Fundamenty zewnętrzne wymurowane. NARESZCIE !!! Teraz pora na ciąg dalszy. Wczoraj tatko z mężusiem położyli pierwszą warstwę izolacji przed wodą. Poszło im to migiem.
Niestety dla odmiany pan murarz nie bardzo spieszy się z robotą. Co go zapytam z niepokojem czy zdążą w tym roku to słyszę "zdążymy, pani się nie martwi' . A jak ja się mam nie martwić jak jest coraz zimniej?! . Wczoraj na działce ręce mi zgrabiały jak zdjęłam rękawiczki żeby zrobić zdjęcia. I pewnie jeszcze mi nie odtajały bo zdjęć nawet nie zgrałam do kompa .
Wszystkie zgody już uprawomocnione i możemy zabierać się za budowę domu. Późno trochę, i zimno jakby , ale kierownik budowy mówi budować. No to budujemy .
A jak już się mąż narobił jak dziki wół to przemiły sąsiąd Marek przyjechał koparką i w 20 minut wyrwał 3 pozostałe ogromne pniaki razem z korzeniami i jabłonkę
http://images49.fotosik.pl/218/ea0648724fc778e4med.jpg" rel="external nofollow">http://images49.fotosik.pl/218/ea0648724fc778e4med.jpgPan Marek na koparce
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że po całym dniu ciężkiej pracy teren wcale nie wygląda ładniej - wręcz przeciwnie jakoś tak smutno i szaro i łyso
Oddaliśmy projekt do adaptacji. Czekać teraz cierpliwie musimy aż zmiany naniesione zostaną
Postanowiliśmy więc uporządkować nieco włości . Ponieważ od strony drogi i od strony wschodniej bardzo bzy się panoszyły podjęliśmy decyzję o ich wycięciu. Po kilku godzinkach pracy oczom naszym ukazały się ogromne ..... PIEŃKI !!!!! TRZY ogromnie pieńki. Siedziały sobie w karzakach i ani słowa nie powiedziały o swoim istnieniu.
Jakby było tego mało z ziemi wystawało jeszcze kilka pozornie niepozornych pieńków po akacjach.
Mężuś postanowił choć jeden z tych mniejszych wykarczować. Siły są, chęci również więc raźno zabrał się do dzieła. A po trzech godzinach pracy i dwóch zlanych potem koszulkach pieniek, jak sobie w ziemi tkwił tak tkwił. Jeden korzonek to miał większy niż przekrój pieńka.
Zaniepokojona o zdrowie mężusia bo a nóż widelec coś mu "szczeli" i nie będzie mógł nic potem robić (bądź co bądź nie karczował pieńków chyba wcale w życiu), postanowiłam zasiać ziarenko lenistwa i zniechęcenia . Nie dało się. Mężuś zaparł się, jak ten pieniek i po jakimś, już nawet niedługim czasie, pokonał pieniek, co zostało uwiecznione na zdjęciach.
Mam też wreszcie projek domku . Niektóre rzeczy trzeba jednak poprawić . Już widzę, że okna dwóch sypialni nie będą na ścianie bocznej. Jedno będzie wychodziło na taras a drugie na ulicę I w łazience trzeba przerobić drzwi i przesunąć okno. I na poddaszu zrobimy dwa małe okienka w ścianach szczytowych, żeby było widniej, kiedy będziemy upychać tam "rzeczy, które mogą się jeszcze przydać"
Jak się mieszka w wieżowcu, i to w 40m2, brak miejsca na takie rzeczy jest bolesny Teraz będzie gdzie to upychać a potem kto to będzie sprzątał?
Dostaliśmy wreszcie decyzję na podział naszej działki. Teraz został już tylko notariusz. NO tylko że to nie takie łatwe. Jeszcze trzeba było parę dokumentów dostarczyć a potem znowu czekanie bo Agencja Nieruchomości Rolnych musiała napisać że nie skorzysta z prawa pierwokupu. Trwało to jeden tydzień. Na drugi dzień po otrzymaniu do rąk własnych odpowiedzi z agencji znowu lecimy do notariusza. NARESZCIE. Ziemia jest nasza!!! . Jestem zmęczona, choć wszystko układało się bez komplikacji i szło jak po maśle to i tak trwało to kosmicznie długo. A przed nami kolejny etap papierologii
a tak wygląda wersja wyjściowa dla naszego domku . Domek zostanie poszerzony, straci okiennice na rzecz rolet zewnętrznych, okna będą wychodziły tylko na 2 strony świata itd... itp...
a to stara jabłonka, która niestety rośnie nam w salonie w związku z czym, pójdzie pod nóż. Ale za to ta obok, po prawej stronie, będzie (mam nadzieję) uratowana i jej gałązki ciut obcięte zaglądać będą do okien kuchni.
Hurra! Udało mi się dodać linki do dziennika i komentarzy. Jestem dumna bo nie sądziłam że mi się uda. Teraz "idę" poszukiwać instrukcji wklejania zdjęć bo taki tekst na sucho mało ciekawy jest.