Hej
Wczoraj jako amator położyłem pierwsze metry gładzi gipsowej (dolina nidy) i mam spore wątpliwości do swojej pracy, prosze skomentujcie to i poprawcie mnie puki nie narobie wiekszego bałaganu:)
- gdy szlifuje gładz papierem 180 to mam czasami widoczne rysy wielkości jakby ktoś przejechał szpilką po ścianie (nie wydaje mi sie abym tarł zbyt mocno) gładz jest bardzo miękka. Przy swietle dziennym i ogólnym sztucznym z pozycji podłoża nic nie widać, ale jak przykładam do sufitu światło kierunkowe to jest to widoczne gołym okiem. Czy tak być powinno? Czy coś nie tak zrobiłem z proporcjami (woda/gips)? Czy to może zły papier?
Co jest lepsze papier czy siatka? Czy po pomalowaniu będzie to widoczne czy też powienienem trzeć dalej ?
- Bardzo trudno naklada mi sie gładz np. na sufit. nakladam pacą ok. 30 -40 cm
i jak w jednym miejscu mam gładko to na brzegach są zarysowania, a jak je poprawiam to z koleii dalej to samo.... i tak ganiam tą pacą po suficie i konca nie widać. Czy jest jakaś metoda nakładania gładzi tak aby nie bylo widać tych brzegów? (dodam ze sufit mam bardzo rowny)
- Jeśli mam bardzo równy sufit i ściany to czy muszę nakladać dwie warstwy? czy wystarczy mi jedna taka ok. 2mm?
- I związane z tym pytanie kolejne, czy jak nakładam gładź pacą to mam przyciskać ją do ściany bardzo mocno / mocno? Jak tak robie to tak naprawde nic na ścianie nie ma z gladzi.... tylko mikroskopijne dziurki są zalewane masą.... czy o to chodzi?
- Czy jest rożnica jak gładzę / szlifuję gładź papierem ściernym? prawa-lewa / koliste ruchy... etc??
Poratujcie odpowiedziami bo zabieram sie jutro za kolejny etam prac.... czas goni mnie