
Panowie zjawili się o 7.00 rano 26.04.2010.
Dzień wcześniej przyjechał zamówiony żwir. I przed garażem urosła nam 40 tonowa górka "piachu". Kupiliśmy też dobry cement i wiórki, żeby uelastycznić naszą posadzkę. Nie zabrakło też siatek na wzmocnienie posadzki. Moje kochanie w dwóch miejscach w domu skręcił nawet własną kratownicę, z prętów które nam zostały po poprzednich pracach.Jedną położył w miejscu gdzie będzie stał w przyszłości kominek, a drugą w kotłowni, tam gdzie mamy "kłębowisko rur". Układając tam styropian widzieliśmy jak "pracuje" podłoga z tymi rurami. Dobre ma pomysły ten mój chłop.
Teraz trochę o ekipie Posadzkarzy.
Mieliśmy ich z polecenia tynkarzy, z których byliśmy zadowoleni.
Ekipa składała się z 4 Panów, uwijali się jak mróweczki.
W piątek zrobili całą górę i garaż, na sobotę zostawili resztę. Pozostawili po sobie ładną posadzkę, porządek, zużyte opakowania po cemencie złożyli i związali. A pili wodę i ... wysokoprocentowe .................
mleko prosto od krowy!!!
- Czytaj więcej..
- 0 komentarzy
- 626 wyświetleń