Kupiłam dom do remontu i mam jednego sąsiada, a właściwie całą rodzinę. Żona w porządku , mąż niby też, ale czuje,że nie może znieść tego że nie biorę do wykonania pewnych prac osób z najbliższej okolicy , a zwłaszcza jego. Zaraz na poczatku dawał do zrozumienia ,co to on potrafi zrobić i co już zrobił. Nistety , wiele prac wykonuję sama , a do czysto specjalistycznych prac ( elektryka, instalacje wodne, remont komina itp) zatrudniam firmy z Krakowa . Po prostu każdy domorosły rzemieślik śpiewa za robociznę tyle co firma która ma działalność gospodarczą , płaci podatki itd. A taki człeczek nie mając działalności chce tyle co bierze Firma. Więc nie angażuję miejscowych . Sasiad myślał widocznie, że jak dom kupiła baba to będzie mógł na niej zarobić i wpuszczać ją w bambuko. Gdy fachowcom zleciłam remont ganku, to kilku przychodziło ( również mój sasiad) i pytali ile wezmą za ten ganek. Wykonawca coś tam mówił. może nie całą prawdę, ale oni zgodnie stwierdzili że nawet za 2 x tyle nie podjęli by się roboty. A poza tym ci miejscowi ludzie , to chcą żeby ich prosić o to żeby coś zrobili. Zachowują się tak jakby robili łaskę, że w ogóle zechcą cokolwiek zrobić. Chcą żeby ich prosić , błagać, chodzić po kilka razy, tracić czas, a oni robią ci łaskę jeżeli się zgodzą. Więc ich nie zatrudniam i widzę że patrzą trochę bykiem na mnie. A zwłaszcza razi ich to, że baba i potrafi zrobić sama wiele rzeczy.Według nich baba to nadaje się tylko do dzieci, gotowania , prania i usługiwania mężowi. No cóż , ale przynajmniej jestem znana już w całej okolicy. I jeżeli ktoś nie może do mnie trafić i zapyta o dom który kupiła taka pani z Krakowa , to każdy wie o kogo chodzi i pokazują drogę. Ale tak wogóle to staram się utrzymywać przyjazne stosunki, ponieważ zamierzam tam zamieszkać na stałe. Nie ma się poprostu czym przejmować. Pozdrawiam Emilka