...trochę trudniej było z decyzyją co do zmian adaptacyjnych,powstało tyle wersji naszej własnej jaskółki że sama się w tym pogubiłam ,ale to chyba zrozumiałe w końcu mamy nadzieję że budujemy ten dom ,(wbrew temu co głosi powiedzenie) nie dla wroga,ani nawet dla teściowej ale dla nas i dla naszych potomnych.Możle to też trochę wina tego że projekt z założenia zostawia wiele możliwości zmian,gdyż własciwie tylko obrys domu to ściany nośne,więc wnętrze to wielka przestrzeń do architektonicznych szaleństw;)
...dobra ,dość słów niech obrazki przemówią za mnie...
Dom powstaje (jak tylko opanuję funkcję wklejania zdjęć to się pochwalę)
Obecny stan-zdecydowanie surowy i ani trochę zamknięty,czyli właściwie stanęły mury a na nich w ubiegłą sobotę spoczął wieniec,mimo że daleko nam do końca to jestem uzależniona od tego widoku ,ale od początku:
Projektu domu szukałam pewnie 4 lata,w tym dwa spędziłam na (ach ta wyobraźnia :) )wpisywaniu w dzialkę,meblowaniu i wyobrażaniu sobie sielankowego życia w "przestronnym" (także projekt muratora, tego samego autorstwa).Udało nam się nawet być w paru już wybudowanych wg tego projektu domach i tu zasiała się pierwsza wątpliwosć-dlaczego "przestronny" nie jest przestronny?!uznaliśmy jednak że być może to kwestia innego umeblowania i kilku zmian adaptacyjnych i nadal wiązaliśmy z tym projektem wielkie nadzieje.Umówiliśmy się z Panią architekt by obgadać przed zakupem zmiany adaptacyjne,ile trzeba zmian by dom był na naszą "miarę"(wydawało mi sie że jest ich bardzo dużo i bałam się że z projektu gotowego zrobi się nam indywidualny,a co za tym idzie dużo droższy )
Postanowiliśmy że wszystkie wątpliwości rozwieje umówione spotkanie z Panią architekt i jeszcze tego samego dnia zakupimy prawa do budowy naszego "przestronnego"... i pewnie tak by się stało gdyby nie fakt że tego dnia byliśmy bardzo zajęci bo na świecie pojawił się nasz synek uznaliśmy że to dość wyraźny znak i głos naszego potomka zdecydował-szukamy innego domu naszych marzeń.Bałam się że zajmie nam to kolejne 4 lata,a tu już następnego dnia "wpadła" nam w ręce jaskółka.Parę dni później już jako kompletna dokumentacja lezała sobie na stole a teraz "rośnie " w ogródku ...póki co ani przez chwilkę nie zwątpiliśmy że to dom naszych marzeń,choć daleko mu jeszcze do ideału;)