Wykorzystując znajomości w Głogoczowie szukałem działki budowlanej. I nawet znalazłem. Chciałem 10a z 30 które były do nabycia. Cena nawet atrakcyjna jak na sierpień 2006 tzn 6,5 tys za ar. W tym samy czasie w okolicy Michałowic koleś mi zaśpiewał 14tys. To tak dla porównania. Zwerbalizowałem swoje zainteresowanie pod warunkiem lekkiego obniżenia ceny i postanowiłem poczekać 3 dni w celu zmiękczenia potencjalnego zbywcy. Wracając z lotniska 3 dni później zadzwoniłem do właścicielki wyrażając chęć kontynuowania negocjacji. I jakież było moje zdziwienie kiedy się okazało, ze pani 2 godziny wcześniej sprzedała całe 30a. Niebo mi się zawaliło na głowę. Ale jak wynika z moich poprzednich postów nie ma tego złego co by na jeszcze lepsze nie wyszło. Sytuacja niestety na rynku jest taka, że ziemi wbrew pozorom nie ma za dużo, ale ludzie nie mają umiaru w określaniu swoich oczekiwań finansowych. Niektórym to już nawet fantazji nie starcza na wymyślanie cen. Po ubiegło rocznym szaleństwie na mieszkania, ten rok wydaje się być rokiem bumu w dziedzinie domów. Co spowoduje kolejne wzrosty cen. I sądzę, ze ta moja niby przeinwestowana inwestycja, może okazać się interesem życia Już teraz osoby zainteresowane mówią, że to była niezła gratka. A wracając do zakupu ziemi, to trzeba mieć w obecnej chwili dużo szczęścia i refleks. Szukanie działki w rozsądnej cenie do 30km od Krakowa to raczej przedsięwzięcie skazane na niepowodzenie. A jeśli już się znajdzie to trzeba ostrożnie wybadać czy nie kryje się za tą okazją jakaś przykra niespodzianka i liczyć się z tym, że właściciel nagle zmieni zdanie. Znam przypadek gościa który uciekł przez okno z własnej chałupy kiedy przyjechano po niego aby u notariusza podpisać umowę. Dobrzy ludzie mu pomogli.