Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

do tych z 10-15 letnim stażem małżeńskim


rozdarty

Recommended Posts

Na co mi przyszło.... Pod przybranym nickiem maluję posta na psychologu :(

 

Mam pytanie do was wszystkich legitymujących się dłuższym stażem małżeńskim. Czy po tych latachh spędzonych razem wasz związek to nadal burza i szał hormonów czy może raczej jesteście ze sobą z przyzwyczajenia?

 

Moj związek po kilkunastu wspólnych latach osiągnałe pewnien "constans" - jesteśmy razem, jest nam ze sobą dobrze. Szanujemy się, uznawani jeteśmy przez wielu znajomych za wzorowe małżeństwo. Układ wręcz idealny. Przeszliśmy razem wiele złego i dobrego i praktycznie zawsze i w każdej sytuacji możemy na siebie liczyć. Ale....

 

Ostatnio zebrało nam się na rozmowę na temat naszego związku. Stwierdzilismy że brak w nim już tej "iskry". Nie znaczy to oczywiście że zamierzamy podejmować jakieś radykalne kroki - po prostu interesuje mnie wasze zdanie na ten temat. Czy wielkie uczucie z czasem wygasa i jest zastępowane przyzwyczajeniem i przywiązaniem do drugiej osoby? Czy może faktycznie coś gdzieś z czasem straciliśmy....?

 

Jak to jest u was?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stwierdzilismy że brak w nim już tej "iskry". Nie znaczy to oczywiście że zamierzamy podejmować jakieś radykalne kroki - po prostu interesuje mnie wasze zdanie na ten temat. Czy wielkie uczucie z czasem wygasa i jest zastępowane przyzwyczajeniem i przywiązaniem do drugiej osoby? Czy może faktycznie coś gdzieś z czasem straciliśmy....?

 

Jak to jest u was?

To czysta biologia jest! Na początku hormony szaleją, potem ich ubywa. I tyle!

Sprowadziłam dyskusję do parteru :wink:

(Bywają ludzie uzależnieni od tych hormonów, którzy rzucają się w nowe związki, kiedy w poprzednich kończy się faza ostrego zakochania.)

 

Nie nazwałabym tego "wygasaniem uczucia". To po prostu kolejna faza. Tu pokazuje się prawdziwa miłość, kiedy niewspomagani burzą hormonów szczęścia, które działają jak narkotyk (sic!), wciąż jesteśmy razem, wciąż się kochamy, chcemy przebywać ze sobą, wciąż sprawia nam to przyjemność.

"Przyzwyczajenie"? Kiepsko.

"Przywiązanie"? Tak, na pewno. Ale nie "przywiązanie" do wspólnego mieszkania, dzieci, wspólnego majątku, tylko do osoby.

A od czasu do czasu i tak zapala się na chwilę ta iskierka z pierwszych miesięcy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z własnego doświadczenia, to raczej tak, że związek ewoluuje.

Zmieniają sie również nasze potrzeby. Gdy pojawiają się dzieci , gdy zaczynamy "robić kariery", gdy dzieci dorastają - tak naprawde na każdym etapie obie strony potrzebują czego innego.

Cała filozofia, by zauważać te zmiany, chcieć je widzieć, by umieć się do nich dostosować.

Ok. 10 roku małżeństwa byłam bliska drastycznych kroków. A jak sie okazało musieliśmy pogadać. Ponieważ mój mąż jest totalnym introwertykiem nie obyło się bez odrobiny alkoholu.

Raz załapałam schizę, że mój mąż na pewno sobie kogoś znajdzie, bo jestem stara, brzydka i nieatrakcyjna. On nie miał pojęcia o moim pomyśle - pewnie nie wpadłby sam na to.

Natomiast ja nakręciłam się tak, że w zasadzie zastanawiałam się czy spakować sie dziś czy jutro.

On nie wiedział - ja nie mówiła.

W końcu jednak wywaliłam z siebie wszytko ci mi leżało na sercu - i okazało się , że popadłam w jakąś paranoję.

 

Ale z drugiej strony - nie wzięłam takich wymysłów z powietrza.

I tu dochodzimy do sedna - do tego dbania o związek, a właściwie o druga w nim osobę.

 

Musimy znać jej potrzebuy, wiedzieć o jej lękach, rozumieć jej wątpliwości. Inaczej nic nie zdziałamy .

Jednak chyba w tym wszystkim najbardziej istotne jest zaufanie.

A sex ? Po 18 latach małżeństwa - życzę każdemu :) Ale tu znów obie strony muszą chcieć. Niestety - zawsze wkrada się rutyna - także i tu. A więc - kombinujmy, próbujmy, otwierajmy sie na nowe...

 

I teraz wyobraź sobie , że zebrało sie wszystko na raz : rutyna w seksie, brak wiedzy o potrzebach drugiej strony, rozżalenie, bo tych potrzeb się nie spełniło.

Mieszanka wybuchowa.

 

Po 10 latach związku wydaje nam się, że wszystko już było. A to dopiero początek - jesteście jeszcze młodzi :) Kiedy ostatnio byliście potańczyć ? A kiedy na wycieczce w Paryżu ( bez dzieci o ile są). A kiedy na romantycznej kolacji ? A kiedy po prostu wpadłeś do cukierni po eklerkę dla żony - tylko po to , tylko dla niej , nie "bo goście przychodzą"?

 

To nie kwestia pieniędzy - zamiast Paryża może być Puck :)

Bo ważne by od siebie nie upaść za daleko..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ja założyłam ten wątek, ale ciekawe... ciekawe...

Mam staż 15 i 9 :lol: (15 po cywilnym, 9 po kościelnym).

I zastanwiam się, jak ostatnio mąż werbalizuje moje myśli, czy to dobrze, czy źle, czy raczej niebezpiecznie?

 

Na pewno nie wszystko już było.

 

Albo może ja jakaś niemrawa do tej pory byłam :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na co mi przyszło.... Pod przybranym nickiem maluję posta na psychologu :(

 

Mam pytanie do was wszystkich legitymujących się dłuższym stażem małżeńskim. Czy po tych latachh spędzonych razem wasz związek to nadal burza i szał hormonów czy może raczej jesteście ze sobą z przyzwyczajenia?

 

Moj związek po kilkunastu wspólnych latach osiągnałe pewnien "constans" - jesteśmy razem, jest nam ze sobą dobrze. Szanujemy się, uznawani jeteśmy przez wielu znajomych za wzorowe małżeństwo. Układ wręcz idealny. Przeszliśmy razem wiele złego i dobrego i praktycznie zawsze i w każdej sytuacji możemy na siebie liczyć. Ale....

 

Ostatnio zebrało nam się na rozmowę na temat naszego związku. Stwierdzilismy że brak w nim już tej "iskry". Nie znaczy to oczywiście że zamierzamy podejmować jakieś radykalne kroki - po prostu interesuje mnie wasze zdanie na ten temat. Czy wielkie uczucie z czasem wygasa i jest zastępowane przyzwyczajeniem i przywiązaniem do drugiej osoby? Czy może faktycznie coś gdzieś z czasem straciliśmy....?

 

Jak to jest u was?

rozdarty

Wydaje mi się że to źle postawione pytanie

nadal burza i szał hormonów czy może raczej jesteście ze sobą z przyzwyczajenia?

Związek rozwija się w wielu płaszczyznach. Jedną z wielu to jak to zostało nazwane są "hormony". Ale moim zdaniem to nie jest podstawowy powód że ludzie chcą być ze sobą. Tak naprawdę to nie wiem o co pytasz. Czy pytasz o to jak wyglada sprawa pożądania w małżeństwach bo u ciebie jest z tym coraz marniej i to cię niepokoi ? czy też chodzi ci o coś zupełnie innego np. co ludzi trzyma razem po tylu latach ?

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę,że stan zakochania to takie różowe okulary i bycie ciągle pod napięciem

ale nie można być całe życie'' na haju''.Kiedy okulary spadają i dalej chcemy być z kimś i nie kochamy za coś tylko mimo wszystko to wtedy jest constans.Taka przewidywalna codzienność bez większych porażek-oby- ale też bez większych fajerwerków.Znamy się dobrze nawzajem,umiemy przewidzeć swoje reakcje ,często wiemy co myśli druga strona-brak zaskoczeń ,brak niespodzianek.Powiało nudą-prawda? Ale kiedy zdarza się coś co nam ten spokój zaburza jak duże problemy z dziećmi,kłopoty finansowe czy zdrada partnera i adrenalina buzuje, to się okazuje że to co było zwyczajne jest po prostu cenne.

 

I na koniec ;stan zakochania jest cudowny ale naturalną koleją rzeczy przechodzi i zaczyna się coś głębszego a jeśli ktoś się uzależni od tej euforii i jest ciagle zakochany od nowa co chwilę w kimś innym to może tylko Ci pozazdrościć :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę że od czasu do czasu trzeba zrobić coś szalonego - np. wylecieć na Rodos na jesieni (żeby ludzi nie było) i wziąć drugi ślub :) - tam jest miejscowość (nie pamiętam nazwy, gdzieś w okolicach Malonas chyba), która ostatnio stała się modnym miejscem na śluby :)

A potem wynająć skuterek i skuterkiem w góry na romantyczny spacer (albo nocleg w białej wiosce Lachania z bardzo odległym widokiem na morze ... albo w hoteliku na plaży porośniętej wiekowym tamaryszkiem ... z nocną kąpielą w Morzu śródziemnym (egejskiego nie polecam na nocne kąpiele :)

 

 

w takich okolicznościach przyrody to każdy związek nabierze ognia ...

Tylko trzeba coś zrobić ze szkodnikami (potomstwem znaczy) no i różnymi innymi garbami (praca, biznes etc.) na ten tydzień.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie czytam i sie zastanawiam - czy to różnica czy staż jest małżeński czy ogólnie związku?

Małżeński mamy krótki bo za kilka dni dopiero 3-cia rocznica, ale za to w przyszłym roku w maju stuknie nam 10 lat odkąd jesteśmy razem :o :D

 

- czym się różni narzeczeństwo od małżeństwa?

- stosunkowo niczym

 

tak więc większej różnicy nie ma, pod warunkiem, że w tym związku nie tylko "chodzimy" ale zyjemy, mieszkamy i w ogóle zachowujemy się tak jak małżeństwa. wtedy różowe okulary spadają równie szybko jak w małżeństwie.

I pozostaje szacunek dla partnera (albo nie :D )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie minęło już 11 lat a my coraz lepiej się dogadujemy. Na co dzień oczywiście proza życia dziecko, dom, praca, budowa, iskra też jest, ale przecież nie na okrągło.

Najfajniejsze jest uczucie jak niespodziewanie w ciągu dnia natkniemy się gdzieś na siebie, taka błogość "jak dobrze cię widzieć".

 

Podpiszę się też pod tym:

 

Na pewno nie wszystko już było.

 

Albo może ja jakaś niemrawa do tej pory byłam :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mnie to dalej buzują hormony i co tam w temacie,

ale zazwyczaj wtedy gdy idę...

latem...

ulicą...

w centrum...

widzę te młode, odsłonięte ciałka...

śliniąc się...

łeb mi lata dookoła głowy...

 

 

yyyp

o czym to ma być?

a tak

rzeczywiście, dużo przyzwyczajenia, ale chyba cały czas coś tam się tli

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nam stuknie w tym roku 19.

Różnie bywało, ale cieszę się, ze jesteśmy razem.

Każdy układ ewoluuje, zmieniają się warunki, w których żyjemy, zmienia się hierarhia celów i wartości, pod wpływem róznych doświadczeń życiowych zmieniamy się my sami (choć nie zawsze o tym wiemy!). :roll:

Z wiekiem maleje wydolność organizmu :oops: w róznych sferach, dopada nas zmęczenie i na niektóre sprawy czasem nie starcza sił :-?

Dlatego czasem dobrze jest oderwać się od szarej rzeczywistości i zrobić coś szalonego.

Trzeba mówić o swoich odczuciach i potrzebach, ale tak, aby nie ranić tej drugiej połówki. Tak jak pisała Nefer, domysły mogą narobić wiele szkody, dlatego ważna jest wzajemna szczera komunikacja.

Każdy związek przechodzi różne etapy i wspaniale jeśli dojdzie do prawdziwej przyjaźni, do poczucia, że w każdej sytuacji mogę liczyć na swoją kochaną połowę :D

Tego Wam wszystkim z całego serca życzę :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...