Pierwszy dzień w nowej szkole.
Początek września.
Idę sobie dziarsko, patrzę- na ławce przed szkołą siedzi kilku przystojnych chłopców ze starszych klas. Wpadam na genialny pomysł, że skoro już "spaliłam cegłę" to resztę dystansu pokonam szybciutko podbiegając, będę zwiewna i lekka niczym rusałka.
Byłam. Do jakiegoś trzeciego stopnia schodów
Chyba tylko ja mam talent do przewracania się "w górę". Rozumiem, że można przewrócić się schodząc ze schodów, ale wchodząc?
W każdym razie, oklaski zebrałam (a nawet gwizdy). Nie miałam odwagi żeby odwrócić się i sprawdzić kto klaszcze...
W ogóle mam problemy na schodach.
Kiedyś (hmm... nie tak dawno wcale ) , wchodziłam z koleżanką do sklepu (schodami oczywiście). Dostałam takiego rozpędu, że gdyby drzwi otwierały się do środka to wylądowałabym "na śledzia" pod kasami.
Kiedy już pozbierałam swoją osobę z witryny, dostałam takiego ataku śmiechu...
Nie tylko ja zresztą...