Witam,
miał być wspólny bliżniak z rodzicami na małej działce (wariant oszczędnościowy: działka rodziców, mały kredyt dla nas). Niedawno pytałam się o wasze opinie na jego temat. Myślałam, że się uda, niestety nie wyszło. Róznice charakterów dały o sobie znać. W zasadzie chyba tylko mi zależało, mąż od początku "był za, a nawet przeciw", rodzice chcieli ale ciągle coś przeszkadzało. Ja byłam motorem tego przedsięwzięcia przypominałam, mówiłam co dzisiaj trzeba załatwić, uszczęśliwiłam wszystkich zakupem projektu (APS 92 Archiprojekt), byłam w gazowni, w STOEN, spotkania z potencjalmymi wykonawcami (mama wariant oszczędnościowy - budowa przez Ukraińca bez własnej łopaty a o innym sprzęcie nie wspomnę, natomiast bezkonkurencyjnie taniego, my budowa przez gościa z kwalifikacjami niestety drogiego)...... Zapomniałam wspomnieć na początku postu, mąż nie przepada za mamą (teściową) , ja natomiast patrzyłam na wszystko okiem córki jedynaczki, która w przyszłości będzie musiała zająć się rodzicami. Przez chwilę wydawało się, że będzie OK, niestety do pierwszych kwestii w których potrzebne było wspólne stanowisko , jak wyżej wspomniałam wybór ekipy do budowy stanu surowego. Pojawiły się kwestie kredytowe, odmienne zdania co do czasu wzięcia kredytu, niezałatwione sprawy formalne (własność mieszkania z którego miałaby być sfinansowana część kredytu).
Tak jak podjęłam decyzję o rozpoczęciu budowy , tak też podjęłam decyzję o jej zakończeniu (właściwie przed jej faktycznym rozpoczęciem). Przestało mi się chcieć, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę wierzyłam w utopię. Stan faktyczny jest taki: rodzice są śmiertelnie obrażeni, odzywają się jak muszą, (niestety jestem od nich uzależniona - odbierają moje dzieciaki z przedszkola i szkoły), mąż- chciałby szybko coś zmienić tj. kupić jakiś dom lub większe mieszkanie. No ja też bym chciała szybko ale obawiam się, że nie dożyłabym terminu spłaty ostatniej raty kredytu.
Sorry, rozpisałam się ale jestem w punkcie wyjścia. Wiem jedno, mam dosyć życia w bloku w "dobrobycie socjalistycznym (4 pokoje-54 metry)" i znowu zaczęłam szukać , tylko wszystko wydaję się jakoś dziwnie nie na moją kieszeń.
Pozdrawiam
Monika
P.S. Zazdroszczę tym wszyskich, którym się udało.