Czasami, nachodzi mnie jakaś myśl. Nie mówię że często, i dobrze bo od myślenia przecież zwariować można.
Więc jak już jakaś myśl mnie najdzie, to się nie ruszam, pozwalam jej wyrosnąć, nabrać kształtów, a na końcu staram się ją zrozumieć.
Ostatnio naszła mnie taka myśl na temat wagi słów pisanych.
Zwykła rozmowa wydaje się być przy tym banalnie łatwa - w końcu widać twarz z wszystkimi jej grymasami i co najważniejsze reakcja na nasze słowa jest natychmiastowa. Są też minusy takiej pogaduchy, nie zawsze przemyślimy co mówimy, no i możliwość otrzymania tzw. kary cielesnej jest większa.
Inaczej się ma sprawa z wypowiedziami z klawiatury. Coś tam sobie nastukam, wyślę to w świat, okazuje się że wyszło inaczej niż wyjść miało, a na wyjaśnienie, lub odpowiedź można czekać noc albo jeszcze dłużej. A wyobraźnia wtedy pracuje, oj pracuje, i człowiek myśli, oj myśli. A od myślenia, jak nadmieniłem zwariować można.
A najdziwniejsze jest to, że to niby zwykłe rozmowy o pierdołach a ja się tak angażuję. Co będzie jak się zacznę budować
Dobrze że nikt mnie nie słyszy.
Czasami dobrze tak do siebie pogadać