Sytuacja wygląda następująco. Przymierzam się do budowy. Moja działka znajduje się wśród działek na których już stoją domy. Wszystkie te domy mają wodę podciągniętą jakoś od siebie nawzajem. Także po obu stronach działki, a nawet po przeciwnej stronie drogi mam sąsiadów od których teoretycznie mógłbym podciągnąć wodę. Ale podobno ostatnio przepisy się zmieniły i każdy, kto buduje dom ma obowiązek zapewnić sobie dostęp do wody z rurociągu biegnącego w drodze wzdłuż wszystkich domów, nie można ciągnąć od sąsiada. Wszystko byłoby okej, tylko, że w drodze nie ma rurociągu. W planie jest, ale gmina nie ma pieniędzy by go zrealizować. Nikomu prócz mnie na nim nie zależy bo każdy ma wodę od sąsiada. I ci którzy wodę mają, nie mają obowiązku zmieniać rozwiązań i podłączyć się do głównej rury. Urzędnicy stwierdzili, że muszę sam, w drodze (asfaltowej), przeciągnąć główny rurociąg od źródła do mojej działki (ok. 50 m), a ponieważ nie mogę być później jego właścicielem "rurociągi" go ode mnie odkupią. Nie wiem tylko za ile % moich kosztów, na pewno nie za całość, podobno za śmieszną część. Podsumowując. Wszyscy sąsiedzi, także ci wzdłuż których mam ciągnąć główną rurę mają wodę od siebie nawzajem, a ja mam ciągnąć 50 m, w drodze asfaltowej, dużą, wspólną rurę, za własne pieniądze. Czy w świetle prawa taka sytuacja może mieć miejsce? Czy urzędnik może kazać mi się podłączyć do rury, której nie ma, a którą teoretycznie powinna się zająć gmina, dodatkowo obciążając mnie obowiązkiem i kosztami? Może ktoś miał podobną sytuację, albo wie jak z tego wybrnąć? Pozdrawiam Oscaritoo