wystarczająco emocjonujące?
Z hotelu przewieziono pana Przemka i jego żonę do prokuratury. Tam przesłuchano. – Pytali, ile mama miała wzrostu, ile ważyła, jakie miała operacje, jakie blizny, no - długie godziny wyciągania z nas szczegółów. I po tych szczegółach identyfikowali: najpierw 96 zdjęć, potem 70 zdjęć, potem 30, a na końcu trzy.
Widziałem kilka zdjęć z tej pierwszej serii, zrobionej tuż po wypadku. Były okropne - ciała ubłocone, z gałązkami powczepianymi we włosy, brudne. Potem w Moskwie, jak umyli zwłoki, porobili nowe zdjęcia, żeby rodzinom zaoszczędzić bólu - tłumaczy pan Przemek.
- Przedłożyli nam kilka fotek - a my, że nie, to nie jest moja mama. Prokurator rosyjski wyszedł, długo go nie było. Wraca z panią tłumacz, ona mówi: "a może by jedno z tych zdjęć powtórzyć?". I rzeczywiście - miała rację. To była moja mama. Ona wiedziała to po danych - rozmiar stopy, kolor włosów itp. Już w kostnicy zidentyfikowałem mamę - poznałem ją po dłoniach. Żona - po kawałkach ubrań. Po buzi - posiniaczonej i poharatanej, nie dałoby rady.
Pan Przemek twierdzi, że i tak miał niewyobrażalne szczęście. Ciało mamy było w jednym kawałku. To rzadkość, po tym, co widział w kostnicy w Moskwie. - Chcąc nie chcąc, rzuciłem okiem na ciała na pozostałych stołach w kostnicy. To było straszne. To naprawdę były nierozpoznawalne szczątki. Rozerwane, bezbronne kawałki kobiet i mężczyzn.
Czego z Moskwy nie zapomni pan Przemek? Mężczyzny, który wyszedł od prokuratora zapłakany i krzyczał, że on zna wszystkie blizny swojej żony i wszystkie jej pierścionki może zidentyfikować, ale mu nie dają, bo mają tylko głowę jego żony, a on chce zobaczyć jej blizny i pierścionki na palcach, bo on je dobrze zna…
http://wiadomosci.onet.pl/1607992,720,2,kioskart.html
weź się kobieto ogarnij i zamilcz