Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Ten tajemniczy odgłos to ja wiem, co to było. To z pewneego czeskiego filmu z czasów mej pierwszej młodości - taka rodzina wodników wpadła z Pragi zajrzeć, co u Ciebie na budowie. Oni się przemieszczali miedzy kibelkami a umywalkami na przykład.

 

No chyba że jednak gałąź na nartach.

 

:lol:

 

A bażanta to może byś dla mnie złapał, co? Ja go nie zjem, tylko w humanitarnych warunkach bym go potrzymała na balkonie, żeby psy szkolić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Ten tajemniczy odgłos to ja wiem, co to było. To z pewneego czeskiego filmu z czasów mej pierwszej młodości - taka rodzina wodników wpadła z Pragi zajrzeć, co u Ciebie na budowie. Oni się przemieszczali miedzy kibelkami a umywalkami na przykład.

 

"Jak utopić doktora Mraczka" - bomba!!! :lol: :lol: :lol:

Pamiętamy oczywiście, choć chwilę nam zajęło ustalenie, o co chodzi ( i tu muszę oddać sprawiedliwość małżonce, ona ma pamięć jak słoń, a ja... cóż.... sklerotyk).

Ech, jooo, to se ne vrati... :D

 

A co do bażanta - złapać się go nie podejmuję (zresztą do tresowania psów - z całym szacunkiem, ale chybabym nie miał sumienia), ale coś mi przypomniałaś: znałem kiedyś kota, który by chyba był idealny. Bestia mieszkała w bloku, po sąsiedzku, z serdecznie jej nienawidzącym psem. I regularnie przeskakiwał sobie kotek na sąsiedni balkon, gdzie całe przedstawienie urządzał: przechadzał się wte i wewte po barierce, przeciąąągał się, mył sobie mordkę, bawił się jakimś paproszkiem, albo po prostu sobie siedział i z zainteresowaniem przyglądał się, jak pies po drugiej stronie szyby dostaje szału i usiłuje się zębami przez ową szybę przegryźć :lol:

I niech mnie ktoś spróbuje przekonać, że zwierzęta nie bywają złośliwe, że to jakieś instynktowne zajmowanie terenu czy coś w tym stylu było, a nie czysta złośliwość w niczym nie skażonej postaci... :D

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Ech, starość, nie radość...

 

Dziennik nam spadł na jakąś odległą podstronę za sprawą wspominanej przerwy w pracach. Zły Kapitalistyczny Wyzyskiwacz wysłał mnie w delegację do Krakowa, gdzie (w okolicy) zima co prawda przepiękna:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJaviJhrI/AAAAAAAACjY/bZQSSL3_nhE/s512/8101_Zima%20pod%20Krakowem.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbHmu_LI/AAAAAAAACjg/GeovZHuFtJ8/s720/8121_Zima%20pod%20Krakowem.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbmhou_I/AAAAAAAACjk/jH382neeDjA/s720/8127_Zima%20pod%20Krakowem.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbxCP84I/AAAAAAAACjo/FQjGxnwmDVI/s720/8142_Zima%20pod%20Krakowem.jpg

 

Ale co z tego, że tam było tak pięknie, skoro ja tam nie dla widoków pojechałem. Czas mi upływał na odsypianiu nocek za dnia, a noce spędzałem sobie w takich oto uroczych wnętrzach:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJdcRc5PI/AAAAAAAACj8/0XOIqI7bARc/s512/8158_Biprostal.jpg

 

, gdzie była specyficzna atmosfera: gorąco, bardzo sucho, a jak się źle stanęło, to prosto w łeb dmuchał ogromny klimatyzator. A jako atrakcja dodatkowa - ze trzy nocne wycieczki na krakowskie dachy, bynajmniej nie celem podziwiania nocnej panoramy Krakowa. Efekt - nietrudny do przewidzenia, ychu dychu... W dodatku robota była tak bardzo pilna i nie do przełożenia, a niżej podpisany niezastąpiony, że w drugi tydzień pojechałem tam z gilem do pasa i zużywając po drodze tonę chusteczek.

 

Nic to jednak, co nas nie zabije, to wzmocni, chciałoby się powiedzieć. Wróciwszy do domu, odpiąwszy narty, co zrobiłem? Oczywiście... pojechałem na budowę! :lol: Elektryka czekała.

 

Pojechałem, a tam dwa wielkie zaskoczenia na dzieńdobry. Pierwsze zaskoczenie przeżyłem w drzwiach. Otwieram ja je, wchodzę, zapalam światło, rozglądam się i...

- o [krzywa], co tu się wszystko tak błyszczy?

Okazało się, że po tych mrozach nam od wewnątrz wszystkie ściany, stropy, narzędzia, no po prostu wszystko pokryło się cieniutką warstwą lodowego szronu. W pierwszej chwili się nawet wystraszyłem, że coś gdzieś podmokło, ale na szczęście nie. Efekt wizualny dość zdumiewający w każdym razie. Trochę go widać na niżej pokazanych zdjęciach, ale tylko trochę.

 

Drugie zaskoczenie miało początek już w ostatni weekend, kiedy to wpadłem jedynie na budowę przelotem sprawdzić, czy wszystko OK, a zwłaszcza czy instalacja p/zamarzaniowa na rurze pracuje i ma się dobrze (na termometrze było -18 ). Instalacja miała się dobrze, rura była ciepła, ale woda nie leciała... :( Oczywiście tragedia, panika, co to będzie? Jak nic woda zamarzła na podejściu do budynku (na 1,5m w ziemi) albo co najbardziej prawdopodobne - już w domu, poniżej mojej instalacji grzejnej, która sięga jedynie na pół metra w ziemię. Głębiej nie robiłem, bo stwierdziłem, że to już w domu, ścianka fundamentowa ocieplona, od dołu szatani z piekła grzeją, będzie dobrze. A tu masz Ci los, albo szatani nie napalili wystarczająco, albo Dziadek Mróz przesadził, tak czy tak, wody nie ma... na wiosnę jak nic trzeba będzie rozkopywać, rurę wymieniać...

 

Telefon do wodociągów, że by przyjechali zakręcili zawór w ulicy. Oczywiście, przyjadą, zakręcą, należy się stówa. Za odkręcenie - kolejna. A i sam tego absolutnie nie mogę zrobić, NIE WOLNO! Ponieważ dwie stówy mieć i dwóch stów nie mieć, to razem już cztery stówy, stwierdziłem, że ich chrzanię, rura zamarzła, to i tak pewnie szybko nie puści, ten tydzień wytrzyma tak jak jest. A po tym tygodniu, czyli dziś, planowałem, że wodę w ulicy zakręcą "nieznani sprawcy", jakież było jednak dzisiaj moje zdziwienie, kiedy się okazało, że po odkręceniu kranu woda jak gdyby nigdy nic leci sobie normalnie :D A wokół sucho, żadnej fontanny :D :D

Niestety, na chwilę obecną nie wiem, czy woda faktycznie zamarzła gdzieś w głębi, jednak rura z kwasówki wytrzymała, czy tez może nie wytrzymała, ale pęknięcie jest na tyle małe, że woda wsiąka w ziemię, nie wybija na zewnątrz, czy może nic w ogóle nie zamarzło (bo i tak szybko by odmarzło??? W zmarzniętej ziemi, po raptem dobie odwilży???), a cała panika była wywołana np. chwilowym brakiem wody w wodociągu, bądź przyklejonym grzybkiem w kranie (kran grzybkowy, podgrzewanie znosi chyba nie za dobrze, grzybek się przykleja do gniazda i po kilkudniowej nieobecności trzeba go zwykle mocno odkręcić, żeby odskoczył i puścił wodę. Może wtedy był przyklejony mocniej?...)

Na wiosnę pewnie i tak odkopię tą rurę, żeby się upewnić, że wszystko ok, póki co jednak się cieszę, że nie wygląda to źle.

 

A z dzisiejszych prac:

Na pierwszy ogień poszło nieszczęsne rozwijadło do przewodów, na które obiektywnie muszę przyznać, poświęciłem już tyle czasu i energii, że cała sprawa się stała bezsensowna. No ale, jak to nasz jeden premier powiedział, budowlańca ocenia się nie po tym, jak zaczyna, tylko jak kończy. Czy to może o elektryku było?... :wink:

 

Rozwijadło zupgrade'owane do version 2.0, przy czym apgrejd został dokonany w sposób błyskawiczny i zgodny ze standardami mojego wspominanego już tutaj ulubionego filmu, za pomocą piły łańcuchowej:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJer5PqyI/AAAAAAAACkM/EYPO6_fCKs4/s512/8169_Budowa.jpg

 

I to wreszcie jest to, kabel się rozwija lekko i równo, można założyć dwa kręgi naraz (może nawet trzy, nie sprawdzałem), nic się nie gibie ani nie osuwa.

 

Z bardziej konkretnych prac: oświetleniówka w kolejnym pomieszczeniu wraz z wyprowadzeniem oświetlenia zewnętrznego. Pod sufitem widać też prowizorkę budowlaną, właściwe instalacje to te bardziej proste ;):

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJdmi1I2I/AAAAAAAACkA/TmNT-YZwTWQ/s512/8161_Budowa.jpg

 

A w dziurze do szachtu instalacyjnego zaczynają się pojawiać pierwsze końce kabli czekające na główną tablicę rozdzielczą, która się w tym miejscu znajdzie. Póki co trzy (ten czwarty w poprzek, to prowizoryczne oświetlenie działające obecnie), ale będzie ich tam duuuuuużo.

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJeWK52dI/AAAAAAAACkI/yye2c31jb-Y/s512/8167_Budowa.jpg

 

Rozdzielnia oczywiście nie będzie miała tak wymyślnego kształtu, jak ta dziura, to tak mi się tylko pustak wybił :) rozwaliłem tą ścianę wyżej za pomocą wielkiego młota po tym, jak kolejny raz o górną krawędź sobie guza nabiłem, docelowo tam będzie i tak dość spora skrzynka, to się i tak wykuje na ładnie.

 

Druga zrobiona dziś rzecz - arot na kable mające iść podłogą do piwniczki. Niepozornie wygląda, ale namęczyłem się z tym za sprawą koniecznych przekuć. Zwłaszcza widoczna na zdjęciu ścianka z cegły pełnej i niewidoczna na zdjęciu jeszcze jedna taka ścianka, też z pełnej dała mi w kość.

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJd2yjWPI/AAAAAAAACkE/Xv-XwX9ydyU/s720/8165_Budowa.jpg

 

Jeeeezuuuu.... A małżonka moja w projekcie wymyśliła, że z pełnej będą wszystkie działówki :evil: Kując te dwie wspominałem sobie ten pomysł i baaardzo się cieszyłem, że osobistego architekta się nie posłuchałem i kazałem robić po swojemu, oj baaardzo ;)

 

W powrotnej drodze do domu kupiłem wszystko co potrzebne do remontu naszego sufitu w łazience, tego z odparzonym tynkiem. Niestety kasy z ubezpieczenia nie będzie, ze wspominanym androidem nawet nie próbowałem się użerać, odpuściłem sobie.

Kiedy dotarłem wraz z zakupami do domu, po raz kolejny się okazało, że naszemu dziecku naprawdę nie potrzeba kupować wymyślnych zabawek, on jest najszczęśliwszy jak do zabawy dostanie:

- parę desek

- kawałki pustaka czy cegły

- ścinki blachy

- wyprowadzone tacie z biurka elektroniczne utensylia

- albo nowokupioną pacę do zacierania:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJe231kTI/AAAAAAAACkQ/MH17RfTIuAQ/s512/8172_Budowa.jpg

 

Jutro na budowę nie jadę, jutro budowę robię u nas w mieszkaniu :roll: :D A przynajmniej taki mam zamiar, czy dam radę - się okaże, ponieważ... jakby to napisać... no starość nie radość... reumatyzm... :lol:

 

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkiego szacunku właśnie nabrałem do tynkarzy. Za sprawą osobiście otynkowanego kawałka sufitu w łazience naszego obecnego mieszkania, no tego, o którym już wspominałem wcześniej.

 

Dla przypomnienia: tak to wyglądało pierwotnie (znaczy pierwotnie później, bo pierwotnie wcześniej był to normalny, gładki sufit):

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sy4kiOwO9ZI/AAAAAAAACZk/JHCM2r1Ibnc/s720/7784_Sufit%20nam%20spada.jpg

 

Po rozpoczęciu skuwania okazało się, że po pierwsze sufit pierwotny wisi sobie jedynie na przechodzących w tym miejscu licznie kablach, po drugie, że obszar działań jest ze dwa razy większy od spodziewanego, no ale to przecież normalka.

Sufit po zakończeniu skuwania (przestawałem kuć tam, gdzie między tynk a sufit nie wchodziła już mi wbijana ręką szpachelka, ale na upartego bez problemu odkułbym całość):

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCPkUB6I/AAAAAAAACk0/Jt6w8sl5ECY/s720/8176_Sufit.jpg

 

Na zdjęciu widać jeszcze ciekawostkę z czasów wykańczania tego mieszkania. Ano wymyśliłem sobie wtedy zasilany elektrycznie wentylator. I postanowiłem doprowadzić do wentylacji przewód od oświetlenia, oczywiście po najkrótszej drodze, po suficie. Lampa była obok, przewidywane położenie zasilającego ją kabla w stosunku do tego, który ja chciałem dołożyć - ortogonalne, no więc nie było się nad czym zastanawiać, szlifiera w dłoń i... pieeerduuuuuut.... ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę...

 

Oczywiście, zgodnie z wszystkimi prawami Murphy'ego w tymże dokładnie miejscu okazały się być aż dwa kable - jeden do gniazdek na przeciwległej ścianie, idący do nich na skróty przez sufit, drugi - do położonych na tejże ścianie kinkietów, idący do nich już absolutnie nie na skróty, a wręcz naokoło, ale pewnie elektryka urzekła możliwość mocowania dwóch kabli w jednym torze. I wtedy właśnie po odkryciu, że wywaliło wszystkie możliwe zabezpieczenia łącznie z przedlicznikowym (niech żyje selektywność zabezpieczeń!), włamaniu się do skrzynki (zamkniętej na klucz, rzecz się zdarzyła oczywiście po godzinach pracy budowlanej administracji) na klatce i przywróceniu zasilania, wtedy właśnie na suficie powstały te niebieskie ozdóbki.

 

Do rzeczy jednak: gruz wyniosłem (nieobeznanych w pracach remontowych informuję, że gruz i tym podobne rzeczy w wyniku walenia w toto młotkiem puchną, zwiększając swą objętość dość znacznie, z tego kawałeczka sufitu gruzu wyszły trzy wiadra), sufit oczyściłem, zagruntowałem, rozrobiłem w wiaderku tynk (gotowiec Knaufa) i zgodnie z wcześniej przeczytaną, znalezioną w necie obrazkową instrukcją zacząłem nakładać. I im dłużej nakładałem i wygładzałem, tym bardziej krzywe toto było. Pozycja z rękami nad głową precyzji nie sprzyjała, długa metalowa paca zagładzała dobrze, ale jakoś zawsze tak wychodziło, że pilnując jednego jej końca, drugi wpychałem za głęboko, zostawiałem bruzdę narożnikiem - oj kląłem sobie na tej drabinie soczyście... W tym właśnie momencie nabrałem do tynkarzy wspomnianego wcześniej szacunku. Pomyślałem sobie bowiem o tynkowaniu całego domu... :-?

 

W końcu stwierdziłem, że trudno, lepiej nie zrobię, najwyżej będę potem równał gipsem. Zostawiłem to, co mi się udało do związania po czym złapałem za pacę z gąbką i zgodnie ze wskazówkami z instrukcji zacząłem pacać [*]

I wtedy właśnie dostąpiłem oświecenia. Wraz z pyłem gipsowym, kawałkami gruzu ze skuwania, chlapnięciami tynku i całą remontową resztą, spłynęło na mą posiwiałą (od gipsu) głowę oświecenie (czy może raczej otynkowanie?), w jednej chwili przejrzawszy na oczy doznałem wtajemniczenia w zapewne największa tajemnicę tynkarską: tynk się wcale nie robi równy i gładki od jego zaciągania przy nakładaniu. On się równy i gładki robi dopiero od pacania! Amen!

 

Efekt póki co końcowy wygląda tak:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCvkpKLI/AAAAAAAACk4/jNbhlhh6r2E/s512/8178_Sufit.jpg

 

Nie jest to może najpiękniej otynkowany kawałek sufitu i szpachlowania tego gipsem nie uniknę, ale przynajmniej jest proste i choć może na tym zdjęciu nie wygląda - uwierzcie, jest równe. Kable niestety spod tynku widać, on jest na tyle cienki, że nie dało się lepiej, tak zresztą było pierwotnie, pamiętam, że przed malowaniem te przewody też prześwitywały.

 

 

[*] autorskie określenie naszego Wyjątka. Co się robi pacą? Oczywiście paca! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MartaK32 - dzięki, zapraszamy :)

 

Dziś zawiozłem na działkę swoją rodzinę i przy okazji zwróciliśmy uwagę na ciekawostkę. Nasze ukochane zwierzątko domowe, zostawiające nam liczne dowody odwzajemniania uczuć (ostatnio obsrana była dokładnie dolna łazienka) zrobiło sobie z naszego dachu... coś w stylu deptaka spacerowego. O, proszę:

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPn-L4zVI/AAAAAAAAClw/tDu2QLSZVTs/s720/8224_Zima.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoNLL9TI/AAAAAAAACl0/gmTjcjT2VG8/s720/8225_Zima.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoPwX43I/AAAAAAAACl4/YLuzabhAVHs/s720/8228_Zima.jpg

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoX5zpAI/AAAAAAAACl8/VLcis4ISuTU/s720/8230_Zima.jpg

 

 

Ech, aby do wiosny...

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od jakiegoś czasu czytam, twój dziennik i jestem pod wielki wrażeniem. :o

Po pierwsze super opisujesz i dokumentujesz wszystko zdjęciami.

Po drugie zakres prac, które wykonujesz sam jest imponujący.

 

Ja się zastanawiałem nad robieniem kanalizacji i c.w.u. samemu i po przeczytaniu twojego dziennika podjełem decyzję, że wykonam to. Powodzenie w dalszych pracach i z niecierpliwością czekam na dalsze wieści z budowy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sharoon i Sepior - dzięki za miłe słowa, bardzo motywują do dalszej pisaniny :)

 

Taka samodzielnie wykonana robota to i ogromna satysfakcja i znaczna oszczędność kasy i wreszcie spory komfort psychiczny, jak się coś zrobi samemu, to cytując starą, ulubioną reklamę mojej ciotki (która niniejszym pozdrawiam): "to wie się, co się ma" ;)

No po prostu: zrobię dobrze, to wiem na pewno, że jest zrobione dobrze. Gdzieś coś nie poszło najlepiej - wiem, gdzie jest to miejsce, jak coś się tam kiedyś zacznie dziać złego, od razu będzie jasne, nie muszę się zastanawiać, co w tym miejscu fachofce schrzanili i szybciutko pianką czy gipsem zakryli, żeby nie było widać. A jak coś spierdzielę - sam do siebie mogę mieć pretensje i ewentualnie, nauczony doświadczeniem, zrobić drugi raz, lepiej.

 

Kanalizację wspominam obecnie jako coś bardzo prostego, wystarczy w zasadzie o podstawowych zasadach pamiętać (spadki, wentylacja, średnice) no i oczywiście mieć dobry projekt, w którym projektant nie ograniczył się do beztroskiego "tu będzie kibelek, a tu damy natrysk", tylko zastanowił się nad tym, jak do tego kanalizacja podejdzie tak, żeby poziome odnogi były jak najkrótsze a spadek możliwy do zachowania.

Hydraulika jest w moim odczuciu już trochę większym wyzwaniem, ale głównie za sprawą zakresu robót, trudne to nie jest absolutnie, koniecznych do zachowania zasad jest nawet mniej niż przy kanalizacji, za to tutaj warto dokładnie przemyśleć prowadzenie rur, najlepiej sobie to dokładnie rozrysować przed zabieraniem się za robotę. Robienie "na żywioł" też jest możliwe, ale kończy się zwykle zużyciem o wiele większej liczby kolanek, a i efekt końcowy przypomina bardziej kłębek drutu kolczastego niż czystą instalację :) Działać pewnie będzie tak czy tak, ale po pierwsze wstyd pokazać, po drugie - w skrajnych przypadkach rury mogą zacząć brumbrać.

 

A z konkretów - po pierwsze łazienka w obecnym mieszkaniu. Obecnie jest na etapie gładzi gipsowej, ponieważ wykonany przeze mnie tynk nie kwalifikował się do bezpośredniego pomalowania. Tynk nakładany ręcznie zdecydowanie nie jest rzeczą, którą może dobrze zrobić laik bez doświadczenia i właśnie to wykazałem na własnym przykładzie. Znaczy będzie równo i gładko "jak Jadźki kolana", ale kosztuje mnie to tyle roboty, że tynkując tą techniką cały dom (teoretycznie, bo nie miałem zamiaru próbować) bym chyba ze trzy lata to robił :-)

Zdjęć sufitu niet (nie, nie wstydzę się, po prostu nie robiłem), natomiast małżonka sfotografowała mnie w kombinezonie przeciwpyłowogipsowym tuż przed szlifowaniem:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2x7v_svHpI/AAAAAAAACm0/81mqBPMMzrQ/s512/8279_Remont%20łazienki.jpg

 

Na głowie mam oryginalną peruwiańską czapkę z lamiej wełny, przywiezioną z Peru przez koleżankę, a na twarzy - bandanę, która ze mną "pół świata" (no... może europy) zjeździła w charakterze nakrycia głowy :)

 

A na budowie - zdjęcia będą dopiero jutro, bo dziś aparat został zagarnięty przez małżonkę, ale instalacja instalacji się posunęła znacznie. Aż dziwne w sumie, bo prace na budowie z konieczności musiałem zacząć od mozolnego wykopywania auta ze śniegu :D Niestety, okazało się, że nawet służbowy samochód czasem nie da rady. Wjeżdżając na działkę postąpiłem jak zwykle, w myśl zasady: wystarczy się odpowiednio rozpędzić i przejedzie się przez wszystko, zwłaszcza, że wjeżdżam tyłem i napędzane przednie koła ida już po wstępnie ubitym. Niestety, nie przewidziałem jednego: obecny śnieg jest na tyle zmrożony i zestalony, że samochód się na nim po prostu powiesił: podwozie oparło się całą powierzchnią na śniegu, a koła... no wyorały sobie bruzdy po bokach i kręciły się w nich niemal swobodnie :lol:

Usiłowałem sprawę przeczekać, że niby ciepło od silnika, że sam nacisk.. a gdzieeetam. Trzeba było złapać za szpadel i łopatę, dodatkowo pod przednie koła podbić po desce (tego na szczęście pod ręką dostatek) i kupę czasu poświęcić na wyrąbywanie (!!!!) i wyciąganie śniegu spod auta.

 

Potem musiałem sobie naprodukować opału do kozy. A wcześniej naostrzyć łańcuch w pile, bo przy cięciu zapapranych betonem desek poszalunkowych stępił się tak, że chwilami szybciej by chyba szło używanie tej piły w roli siekiery. Ostrzenie łańcucha okazało się być trywialnie proste, zastanawiam się tylko, czy prowadnica kupiona wraz z pilnikiem bardziej mi pomaga czy bardziej przeszkadza.

 

A kiedy wreszcie mogłem się zabrać za robotę, to:

- poprawiłem instalację oświetlenia w gospodarczym - wcześniej zapomniało mi się o wyłączniku schodowym na drugim końcu pomieszczenia (jest przechodnie, tędy się wchodzi do domu z garażu). Co prawda światło w tym pomieszczeniu i tak się będzie włączać "samo" za sprawą czujnika PIR w suficie, ale instalacje pod tradycyjne włączniki tez robię na wypadek gdyby się okazało, że PIRy jednak nie działają tak, jak powinny. Zwłaszcza o żonę się tu obawiam, światło włączane PIRami mamy w obecnym bloku na klatce schodowej i żonę moją te czujniki na ogół po prostu ignorują :lol:

Tak więc całkiem jest prawdopodobny scenariusz, w którym generalnie światło w gospodarczym (i innych "przechodnich" pomieszczeniach jak hol czy klatka schodowa) będą włączały PIRy, ale na użytek małżonki będą i tradycyjne pstryczki ;)

 

- wykonałem mniej więcej połowę instalacji oświetleniowej w salonie, łącznie z oświetleniem tarasu. Tu nie ma o czym pisać, bo ciężko w ciemno, jutro zamieszczę zdjęcia, to może coś opiszę. W każdym razie powoli zaczynają mi powstawać na ścianach miejsca, w których tynkarze chyba będą musieli siatkę założyć przed tynkowaniem, bo na samych przewodach ułożonych jeden przy drugim w ilości: "duuużo" tynk się ni cholery nie utrzyma ;)

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sakramencki ziąb dzisiaj był...

-4 stopnie, ale odczuwało się to jakoś bardzo. I to mimo, że dziś w zasadzie przebywałem głównie w okolicach kozy. Może zresztą właśnie dlatego, zamiast uczciwie sobie zamarznąć i potem utrzymywać stałą temperaturę średnioprzemarzniętego pingwina, to co chwila miałem ciepło, zimno, ciepło, zimno :cry: Zaraz się idę dezynfekować :wink:

 

Obiecane zdjęcia:

 

Piwniczka pod schodami. Będzie w niej hydrofor do wody gospodarczej, a tam, gdzie to kłębowisko kabli, będzie tablica sterująca oświetleniem kuchni, salonu, holu i klatki schodowej.

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toFUIu8I/AAAAAAAACno/suM8eGgNwWg/s720/8539_Elektryka.jpg

 

Owo kłębowisko, to mniej więcej połowa kłębowiska docelowego, dojdą tu jeszcze przewody oświetlenia holu i klatki schodowej oraz jeszcze kilka przewodów sterowania tymże oświetleniem z różnych miejsc.

 

Niedawno oglądałem czyjś dziennik budowy, w którym instalacja robiona przez profesjonalnego instalatora była równiutka i prościutka aż miło było spojrzeć. Moja niestety nie jest aż tak równa, jednak Manieq 82 wykrakał, na zimnie kable sztywne się układają kiepsko, chyba przed tynkowaniem zrobię jeszcze rundę z gluegunem i odstające fragmenty podoklejam.

Druga sprawa to fakt, że tamten przewody mocował aluminiowymi opaskami "przez całość", dzięki czemu mógł je równiutko układać jeden przy drugim, u mnie każdy przewód jest trzymany osobnym klipsem, a te wwiercam w ścianę jak mi wypadnie, nie staram się jakoś szczególnie robić to idealnie równo, bo i po co? Tynk i tak pójdzie po całości :wink:

 

Jeszcze z tematu "przyjdzie walec i wyrówna" (czy też w tej konkretnej edycji: "przyjdzie tynkarz i zatynkuje") kabel na suficie położony niemal jak od linijki :)

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tpcvUmKI/AAAAAAAACn4/SbMHqMKF8kE/s512/8550_Elektryka.jpg

 

A co do nowoczesnego sterowania oświetleniem:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toir5j4I/AAAAAAAACns/JJXNHFJrouI/s720/8543_Elektryka.jpg

 

Idzie nowe, dziadzie, idzie noooweee.

Już nie lniane gac... TFUUU!!!

Już nie trzy osobne kable ino jeden cienki! (i mniejsza, że się nie rymuje)

 

A na poważnie - oświetlenie holu, klatki schodowej, salonu i kuchni będzie sterowane za pośrednictwem przekaźników (pod schodami w piwniczce), ale nawet to będzie opcją przejściową, docelowo rozbudowaną o moduły wykonawcze interfejsu RS485 i wtedy będzie można sterować wszystkim zewsząd :) Docelowość nastąpi... kiedyś. Jak będę miał czas się tym zająć. Czyli pewnie nieprędko. Ale zrobię! :evil:

W głębi zdjęcia świeci się tymczasowa RBTka, oczywiście do demontażu.

 

Na koniec widok ogólny na dzisiejszy front robót (jego część):

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tp8btJZI/AAAAAAAACoA/-L996kT1Bqg/s720/8554_Elektryka.jpg

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

Na czym będziesz robił instalację? Bistabilne, jakiś sterownik lub cuś?

 

Podziel sie koncepcją....

 

To nie takie proste :)

Wizje i plany to ja mam rozliczne i dość wielowątkowe.

W tej chwili robię jedynie niektóre punkty oświetleniowe na przekaźnikach bistabilnych, konkretnie załatwiam w ten sposób pomieszczenia bytowe, znaczy salon z jadalnią, kuchnię, sypialnię oraz hol wraz z klatką schodową, dodatkowo przekaźnikami też będę sterował całe oświetlenie zewnętrzne.

 

I póki co będzie to tylko tyle, jedyne udoskonalenie będzie polegać na możliwości sterowania całym oświetleniem salonu z dowolnego miejsca, gdzie będą pstryczki (a planuję je przy wejściu do salonu, przy miejscu "spoczynkowym" oraz w ograniczonym zakresie przy wejściu do kuchni), podobnie w sypialni, a komunikacja (hol i schody) będzie się miała sama włączać i wyłączać w zależności od tego, czy ktoś się tam kręci, czy nie.

 

Na wypadek jednak, gdyby mi w przyszłości czasu i chęci nie zabrakło, przez wszystkie te (i wiele innych) miejsca przechodzi (znaczy... będzie przechodził, już za kilka dni budowo-roboczych) dodatkowy przewód mający się stać szyną interfejsu RS485.

Wszystkie puszki pod wyłącznikami daję jako głębokie z myślą właśnie o tej chwili, kiedy pod wyłączniki powsadzam tam moduły wykonawcze umożliwiające zdalne sterowanie takim punktem. Te moduły chcę produkować samemu, jest w necie bardzo dobry projekt i na chwilę obecną myślę o jego powieleniu, możliwe że za kilka lat, kiedy realnie patrząc będę się za to brał, pojawi się (albo sam opracuję) coś lepszego. Logika oparta na tym interfejsie nie musi mieć żadnego sterownika, może pracować w systemie rozproszonym, kwestia tylko poprogramowania poszczególnych modułów, który ma którego słuchać i co robić. Może to być nadanie przy okazji uzbrajania alarmu rozkazu "w całym domu gasimy światło", ale może też być komenda domykania połaciówek (tu zakładam optymistycznie, że wywalę kiedyś kupę kasy na siłowniki do nich) wydana przez czujnik deszczu zainstalowany gdzieś na dachu.

 

Ale sterownik też będzie. Może coś profesjonalnego, co da mi komfort używania doń porządnego programu do zarządzania, może nawet paneli LCD gdzieś na ścianie pokazujących temperaturę w domu, czy wyświetlających alarm przepełnienia szamba, a może po prostu stary pecet np. z linuxem (linux urządzenia po RS485 po prostu widzi) zainstalowany w serwerowni :D

A ścienny monitorek - zrobi się coś :)

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

łee czyli to co tygryski lubią najbardziej :)

 

sie zapytałem bo moja koncepcja jest podobna, może mniej zaplanowana - tak na wariata to robiłem i projektowałem przenosząc z głowy na ścianę, ale myślę że zadziała

ja oparłem, a może oprę u siebie na PLC Fateka

http://images49.fotosik.pl/257/b90afa07d540a71b.jpg

 

sprzęt jak widać leży w pudełku i może na dniach zaczne go programować,

będzie sterował wieloma rzeczami między innymi oświetleniem

tylko temperatura jeszcze nie wiem jak - Dallasy ? tylko jakiś sterownik który po Modbusie by sie z moim PLC dogadał bo od podstaw nie dam rady napisać, no może w czasie jaki by mnie zadowalał :)

 

Będę śledził ten etap uwaznie może coś jeszcze u siebie zmienię :)

Pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki sterowniczek PLC też mnie bardzo kusi, żeby go dać po prostu jako sterownik oświetlenia i mieć z marszu z głowy to, co obecnie na etapie samych przekaźników jest dość kłopotliwe do zrobienia: wielopunktowe sterowanie oświetleniem w sposób wygodny

 

Samymi przekaźnikami oczywiście mogę zrobić to tak, że mam na ścianie rząd pstryków i każdy włącza mi jeden punkt oświetleniowy, ale już jakiekolwiek udziwnienia, to dodatkowe pstryki. Obecnie planuję rzecz tak, że poszczególne punkty włączam z miejsc, gdzie jest jakiś logiczny związek (kuchnię z kuchni, okolice kanapy z okolic kanapy itp.) i w każdym tym punkcie instaluję dodatkowy pstryk do wyłączania całej grupy światła (czyli trzymając się przykładu - w całym salonie wraz z jadalnią i kuchnią robimy ciemność). Gdybym chciał jednak poszaleć, realizować jakieś sceny świetlne (np. kuchnia won, jadalnia won, ale salon zostaje oświetlony), muszę się albo napstrykać (siedząc na kanapie gaszę wszystko po czym zapalam to co koło mnie) albo zainstalować kolejnego pstryka z właśnie taką funkcją. Danie tutaj sterownika umożliwia o wiele większą swobodę twórczą. Zwłaszcza, że od rzędów pstryków docelowo chcę raczej uciec, ograniczając się do lokalnych sterujących lokalnymi źródłami światła, a dopiero za pośrednictwem nietypowych przyciśnięć realizujących bardziej złożone rzeczy (np. wcisnąć i przytrzymać - zapal/zgaś wszystko).

 

Oczywiście, do tej instalacji przewiduję odbiornik RC5 (na początek jakiś gotowiec z alledrogo, są dość tanie, potem pewnie coś współpracującego z RS485 zrobię) i światłem będzie można sterować też z pilota. Akurat się świetnie tutaj składa, bo mam naprawdę kapitalnego pilota uniwersalnego (Logitech Harmony 515, dość drogi, ale wart każdej wydanej nań złotówki, on tylko kawy nie potrafi zrobić, wszystko inne owszem), który potrafi wydawać całe sekwencje rozkazów po jednym naciśnięciu przycisku, więc tutaj sceny świetlne można już wymyślać dowolne.

 

J. (z wizją reszty domowników, z małżonką na czele, lamentujących, że z latarką muszą po domu chodzić, bo światła nijak nie idzie włączyć, jak pstrykają włącznik w salonie, to lampa w kiblu się zapala, próba uruchomienia telewizora gasi światło w całym domu, a wyłączyć go potem tez nie można, bo przy kolejnych przyciśnięciach telewizor nie reaguje, a za to na klatce schodowej się dyskoteka robi :lol:)

 

PS: w pudle widzę jakieś przekaźniki, co kupiłeś? To są "BIS"y?

A temperatura - dallasy są tanie i dobre, tylko wymuszają interfejs 1-wire no i trzeba też sobie samemu połączenie wyrzeźbić, sam czujniczek jakoś zabezpieczyć itp. A ten twój PLC to tylko modbusa obsługuje? Nie możesz w nim jakiegoś wejścia pod 1-wire zaprząc?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

te przekaźniki to zwykłe PK-1P F&F do 16A sterowane z 24V - sterownik będzie je załączał

co do twojej koncepcji nie wiem czy dobrze zrozumiałem że te płytki chcesz montować lokalnie w puszkach głębokich?

a nie lepiej zebrać wszystkie kable (sterujące z pstryczków również) do rozdzielni?

wtedy wszystko można

tylko kabli trzeba sie naciągnąć sporo

ja u siebie dałem ciała bo kupiłem wsiurskie rozdzielnie - mało w nich miejsca - ale jak u Ciebie masz koncepcję na pomieszczenie wręcz z instalacjami (myślę o tym szachcie) to można tam całą szafę wsadzić :)

 

jeśli chodzi o temperaturę to mam sterownik do tych dallasów na oku - drogi jest :( - który działa po Modbusie, sam PLC nie chwycie tego, a jeśli już to musiałbym się nakombinowąć i jakieś interfejsy sklecać a czasu i siły i wiedzy przede wszystkim nie mam

a co do sterowniczka to nie tylko oświetlenie

- zakręci wodę

- pobawi się żarówkami jak mnie nie będzie

- będzie sterował pompką cyrkulacyjną wody (w połączeniu z pirami)

- z tymi samymi pirami będzie mi zapalał światło w zależności od sygnału z alarmu tylko jakieś ledy cobym do kibla dotarł nie oślepiony żarówką, lub full oświetlenie po powrocie

- po skomunikownaiu z alarmem może zrobić z domu choinkę w czasie dziwnych akcji

- sterownie bramą wjazdową, garażową

- podlewanie ogrodu

- STEROWNIE WENTYLACJĄ

- pokazanie temperatur i innych na panelu dotykowym - jest jest tylko zakopany na dnie tego kartonu :)

 

i w sumie ogranicza mnie tylko moja fantazja, sieć kabli pociągniętych po domu i czas na napisanie linijek programu do tego wszystkiego

 

ale jak wczesniej napisałem to jest to co tygrysek lubi najbardziej i jak to małżonka oznajmiła kiwając głową

"I co pewnie będziesz siedział nad tym po nocach..."

patrząc jak z wywieszonym językiem i śliną cieknącą oglądałem poszczególne elementy pakując je do kartonu i stawiając go w moim miejscu roboczym czyli przy PC :) - także już niebawem zacznę z tego kartonu wyjmować .....

łuff się rozpisałem i uciekam już bo Ci wątek flooduje :)

pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co do twojej koncepcji nie wiem czy dobrze zrozumiałem że te płytki chcesz montować lokalnie w puszkach głębokich?

 

Ten linkowany przeze mnie projekt zakłada całkowite rozproszenie urządzeń i sterowniki oświetlenia są montowane właśnie w puszkach. Pomysł wydaje mi się niegłupi, ale u mnie rzecz zaczyna się od tych przekaźników, one będą skupione w trzech miejscach (właśnie w szachcie, w piwniczce pod schodami oraz na strychu - dzięki temu skracam trochę te kilometry kabli, a między tymi miejscami i tak jakieś połączenia korespondencyjne porobię na użytek ewentualnych rozbudów). I sterowniki pod RS485 pojawią się też w tych właśnie miejscach, ale ewentualne inne, włączane tradycyjnie będę mógł uzbroić w sterownik wstawiony w puszkę.

Robienie załączania oświetlenia kibla czy pomieszczenia gospodarczego na przekaźniku wydawało mi się całkowicie bezcelowe, tam w zupełności wystarczy klasyczny pstryczek (no... w gospodarczym może uzupełniony o PIRa, w kiblu PIR się niestety nie sprawdza ;) ). A jak będę szalał z elektroniką, to przy hurtowej jej produkcji, zrobienie kilku sterowników więcej nie będzie problemem, a ich wmontowanie w wyłącznik światła w kiblu da mi możliwość zdalnej jego kontroli (i np. wyłączenia zostawionej żarówki przy wychodzeniu z domu).

 

A co do zastosowań takiej logiki - oświetlenie to oczywiście jedynie jeden aspekt, u siebie też planuję ich sporo więcej. Lista mniej więcej pokrywa się z Twoją, jedyne różnice, to:

- wentylacja. Jak rozumiem, Ty masz pewnie rekuperator, u nas póki co go nie ma i tak właściwie nie ma czym sterować.

- sterowanie bramą - oczywiście można, ale tak właściwie, to po co? [*] Brama ma się otworzyć i zamknąć jak się przejeżdża samochodem, na to całkowicie wystarczy pilot od samej bramy, ewentualne jej otwarcie "on demand" można załatwić dodatkowym przyciskiem w garażu. Kłapanie drzwiami od garażu przez sterownik - owszem, gdyby u dołu domalować straszliwe zębiska, możnaby liczyć, że potencjalny złodziej na widok szczerzącego się na niego i wściekle kłapiącego bramą garażową domu zakrzyknie wielkim głosem z przerażenia i ucieknie co sił w nogach, ale nie liczyłbym na to specjalnie. Jeśli już, to odwrotnie: sterownik bramy garażowej mógłby zapalać światło w garażu (to zwykle potrafi robić samodzielnie) i może jakieś dalsze, w ciągu komunikacyjnym?

 

J.

 

[*] -Tak, wiem, malkontent przeze mnie w tej chwili przemówił, czyste echo tych niedobrych profanów, co to w odpowiedzi na przechwałki, co to ta inteligencja w domu nie da, kwitują to wszystko krótkim: "eee, a warte to całego zachodu?", "a po co to wszystko?" i tak dalej. Gdyby takich, jak oni było więcej, nadal jeszcze na drzewach byśmy siedzieli, o!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z tą bramą to troszki skrót myślowy

brama ma swój sterownik i to on z pilota otwiera i zamyka

chodzi mi o komunikacje między bramą wjazdową, garażową i sterownikiem aby:

- wjeżdżam zapala się światło przed posesją,

- otwieram garaż zapala się światło w garażu i na korytarzu

- z dowolnego przycisku w domu mogę (po zaprogramowaniu kombinacji lub dłuższego przytrzymania) otworzyć bramę wjazdową dla gości bez nerwowego szukania pilota, lub odryglować furtkę dla gości niezmotoryzowanych

 

funkcji można ho ho ho

 

a co do wentylacji to rekuperator robię własnymi rencyma, dlatego sterownika nie posiadam i tenże będzie pełnił właśnie tą rolę.

 

Pozdr

 

PS Pomysł z domalowaniem zębów bramie garażowej naprawdę mi się podoba :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i stałem się niewolnikiem własnego Dziennika Budowy...

 

Nie pisałem nic od zeszłego tygodnia, wczoraj też mi się nie chciało, a tu dziś, nagle, jak nie zabrzęczy telefon, jak nie rozlegnie się w słuchawce głos mojej mamy:

- ja to mam przeczucie, że ty chyba chory jesteś?

- nieee, nic podobnego, dlaczego?

- a bo nic w dzienniku budowy nie piszesz.

 

No i masz ci, człowieku, los... :D

 

Z innej beczki: podobno kominiarz przynosi szczęście. Podobno...

Będzie chyba szansa się przekonać o tym w najbliższej przyszłości, albowiem:

- wykonano nam jakoś w październiku instalację gazową. Zrobiono próbę szczelności wystawiono papiery po czym powiedziano, że z tymi papierami teraz trzeba iść do gazowni, umowę podpisać, no formalność taka, pan idzie, pan podpisze. A i te papiery są pół roku ważne, więc przez te pół roku trzeba to załatwić.

Wydało mi się to prostą sprawą, się znajdzie wolna chwila, się podjedzie, wypełni pewnie jakieś kwitki, podpisze umowę i wszystko będzie cacy.

 

Aaakuurat!

 

Wolna chwila znalazła się w tym tygodniu i oczywiście rychło się okazało, że nie tylko nic nie jest cacy, ale że jeszcze takich wolnych chwil to sporo trzeba będzie, zanim temat gazu zostanie zamknięty. Nie będę relacjonował wszystkich przygód, jakie tu miałem, bo to by dłuuga opowieść wyszła, więc w skrócie:

- należy przypomnieć wykonawcy instalacji, że nie rozliczył się jeszcze z gazownią i nie dostarczył protokołu odbioru instalacji,

- należy załatwić numer ewidencyjny nieruchomości ,

- należy zorganizować przegląd kominiarski,

- należy się zastanowić, co się bardziej opłaci: podpisanie umowy z gazownią teraz i niepotrzebne płacenie miesiąc w miesiąc opłaty przesyłowej, czy machnięcie ręka na ważność próby szczelności i jej powtórne wykonanie pod koniec lata, kiedy myślę że będzie pora na instalację pieca CO.

 

No i zagwozdkę mam z tym kominiarzem. Z tego, co się naczytałem na forum n/t przeglądów kominiarskich, przypuszczam, że bezproblemowo dałoby się zorganizować odbiór nawet całkowicie nieistniejącego komina w niewybudowanym jeszcze domu, jednak choćby z uwagi na nasze bezpieczeństwo chciałbym, żeby ten odbiór był faktyczny, nie papierowy, w związku z czym muszę teraz podzwonić po kominiarzach i pozadawać im pozornie głupie pytanie: czy do odbioru musi już być w kominie wkład (znaczy właściwy komin), czy niekoniecznie? Pytanie pozornie bezsensowne, ale jednak mnie nurtuje: skoro i tak przy odbiorze nie będzie jeszcze pieca, to sprawdzanie szczelności komina nie ma sensu, więc może i wkład kominiarzowi do protokołu zbędny? Zobaczy sobie, że komin jest, że przekrój ok, że wentylacja zapewniona, może wystarczy?

 

A co do ostatnich prac... no robią się.

Pewien kącik w salonie (po drugiej stronie ściany jest piwniczka z rozdzielnią sterowniczą oświetlenia):

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFzIpn5I/AAAAAAAACpQ/naRzqjrdb6o/s512/8594_Elektryka.jpg

 

Piwniczka i rozdzielnia sterownicza oświetlenia parteru już niemal kompletna (brakuje jeszcze dosłownie kilku kabli)

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmHRef9nI/AAAAAAAACpg/AayK3eiVmEA/s512/8610_Elektryka.jpg

 

Pojawiły sie również takie oto tajemnicze miejsca z licznymi przewodami znikąd, donikąd ;)

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmG9XVnzI/AAAAAAAACpc/-F5pxLa6IIE/s512/8608_Elektryka.jpg

 

Oraz takie oto ozdóbki na schodach:

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGOFlxwI/AAAAAAAACpU/hQQQq-Yo4c4/s720/8597_Elektryka.jpg

 

Przy tym zdjęciu na chwilę się zatrzymamy, proszę wycieczki. Po prawo widzimy bowiem przyszłą atrakcję wnętrzarską a zarazem być może nadchodzący hit forumowego wątku "szczyty kiczu", ale nic to, taki kiczyk sobie z małżonką zaplanowaliśmy i będzie! 8)

Widać tam drzwiczki wyciorowe komina kominkowego (trochę niesymetrycznie względem wnęki, ale to nie problem, u dołu się rozkuje troszkę). Widać? Widać! Proszę sobie teraz wyobrazić całą tą ściankę (tą z drzwiczkami) wyłożoną płytkami udającymi cegłę ręcznie formowaną, a wnękę przesłoniętą żeliwnymi ażurowymi drzwiczkami i delikatnie od wewnątrz podświetloną (nie, nie na niebiesko! Wrrrr!!!!!!) Wyobrazili sobie? Ładnie? A niech mi kto powie, że nie... (jedyny wyjątek, jaki dopuszczam, to mój tata, jemu w tym domu nie spodobało się póki co jeszcze nic, ale on już tak ma po prostu :lol: )

Poza tym drobiazgiem, na zdjęciu widać jeszcze dziury na oświetlenie stopni schodów. Lampki będą łączone równolegle i będą się świecić naraz (najwyżej każdy bieg schodów oddzielnie mogę uruchamiać), kusiło mnie jednak bardzo, żeby sprowadzić do rozdzielni każde oczko osobno, tylko po to, żeby móc na tych schodach włączać np. biegające światła a'la światła wspomagania lądowania na pasie lotniska :D

 

Zaczątek elektryki na poddaszu:

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGj3KGnI/AAAAAAAACpY/TB_xwIInBiw/s720/8605_Elektryka.jpg

 

Na koniec będzie jeszcze doniesienie "z ostatniej chwili".

Otóż moja wierna młotowiertarka... która tak wiernie mi dotąd służyła, bezproblemowo obsługując rozliczne remonty u mnie i moich znajomych, na którą zawsze mogłem liczyć, która w potrzebie dotychczas nigdy nie zawiodła, taka była dobra i taka cacana... chlip...

 

No zbiesiła się. Norrrrmalnie, zhardziała i stawiać się zaczyna :evil:

Nie wiem, czy styropian poniewierający się na budowie zawinił, czy bliskie kontakty z elektryką (całe szczęście, że płotu żadnego z nią nie robiłem...), ale zamiast pracować jak dotąd pewnie i niezawodnie, to ona coś skrzypieć zaczęła o emeryturze, piski jakieś z siebie wydaje na temat nadgodzin, w temacie wierteł tez jakieś dziwne wymagania, te stare wiertła to nie, ona chce nowe. A dziś, to już przeszła samą siebie. Najnormalniejszy w świecie strajk ostrzegawczy mi zrobiła! I to bez żadnych ostrzeżeń, po prostu jedna dziura poszła OK, a przy drugiej duup i cisza. Całkiem cisza.

Proszę ja ją po dobroci. Nic.

Proszę trochę ostrzej. Zaś nic.

Proszę w imieniu kolektywu, zwracając jednocześnie uwagę na ważność zadań i celów przed nią stojących. Ni cholery...

Straszę, że w przypadku niezreralizowania na czas planu sześciotygodniowego będzie źle. Ona ma to gdzieś.

Usiłowałem więc przejść do innych form perswazji , zastanawiałem się przez chwilę, czy by jej... no, nie spaść ze schodów, póki co oklepałem ją jedynie pałką służbową (znaczy trzonkiem młotka), wygłaszając przy tym dłuższy monolog dotyczący życia osobistego owej wiertarki, prowadzenia się jej bliższych i dalszych przodków, też nie pomogło.

Dopiero uczciwe dobranie się do niej ze śrubokrętem pozwoliło odkryć, że strzelił wewnętrzny bezpiecznik. Szczęśliwie w czeluściach bagażnika samochodu znalazł się "prawie dobry" ;) i wiertarka spasowała, ale pracując cały czas skrzypi i piszczy na wpół zatartymi łożyskami i wyraźnie dogorywa.

 

A oto i bohaterka w pełnej, strudzonej życiem krasie:

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFHBWsDI/AAAAAAAACpM/hbZXWRDqy68/s720/8612_Elektryka.jpg

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym gazem

ja przedwczoraj podpisałem umowę, musiałem bo mi termin z gazowni sie kończył

 

nie wiem jak u Ciebie ale to wszystko chwila

- numer domu dostałem po 10 minutach czekania w gminie

- oświadczenie (taki druk) wypisywałem drugie 10 minut

- protokół o zakończeniu instalacji i próbie szczelności wystawił wujek co Ci mi on robił totą instalację wewnętrzną

- kominiarz:

no tutaj opowiem Ci moją historię

 

zacznijmy od poczatku jak to przyjechał sobie do mnie Pan z ramienia gazowni coby mu pokazać gdzie chcę skrzynkę bo on plany dla przyłącza będzie robił

Zapytałem czy może by mi plan instalacji wew. nie zrobił - się człowiek ożywił

za miesiąc i 600 stówek miałem piekny plan, uzgodniony w zud i kontakt do kominiarza

Pan kominiarz zacny chłop przyjechał ciut za wcześnie tzn. tydzień zanim mi wujek instalacje wykonał

nie przeszkadzało mu to jednak aby ja odebrać, był bardzo miły i wogule

jak mu wspomniałem o reku i went. mechanicznej to się ożywił, powiedział że super, i że on mi może (jeśli się w ciągu roku wprowadzę) za kolejną stówkę już i końcowy odbiór mi wykonać

rok ponieważ tyle papiren jest ważny

także mam czas do sierpnia

 

refleksja:

bardziej gościa okna interesowały jakie i za ile aniżeli komin

a koleś to miszcz sam był, znaczy nie jakiś pomocnik tylko toten sam co mi na pieczątce widniał

więc albo wiesz, znasz i masz pewniaka że sprawdzi co i jak i skasuje parę stówek więcej za to,

albo wersja budżetowa a sprawdź sobie sam! będziesz pewniejszy!

 

i na koniec anegdotka:

" a pokaż kto Ci tu robił wstępną opinię do projektu .. " - tu zagląda do projektu instalacji gazowej " oo proszę! Ja sam!"

i tutaj poczuł że sami swoi :)

 

 

Ps. numer do kominiarza dostałem w gazowni :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...