-
Liczba zawartości
72 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez PBebnirz
-
Taaaa... Faktycznie, chyba przesadziłem z moim optymizmem . Przez cały czas było wesoło, jedzenie z grilla pierwsza klasa, spektrum poruszanych tematów jak i erudycja uczestników biesiady pozwalały na prowadzenie niekończących się dyskusji, w tym wyszukany i smaczny dowcip wyzwalał gromkie salwy śmiechu, które to wspaniale okraszały te upojne popołudnie jak i wieczór. Jedynym niesmakiem sobotniego grilla było zmuszenie mnie oraz Gwoździka do popisu gry na perkusji . Faktem jest, iż pozwoliliśmy również zagrać latorośli, a to tylko i wyłącznie po to, by na tle ich poczynań podkreślić wyższość naszych umiejętności, choć trzeba przyznać ze (na nasze nieszczęście) nie szło im aż tak źle, jak na to liczyliśmy. Taaaa…. wcale nie są fajni oni wszyscy.
-
Taaaa.... A my mieliśmy w sobotę gości i to bardzo fajnych
-
Powoli, powoli... Postanowiliśmy z Jagną, że załatwimy sprawy w literze prawa. Na początku miałem ochotę rozwiązać problem po "czerniakowsku", ale to było by może i skuteczne, acz mało wyrafinowane, po za tym guzy szybko się goją, a psychika dużo, dużo wolniej. Ukaranie w wyszukany sposób i z klasą kogoś, kto czuje się bezkarny i wydaje mu się, iż jest sprytny, to dopiero frajda i satysfakcja. Być może powiesz, iż do uzyskania takiego efektu potrzeba inteligentnego przeciwnika, zgadzam się, z drugiej jednak strony nawet tak mierne istoty posiadają coś takiego jak pojęcie godności i choć ta ich godność jest tak samo mierna jak one same, utrata jej boli i to bardzo. Nie ma nic gorszego dla takich ludzi jak poczucie bezsilności i świadomość swej małości wobec innych. Tu pieniądze, spryt i knucie tracą swą władzę, pozostaje tylko ból i to ten najgorszy, bo wewnętrzny, niezagłuszalny. Mistrzostwem w tym wszystkim jest wykazanie im, iż byli mali, są mali i będą mali. To jest moja filozofia.
-
Witam Lumpa praskiego. Ja urodziłem się na Mokotowie a w wieku 4 lat przeprowadziłem się na Czerniaków i tu zakotwiczyłem na stałe. Mam tu mieszkanko, o zawrotnej powierzchni 50 mkw., które tymczasowo puszczam w pacht. Do czasu załatwienia spraw majątkowych Jagny musimy zostać w jej domu. Wynika to z potrzeby „pilnowania ruchomości” na terenie posesji, gdyż mamy do czynienia z szemraną personą jej ex, który to nawet nie wywiązuje się z zobowiązań finansowych zasądzonych mu przez sąd wobec własnego syna, co gorsze potrafi pod naszą nieobecność wywozić drobne lub grubsze rzeczy. Drugim aspektem pozostania u Jagny to fakt, iż cztery osoby na 50 mkw. to trochę ciasno, choć nas chowało się tam troje + rodzice, ale to inne czasy były. Co do futrzastych to faktycznie będą się musiały przestawić. Nie chcę się narzucać, ale ja też chętnie na tą kawę i na ten kwadrat bym się wprosił, lubię bywać z Jagną u ciekawych ludzi.
-
Moje ulubione powiedzenie: -"Zapewniam Panią, iż w tej kwestii, to stoimy po tej samej stronie barykady". A czemu ulubione to już Jagna Ci wyjaśni
-
Taaa..... A Jagna kiedyś się zastanawiała, dlaczego ptaśki nie zaglądają do jej karmnika Żaden zdrowy na umyśle ptasiek, widząc miniaturkę tygrysa w karmniku, nie będzie sprawdzał, co gospodyni dziś wsypała do środka, choć by z tego względu by samemu nie zostać karmą.
-
Miło mi niezmiernie ...a pilnować, to już mnie kto inny pilnuje, choć zapewniam że nie ma takiej potrzeby
-
Taaaaaa.... Babydream, zapewniam Cię że z czasem piórka już nie rosną a wręcz odwrotnie po trochu wypadają i zaczyna się rozumieć, że nie tylko piękny karmnik się liczy (a zapewniam że mój jest piękny), ale także co w nim dają, a i w tej kwestii nie mogę złego słowa powiedzieć...jest ekstra. Jednak to tego trzeba dojrzeć.
-
Hallo, hallo!!! Jakie usunąć!? Ja się dopiero rozkręcam
-
Taaaa...... Dziękuję za dobre słowo i wsparcie w imieniu Jagny i moim . Jako muratorowy neofita, jestem bardzo mile zaskoczony sympatią, jaką darzycie Jagnę i jak sumiennie śledzicie jej dziennik. Czytałem w komentarzach wasze nawoływania i słowa otuchy w czasie, gdy były jej bardzo potrzebne, to dzięki wam, między innymi, jest dziś taka silna i uśmiechnięta. Jesteście wspaniali i jeszcze raz dziękuję. Wybaczcie mi te zbiorcze podziękowania, ale jest Was tyle, że... ech brak słów. Wracam do sprawy kosy spalinowej, ludzie ja słyszę jak za oknem rosną te na "ch" i na "t"!!!
-
ANNNJA - dziękuję za pochwałę, jestem tylko miernym naśladowcą stylu mojej Jagny. Dzięki również za chęć użyczenia kosiarki, ale obawiam się że skończyła by tak jak moja, czyli w przepastnej paszczy ogrodowych samosiejów
-
Dzięki aka z Ina zaba_gonia super że za nim nie przepadasz, bo ja też i napewno jest takich osób więcej , po za tym fajnie jest, gdy ludzie dobrze życzą bliskiej Ci osobie. Jeszcze raz dzięki.
-
Taaaa… i hymmm…. Ckliwie jakoś się zrobiło, melancholijnie i osobiście, tak nie po budowlanemu, ale już tak mam i nie żebym się wycofywał, wręcz odwrotnie zapewniam, iż nic nie piłem, nie paliłem i nie wciągałem pisząc poprzednie słowa, byłem w pełni władz umysłowych i wszystko podtrzymuję. Tych, którym zrobiło się zbyt słodko przepraszam, a tym, którzy mnie rozumieją dziękuje za zrozumienie. Wracając do spraw bieżących a dokładnie do ogrodu Jagny, mam nieodpartą potrzebę stoczenia nierównej wojny z tym wszystkim, czego nazwa zaczyna się, na „ch” czyli chwast, oraz na „t”, czyli trawa. „Nierówna wojna”, bo mam jakieś takie dziwne przeczucie, że widząc to co tam wyrosło, mogę się spodziewać, iż w trakcie koszenie za moimi plecami to coś na „ch” i „t”, będzie odrastać w ułamku sekundy jak głowy Hydry, w stosunku kwadratowym do wcześniej skoszonej powierzchni. Mam podkaszarkę elektryczną i to niskich lotów, oczywiście nie mówię tu o wysokości koszenia tylko o tym, iż zapewne zrobiona została gdzieś daleko za Uralem przy pomocy bambusowego śrubokręta i ryżowych kombinerek, co przełożyło się na to, że gdy z rzeczoną podkaszarką wszedłem w „busz Jagny”, natychmiast w/w rośliny rzuciły się na nią i zżarły jej całą żyłkę , okupując to niewielkimi stratami w postaci kilku drobnych źdźbeł trawy. Tym samym, wnoszę zapytanie do Szanownych forumowiczów z Wa-wy, czy posiadają może tzw. kosę spalinową z możliwością zamontowania zarówno żyłki jak i ostrza talerzowego, a jeżeli tak, czy byli by skłonni użyczyć takowej na okres 1 (słownie: jednego) weekendu w celu pomszczenia mojej biednej podkaszarki z za Uralu.
-
Taaaa…. PODZIWIAM MOJĄ JAGNĘ KOCHANĄ. Dom, o którym wspomniała, został wybudowany przez moich rodziców na początku lat 90-tych, a ja brałem czynny udział w tym dziele. Moja rodzina od czterech pokoleń mieszkała w Warszawie, wcześniej posiadaliśmy majątek gdzieś w okolicach Łodzi. Dopiero mojemu ojcu udało się kupić ziemię i postawić dom. Niestety nie jest to żaden majątek, taki z czworakami i hektarami, ale dom rodzinny i takim go mój ojciec ogłosił, czyniąc mnie głównym spadkobiercą z wszelkimi tej decyzji konsekwencjami. Tyle celem wyjaśnienia statusu prawno-emocjonalnego wspomnianego domu. Podziwiam moją Jagnę, bo w jakimś stopniu wiem, co to znaczy zbudować dom, mieć swój dom i być u siebie (na swoim). Decyzje, które musi podjąć (podział majątku, wyprowadzka, kupno mieszkania i wiele, wiele innych), świadczą tylko o tym jak silną jest kobietą, i z jak wieloma rozterkami, o charakterze emocjonalnym, musi sobie radzić. Przeczytałem dziennik Jagny, emanuje z niego ogromna radość, zapał, upór w rozwiązywaniu problemów i wytrwałość w dążeniu do celu… jak ja żałuję, że to nie ja stałem wtedy u jej boku, że to nie jest nasz dom, że razem nie wybieraliśmy żaluzji i nie szukaliśmy glazury do łazienek… naprawdę żałuję. Niestety stało się tak jak się stało, jest jak jest i będzie jak będzie. Jedyne, co mogę dziś zrobić, to trwać przy niej tu i teraz, wspierać ją z całych sił, szanować, kochać i mieć nadzieję, że kiedyś będzie chciała ze mną zamieszkać w moim domu rodzinnym, że poczuje się w nim bezpiecznie i jak u siebie (na swoim). Kocham Cię Jaguś. Czytaliście dziennik Jagny, macie własne domy lub będziecie je mieli i dobrze wiecie, o czym mówię i co mam na myśli, mam nadzieję, że tak samo jak ja podziwiacie Jagnę, a może nawet bardziej, bo jesteście z nią od początku. Dziękuję wam za ciepłe przyjęcie i zapewniam, iż jest dla mnie zaszczytem znaleźć się w gronie osób, które poniekąd razem z moją kobietą budowały jej dom poprzez śledzenie jej perypetii na bieżąco.
-
Ja za każdym razem kiedy się do niej dotykam dostaję ślinotoku
-
Cze Gwoździk! Jak najbardziej pogramy. Musisz się poznać z moją ślicznotką.
-
PROTESTUJĘ! Kobita jest mądra i nie wymagam od niej uprawnień SEP do 1kV. DURNY był ktoś kto pozwolił na pozostawienie miliona gołych kabli wystających ze ścian i nie zabezpieczonych puszek pod gniazda z przewodami na wierzchu, a wszystko to, pod napięciem. Tyle tytułem protestu.
-
PS DO KINKIETÓW Chciałem dodać, iż jako genetycznie obciążony, przez mojego wspaniałego ojca, umiejętnościami technicznymi z zakresu maści wszelakiej (chyba brzmi nieskromnie – przepraszam ), nie mogłem pozwolić na to, by moja ukochana Jagna uprawiała sport ekstremalny pod tytułem ikebana, w skład, której po za kwiatami (tudzież badylami, pięknymi oczywiście badylami) wchodziłyby przewody elektryczne o symbolu DYT 3x2,5 mm2 pod napięciem . I tak naprawdę, to głównie legło u podstaw moich działań z zakresu kinkietów. zawsze będę dbał o Ciebie kochanie
-
KINKIETY W SYPIALNI Halo, halo! Muszę lekkie sprostowanie wprowadzić w kwestii kinkietów. Primo - przyznaję, iż zakwestionowałem przepiękną kompozycję mojej ukochanej, którą to poczyniła nad wezgłowiem łoża, w którym sypiamy, ale bezpośrednią przyczyną mojej postawy, było osobiste poczucie jakbym leżał już z 3 metry pod ziemią a nad głową ktoś zatknął mi trzy suche badyle , bardzo ładne badyle oczywiście. I nie kwestionuję tu poczucia estetyki Jagny, ani nie wątpię w jej umiejętności tworzenia cudownych kompozycji, z choć by trzech suchych badyli, oczywiście pięknych badyli, ale po prostu ponuro mi się spało, nie mówiąc o tym, iż co wieczór czułem się jakbym do dołka się przymierzał. Secundo – w kwestii jasno/ciemno, to wcale nie jest tak jasno, przecież to tylko malutkie 20-sto watowe halogeny, ale dla kogoś kto by tylko spał, to i dioda w wyłącznym telewizorze (stand-by) daje po gałach jak latarnia morska w Kołobrzegu. Tyle celem wyjaśnienia.
-
Taaaa… koty są wspaniałe, CD. AMOK – osobnik z rodziny czterołapnych-pazurzastych, maści rudej/jakiejś (?), tu moje Kochanie mnie zatłucze lub pomoże w określeniu, co on za kolor jest, ale piękny i niebywale miły w dotyku – jak się uda go dotknąć . Prędkość z jaką to Amok przemieszcza się z punktu A do punktu B, C, D, E…lub jeszcze gdzieś indziej, w pełni oddaje użyte przez Jagnę określenie „piorun kulisty”. Nie dość, że śmiga jak piorun z jasnego nieba i to na dopalaczu, to umiejętność zmiany celu podróży w jego wykonaniu jest niebywała i polega głównie na tym, iż wykonuje ją w… locie i to zazwyczaj, używając pojęć z zakresu geometrii, li tylko pod kątem 90°, gdzie punktem zwrotnym jest koniec prostej będącej pierwotnym azymutem podróży. Taaaak zmienia tor lotu jak statek UFO i jestem przekonany, na podstawie wcześniej przytoczonych obserwacji, iż jest KOTEM Z KOSMOSU. Swoją drogą, zastanawiam się, biorąc pod uwagę roczną obserwację obu kotów mojej ukochanej Jagny, czy aby Szaman nie palił jonitów na potęgę, z czego wynikałaby jego nadmierna powolność, a Amok nie wciągał czegoś nosem i z tego powodu nie może się zatrzymać? Nie wiem, może się mylę i może to tylko to kocie żarcie jest „fajne”? Muszę kiedyś spróbować . Oczywiście jedyna rzecz, jaką robią tak samo to spanie, choć różne pozy przyjmują. CDN.
-
Taaa…. Szaman mi dyktuje post. Gdybym, kiedy kol wiek próbował przekazać wam przesłanie Szamana, musiałbym użyć dokładnie czterech liter, acz w ogromnej ilości. A są to litery: „M” potem „I”, potem „A”, i ostatnia „U”. Prawdą jest, iż dzięki Szamanowi i Amokowi (koty Jagny), dane mi było wejść w zwariowany i nieodgadniony koci świat. Zrozumiałem, iż próba zrozumienia kotów jest kompletnie niezrozumiała, przede wszystkim dla właścicieli przepięknych reprezentantów w/w gatunku. Tylko oni i Ci, co są blisko z kocią bracią, wiedzą, że jest to niemożliwe. Choć by ich język, który to składa się z wcześniej wymienionych czterech liter. Fenomen tegoż języka polega na tym, iż kombinacja liter nigdy się nie zmienia, a jedynie długość ich brzmienia. Oczywiście nie sposób pominąć tu wyjątek w postaci cudownego mruczenia (uwielbiam je), którego literówki nie podejmę się za żadne skarby i to przede wszystkim ze względu na szacunek, jakim darzę koty. TAK! Szaman jest moim ulubieńcem ze względu na to, iż w przeciwieństwie do Amoka (to ten młodszy i szalony) jest zauważalny. Oznacza to ni mniej, ni więcej, iż porusza się z prędkością około trzech klatek na sekundę, co pozwoliło mi zapoznać się z dostojnością i tajemniczością „domowych pazurzastych, czterołapnych”. Mamy również wspaniały kontakt wzrokowy a to dzięki temu, iż w trakcie podróży Szamana z moich kolan na klatkę piersiową, trwa ona około dziesięciu minut i nie dla tego, że jestem mutantem i mam 3,5 metra wzrostu , przez cały czas patrzy mi się prosto w oczy. Nie próbuję odgadnąć jego myśli, ponieważ są nieodgadnione jak wspomniałem wcześniej, i tak trwając w bezruchu czekam, kiedy w końcu zatrzyma się, położy i zacznie cudownie mrrrrrruczenie. Taaaa….. koty są wspaniałe. CDN.
-
Witam. To ja - Pewien Bębniarz Tak naprawdę to zostałem przygarnięty przez Jagnę prawie tak samo jak przygarnęła Frędzla(swojego psa, na którego to, podobno patrzę wzrokiem technicznym), czyli prawie z ulicy. Przyszła, popatrzyła i przygarnęła... no nie, skłamałbym pozostawiając to w takiej postaci. Tak naprawdę przygarnęliśmy się na wzajem i o ironio losu, u podstaw z obu stron legły te same założenia, a mianowicie "żeby nas życie nie rozjechało". Tyle tytułem przedstawienia się. CDN... .