Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

wilczek

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    41
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez wilczek

  1. Tak to zazwyczaj bywa ze starymi domami, że ścierają się ze sobą różne racje - pomiędzy wywaleniem wszystkiego i zrobieniem na nowo ( w skrajnym przypadku całego domu), a naprawianiem, czasem żmudnym i z poczuciem niepewności co do efektu. Ludzie miewają też różne preferencje. Jedni wolą równo, czysto i milimetergenau, drudzy wyczuwają i cenią sobie SMAKI i ślady przeszłości (patrz posty wyżej) i łatają nawet stare dziury, żeby zachować starą substancję, bo ma ona urok. Osobiście staram się nie popadać w skrajności i nie traktuję każdego starego domu jak zabytek klasy zerowej, ale skłaniam się raczej do ratowania albo odtwarzania substancji, tam gdzie to ma sens. Szkoda, że nie mieszkam bliżej, bo wpadłbym obejrzeć i doradzić, bo trudno się wypowiadać nie znając stanu rzeczy, ale skoro chałupa robiona jest w glinie, nie porzucałbym myśli o renowacji przy pomocy tejże. Że glina musi pękać, odpadać itd, to są obiegowe opinie oparte na przykładach kiedyś byle jak skleconych chałup, które ząb czasu mocno już pokruszył. Dawniej używano do budowania gliny "prosto z dołka", czyli o wiele za tłustej,nie rozmieszanej należycie, skąpiono z podkładem, tam gdzie był potrzebny (listwy, trzcina), nie stosowano siatki zbrojącej itd. To wcale nie musi tak być. Istotne jest, w jakim stanie jest konstrukcja ścian i stropów. Jeżeli coś tam butwieje, to trzeba to wymienić. Szkody mogą wynikać z zawilgoceń, mogł być np. cieknący dach. Trzeba tak czy owak postukać, podłubać i ocenić, jaki procent danego elementu siedzi mocno, a w jakim stopniu coś odłazi. I gdzie trzeba - zrobić od nowa. Glina jest prawie wszędzie, warto spróbować. Pozdrawiam W. P.S. O glinie było trochę pod http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=540360&highlight=#540360
  2. Dzięki Markog, tak sobie to właściwie wyobrażałem, tylko użyłem nie tego gniazdka.
  3. Serdecznie dziękuję za porady, Te potrójne gniazda zauważyłem w sklepie, ale nie byłem pewien, czy to jest to, czego mi potrzeba (na porady w sklepie nie ma tu co liczyć, to nie Polska). Ogólnie biorąc chciałem sprawę rozwiązać jak najprościej a zanosi się na skomplikowanie. Anteny do stacji naziemnych nie mam wcale, bo w zasadzie prawie wszystko łapie się tu przez satelitę. Nie bardzo kumam z tym modulatorem. Czyli od konwertera przy talerzu (uczę się dopiero właściwej terminologii) kabel ma prowadzić do modulatora (domyślam się, że już wewnątrz domu), stamtąd ścianami do gniazda (lub gniazd), stamtąd do receivera satelitarnego, a stamtąd do telewizorium... ? Pozdr. W.
  4. Dziędobry. Przeszukuję archiwum, ale czasem na całkiem głupie pytania trudno znaleźć odpowiedź. Dlatego - nie strzelać! Mam całkiem prosto podłączony do talerza na dachu receiver TV i działa to jako tako. Że jednak kabel przeszkadza szwędając się tu i tam, poprowadziłem go w ścianie. Wyszukałem gniazdko antenowe i podłączyłem, wyobrażając sobie naiwnie, że ten środkowy bolec w gniazdku ma po prostu pełny kontakt ze środkowym drutem w kablu, a obrzeże z osłoną. Nie działa. Sprawdziłem jeszcze raz, pomijając gniazdko. Działa. Obadałem gniazdko próbnikiem i stwierdziłem brak kontaktu między bolcem a zaciskiem środkowego przewodu. Jasna sprawa - poszedłem po nowe gniazdko i - to samo! To znaczy pewnie nie jest to brak kontaktu, tylko znaczny opór i gniazdko wcale nie było uszkodzone. Czy to jednak oznacza, że żeby założyć gniazdo w ścianie muszę jeszcze kupić dodatkowo jakiś wzmacniacz antenowy i cholera wie co tam jeszcze? Oświećcie mnie proszę! Dzięki z góry W. P.S. Oczywiście mogę na końcu wystającego z puszki kabla założyć wtyczkę co jest i taniej, tylko ta optyka...
  5. Jak z wielu wypowiedzi wynika, glina ma (przynajmniej w Polsce) jednoznacznie rustykalny IMYDŻ. (to ja, a to mój image - patrz: Mleczko). Ma to oczywiście swoje powody, bo była w różnych okresach i bywa w różnych miejscach na świecie bieda-budulcem, z którego kleci się "cztery ściany". Ale jest też i inaczej. W Japonii na przykład, gdzie wiele różnych kunsztów zachowało ciągłość do dzisiaj, glina ma swoje miejsce w różnych obiektach od prostej herbaciarni po pałac cesarski. Można z niej robić lepianki jak i wyrafinowane cacka - sztukaterie, najrozmaitsze formy i faktury, co kto chce. Oczywiście nie jest tak twarda jak beton i rozmięka w wodzie, co każdy wie - nie do wszystkiego się więc nadaje. W Niemczech, Francji, Beneluksie dzisiaj kojarzy się przede wszystkim z ekologią a generalnie raczej z czymś "ekstra", niż z prymitywem. W ogóle co do skojarzeń - wszystko zależy od tego kto kojarzy. Mnie na przykład smaki na zdjęciu powyżej (BRAWO, ARETE) bardziej kojarzą się z galerią rzeźby, niż ze wsią. Z wsią kojarzą mi się starannie wymalowane różnokolorowe paski, meble na wysoki połysk, stół na dywanie, kryształ na stole. Wstęp tylko w niedziele i święta. Czeczot. Pzdr.
  6. wilczek

    Wanna, obudowa wanny z drewna

    Miałem poszukać zdjęć - znalazłem dwa: Rycina1: Dziecko nieznośne i brudne http://republika.pl/kzygma/stare/obrazki/szym_2.jpg Rycina2: Dziecko na chwilę przed wylaniem go z kąpielą http://republika.pl/kzygma/stare/obrazki/szym_1.jpg
  7. wilczek

    Wanna, obudowa wanny z drewna

    Kiedyś zrobiłem drewnianą obudowę. ale całkiem prostą - zwykła prostokątna wanna przy ścianach, a więc tylko jeden krótki i jeden długi bok do obudowania. Użyłem czerech desek podłogowych na wpust i pióro. Skrzynka kończyła się kilkanaście centymetrów nad podłogą i opierała się na nieco cofniętej w głąb nóżce (pozostałe punkty oparcia były na ścianie). Proste jak konstrukcja cepa. Pomysł wziął się stąd, że podłoga była też z desek (były tam też drewniane schodki do pomieszczenia na pięterku, dosyś odjechane wnętrze). Przez czternaście lat mojego tam mieszkania nie miałem z drewnem w łazience żadnych problemów. Z praktyki przekonałem się, że obiekcje wielu osób w tym punkcie bywają grubo przesadzone. Może znajdę gdzieś zdjęcie Pozdrava P.S. Niestety miasto uparło się przeprowadzaś nową ulicę akurat przez moją łazienkę
  8. a propos glinobitka - wymądrzałem się niedawno na podobny temat w wątku: http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=40246 ale to coś dla zapaleńców pyzdra
  9. Też tak mi się wydaje i myślę, że oboje macie rację. Nie każdego da się namówić na trzymanie w domu zwierzaka. Dla niektórych jest to zbędny przedmiot, czy "pasożyt", jak to jeden napisał, niektórym jest to uciążliwe, nie mają warunków albo za mało czasu, ale jest wiele takich osób, którym brak odwagi czy zdecydowania, chociaż lubią zwierzęta i mogłyby z symbiozy z nimi wiele czerpać. To wobec nich mają sens takie apele, z jakimi wyszły dziewczyny. Im więcej znajdzie się ludzi , którym nieobojętny jest los zwierząt, tym mniej z nich będzie wegetować w klatkach, na śmietnikach, albo trafiać pod opiekę osób, dla których ta opieka przy najlepszych chęciach jest ponad siły i możliwości , powodując wrogość otoczenia i smród. Sam broniłem się początkowo rękami i nogami przed wzięciem psa, na co uparła się małżowina i syn, bo przewidywałem, zresztą jak się okazało słusznie, że obowiązki z tym związane spadną główm na mnie. Ale cóż, jednak nie żałuję, a i przyznać muszę, że gdyby kudłaty potwór tego nie wymuszał, często nie ruszyłbym zadu ze stołka żeby się przewietrzyć. pozdrawiam
  10. To tylko obawa przed nieznanym. Jeżeli są różnice w trudności kładzenia tynków, to gliniany należy do łatwiejszych i początkujący właśnie z nim da sobie najprędzej radę (vide Arete). A już każdy, kto umie trzymać kielnię, tym bardziej zawodowy tynkarz. Odwagi! Pozdrawiam w.
  11. U mnie łazienka ma 12,6 m2 i założyłem dwa zestawy po 5x20W. Każdy ma osobny klawisz, więc niekoniecznie zaświeca się wszystko na raz (połowa jest w obszarze prysznica, umywalki i kibelka, a połowa kątowej wanny). Jest przyjemnie jasno, ale nie oślepiająco. Uważam, że w sam raz. Do zrobienia szafki z llustrem nad umywalką (i dodatkowego tam oświetlenia) niestety jeszcze nie doszedłem. Pozdr. http://www.zygma.de/rudera/fotos7/bad5.jpg
  12. http://www.zygma.de/rudera/fotos7/morda.jpg Puszkin
  13. Wątek na ten temat był pod: http://murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=16269&postdays=0&postorder=asc&start=0 Pozdr. w.
  14. 1. Przy dobrze dobranych składnikach nie ma z tym problemu. Oczywiście gliniany tynk ma mniejszą twardość, niż wapienny, czy nawet gipsowy,ale do pomieszczeń mieszkalnych to wystarcza. 2. Sam nie znam dostawców w Polsce, ale patrz wyżej - Katja podała jeden link. Pozdro
  15. Może to nie ten przypadek, ale kiedyś trafiłem na podobny wątek, akurat kiedy też musiałem uszczelnić stary komin. Po wskazówkach kominiarza zrobiłem to sam: http://murator.com.pl/forum/viewtopic.php?p=182647&highlight=#182647
  16. Dorzucę jeszcze trzy grosze do linku, który podrzucił eRaf. Autor pisze tam jak to dawniej mieszano do tynku naturalne włókna, powodujące „korozję biologiczną”-zgniliznę i pleśń. Za to teraz mamy wspaniałe, gotowe tynki, wolne od tych przypadłości (nie komentując zresztą ani słowem, co one zawierają). Nie przesadzajmy. Słoma zbyt długo pozostająca w wilgoci rzeczywiście w końcu zaczyna gnić, ale nie musi się koniecznie zostawiać rozmieszanej w kuble zaprawy na tydzień. Nawiasem mówiąc w Japonii robi się tak nawet umyślnie, aby wygniły miękkie składniki a pozostały same cienkie włókna do bardzo gładkich mieszanek. Musi to cuchnąć niemożliwie, ale Japończyk potrafi. Osobiście takiego radykalizmu nie polecam. Owszem, ściana ubita z gliny ze słomą potrafi czasem „zakwitnąć”, ale to nie jest to samo, co typowy grzyb w zawilgoconych domach. Źródłem tego jest flora, zawarta w słomie – Stopień jej aktywności bardzo zresztą zależy od tego, czy na polu stosowane były nawozy sztuczne i środki ochrony roślin. Pamiętam roboty dla szczególnie bio-purystycznych inwestorów, którzy życzyli sobie koniecznie bio-słomy od bio-bauera. Tam na ścianie rosły czasem grzyby jak w lesie, ale i tak wszystko to po wyschnięciu ściany znikało. Przy słomie z upraw masowych wykwity wcale się nie pojawiały. Przy tynku, szczególnie niezbyt grubo kładzonym, słoma to w ogóle nie problem. Pozdr. w.
  17. Pozdrawiam klub Lepiglinów i cieszę się, jeżeli mogę się przydać. Co do domieszek wapna - osobiście tego nigdy nie stosowałem, ale zawsze popieram eksperymentowanie. (niech będzie i mąka, jeżeli to coś daje ). Zastanawiam się jednak nad celowością takiej domieszki w zastosowaniach gliny w rozwiązaniach, dostosowanych do naszego klimatu. W ciepłych krajach buduje się masywne ubite z gliny ściany, które dźwigają ciężar konstrukcji (wewnątrz dając pożądany chłód). Tam kwestia odporności na ściskanie jest ważna i rzeczywiście stosuje się rozmaite utwardzacze, choćby wapno, o którym pisze Buniek. W Europie jednak większy sens ma stawianie nośnej konstrukcji szkieletowej, wypełnionej cieplnie izolującą gliną lekką - w którymkolwiek wariancie. Tutaj glina jest wystarczająco stabilna i nie ma po co jej dodatkowo utwardzać. Natomiast co do odporności na zawilgocenie, to trzeba tak czy owak zadbać, żeby do zawilgocenia nie dochodziło. Dobra pozioma izolacja od podłoża jest absolutnie niezbędna, a jeżeli nie da się jej zapewnić, to nie pomogą żadne domieszki do gliny - wtedy lepiej zastosować w danym miejscu wodoodporne materiały. (Zaczynając np. ubijanie ściany z lekkiej gliny na podmurówce najlepiej włożyć na dno szalunku grubą papę izolacyjną). w.
  18. Czas schnięcia potrafi być bardzo różny, w zależności nie tylko od grubości warstwy, ale typu podłoża, temperatury, pogody no i wentylacji pomieszczenia. Np na cegle KS, która bardzo pije, przy letniej pogodzie i w przeciągu, może centymetrowa warstwa wyschnąć za dzień. Na innym podłożu i przy deszczowej pogodzie może może to trwać i tydzień. Na glinie widać zresztą wyraźnie "mapę" schnięcia, bo robi się znacznie jaśniejsza w suchych miejscach. Maszyną pracuje się jak najbardziej i nie potrzeba tu wcale żadnych specjalnych składników, tyle że z oczywistych względów piasek nie powinien zawierać większych kamyków. Istnieją maszyny różnych "kalibrów" - do gliny nadają się te trochę potężniejsze. Te małe do gipsu są za delikatne. Te, w których mieszanie z wodą następuje bezpośrednio u wejścia do pompy (trochę na zasadzie gaźnika) nie nadają się w ogóle. Trzebaby sypać do nich już dokładnie zmieszaną na sucho, jednorodną masę - dodatkowy nakład pracy. Pozdr. http://www.claytec.de/konstruktionen/img/unterputz3.jpg
  19. Można jak kto chce - albo pomalować jak każdą inną ścianę (tak jest na wspomnianym zdjęciu), albo barwić tynk, tyle ma to sens przy bardzo cienkiej wierzchniej warstwie ze względu na zużycie barwnika. Możliwość "złamania" koloru jest zresztą ograniczona przez własny kolor gliny. Są jednak rozmaite naturalne odmiany glinek, stosowane np. w ceramice, które mają bardzo dużą paletę barw. Na takich oparta jest seria CLAYFIX - coś pośredniego międdzy farbą i tynkiem (niestety dosyć drogie). Tu by się trzeba rozejrzeć za materiałem po Polsce.
  20. Witam znowu (wczoraj forum miało chyba przerwę w życiorysie) O mące żytniej w tym kontekście nigdy nie słyszałem (może to żart?). Nie w iem jaką rolę miała by spełniać i w jakich ilościach miałoby się ją mieszać. Myślę, że nic nie szkodzi dodanie np. sproszkowanych jąder kangura o północy,ale nie znam się na tym. Deski i na to maty trzcinowe (oczywiście w poprzek desek) - oczywiście nie ma problemu z rzuceniem na to tynku. Trzeba tylko strzec się oszalowania w ten sposób wilgotnego wypełnienia ściany. Jeżeli izolacyjna masa wypełniajłca jest sucha, to w porządku. W przeciwnym wypadku można sobie zafundować pryzmę kompostową w ścianie (przez jakiś czas masz darmowe ogrzewanie, ale chyba nie o to chodzi). Drewno wbrew pozorom nie odprowadza zbyt szybko wilgoci i może wcześniej zacząć butwieć. Nie znam tej techniki z celulozą, ale pewnie jest coś takiego jak isoflock, stosowany w Niemczech do ociepleń dachów, tylko jak piszesz, na mokro. Skoro jesteśmy przy glinie, to nasuwają mi się tu dwa możliwe rozwiązania. Jedno, to nasza pierwotna technika wypełniania ścian, stosowana zazwyczaj w domach o konstrukcji szkieletowej, ale i w domu z bali możliwa do zastosowania, jeżeli postarać się o szybkie osuszanie. Montuje się pionowo łaty na wysokość wnętrza, w odstępach plus minus 70cm, wychodzące przed ścianę o jakieś 20 cm albo i więcej, zależy jaka ma być grubość ocieplenia. Do nich przykręca się zakrętarką przy pomocy SPAXów (nie zapomnieć podkładek) płyty szalunkowe ( ja znam takie 50 x 200 cm i, na 2 cm grube) i ubija się w nich słomę zanurzoną uprzednio w glinianej "śmietance" - bo taką konsystencję powinien mieć roztwór. Przygotowywanie tej sałatki przypomina trochę dawne robienie kiszonej kapusty. W gumiakach depcze się rozrzucaną słomę, aż cała będzie unurzana. Taką masę podaje się widłami do szalunku i tam ubija (np. łatą). Po wypełnieniu i ubiciu drugiego rzędu płyt (a więc w naszym przypadku jesteśmy na wysokości metra) można od razu odkręcić dolny rząd (odejmując płyty posuwistym ruchem - czasem całkiem mocno się kleją) i przykręcić je jako trzeci rządek. Tak dale aż do sufitu, gdzie będzie trochę niewygodnie - tu trzeba szalować partiami i ubijać poziomo, a w końcu tam, gdzie nie da się inaczej - wtykać nieduże, zwinięte porcje. Przy oknach i dzwiach trzeba oczywiście symetrycznie umocować "węgarkowe" łaty i oszalować je pionową deską. Tak powstaje ściana, przypominająca fakturą płytę OSB w powiększeniu. Tynk gliniany na tym jest jak u siebie. Ta metoda jest nieco pracochłonna (choć dla samodzielnie budujących atakcyjna przez prostotę, taniość i dostępność) i dlatego firmy budujące z gliny rozglądały się za szybszą techniką - stąd wzięły się bloczki z lekkiej gliny, które są tym samym, co wyżej opisuję, tylko w kawałkach, do wmurowania (Są tu różne warianty mieszanek, z użyciem trocin i wiór). W tym punkcie odesłałbym zainteresowanych do pana Ryszarda Jurkiewicza z Warszawy, który takie bloczki od lat produkuje. (Kontakt jest pod http://www.yellowpages.pl pod BTM-Jurkiewicz) Drugie rozwiązanie jest podobne, ale zamiast słomy używa się do niego skrawków drewna - ubocznego produktu tartaków (musiałbym zapytać znajomego z Szydłowca koło Piły, gdzie je zdobywał - sam sobie mianowicie taki dom postawił). Te skrawki również kąpie się w glinianym roztworze i wypełnia ścianę. Nie ma tu aż tyle roboty z ubijaniem, ale rozwiązanie z "wędrującym szalunkiem" tu się nie nadaje, bo wypełnienie sypałoby się po odjęciu płyt. Dlatego jako szalunek służy tu trzcinowa mata, stopniowo w miarę wypełniania przystrzeliwana tackerem do łat (patrz obrazek). http://www.zygma.de/rozmaite/sciana.jpg Pozdrowienia
  21. Tu jeszcze dorzucę, co ludzie z nudów wyprawiają. Moim zdaniem ohydne to, ale ciekawostka http://www.claytec.de/galerie/img/bild2_gr.jpg
  22. Dzięki Arete, moje najwyższe uznanie! Gdybm wiedział, że jednocześnie piszesz, to bym się tu nie pocił nad klawiaturą. Ale literatury dostarczyliśmy
  23. No co, to już sobie podywagować nie można? Ale do rzeczy. O gotowych produktach na polskim rynku nie będę się wypowiadał, bo ich nie znam. Co do gliny natomiast , to można z niej robić rzeczy najrozmaitsze. Koncentrując się na tynkach można zacząć od tego, że glinę zawsze "odchudza się" piaskiem. Proporcja jest różna, bo też każda glina jest inna i trzeba to przetestować, przeważnie jest to 1:3, 1:4, albo i 1:5 (prawie wszędzie można trafić na lepszą lub gorszą glinę - możliwe jest wręcz znalezienie jej na własnej działce budowlanej i wykorzystanie jej do budowy domu z jeziorkiem w ogrodzie jako produkt uboczny). Glinany tynk twardnieje wyłącznie przez wysychanie, bez zmian chemicznych, jakie zachodzą w innych rodzajach tynków. Trzyma się więc podłoża wyłącznie mechanicznie, więc powinno być ono w miarę "szorpate". Z tego samego powodu, schnąc traci stosonkowo dużo objętości, więc łatwo tworzą się rysy. żeby tego uniknąć, tynkuje się przynajmniej dwuwarstwowo, ostatnią warstwę kładąc cienko (najwyżej centymetr) na wyschnięte już (i równe) podłoże. Każda warstwa powinna być także "chudsza" pod względem proporcji z piaskiem. Stosuje się także siatkę z fiberglasu, zbrojącą warstwę podkładową. Daje się ona pordzo dobrze wprasować kielnią i nawet pomaga wypełnić małe nierówności. Ma to jednak głównie sens, jeżeli ściana jest niejednorodna materiałowo, przez co mogą potem wystąpić napięcia i w konsekwencji rysy. Jednocześnie, aby zminimalizować pękanie, miesza się do zaprawy sieczkę słomianą (albo i inny tego rodzaju dodatek - do bardzo miałkich mieszanek na kilkumilimetrowe , gładkie tynki używa się np. włókna lnianego albo sizalowego). http://www.claytec.de/konstruktionen/img/oberputz2.jpg http://www.claytec.de/konstruktionen/img/feinputz2.jpg Powierzchnię można zacierać albo gładzić czym i jak kto chce. Zacierając "na świeżo"uzyskuje się bardziej chropowatą powierzchnię. W miarę jak tynk się odwadnia (przede wszystkim przez wchłanianie wody), zacierana powierzchnia staje się coraz bardziej drobnoziarnista (i twarda - wtedy już ew. nierówności nie dają się usunąć, jedynie wygładza się faktura). Można też gładzić kielnią, ale trzeba zdążyć na odpowiedni moment. Najprościej jest zrobić grubo zacierany tynk jak ten http://www.claytec.de/galerie/img/bild8_gr.jpg robi się to szorstką pacą gąbkową. Dodam jeszcze a propos zapytania w sprawie komina, że nie widzę żadnych przeszkód w tynkowaniu go gliną (oczywiście wewnątrz budynku), podobnie jak pieca, czy kominka. Glina jest tu jak najbardziej na swoim miejscu. http://www.claytec.de/galerie/img/bild4_gr.jpg Pozdrawiam P.S. Z braku zdjęć pod ręką skorzystałem z hołmpejdżu mojego byłego chlebodawcy
  24. Serwus Arete! miło się znowu spotkać. Przez wiele miesięcy nie zaglądałem na forum, przywalony robotą po szyję (remontowanie też niewiele popchnąłem). Zachodzę w końcu do Muratora, a tu patrz! znajomy temat. Odruchowo nie powstrzymałem się od zareagowania, chociaż grozi to opisywaniem wszystkiego od początku (niestety nie zachowały mi się maile, które pisałem do ciebie - przy którymś kolejnym zawirusowaniu przyszła całkowita wyczystka blaszaka). Ale sentyment do tematu przeważa - jednak to kawałek życia. Nie chcę jednak odgrywać tu superspecjalisty - każde doświadczenie jest interesujące, niekoniecznie zbierane latami. Dlatego odzywaj się. Serdecznie pozdrawiając w.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...