Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Czy mieszkacie razem z rodzicami?


magpie101

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 85
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Jeśli tylko można tego uniknąć, to nigdy przenigdy nie powinno się mieszkać z rodzicami. Kiedy 5 lat temu wychodziłam za mąż, upierałam się, że u nas będzie inaczej, że stworzymy cudowną wielopokoleniową rodzinę... Moja, doświadczona już wtedy koleżanka tłumaczyła mi, że robimy błąd chcąc mieszkać z rodzicami, obojętnie moimi, czy męża... Nie wierzyłam. Obecnie od pół roku mieszkamy "na swoim", jest to dużo mniejszy i mniej komfortowy dom, ale dziś czuję, że żyję. Myślę, że podobną ulgę czują rodzice męża, bo sytuacja w której nagle do domu przychodzi obca osoba i staje się współlokatorem, na pewno nie jest komfortowa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rad wiele, więc opiszę swoją sytuację :( .

 

Od mojej mamy "uciekliśmy" po dwóch latach wspólnego mieszkania. Przez rok było nienormalnie miło. To był okres, kiedy mama jeszcze wysilała się na uprzejmości w stosunku do zięcia. Gdy się już przyzwyczaiła rozpętało się piekło. Najgorzej miałam ja, bo byłam po między nimi :cry: . Albo chapali do siebie albo do mnie na siebie. Byłam bliska obłędu :evil: :cry: :oops: . I kłóciłam się to z mamą, to z mężem.

 

I wyprowadziliśmy się z wielkim hukiem do moich teściów!!!! :roll: Z deszczu pod rynnę? Raczej nie. Rozwód nam nie grozi choć teściowie często mnie, a ja ich irytują, bo w końcu jestem obcą dla nich osobą. Ale już nie dochodzi do takich awantur i nie jest tragicznie. Ja jestem uległa, oni nie są toksyczni. Więc wiele zależy od charakteru i chęci :wink: .

 

Choć najlepiej u siebie :D . Nie chciałabym na stare lata zmuszać dzieci do tego by zamieszkały z nami, dlatego m.in. stawiamy mały domek, a kupujemy ziemię na powiększenie działki. Wiem, że sporo osób ma odmienne zdanie niż ja. Ale mam w rodzinie przypadki gdzie rodzice nakazali dzieciom mieszkać z nimi, bo nie byli już w stanie utrzymać dużego domu . I tak młodzi zamiast wydawać pieniądze na tylko swoje mieszkanie/dom muszą łożyć na dom rodziców: remontować, urządzać, utrzymywać itp. A i tak nie są u siebie, tylko u rodziców. I mieszkają razem i się kłócą.

 

A mogliby za to wybudować dwa małe domki, nawet obok siebie. I trwałaby sielanka :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkam z matką i Was nie rozumiem... Znaczy mam na myśli, kompletnie nie doświadczam tego, o czym mówicie...

Ja mam górę domu, ona dół, ale np. mamy jedną kuchnię, bo ja i tak nie umiem gotować. Czasami się posprzeczamy, ale przecież bez tego się nie da. Mamy osobne życia, nie wtrącamy się do siebie, o ile nie zostaniemy przez drugą stronę poproszone o radę albo chcemy się wygadać, ale to matka jest moją najlepszą przyjaciółką. Mamy wielu wspólnych znajomych, zarówno w jej, jak i w moim wieku. Nie bywamy na wspólnych imprezach, chyba, że je razem organizujemy.

Finansowo też nie ma problemu, na początku każdego miesiąca zrzucamy określoną kwotę na życie, po równo - tak jest wygodniej i taniej niż gdyby każda z nas utrzymywała się oddzielnie. Jednocześnie nie uzależniamy się od siebie materialnie. Mama ma 66 lat, a ja 37.

No inna sprawa, że ona jest wdową, a ja zdeklarowanym singlem z dochodzącymi (dla zgryźliwych starą panną), więc nie wchodzą tu osoby trzecie, które mogłyby wprowadzić zamęt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli tego wymaga - to nie ma wybacz.

Najwyraźniej nie wymaga.

 

A jeśli chodzi o mnie to znam siebie. Od 18-tego roku życia sama stanowię o sobie. Rodzice nigdy mi nic nie narzucali i i nie kierowali moim życiem. Teraz byłoby mi trudno wejść w układ z którymkolwiek z moich rodziców a już z teściową to wykluczone. Mam swoje przyzwyczajenia, swoje potrzeby swoje życie i swój dom. Może i jestem samolubna ale w ogóle nie biorę pod uwagę takiej opcji, że którekolwiek z nich wprowadza się do mnie. No chyba, że faktycznie wymagałoby stałej opieki i byłabym jedyną osobą w rodzinie która ma jakieś możliwości (mam i w drugą stronę pewne granice, przytułków i domów spokojnej starości tez nie biorę pod uwagę).

 

I nie, żeby moi rodzice czy teściowa byli jacyś szczególnie konfliktowi czy uciążliwi. Duszę się, kiedy teściowa przyjedzie na 4 tygodnie i już zapowiedziałam mężowi, ze więcej na tak długa wizytę się nie zgodzę, bo nawet moja mama przez dłużej niż tydzień to już dla mnie nadto. Tak a jestem i już. I niech nikt mi nie mówi, że mam jakieś psie obowiązki wobec zdrowych, sprawnych rodziców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Mamy osobne życia, nie wtrącamy się do siebie, o ile nie zostaniemy przez drugą stronę poproszone o radę albo chcemy się wygadać,

 

2. matka jest moją najlepszą przyjaciółką.

 

3. nie wchodzą tu osoby trzecie, które mogłyby wprowadzić zamęt.

To chyba tłumaczy różnicę. Co do punktu trzeciego. W moim życiu to właśnie mama/tata/teściowa (niepotrzebne skreślić) po wprowadzeniu się byłaby tym czynnikiem wprowadzającym zamęt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...
Zalozylam watek, wiec napisze co dalej w tej sprawie się wydarzylo. Mama moja już nie pracuje, nie chciala przedłużyć umowy, bo stwierdzila, ze nie chce pracowac na caly etat, a na ˝ nie chcieli jej zatrudnic. Już wczesniej jesienia oznajmilam jej, ze jeśli nie chce przedłużyć umowy to ma szukac pracy na pol etatu, a do nas może przyjechac raz w miesiącu na kilka dni, zrozumiala choc troche się popłakała ja bylam twarda. Najbardziej mnie i siostre denerwowalo, ze do konca października (do tego dnia pracowala) nie szukala zadnej nowej pracy, mogla przeciez przedłużyć umowe i szukac czegos innego, a w razie by cos się trafilo to zawsze mogla się zwolnic by podjac nowa prace. Prace skończyła, a nowej nie szuka tzn. szuka przez Internet bedac 200 km od miejsca zamieszkania czyli u mnie. Mi mowi co innego, a siostra jak dzwoni to tez cos innego – klamie w zywe oczy. Jest już u nas 2 tygodnie, a ja jestem na granicy wytrzymałości, jutro ma jechac, a mnie przeraza mysl, ze za 4 tygodnie sa swieta (swieta spedzamy zawsze razem), a ona pewnie przyjedzie już co najmniej tydzień przed swiatami i pojedzie po nowym roku. Nie zrozumcie mnie zle, w swieta chce abyśmy byli razem ale zawsze jak spotykaliśmy się na swieta to byliśmy razem 5-6 dni, a teraz jest przedemna perspektywa razem 2-3 tygodni i to mnie przeraza i chociaż uwielbiam swieta to te mnie denerwuja. A najbardziej mnie i siostre wkurzyla tym, ze przed przyjazdem do mnie miala oferte pracy na ˝ etatu blisko miejsca zamieszkania ale z roboczymi sobotami i pracodawczyni zaproponowala jej, ze może pracowac od poniedziałku do piatku ale bez sobot jak jej soboty nie pasuja ale praca jest od zaraz, a moja mama kobiecie, która poszla jej na reke i zlikwidowala soboty powiedziala, ze to jej tez nie pasuje, bo jutro wyjezdza do corki czyli do mnie. Doslownie nas załamała (mnie i siostre), odrzucila oferte, bo musi jechac do mnie. Jutro jedzie i nie wiem co zamierza, z samej renty nie jest w stanie przezyc, a nawet gdyby jej starczylo pieniędzy na zycie to majac 54 lata jak można siedziec calymi dniami w domu bez zadnego celu? Po prostu zachowuje się jak dziecko!! A u mnie nudzi się jak mops, caly dzien albo spaceruje albo siedzi przy kompie i uklada pasjansa albo niańczy kota, bo mamy młodego kotka i robi obiad. Co do sprzątania to ja robie duzo po pracy i do wielu rzeczy jej nie dopuszczam ale i tak mam nerwy, ze wiele jest nie zrobione po mojemu. Obydwie z siostro już nie mamy na nia slow i stwierdzamy, ze jak nie będzie pracowac to za kilka msc już calkiem zdziwaczeje. Troche się wyżaliłam ale było mi to potrzebne, jest to dla mnie temat rzeka jak to mowi moja siostra.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

magpie101 - skoro mama Cię irytuje spędzając z Wami całe tygodnie, to ogranicz te wizyty. Jeszcze teraz przed jej wyjazdem zaproś mamę na święta podając konkretną datę, np. zapraszam cię mamo 22 grudnia. Czy pobyt u mnie do 28 będzie Ci odpowiadał? Bo później mamy inne plany.

Ranyyy, więcej asertywności dziewczyno. Trzymam kciuki. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

magpie, wygląda na to że mam po prostu "żeruje" na Was. Ja wiem, że w przypadku matki, to określenie bardzo brzydko brzmi, ale to w końcu młoda kobieta - to nie te czasy, kiedy 54-latka była już wyłączoną z życia statuszką, może robić mnóstwo rzeczy, a popada w jakieś takie nieróbstwo, odrętwienie. Jeszcze mnóstwo lat przed nią. Może bądź niemiła, wredna po prostu i zapytaj, czy tak wyobraża sobie swoją przyszłość? Siedzenie u córek na zmianę? Przecież tak naprawdę nie stwarza nawet pozorów, że Wam w czymś pomaga, siedzi u Was bo sama się nudzi. Ja rozumiem, gdyby miała pracę blisko Was, jakieś zainteresowania, przyjaciół, ale mam wrażenie, że chodzi o to, że u Was mniej się nudzi po prostu.

Może to brzydko brzmi, ale obserwuję podobną sytuację u brata mojego męża - tyle, że jego teściowa opiekuje się jego dziećmi (chociaż robi to również jego żona) - na własne życzenie, i to jest pretekst do tego, żeby nie szukać pracy. Oprócz tego spędza czas na GG i NK.

Dziwne, dla mnie niewyobrażalne. :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najchetniej bym tak zrobila jak pisze jagoda555 ale nie potrafie - ja, ktora w zyciu codziennym potrafie wszystko zalatwic i wywalczyc nie potrafie rozmawiac z wlasna matka. Wczesniej mi nie przeszkadzalo jej zachowanie, bo byla u nas 3 razy w roku w sumie okolo 20 dni, a odkad bywa co miesiac jest coraz gorzej.

Dzisiaj pojechala ale moja radosc nie trwala dlugo, jak ja odwozilam na dworzec to w drodze zaczela rozmowe. Jakis czas temu kupilam sobie wyczekane, upragnione firanki i karnisze, dlugo nie wieszaliśmy karniszy, bo nie mielismy czasu, potem przyjechala mama i ciagle mówiła, ze jak byśmy powiesili karnisze to ona by pomyla okna i powiesila firany. Ja specjalnie odwlekałam powieszenie karniszy, bo to ja chciałam umyc okna i powiesic moje firanki i się nimi cieszyc. Karnisze powiesiliśmy 2 dni temu w sobote. No wiec dzisiaj zaczela mowic:”szkoda, ze dopiero w sobote powiesiliście karnisze, bo nie zdążyłam umyc okien i firanek powiesic”, ja jej na to :"ja sobie umyje i to zrobie, zreszta i tak dopiero jest listopad, wiec jak by teraz zawiesic firanki to do swiat i tak bym musiala je wyprac”. Na to moja mama:”to jak nie będę pracowac to przyjade wczesniej przed swietami i umyje okna i powiesze firany”. Czyli jedzie do domu z zamiarem nieszukania pracy, zrobi oplaty i wroci. Dosłownie myślałam, ze się poplacze ze złości, wczesniej przed swietami czyli za 2 tydodnie już będzie u mnie i pojedzie jak sadze po 5 stycznia czyli po Nowym Roku. Ona gdy urządzała swoje mieszkanie to nikt jej się nie wpieprzal, a u mnie wielce chce gospodarzyc! Już nawet nie mam wyrzutow, ze jest tam gdzies daleko sama, teraz już tylko czuje wściekłość! Wiem, ze napiszecie, ze każdy jest kowalem swojego losu ale nie mogę się złamać i jej powiedziec, bo niby co mam jej powiedziec, ze nie mam ochoty żeby do nas przyjeżdżała tak czesto. Do siostry nie jezdzi, bo ona studiuje w Poznaniu, ja mam 35 lat, a wczoraj dosłownie nie mialam co robic, bo ona we wszystko rece wtykala.

Miimo ze pracuje do 18 to wole robic po nocach ale sama.

Acha i jeszcze jedno, po każdym jej wyjezdzie przez tydzień sprzątam caly dom włącznie z wywalaniem wszystkiego z szafek kuchennych i myciem każdego kata, czyli srednio raz w miesiącu robie generalne, tzw. swiąteczne porządki, a to dlatego, ze jak jest mama to czesc robi ona, czesc ja, a ja jestem pedantka i chociaz po jej wyjezdzie jest czysto to musze mieć świadomość, ze każdy kat dotkne wlasna reka. Czyli taki pożytek jest z tych wizyt i pomocy, ze od dzisiaj codziennie będę zapierniczac do poznych godzin nocnych przez jakis tydzien.

Dzisiaj uslyszalam od niej, ze w innych miastach to jest wiecej pracy, a u niej nic nie ma, na moj argumen, ze skad wie, ze nie ma skoro nie szuka i nie szukala odpowiedziala, ze chodzila za praca. Miesiac temu - to juz ja pomyslalam niestety. Dodam, ze mieszka w miescie 100 tys. mieszkancow.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przerażająca historia. okropnie Cię wkręca.

 

Skoro nie jesteś w stanie tego wszystkiego jej powiedzieć, to moze NAPISZ DO NIEJ LIST. Opisz dokładnie, jak się czujesz, gdy do Was przyjeżdża. Pisz maksymalnie szczerze - nie musisz jej tego listu wysyłać w tej wersji - pierwsza wersja, ta najmocniejsza, moze zostać u Ciebie. A u Ciebie po to, zebyś w pełni uświadomiła sobie, co leży na szali. Dla niej mozesz przygotować łagodniejszą wersję - z elementami troski o nią, o jej życie zawodowe, dotychczasowe kontakty towarzyskie, itp.

 

Jednak, niestety, dopóki jednoznacznie nie przekażesz jej komunikatu, że nie życzycie sobie, żeby z Wami zamieszkała - dopóty mozesz oczekiwać jej regularnych i pewnie coraz dłuższych wizyt.

 

Współczuję tej sytuacji, naprawdę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months później...

Napisze co sie dalej wydarzylo :wink: , mama od stycznia pracuje w aptece 3-4 godziny dziennie (wyklada leki), praca lekka, mila. Wlasciciele (maja siec aptek w calej Polsce) sa z niej zadowoleni i nawet mysla o zwiekszeniu jej godzin na umowie.

Do pracy idzie na 18, zakupy robi w markecie przy aptece i caly dzien od rana do 18 siedzi w domu sama nie wychodzac nigdzie, co 2 tygodnie jedzie na cmentarz.

 

Niby sprawa sie wyjasnila, a ja zamiast czuc sie dobrze to czuje sie paskudnie, ciagle mysla o tej sytuacji, jestem nerwowa co odbija sie na moim organizmie.

Czesto wyobrazam sobie siebie samotna (nie stara), ktora odwiedza syn raz do roku i boje sie tego. Przed chwila syn mi zakomunikowal, ze za rok chce isc do szkoly z internatem, szkola jaka wybral jest daleko od naszego miejsca zamieszkania.

Dlaczego pomimo, ze jestesmy sami tak zle sie z tym wszystkim czuje? Dlatego, ze mimo iz mama znalazla prace to wiem, ze jest ona tam daleko sama i tego nie mowi ale jest jej zle. Od Nowego Roku byla raz na Wielkanoc na 4 dni u nas.

Jakby sie nie ulozylo to zawsze bedzie cos nie tak.........

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia.

Mama ma pracę, jest panią w średnim wieku a nie staruszką, ma dorosłe córki, które są szczęśliwe. To, że mama jest samotnikiem i zgrywa nieszczęśliwą to już brutalnie mówiąc jej sprawa. Nie przeżyjesz życia za nią.

A koleżanki? Nie utrzymuje kontaktów z nikim z dawnej pracy? A sąsiadki?

Czy zawsze była sama? Czy jej życie skupiało się wyłącznie na mężu?

Wszyscy wiemy co mogłaby dla siebie zrobić, długo by można wymieniać. Nie robi tego z powodów tylko sobie znanych.

Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia chociażby dlatego, że jeśli mama by była z wami to jej rola by się sprowadziła do pomocy domowej - wtedy mogłabyś mieć wyrzuty sumienia, że nic innego nie robi, niczym się nie interesuje.

A tak, to może któregoś dnia mama załapie, że świat jest naprawdę ciekawy. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...