Witam wszystkich. Mam palący problem. Otóż rok temu podpisaliśmy umowę z ZE na przyłącze docelowe. Oczywiście zapłacić musieliśmy od razu, ZE zostawił sobie 8m-cy na wykonanie projektu i 4m-ce na realizację. Teraz stoi dom(stan surowy), poszliśmy do ZE upomnieć się o swoje, w zamian usłyszeliśmy, że nic w tej sprawie się nie ruszyło,przypomnę termin minął, co więcej, pan z rozbrajającą szczerością przyznał, że w tym roku nic z tego nie będzie, a w przyszłym to on nie wie, bo trzeba wybudować coś tam, co drogo kosztuje. Oczywiście "gdzieś" mają to, że związani są umową, kasę zgarnęli. Monopol. Chcemy dalej ruszyć z robotą, ale co tu robić, jak na razie mamy do dyspozycji kabel przeciągany przez drogę i zwijany na noc. Jak w takiej sytuacji założyć alarm. I dlaczego to ma być tak, że nie ma na nich silnego, dyktują warunki bez dyskusji, a sami nie potrafią się wywiązać z tego, co podpisali. Mąż napisał skargę do Urzędu Regulacji Energetyki, ale nie wiem, czycoś z tego wyniknie. Czy my musimy żyć w takim kraju? Co można zrobić w tej sprawie? Czy tylko iść do sądu?