Udało się! Do jutra mamy termin uzupełnienia braków w dokumentach do pozwolenia, a dziś udało się zdobyć ostatni papierek od zarządcy dróg, miał być za tydzień, ale miły Pan z urzędu przyspieszył sprawę.
Doczekaliśmy się we wtorek upragnionej koperty. Ale nastroje nam szybko opadły. Owszem proces wszczęcia postępowania się rozpoczął, ale... wzywa się inwestora do usunięcia nieprawidłowości.
Czas na uzupełnienie dokumentacji- 8 dni
Zostawiłam Głównego Inwestora z dylematem i pojechałam się popluskać w basenie Jak wróciłam to plan działania miał już opracowany.
W środę pojchał do Starostwa i dowiedział się, że nasze braki to tylko kosmetyka plus jeden papierek od zarządcy dróg. Kosmetyka została poprawiona w ten sam dzień, a papierek się produkuje. Będziemy mieć kilka dni opóźnienia, ale to już zostało załatwione, jakimś pisemkiem.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to niedługo będziemy mieć POZWOLENIE NA BUDOWĘ!!!
Podsumowanie finansowe na grudzień 2008 Działka i opłaty- 36.134 Wyrys i wypis z planu zagospodarowania- 50 Rozbudowa sieci wodociągowej i budowa drogi- 2680 Wydział geodezji i kartografii- 65 Mapa do celów projektowych- 700 Projekt (branże)- 1455 Kosa spalinowa- 500 Szpadel- 50 Kamienie- 200 Stolarka- 550 Rośliny (narazie rozrastają się na balkonie)-100
Ponieważ dzienniki trzeba utrzymywać przy życiu, szczególnie gdy za oknami trzaska mróz, a wiadomo, że takim dziennikom dobrze robi mała dawka wpisów, co niniejszym czynię- taki mały wpisik na dobranoc.
Pomyślałam, że chyba trzeba podać prawdziwy powód rozpoczęcia całego zamieszania, jakim niewątpliwie jest budowa wymarzonego domku z ogródkiem.
Czekamy na pozwolenie, do maja jeszcze trochę czasu, więc na pewno będzie. O to się nie martwię, gorzej z tym cholernym kryzysem...
Po co on się tak panoszy? Prosił go tu kto?
I to teraz, jak ja potrzebuje wziąść spory kredyt na budowe. Kosztorysik nam spory wyszedł- 550k, ale chcemy wziąść mniej, najwyżej kilka rzeczy poczeka. Trudno. Tylko gdzie ja teraz kredyt taki dostanę, hę?
No dobra, koniec marudzenia. Pomyślę o tym jutro
Na koniec świeże fotki.
Zimowe pejzaże. Nasza działeczka od słupa po samochód + 6 m (tak mniej więcej). Po drodze przechadzają się Inwestorzy- mały i duży :)
A tu inwestorki z dębem w tle, wielki dąb już nie nasz, ale klimaty pod nim sympatyczne. Za to stos kamieni jak najbardziej nasz, Inwestorzy mały i duży się o nie postarali.
I przyszły warunki. Podobno OK. Podobno, bo ja się na tym nie znam Mam od tego ludzi A raczej jednego człowieka- małż i GI w jednej osobie.
Skończył PK wydział Budownictwa, więc ja nie będę wchodzić w kompetencje Szanownego Małżonka.
Wracając do warunków- martwi mnie tylko napowietrzna linia energetyczna. Myślałam o kablu w ziemi. No trudno, to już sprawa Pana W.
Pan W. zwany geodeto-architekto-sąsiadem zajmuje się wszystkim, co dotyczy naszych działek- bo dodam, że jest nas więcej, całe 15 działeczek, w tym 10, które mają wspólny interes- drogę i przyłącza.
Na dzień dzisiejszy- sylwester 2008- mamy i drogę i słupy z prądem i wodę!!! Wszystko za niecałe 3000 od działki! Tak działa Pan W.
Pierwsze koty za płoty, pierwsze wnioski o warunki złożone. Na pierwszy ogień idzie woda i prąd (oczywiście).
Pojawiły się pierwsze wątpliwości- czy uda się nam wybudować za to co mamy + kredyt. Oczywiście wątpliwości ma Główny Inwestor, ja jak zwykle jestem pełna optymizmu. Próbowałam zarazić GI tym optymizmem poprzez pokazywanie cen nieruchomości w Krakowie i chyba udało się, bo uwierzył ile nasze mikromieszkanko jest warte. Myślę, że lato 2008, jako rozpoczęcie budowy jest realne, ale zobaczymy. To dużo czasu i może się wiele wydarzyć.
W tym momencie pozostaje nam sam kredyt, bo postanowiliśmy nie sprzedawać mieszkania, tylko je wynajmować. Jak wiadomo jednak sporo się zmieniło- ceny mieszkań poleciały w dół, cey wynajmu w górę. No i data rozpoczęcia przesunęła się o rok- zaczynamy na wiosnę 2009.
No i stało się. Po wyczekiwaniu na uprawomocnienie planu zagospodarowania, po użeraniu się z bankiem, po zdobyciu całej masy dokumentów, po nieprzespanych nocach i zastanawianiu się czy sprzedający się nie rozmyśli (w międzyczasie ceny działek w naszej okolicy szybko rosły)- w końcu jest NASZA!
8,84a pod laskiem, za cenę, o której nie wspominam znajomym, żeby ich nie rozłościć Mieliśmy szczęście. Bardzo dużo szczęścia. I masę szczęśliych zbiegów okoliczności. Oby tak dalej!
Działka leży 8 km od granic Krakowa, 13 km o naszego obecne mieszkania. Gdy nachodzi nas ochota wsiadamy w samochód i z 15 minut jesteśmy u siebie na wsi. Dziś też nie mogliśmy odmówić sobie tej przyjemności. Zwłaszcza dziś.
Prawda jest taka, że pomysł domu był zawsze, może nie zawsze o tym rozmawialiśmy, ale oboje wiedzieliśmy, że pewnego dnia to się stanie- zamieszkamy w domku z ogródkiem.
Po studiach zamieszkaliśmy w naszym pierwszym mikro mieszkanku i w tym samym roku, w grudniu 2006 zakupiliśmy działkę. Zaczęła się walka z projektem, ponieważ to moja druga połowa sama projetowała nasz dom (mama takie szczęście, że posiadam męża inżyniera budownictwa). Walczyłam, jak lwica o moje marzenia i z domku zrobił się DOM, wcale nie malutki.
W ten poniedziałek 8/12, złożyliśmy projekt i czekamy na pozwolenie na budowę, dzień wcześniej podpisaliśmy umowę z ekipą budowlaną- stan surowy plus dach za 37tys. (chyba nie tak źle?).