Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

złotokap - jak bardzo trujący?


Recommended Posts

Ja mam gorszy problem - w rowie przylegającym do działki mam barszcz Sosnowskiego, sprawdzałam w atlasie, prawdziwy. Truliśmy w zeszłym roku ale dalej rośnie, w innych miejscach, ale dalej w rowie. Dzieci już duże, ale nigdy nie wiadomo co im strzeli do głowy i czy nie pójdą np. kwiatków zbierać do rowu.

Spółki wodne mają to gdzieś, ich rola ogranicza się do inkasowania kasy, i nic nie robią z rowem. Ile można chodzić z roundupem - w końcu też się boję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 75
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

To problem rozdmuchany przez media. Barszcz najlepiej niszczyć w rekawicach, zanim zacznie kwitnąc, w pochmurna pogodę, przy niskiej temperaturze.

Można kosić, potraktować herbicydami.

Najważniejsze, aby nie zdążył zakwitnąć.

Nie jest to jakaś żrąca roślina, której sok wypali ci skórę do kości.

Jej olejki ulatniajace się w wysokokiej temperaturze powodują fotouczulenie (jak np. u pospolitej ruty), a związki chemiczne w soku podrażnienie błon sluzowych.

 

Są ludzie, którzy nawet zbierają te roślinę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się że nie masz racji.

Wiem że rany po barszczu nigdy się nie goją a przy bardzo wrażliwej skórze dzieci skutek może być naprawdę poważny. Oparzenia są naprawdę poważne. Dodatkowo oprócz działania fotochemicznego roślina jest toksyczna.

Nie obawiaj się :) , Elfir ma rację.

Ostatecznie to każdej rośliny można się obawiać i bać :D :D , zwłaszcza jak ktoś jest przesadnie bojaźliwy i nadmiernie ostrożny :lol:

Trzeba po prostu umiejętnie postępować z poszczególnymi roślinami a przede wszystkim pamietać, że nie wszystko jest do jedzenia :) a nawet do głaskania :)

 

Barszcz Sosnowskiego jest rośliną uprawną, użytkowaną jako pasza do karmienia bydła.

Sposób uprawy: roślina powinna być skoszona przed wydaniem pędów kwiatostanowych; pozostaje na jednym stanowisku przez wiele lat.

 

Więcej można przeczytać np. tutaj:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Barszcz_Sosnowskiego

..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:D Pamietam z okresu dzieciństwa to ,że dosłownie paśliśmy się różnymi roślinkami z tego co pamiętam to był tasznik ,prawoślaz ,koniczyna, jasnota a i byli tacy co i kuleczek cisa próbowali, ale wypluli bo nie śmakowało :lol: cale szczęście wszyscy żyją .Ale nam nikt o roślinach nie opowiadał ,a przecież dzieci można uświadomić.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam na myśli alergię pokarmową i kontaktową z odczynem Quinkiego i reakcją anafilaktyczną włącznie :cry:

 

No to mamusia mu da sypane truskawki ( nie wiedzac o tym, i ze sprawdzonego sklepu) i dziecko zejdzie, bo nie zdaza do szpitala. Tych znajdujacych sie na krancach statystyk jest troche, ale to nie powod, ze reszta ma oszalec. Zdaje sie, ze rownanie do mniejszosci, aczkolwiek poprawne polityczne, daje oplakane skutki praktyczne. Jakby sie tak czlowiek przed wszystkim zabezpieczal, to by mu tchu zabraklo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

No to mamusia mu da sypane truskawki ( nie wiedzac o tym, i ze sprawdzonego sklepu) i dziecko zejdzie, bo nie zdaza do szpitala. Tych znajdujacych sie na krancach statystyk jest troche, ale to nie powod, ze reszta ma oszalec. Zdaje sie, ze rownanie do mniejszosci, aczkolwiek poprawne polityczne, daje oplakane skutki praktyczne. Jakby sie tak czlowiek przed wszystkim zabezpieczal, to by mu tchu zabraklo.

 

Coś dyskusja nie wiedzieć czemu przeradza się w mecz. A przecież chyba nie o to tu chodzi. W temacie truskawek to same bywają silnym alergenem i nie potrzeba pryskania chemią, aby zaszkodziły. Obecnie alergia niestety nie jest już marginesem. To, że jesteś wolna od alergii to wygodne ale nie powód by szydzić z przypadłości innych. Syty głodnego nie zrozumie. Stąd tyle napaści na tych nadwrażliwych, a często smutno doświadczonych rodziców :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gosiek, ale przeciez nie o to chodzi zeby popadac w jakis obled, nie jesc truskawek, polowe roslin z gorodu wywalic, zapomniec o cyklamenach, poinsecjach, diffenbachiach i tak dalej. A najlepiej wykarczowac wszystko w promieniu kilometra od domu i kilometra od przedszkola/szkoly, do kolegow z domu tez nie wypuszczac. Mysle ze lepiej by bylo skoncentrowac energie rodzicow na tym zeby nauczyc dzieci, ze nie wolno przejezdzac na rowerze przez przejscie dla pieszych, ze nie slucha sie mp3 ani nie rozmawia przez telefon kiedy przechodzi sie przez jezdnie, ze ma nosic na ubraniu elementy odblaskowe, mimo ze rowiesnicy sie smieja ze to obciach, ze buty zima maja byc przyczepne i solidne, a niekoniecznie modne. A te zlotokapy to juz naprawde w dalszej kolejnosci. :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy, jak zwykle, zboczyli z tematu. Autorka wątku zadała pytanie CZY mieć złotokapa jak ma malutkie dziecko. To nie jest dziecko szkolne, i nawet nie przedszkolne.

Wiadomo że i tak się dziecka non stop pilnuje ale po co robić sobie pułapki we własnym ogrodzie który ma być miejscem przyjaznym i bezpiecznym. Jak słusznie pisze Gosiek33, nie wiadomo czy dziecko ma uczulenia i czy możliwe są takie reakcje i odczyny. Gosiek33 - zgadzam się, syty głodnego nie zrozumie, każdy się mądrzy jak to było za moich czasów i generalnie śmieje się z histerycznych mamusiek.

Większość dzieci ma szczęście i przeżywa wszystkie zagrożenia dzieciństwa, niektóre jednak mają pecha.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko ze na podstawie precedensu, jakiegos absolutnego wyjatku, nie nalezy stwarzac atmosfery zagrozenia. Dzisiaj piorun porazil dzieci podcza zbierania truskawek, kilka miesiecy temu byla sprawa ze bezpanskie psy pogryzly male dziecko przed domem, innym razem dziecko spuszczone na chwile z oka wypadlo przez okno, mimo ze matka przebywala w mieszkaniu. Nie ma w tym przypadku wiekszego znaczenia czy starsze czy mlodsze. Ja wiem, niektore dzieci maja pecha. Tylko czy w zwiazku z tym mamy je zamykac w pokojach bez drzwi, okien, pradu, kwiatow, utrzymywac wszystko w chirurgicznej sterylnosci, bo prawie wszystyko moze byc przyczyna nieszczescia? Jak takie dziecko trzymane w cieplarnianych warunkach bedzie pozniej funkcjonowalo? Ktorzy rodzice zrezygnowali w nowym domu z energii elektrycznej? Nikt? A powinniscie, bo przypuszczam ze porazenie pradem jest znacznie czestsza przyczyna powaznych wypadkow wsrod dzieci niz zjedzenie trujacej rosliny. A zatrucie czadem? Ktos juz zrezygnowal z centralnego ogrzewania? A jak uniknac przypadku ze maly brzdac bawiac sie na podlodze pociagnie za obrus i spadnie mu na glowe wazon albo talerz z goraca zupa? Dla mnie to jest paranoja.

Ale nie moje dzieci, nie moja sprawa. Niech kazdy robi jak uwaza. Jak dla mnie temat sie wyczerpal.

 

Pozdrawiam. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale tutaj nie chodzi o niewychodzenie z domu bo cegła może spaść tylko o wybór - czy przy maluchu chcę mieć rośliny o których wiem że są trujące czy nie, a to co innego.

To nie są cieplarniane warunki tylko podejście do ryzyka

 

Pytanie dotyczylo rowniez tego, co na ten temat sadza inni.

Np. odpowiedz u mnie brzmi: miec. Tak jak i ostre noze w kuchni. Palce starszyzna miala nieraz pociete, bo jak sie pomaga przy krojeniu to niestety trzeba uwazac. Mozna pod zlotokapem nie ustawiac piaskownicy, tylko samochod.

I samemu sie poduczyc co jest smiertelnie trujace w malych dawkach, a co jest tylko niejadalne. I moze powodowac jedynie niestrawnosc czy bol brzucha.

Pomaga w decyzjach o zlotokapach i tym podobnych. Poza tym warto pamietac, ze maluch jest maluchem bardzo krotko, potem robi sie coraz wiekszy.

 

I tak czesto tez bywa, ze swiezo upieczeni rodzice neguja rady swoich rodzicow, dziadkow, czy tez innych rodzicow, ktorzy szalenstwo towarzyszace pierworodnym maja za soba, a nie sa jedynie "nieodpowiedzialnymi rodzicami".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gosiek, ale przeciez nie o to chodzi zeby popadac w jakis obled, nie jesc truskawek, polowe roslin z gorodu wywalic, zapomniec o cyklamenach, poinsecjach, diffenbachiach i tak dalej. A najlepiej wykarczowac wszystko w promieniu kilometra od domu i kilometra od przedszkola/szkoly, do kolegow z domu tez nie wypuszczac. Mysle ze lepiej by bylo skoncentrowac energie rodzicow na tym zeby nauczyc dzieci, ze nie wolno przejezdzac na rowerze przez przejscie dla pieszych, ze nie slucha sie mp3 ani nie rozmawia przez telefon kiedy przechodzi sie przez jezdnie, ze ma nosic na ubraniu elementy odblaskowe, mimo ze rowiesnicy sie smieja ze to obciach, ze buty zima maja byc przyczepne i solidne, a niekoniecznie modne. A te zlotokapy to juz naprawde w dalszej kolejnosci. :wink:

 

Masz rację, chodziło mi tylko o to aby nie napadać na tych rodziców, którzy bardziej niż inni mają potrzebę ochrony dziecka. A i tak każdy rodzic w końcu zrobi jak będzie uważał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Ja mam dzieciaki juz takie nie najmniejsze (3,5 i 6lat - więc rozumieją co się do nich mówi (choć czasami udaja, że - nie rozumieją) ). Tuż obok domu posadziliśmy zarówno cisy jak i złotokap.

Nie zastanawiałem się czy bym je sadził - gdyby dzieciaki były "raczkujące" - ale w wieku swoich - nie mam większych obaw.

Dzieciaki mają regularnie tłumaczone, których roślin absolutnie nie wolno spożywać. Dodatkowo są "szkolone" jak zachowywać się podczas kontaktu z osami i szerszeniami - bo to u nas się zdarza od czasu do czasu. I powiem szczerze - lepiej sobie z tym radzą niż ja - który akurat w dzieciństwie z szerszeniami nie miał okazji się zapoznać - i pomimo teoretycznej wiedzy wpadam w lekki niepokój (lub lekką panikę - hehe)

 

Ja widzę w tym nawet pewien element dydaktyczny - wg mnie świadomość u takich dzieciaków istnienia tego rodzaju zagrożeń jest pożądana - jasny sygnał "świat to nie disnayland - uważaj co robisz". Usuwanie wszelkich przeszkód i ułatwianie im wszystkiego nie jest wg mnie dla nich dobre.

 

Oczywiście - z drugiej strony - gdyby któreś z nich rzeczywiście zatruło się tym cisem czy złotokapem to bym sobie do końca życia nie podarował, że sam je posadziłem. Ale ja wierzę w potęgę rozumu małych ludzi (ale tych już nie raczkujących).

Alergie to już chyba inna bajka - na szczęście nie znam tego zbyt dokładnie (starszy syn ma drobne pokarmowe - ale bez dramatu).

 

pozdrawiam

Mariusz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
  • 8 months później...

Zamiast usuwania trujących roślin trzeba dzieci pilnować, a nie puszczać je wolno do ogrodu a samemu telewizor oglądać. jak jest 2 larkiem to już mu można wytłumaczyć. Kiedyś nasi rodzice nie mieli tego problemu, bo chciało się im puścić dziecko do ogrodu i zerkać na nie bez przerwy. A teraz to wszyscy wygodni! To se dzieci nie róbcie nie będzie problemu. Dajcie dziecku skosztować coś trującego , ale nawilżone czmś gożkim takim co dziecko nie lubi i problem z głowy. już więcej tego nie weźmnie do ust.

wielu z was przelewa swoje fobie na swe pociechy, one to dopiero będą miały problem tylko że do potęgi~

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...