Od teściów dostałam całą przyczepkę żywopłotu i było co robić.
Część sadzonek z korzeniami, więc powinny się przyjąc na bank.
Poza tym - naucinałam sobie milion ( ) szczepek, które chce ukorzenić. Mam co obsadać - ok. 150 m. A trzeba się szybciutko odgrodzić od sąsiadów, bo z każdej strony jesteśmy widoczni jak na patelni.
Zaczęliśmy od końca działki (akurat od tej strony gdzie mamy sąsiadów najfajniejszych i od nich nie musimy się grodzić ), ale tam najłatwiej posadzić krzaczki. Na reszcie gruntu trzeba będzie ziemi nawieść żeby wyrównać, wiec nic nie wsadzam bo mi zniszczą.
No i dobrze, że pomogli moi rodzice. Bo ja brzuchata, Miś kulawy (gips jeszcze 2 tygodnie ), więc efekty byłyby mane.
Poza tym chłopaki prawie skończyli nasz pseudopiaskowcowy fornt od ogrodzenia. Efekt będzie wprawdzie widoczny dopiero po pomalowaniu elementów, dołożeniu daszków i wstawieniu metaloplastyki, ale pochwalę się już teraz.
Chłopaki kładą styropian 15 cm, powinno więc by cieplutko jak w termosiku. Kładą styropian Termo Organika, tzw. Dalmatyńczyka, zatem cała chatka w kropki
ale gdyby ktoś myślał, ze siateczka powstrzyma dzieci sąsiadów, czy nawet samy sąsiadów - ooo, to się grubo mylił.
Jedna z sąsiadek mnie wczoraj zagadnęła i komentowała jaką małą mam kuchnię i po co mi to małe pomieszczenie obok
Może jestem dziwna, ale coś mi sie wydaje, ze to nie jset normalne, ze jak nas nie ma to sobie chodzą i naszą chatę oglądają
Dziś założyli nam szambo.
Zamówiliśmy malutkie (5,8 m3), ma nadzieję, że nie bedziemy żałowac, ale w przyszłym roku gmina robi kanalizację, więc nie powinno by źle. Dla naszej trójki powinno wystarczyc.
Dziś mieli zakładać siatkę, ale Mojemu Budowlańcowi coś się z okiem stało (mam nadzieję, ze to nic poważnego) - i z oczywistych przyczyn praca odłożona.
Wiemy już, że w tym roku wprowadzimy się, ale tylko na parter, bo na wykończenie poddasza nie starczy .
NIe martwi to nas zbytnio, bo i tak wizja zamiany 10 m2 u mamusi na 100 m2 (a w dalszej perspektywie w sumie 150 m2) jest taka, że uciekamy na swoje jak tylko się da.
Mam tylko nadzieje, że mały nie będzie alergikiem, bo pomieszka sobie trochę na placu budowy
Teraz powinnam Wam pokazać kolejne zdjęcia, zwłaszcza, ze widać postępy . Dach prawie gotowy, tylko za namową fachowców z montażem okien dachowych poczekamy na zamknięcie budynku i ogrodzenie.
Zamiast tego pokażę Wam jakie będziemy mieć okna:
http://www.fakro.pl/pl/produkty/okno_obrotowe.jpg
Teraz aż mi się ciśnie na usta komentarz do "naszego złodzieja" , ale byłby niesamowicie niecenzuralny, więc z bólem - ale sobie odpuszczam.
Noc przebiegła (chyba) spokojnie, nowych śladów włamania nie zauważyłam.
Nawet nie potrafię się cieszyć z tego, że dekarze WRESZCIE zaczęli kłaść dachówkę.
Zamówiliśmy też okna, rolety z napędami i drzwi wejściowe.
Maxymow - drzwi Natalia bez udziwnień wyszły nas ok. 2.300 zł.
Przyjechała też nasza brama garażowa, ale że mamy "mały poślizg" na budowie - nie bardzo można ją montować. Z resztą po wczorajszej akcji chyba poczekam na ogrodzenie
Nowe fotki jakieś mam, ale nawet nie chce mi sie wklejać.
(aha - na wszelki wypadek obfotografowałam też uszkodzenia - mogą sie przydać jak skur.... spróbują jeszcze raz).
Okazało się, że wcale nie jestem cykor - tylko z.....ty pechowiec.
W nocy ktoś wyrwał nam kawał dachu z blaszaka, chyba przyszedł na przeszpiegi.
Dobrze, ze nasi fachowcy zauważyli, bo wyglądało tak jak ktośby robił zwiad i zamierzał wynieśc towar w nocy.
A w blaszaczku czekało na zamontowanie 5 śliczniutkich fakro (1.200 zł sztuka).
Wyć mi się chce.
Okna oczywiście juz zabraliśmy, no i wszystko co wartościowe.
Dachówka na razie została (część już na dachu).
Pytałam sąsiadów (tych co niedawno się budowali, a nie autochtonów), nikt nic nie widział. Ale wszytscy zgodnie powiedzieli (każdy z osobna), ze nie ma siły - to musiał być ktoś z miejscowych.
Jako znany cykor i panikarz - martwiłam się strasznie, czy nam dachóweczki z budowy nie pociągną.
Jest ósma, chłopaki nie dzwonią - to chyba OK.
Wczoraj przywieżli ponad 1800 dachóweczek i na paletach rozłożyli dookoła domku, część leżała tak sobie przy drodze i aż się prosiła żeby sobie zabrać. Nasi Panowie mieli już ja wczoraj zaczać kłaść, ale coś zmarudzili i TEORETYCZNIE zaczynają dzisiaj
Kominy z klikieru (kolor sahara) - zakończone. Zostało jeszcze tylko drobne fugowanie. Mam nadzieję dziś wrzucić fotki.
- ilość nowych napisów - 2 (już wiemy, że buszują u nas Agata i Ewka - podpisały się na blaszaku ),
- ilość faktur do zapłaty - 2 (w tym jedna przesłana z hurtowni naszego kierownika budowy LISTEM POLECONYM , bez rabatu - cholera u obcego dostałabym co najmniej 10 % bez żadnej łaski ),
- stopień zaawansowania prac na budowie (w porównaniu do wczoraj) - gorzej niż źle
Na dziś mam dość - krzyzys budowlany nr 2
(pierwszy był po przeliczeniu dotychczasowych wydatków i porównaniu z tym co zostało na całą inwestycję).
Niestety niezbyt spektakularnym, bo transza którą przelali, jest niższa niż liczyliśmy, a to oznacza, ze kolejna inspekcja za tydzień, dwa (i kolejna opłata za inspekcję ). No i oznacza to, ze nie możemy dać zaliczki na okna
Poza tym permanentny stres związany z dzieciakiami sąsiadów - oj jak ja ich nie lubię.
Za każdym razem gdy przyjeżdzamy to spierniczają w popłochu, a potem tylko sie czają aż odjedziemy. I gdy nam sie "przypadkiem" zdarza zrobić rundkę i ponownie tam zajechać to znowu są
Ogrodzenie teoretycznie ma sie "zacząć robić" od poniedziałku, ale znając moich chłopaków, to jak zaczną w środę to będzie dobrze
Miałam już Wam pokazać fotki dachóweczki, ale kończenie dachu z środy przeciąga się na poniedziałek, bo chłopaki nie skończyli kominów .
Także fotki z dachóweczką będą w przyszłym tygodniu.
Dawno nie było aktualnych fotek, bo Miś sie troszkę opierniczał w ich zgrywaniu na komputer.
W sobotę było oblewanie wiechy, udało sie przednio, ale teraz mam wątpliwosci czy sąsiedzi dadzą nam się w ogóle wprowadzic do domu. Nie dośc, ze gonimy ich niegrzeczne dzieciaki z naszej budowy, to jeszcze imprezujemy głośno i "widowiskowo"
Miś miał przez tą imprezę "nieco wyjętą z życiorysu" niedzielę, ale poza tym same plusy .
Teraz nieco nadrabiamy zaległości w pisaniu (ale tylko nieco, bo zdjątka są sprzed paru dni )
Jeszcze bardziej nieprzyjemne rzeczy związane z budowaniem:
"fajni" sąsiedzi nie chcą kasy za hydrofor..
Dopiero nam teraz głupio.
Żeby chociaż chceli za naprawę uszkodzonego lub połowę ceny za nowy. A tu nic.
Co do "niefajnych" dzieci sąsiadów - załatwimy to za tydzień lub dwa - już dogadalismy się z fachowcami na ogrodzenie. Jak tylko skończą pilniejszą robótkę - zabiorą się za ogrodzenie i będzie po sprawie.
Postępy z frontu:
- ścianka kolankowa,
- szklanki,
- deskowanie pod wieniec na garażu i na łącznik między domem a garażem -
---- GOTOWE.
Murłaty przybite.
Panowie właśnie przycięli deski na krokwie. Od jutra zaczynają montować.
Fotki będą później bo Misiowi sie nie chciało ich zgrać z aparatu
1. Braliśmy wodę od sąsiadów. Nasi fachowcy lali ją co kilka dni do beczek. Wszystko było ok., aż do czasy gdy okazało się, że (prawdopodobnie przez to nasze "branie") sąsiadom zatarł się hydrofor.
No i nic nam nie powiedzieli, przez parę dni nie mieli wody, a potem na własny koszt kupili nowy. Oczywiście nasi fachowcy już wody nie dostali, ale to małe piwo - najgorzej, ze przez nas mieli taki problem, a my nic nie wiedzieliśmy.
Nic - mam nadzieję, ze jakoś się rozliczymy i nie będą mieli żalu.
2. Dzieci sąsiadów: Jak widać na zdjeciach, ogrodzenie mamy nie ukończone. Myślelliśmy - fajna okolica, sąsiedzi ok., z ogrodzeniem nie ma się co spieszyć.
Ale: Dzieci sąsiadów zrobiły sobie u nas plac zabaw. To, ze bawią się w piasku, biegają - to poweidzmy do przeżycia (aczkolwiek - ja nikomu na podwórko nie wchodzę i uważam, ze też nie powinni). Ale najgorsze, ze coś bazgrzą po naszych ścianach. No i ciągle się martwimy, że komuś coś może się stać. A wtedy - sami rozumiecie.
No jak ktoś myślał, że długi weekend coś zmienił - to niestety bardzo się mylił.
Podługim weekendzie stropu też nie było.
W końcu mój Pan z hutrowni użył chwytów ponżej pasa - których nie opiszę i strop przyjechał - 10 maja.
Ja byłam bardzo szczęśliwa. Pomyślałam wreszcie, chłopaki mogą isc dalej, i wylewa winiec, wreszcie pociągną górę.
Do czasu.
Przyszedł nasz kierownik budowy, obejrzał i powiedział, że na zadne wylewanie to on się nie zgadza - bo 3 płyty SĄ PĘKNIĘTE a jedna KRZYWA.
Już mi się pisac nawet nie chce, jak małam wszytskiego dośc.
Oki, żeby nie przedłużac powiem tylko jak to wszystko się skończyło - groźbą, ze przyjedzie firma z Pozniania, która jest odpowiedzialna za przyznawanie certyfikatów firmom betoniarskim i ze powołamy biegłego.
Facet przyjechał, dwie płyty wymienił (te nad domem), a te nad garażem - jako mniej istotne zostały.
Efekty:
Widok stropu z góry - przyszły balkonik nad wykuszem w salonie