czy magiczne pięć latek już minęło. Idę o zakład, że już jest po! Moja wyobraźnia podsuwa mi następującą sytuację. Firma wykonująca (na moje zlecenie), fundamenty pod mój dom, nie wykonała jednej czwartej z całości tegoż. W miejscu, gdzie brak było fundamentu zawaliła się część budynku. Nastąpiło to po sześciu latach od wykonania usługi. Czy w takim przypadku (usługobiorca nie miał zielonego pojęcia o tym, że źle wykonano w/w element), można oczekiwać jakiejkolwiek rekompensaty od wykonawcy? Czy może żądać naprawy powstałej szkody pomimo tyyylu lat od zakończenia budowy? Piję tutaj rzecz jasna do swojego, „roletowego” przypadku.
  9. Dzień Dobry Wieczór dla wszystkich! Chciałbym zasięgnąć opinii odnośnie jednej sprawy. Pięć lat temu zainstalowano mi rolety zewnętrzne. Już po kilku tygodniach na sznurze napędowym jednej z rolet dało się zauważyć „dziwną włochatość”. Wcześniej był on gładki. Coś ten sznur wyraźnie szarpało (taki wniosek wysnuwam dzisiaj, ale wtedy nie byłem aż tak uświadomiony!) i z tego brały się te dodatkowe „opierzenia” na jego powierzchni. Złożyłem reklamację i sznur został wymieniony. Na omawianym oknie zainstalowane są dwie rolety i na tej drugiej również sznur wykazywał później podobne objawy. Kiedy wymieniano mi ten pierwszy sznur widziałem, że z drugim coś się również wyrabia, ale przybyły na miejsce montażysta, coś tam poprawił i miałem wrażenie, że nic złego już mnie spotkać nie może. Dzisiaj dokładnie przyjrzałem się temu drugiemu sznurowi (temu wymienionemu również) i stwierdziłem, że sznurów jest coraz mniej!!! Tylko patrzeć, jak się w końcu urwą i rolety opuszczone na wieki… Żeby nie przedłużać – przyjrzałem się sprawie i znam przyczynę tego stanu rzeczy. Mówiąc ogólnie – źle zostały zamontowane rolety i to właśnie powoduje owo szarpanie sznurów. Wadliwe wykonanie usługi zauważyłem dzisiaj. Teraz już wiem, co jest tego przyczyną. Jakie mam szanse na reklamację bez poniesienia kosztów? Firma, która mi te rolety montowała, istnieje do dnia dzisiejszego zatem, mogę się do nich zwrócić o naprawienie tego co spartolili wcześniej. Nie śmiem kwestionować wygasającego prawa do gwarancji, kiedy nabyty przedmiot/usługa były wykonane dobrze i tylko czynniki, że tak powiem: trzecie zadecydowały o wadliwym działaniu przedmiotu. W moim przypadku świadome działanie „z błędem” powoduje/spowodowało, że jest źle. Tutaj nie ma mowy o sprawach losowych. Ktoś zrobił coś źle i wedle mojej oceny powinien naprawić szkodę pomimo minionej gwarancji. Gwarantowany przedmiot z winy usługodawcy nie jest pełnowartościowy. Efektem jego działalności jest wadliwie działający produkt. Nawiasem mówiąc, jedna z rolet do dnia dzisiejszego czasami odmawia opuszczenia, bo „coś” blokuje sznurek. W 2001 roku inna firma zainstalowała mi rolety na oknach w dużym pokoju i drzwiach balkonowych, a rok później – na jednym z okien kuchennych. Problemów ze sznurami nie ma tutaj żadnych. Czy mam szansę na skorzystanie z jakiejkolwiek formy reklamacji w opisanej przeze mnie sytuacji? Bardzo będę wdzięczny za kompetentne podpowiedzi. Nie wiem czy to będzie dobry przykład… ciągle boli mnie brzuch. Piętnaście lat temu mnie operowano i omyłkowo pozostawiono w jamie brzusznej obce ciało. Operacja się powiodła. Czy mam prawo do reklamacji? Taki jest mój tok rozumowania, ale pewności, co do słuszności nie mam i stąd moje zapytanie
  10. Trochę już czasu upłynęło od rozpoczęcia tematu, ale i trochę czasu trwało zakończenie sprawy. Przyznaję, że cała historia została zamknięta pomyślnie. Firma stanęła na wysokości zadania. Rzecz cała się przedłużyła, ale nie ma tego złego... Jeszcze raz dziękuję za wszystkie wypowiedzi i pozdrawiam serdecznie.
  11. I znowu wypada mi podziękować za CZUJNOŚĆ! Rzeczywiście, EZS jest właśnie tak, jak napisałaś. Ich, czyli san-epidu ta sprawa nie interesuje chyba, że... będą np. gigantyczne problemy ze szkodo twórcą. Jak na razie, nie jest źle! Wrażenia czysto subiektywne. Przyznaję, że trochę wpadłem w popłoch redagując swój pierwszy post. Słońce jeszcze nie zaszło, zatem nie wypada chwalić. Ze strony sprawcy jest zarówno zainteresowanie, jak i pomoc doraźna. Wiadomo, że podłogi raczej sobie nie poradzą z osuszeniem tego bajzlu. Dowieziono mi dmuchawę o mocy 9kW, którą to próbuję doprowadzić całość do jako takiego porządku. Oczywiście zapewniono mnie o zwrocie kosztów poniesionych z tytułu zwiększonego zużycia energii elektrycznej. Analizę tych cudownych płynów przeprowadził już mój sąsiad. Dzięki niemu wiem, czego mogę się spodziewać. Sp5es wymienił: rtęć, ołów, miedź. Te właśnie skarby znajdują się w „odchodach” poflotacyjnych. I to mnie najbardziej martwi. Nomen omen: miedzi ci u nas dostatek Mam bardzo konkretne pytanie, dotyczące płyt GK. Czy po takim, powiedzmy trzygodzinnym nasączaniu tak znakomitymi płynami wg Was zdecydowanie należy je usunąć i zastąpić nowymi? Mam tutaj na myśli również ich właściwości fizyczne. Jeszcze nie było u mnie eksperta/biegłego budowlanego i dlatego chciałbym wiedzieć, jak na tę sprawę powinienem się zapatrywać, zanim ON wyda wyrok. Znając Waszą opinię (o fachowości muratorowiczów, zwłaszcza tych uznanych, nawet nie wątpię!), będę wiedział jak potraktować wyrok owego rzeczoznawcy. W przypadku znacznych rozbieżności z Waszymi sugestiami zdecyduje się mimo wszystko na opinię niezależnego speca, za co jestem gotów zapłacić. Rzeczoznawca ze strony sprawcy ma do nas dotrzeć w poniedziałek, a ja w tym czasie będę w pracy. Cała przyjemność pozostanie zatem, niestety po stronie mojej Małej Czarnej Intryguje mnie również sprawa tego pęknięcia posadzki. Poza tym, jakiegoś tajemniczego zwarcia dostał obwód podgrzewacza przepływowego (21kW). Właśnie, gdzieś w okolicy tego pęknięcia. Konieczne było wypięcie całego obwodu, bo przez tego drania nie można było korzystać z płyty ceramicznej. We wtorek pojawią się spece i spróbują zlokalizować problem. Jeżeli okaże się, że w podłodze to trzeba będzie pruć „grzałki”. Jest jeszcze inna możliwość. Poprowadzenie nowego obwodu do podgrzewacza. Mam nadzieję, że spece wybiorą najlepiej. Przechodzą mnie dreszcze, kiedy myślę o specach, zwłaszcza po lekturze doświadczeń muratorowiczów. Sam również się otarłem o takich, co wiedzą najlepiej. Po takich to już tylko „Potrawa Boska!” może być górą. Gwoli ścisłości, uzupełnię – jest to taka potrawa, o której tylko sam Bóg wie, co w niej jest! Będę bardzo wdzięczny za jakiekolwiek sugestie z braku doświadczenia powodziowego (chociażby). Jestem przygotowany na więcej i więcej, i więcej... Czarny humor mi jeszcze dopisuje.
  12. Bardzo dziękuję za słowa otuchy. Zastukam również i do sanepidu zgodnie z sugestią. Dziękuję raz jeszcze za wskazówki. Mnie się tylko wydaje, że coś wiem i dlatego warto jest zasięgnąć opinii tych, którzy wiedzą na pewno. Jeszcze dzisiaj zadzwonię gdzie trzeba i zobaczę jak się sprawy potoczą. Oczywiście obiecuję was informować w miarę rozwoju sytuacji, jak się sprawy mają. Najbardziej mnie przeraża perspektywa ewentualnego, kompleksowego remontu właśnie z powodu tego, co w ścianach „siedzi”. Się cholera nabałaganiło. Wszystko trwało ledwie dwie godziny i cała suterena z garażem zalane. Teraz już mamy tam wysprzątane, ale wyglądało to tragicznie. Jeszcze raz dziękuję za sugestie. Andrzej
  13. Nazywanie tego czegoś wodą jest naprawdę umowne. Żeby moi adwersarze nie pozostawali w kompletnej nieświadomości uściślę – z rzeki Odra zaciągana jest woda. Tę wodę właśnie, gościłem u siebie w piwnicy. Trudność polega na tym, że to było H2O plus wiele bardzo atrakcyjnych dodatków/pierwiastków. Odpad poflotacyjny. Popracujmy jeszcze nad wyobraźnią. Ode mnie do Odry jest bez mała jakieś 28km, Zarysowałem jedynie ogólny plan techniczny. Dla mnie pytanie zasadnicze to, czy w tak podtopionym domu można nadal mieszkać bez troszczenia się o swoje zdrowie w przyszłości. Podłogówek to margines. Co robić, jak postępować w opisanej przeze mnie sytuacji? Przecież na ogrzewaniu świat się nie kończy.... dałem temu wyraz w poprzednim wystąpieniu. Ludzie nadal żyją i oddychają jakimś powietrzem. Ale jak żyć w opisanej sytuacji? To co? Należy rwać te ściany z GK? KGHM to potężna maszyna. Z tym należy się liczyć. Nawet, jeżeli masz rację to przy takiej masie... i Jaworowicz może nie dać rady. Moim zdaniem zbyt grube miliardy lecą w tym przypadku. Ja już się zastanawiam, czy przypadkiem któryś z moderatorów MURATORA nie zostanie uprzejmie poproszony o zdjęcie tego tematu z witryny.
  14. Staszku! Tu nie idzie o bakteryjne skażenie, lub temu podobne, tylko o określenie zakresu działania po TAKIEJ szkodzie. Czy po przejechaniu się na plamie oleju i walnięciu w drzewo swoim samochodem pobiegniesz do SANEPID-u z zapytaniem? Urwało Ci ucho i ręka dynda jak kawałek szmaty, a twoje życie właśnie zawisło na włosku. Mniema, że w takich okolicznościach jednak nie sprawdzisz, czy wzięliście na tę wycieczkę pastę do zębów? Chodzi o to żeby jasno określić, jakie kroki należy przedsięwziąć, aby nadal żyć godnie i nie mieć wrażenia, że się jednak zostało wykiwanym przez większego.
  15. Nie mogłem się zdecydować gdzie umieścić swój problem. Mam nadzieję, że dobrze wybrałem. Jak w tytule – zostałem podtopiony przez firmę, która zajmuje się w moim rejonie zagospodarowaniem odpadów poflotacyjnych. Piwnica przygotowana i eksploatowana, jako pomieszczenia mieszkalne została zalana do wysokości ok. pięćdziesięciu centymetrów. Ściany piwnicy otynkowano płytami GK. Ogrzewanie piwnicy to elektryczne przewody grzewcze w posadzce betonowej. Jeszcze nie dokonywano u mnie ekspertyzy budowlanej. Jeżeli idzie o to, co znajduje się w transportowanym do zbiornika osadowego odpadzie, mogę powiedzieć, że z pewnością jakieś związki rtęci, ołowiu, fenole i wiele innych, BARDZO PRZYJAZNYCH człowiekowi związków chemicznych i pierwiastków. Być może na dniach otrzymam szczegółowe zestawienie z KGHM-u. Jeden z moich sąsiadów już dysponuje taką rozpiską, którą przesłano mu faksem. Czy ktoś byłby skłonny podpowiedzieć mi, jakie działania musiałbym podjąć żeby doprowadzić całą piwnicę do poprzedniej, nie zagrażającej zdrowiu funkcjonalności? Jaki zakres robót jest konieczny w takiej sytuacji? Czy wymagana będzie w powyższej sytuacji np. wymiana wszystkich płyt GK? Co z ogrzewaniem podłogowym? Jeszcze go nie uruchamiałem, ale kilkusekundowe włączenie każdej podłogi nie powodowało wyłączenia bezpieczników. Zabezpieczenia różnicowo-prądowe już się nie odzywają. Na początku, zaraz po zalaniu i kilkanaście godzin po, jeszcze nie mogłem włączyć obwodów łazienki w piwnicy. Obecnie tylko jeden bezpiecznik trójfazowy wyłącza obwód zasilania dla podgrzewacza przepływowego. Zaobserwowałem jedno ukośne pęknięcie na podłodze w rejonie łazienki/pralni. Trochę to dziwne, bo wszystkie posadzki zostały wykonane jako pływające. Nie wiem, co mogło spowodować to pęknięcie. Może jedynie podłużny kształt posadzki. Miejsce pęknięcia znajduje się właściwie w najwęższym miejscu. Nadal obserwuję miejscowe wycieki „wody” (chyba z pomiędzy płyt/ścian), ale są raczej niewielkie. Większość skrzydeł drzwiowych to typowe, budżetowe produkty. Jak sądzę - do wymiany. Firma zapewnia, że pokryje wszelkie koszta. Chodzi tylko o to, czy ich rzeczoznawca nie zbagatelizuje niektórych punktów w wiadomym celu? Będę bardzo wdzięczny za wszelkie sugestie. Rozważam również zatrudnienie niezależnego rzeczoznawcy. Najbardziej zależy mi na opinii odnośnie wykonania niezbędnych prac po takim zdarzeniu. Wszelkie odpowiedzi zamieszczone na forum dyskusyjnym pomogą z pewnością innym, którzy z przypadku znaleźli się w podobnej sytuacji.
  16. Jest w tym trochę racji. Ale ja cały czas o tym myślę od czasu kiedy byłem u sąsiada, co to ma drzwi otwierane na zewnątrz i właściwie zero podestu. U nich zawsze spóźniają się z ich otwarciem, a to zmusza gości do cofania się na schodach. Nauczony doświadczeniem pomyślałem o tym żeby goście mieli drogę ucieczki bez tracenia gruntu pod nogami. U mnie wiatrołap ma wymiary 1.6/1.2m i zależało nam na szafkach na buty. Mają tylko 27 cm głębokości. Gdyby do tego doszły jeszcze drzwi otwierane do środka to mielibyśmy mały horror. Co nie znaczy, że rozwiązanie „do środka” jest gorsze. Reasumując, wydaje się, że częściej jednak sprawdza się to rozwiązanie, które jak na razie jest w większości. Pozdrawiam.
  17. Miła teściowa i inne gady od sprzedaży obwoźnej...
  18. A jednak doczytałem. Tan sam argument na nie również chodził mi po głowie, ale zalety przeważyły i mam na zewnątrz. W projekcie było do środka
  19. Witam! Ja sam osobiście układałem w swojej lepiance Tubądzin w ilości 30 m2 i sam je kupowałem. Nie mogę narzekać. Wielkich odchyłek w wymiarach raczej nie zauważyłem. Z odcieniami również wszystko było OK. Na pewno są lepsi i gorsi producenci, ale jedno jest pewne- hipermarkety z pewnością wpłynęły na obniżenie jakości u producentów. Producent mając zagwarantowany zbyt nie troszczy się już tak bardzo o jakość, bo i po co? A my idziemy do sklepu i nie mamy wyboru. Kupujemy to, co tam jest. To tylko w reklamach denko jogurtu tak ładnie się odkleja. Rzeczywistość wygląda trochę inaczej. Ciekawe czy ktoś ma jakieś doświadczenia z tzw. zgniłego zachodu? Czy tam, np. w Niemczech również można zaobserwować takie zjawisko? Do swojego domu kupowałem drzwi wewnętrzne firmy Porta (8 lat temu) i już wtedy zauważyłem, że chociaż z jednej linii produkcyjnej to jednak nie są wykonane tak samo. Zajęło mi trochę czasu zanim doszedłem do tego, dlaczego jedno skrzydło zamyka się lekko a inne ciężko. Czy ktoś zgadnie? Chodzi o komplet, razem z tzw. ościeżnicą regulowaną. Podpowiem, że winna jest ościeżnica Pozdrawiam
  20. Witam! Spieszę wyjaśnić z jakiego powodu dobrze jest zadbać o stycznik. Same sterowniki są przystosowane do przełączania dosyć znacznych prądów, ale są to wielkości rzędu 16A. To oznacza najczęściej pracę takiego sterownika, który notabene posiada swój własny stycznik, na granicy jego możliwości. Jeżeli zatem chcemy aby sterownik, za który płacimy np. 300 złotych, nam długo służył to warto jest zadbać o specjalizowany stycznik zdolny do przełączania znacznie większych prądów. Wówczas nasz sterownik będzie nam służyć baaardzo długo. Pozdrawiam.
  21. Witam! Pozwolę sobie zacytować swoje wcześniejsze posty z innej dyskusji. Jeżeli potrzebne będą Ci bardziej szczegółowe informacje to służe pomocą Dysponuję w tym względzie już około dziesięcioletnim doświadczeniem i szczerze powiem, że w ogóle nie żałuję swoich decyzji. Nie należę do ludzi, którzy lubią rozstawać się z pieniędzmi. Przy ogrzewaniu podłogowym, elektrycznym wcale tak być nie musi. Oto kilka suchych faktów. Koszt dzierżawy butli gazowej to jakieś 600 zł. rocznie (skromnie licząc). W moim przypadku oznacza to ogrzewanie prądem przez dwa miesiące. Mało to, czy dużo? Koszt samej instalacji „kabelków” to jedna trzecia ogrzewania podłogowego rurkami. Zakładając, że koszt eksploatacji tego drugiego jest o 30 procent niższy (inne źródło energii, czyli tańsze), to nasze koszta zrównają się po jakichś dziesięciu latach. Skromnie licząc. Oczywiście, druga taryfa mile widziana. Czym ja dysponuję? W moim rejonie do dyspozycji jest tzw. Taryfa Eko dla tych, którzy zużywają minimum 7800 kWh rocznie. Sobota i niedziela to druga taryfa non stop a w dni powszednie dwie godziny więcej niż w zwykłym rozliczeniu dwutaryfowym. W moim domu właściwie wszystko jest na prąd i z tytułu spożycia prądu na cele socjalno-bytowe, czyli bez ogrzewania, zużywamy jakieś 4600 kWh rocznie. Żeby było śmieszniej, przez moją wioskę przechodzi taaaka rura z gazem, ale we wsi gazu nie ma nikt!!! Jestem skazany na prąd, lub na bubla z gazem na podwórku, albo zbiornik na olej opałowy w garażu. O węglu nawet nie myślę. Na ogrzewanie domu zużywamy jakieś 4000 kWh rocznie. Wiem, że to trochę mało. Winowajcą jest kominek. Mieliśmy jednak sezon grzewczy zaliczony tylko na prądzie i wyszło nam 8000 kWh na ogrzewanie. Dużo to, czy mało. Ogrzewana jest również piwnica z dwoma pokojami i pralnią (bez garażu- 52 m. kw.) Oczywiście w piwnicy utrzymywane są tylko temperatury dyżurne (ok. 12 st. Celsjusza). Więcej jest w sytuacjach awaryjnych. Goście i takie tam... Na parterze mamy 82 m2 i wysokość pomieszczeń ok. 2,7m. Przy aktualnych cenach daje to kwotę rzędu 1750 złotych w zaokrągleniu. To jak, przepłacamy? Prąd dla bogatych? I jeszcze jedno. Akumulacja energii w podłodze, w warunkach domowych to wcale nie mit, jak to kiedyś czytałem w Muratorze. Gdyby posadzka była wykonana z jastrychu to rzeczywiście nie byłoby wesoło, ale zalanie kabelków betonową warstwą o grubości minimum 6 cm w zupełności wystarcza. Jak już wcześniej wspominałem, ogrzewanie podłogowe wymaga bardzo dobrej izolacji ścian zewnętrznych. Jeden powód podałem wcześniej. Sprawa, której nie wymieniłem polega na tym, że niezbyt dobre ocieplenie ścian, może w ekstremalnych warunkach pogodowych (bardzo niskie temperatury) doprowadzić do nadmiernego nagrzewania się podłogi. W takiej sytuacji, przebywanie w pomieszczeniu o zbyt wysokiej temperaturze posadzki przestaje już być przyjemne. Natomiast obniżenie temperatury posadzki skutkować będzie z kolei zbyt niską temperaturą w ogrzewanym pomieszczeniu. W łazienkach stosuje się podwyższone temperatury, ale w tych pomieszczeniach raczej zbyt długo się nie przebywa.
  22. Podobno do trzech razy sztuka. A ten rekord to chyba już jest?
  23. Arigato

    Rekord wpisow....

    Podobno do trzech razy sztuka. A ten rekord to chyba już jest?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...