Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Zrezygnowała z pracy zawodowej, bo dziecko wymagało całodobowej opieki.

Mąż nadal w rozjazdach, wspierał ją jednak jak mógł i zarabiał na lekarzy, rehabilitantów. Próbowali dla tej małej wszystkiego, konsultacje za granicą, metody niekonwencjonalne.

Z uśmiechem na twarzy przyjmowali ludzkie docinki, oglądanie się za nimi na ulicy.

 

Tak, Toluś ... ale nie każdy ma tyle w sobie siły żeby to udźwignąć, nie każda kobieta może sobie pozwolić na rzucenie pracy bo mąż dobrze zarabia- a przecież leczenie irehabilitacja kosztuja niemałe pieniadze , nie każde małżeństwo ma wsparcie w sobie i w rodzinie która pomoże .

Są osoby które mają mozliwości finansowe a w sobie siłę i poradzą sobie , inne- nie .

 

Nigdy nie widziałam ich zirytowanych, nieszczęśliwych, skarżących się.

Zawsze pogodni, uśmiechnięci, życzliwi dla wszystkich, choć wiem, że problemy nie raz mocno przygniatały ich do ziemi.

 

No własnie: nie widziałaś, ale nie wiesz na pewno co ta kobieta czuła naprawdę. Jest oczywiście jeszcze opcja, że ta kobieta po prostu miała predyspozycje , miała dar i potrzebę opiekowania się - przeciez są tacy ludzie na świecie co nie znaczy że wszyscy tacy są.

 

 

Była szczęśliwa przez tyle lat codziennego zmagania się z niemocą swojej córki,

zrozpaczona była wtedy, gdy jej dziecko odeszło.

 

To akurat zrozumiałe , przecież jeśli już jest takie dziecko to nie pozostaje nic innego niż pokochać . Wręcz dla mnie niezrozumiałe jest jak można nie pokochać własnego dziecka jakiekolwiek by nie było.

Ale tu nie chodzi o miłość, bo miłość matki do dziecka zaczyna się w momencie usłyszenia słów "jest pani w ciąży" .

Tu chodzi o jakośc życia tego dziecka, o mozliwość zaopiekowania sie nim lub brak tej mozliwości, o lęk o przyszłośc swojej rodziny, o strach przed zostawieniem takiego dziecka na świecie po smierci, a czasem o najzwyczajniejsze miłosierdzie - bo jeśli ma byc dziecko które nie ma kontaktu ze światem, które cierpi fizycznie, które nigdy nie bedzie samodzielne, które nigdy nie bedzie samodzielnie żyć i czerpać z tego życia radości .... to pytam "po co takie dziecko ma żyć?" bo przecież nie dla siebie.

Czy ma cierpieć tylko po to bo mama była egoistką i wolała pozostać w zgodzie ze swoim sumieniem nie mysląć o cierpieniach tego dziecka? I to też nie jest tak do końca, bo przeciez mimo tej egoistycznej dla dziecka decyzji - bierze sobie w tym momencie na karb dożywotnią całodobową opiekę nad nim .

 

Bardzo trudne, różne i często sprzeczne uczucia towarzyszą takim wyborom . Ja wiem, ze nigdy nie będę musiała tak wybierać - i naprawdę głęboko współczuje osobom które muszą dokonywać takich wyborów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 385
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Daggulka, zdaję sobie sprawę ze wszystkiego o czym napisałaś.

I wiem, jak bardzo trudne są to sprawy, jak trudne wybory których muszą dokonać kobiety o różnej sile psychicznej, o różnej sytuacji rodzinnej, bo każdy przypadek jest inny.

Napisałam o tej kobiecie nie po to, by wyznaczyć standard zachowań, daleka jestem od tego.

Opisałam to, bo czytając ten temat znów jak żywy stanął mi obraz tamtej rodziny i ten telefon, te słowa których nie mogę pozbyć się z pamięci.

Dziś w natłoku informacji najczęściej tych złych odnoszę wrażenie, że nasza wrażliwość na ludzkie tragedie bardzo stępiała. Generalizuję oczywiście.

Powiem więcej, będąc już po 40, był moment, że obawiałam się tego, że jestem w ciąży. Tylko się obawiałam...a już przez głowę przelatywały tysiące myśli, co będzie jeśli tak, co będzie jeśli nie urodzi się zdrowe, jak zmieni się życie całej naszej rodziny wtedy gdy...

Bo gdyby w tym temacie było wszystko oczywiste, nie byłoby tego wątku i tej dyskusji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Czy ma cierpieć tylko po to bo mama była egoistką i wolała pozostać w zgodzie ze swoim sumieniem nie mysląć o cierpieniach tego dziecka? I to też nie jest tak do końca, bo przeciez mimo tej egoistycznej dla dziecka decyzji - bierze sobie w tym momencie na karb dożywotnią całodobową opiekę nad nim .

 

 

Z tym pierwszym zdaniem nigdy się nie zgodzę.

Nigdy nie pomyślałabym nawet przez chwilę o matce decydującej się na urodzenie niepełnosprawnego dziecka że jest egoistką.

Wręcz przeciwnie, wierzę w to, że kieruje nią bezwarunkowa miłość do swego dziecka.

I nigdy nie jest tak, że dziecko upośledzone jest skazane na wieczne cierpienie.

Tak jak dziecko zdrowe nie ma patentu na to, że cierpienie będzie mu obce.

Wszyscy w swoim życiu doświadczamy i zła i bólu i cierpienia. Niektórzy mniej, inni więcej. Ale to nas czyni ludźmi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć Tola :)

NIe ma gwarancji, że zdrowe dziecko nie zazna nieszczęść. To prawda.

Mnie ciągle jednak dręczy jedna myśl. Zdrowe dzeicko w dniu śmierci rodziców ( zakładam przyczyny naturalne) jest już dorosłe, stoi na własnych nogach i potrafi wziąć kąpiel.

Dziecko ciężko chore w dniu śmierci rodziców nadal nie ukroi sobie samo chleba.

I to pytanie (które ma chyba każda matka chorego dziecka w głowie) : jak umrzeć ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inwestor, wierz mi....nie ma dnia kiedy byśmy nie rozmawiali na ten temat. Każdy wieczór jeśli tylko mąż nie jest w pracy jest przegadany tylko na ten temat. W ciągu dnia musimy się starać zachowywać normalnie, żeby córka nie wyczuła, że coś jest nie tak.

 

Wierzę Ci że tak jest. W wypowiedzi chodziło mi o próbę licytacji kto może i ma prawo do wypowiadania się, decydowania bądź nie. Moim zdaniem to ślepy zaułek dyskusji z którego nic nie wyniknie. To są zbyt ważne i ciężkie decyzje do udźwignięcia tylko przez jedną osobę. Rozumiem że masz huśtawkę emocjonalną, i wszelkie Twoje wypowiedzi nie są pisane ze spokojem i rozwagą. Może są jakieś bezpieczne środki uspokajające na których możesz przeczekać najgorszy czas ?

Pozdrawiam i jestem z WAMI

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inwestor, nawet na głupie przeziębienie nie ma środków, nie mówiąc o zapaleniu jakiejś kaletki podrzepkowej, którą miałam i do tej pory chodzę z usztywnioną nogą...a co tu dopiero mówić o środkach uspakajających. :roll:

 

Aguś, jeśli tego potrzebujesz, możesz brać Relanium - oczywiście po uzgodnieniu z lekarzem.

Jest to lek często podawany w zagrożonych ciążach.

 

 

10 dni, trochę ponad tydzień.............to wieki

 

 

Trzymaj się , mocno Cię przytulamy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie, nie potrzebuję leków. Wracam do domku i idę podlewać nowo posianą trawę...praca dobra na stres. Po prostu za każdym razem szukam sobie jakiejś pracy, żeby nie myśleć. Dzis zaprosiłam moich rodziców na śniadanie wielkanocne. Będę miała więcej gotowania, a mniej rozmyślania. Coś Wam powiem...tak po cichu to WIEM, że będzie dobrze...po prostu tak czuję...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś Wam powiem...tak po cichu to WIEM, że będzie dobrze...po prostu tak czuję...

 

i to mi się podoba, bardzo, bardzo :D tak trzymaj :D

 

 

 

to może my też wpadniemy na śniadanko ? zbierzemy z 30 osób - będzie jeszcze więcej szykowania i zmywania :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Czy ma cierpieć tylko po to bo mama była egoistką i wolała pozostać w zgodzie ze swoim sumieniem nie mysląć o cierpieniach tego dziecka? I to też nie jest tak do końca, bo przeciez mimo tej egoistycznej dla dziecka decyzji - bierze sobie w tym momencie na karb dożywotnią całodobową opiekę nad nim .

 

 

Z tym pierwszym zdaniem nigdy się nie zgodzę.

Nigdy nie pomyślałabym nawet przez chwilę o matce decydującej się na urodzenie niepełnosprawnego dziecka że jest egoistką.

Wręcz przeciwnie, wierzę w to, że kieruje nią bezwarunkowa miłość do swego dziecka.

 

No własnie, napisałam też później że to nie jest tak do końca tylko egoizm bo są też inne uczucia i emocje towarzyszące- często sprzeczne.

Niestety życie nie jest tylko czarne i białe, dobre i złe. Pomiedzy jest dużo róznych uczuć, emocji, czesto sprzecznych które nie dadzą się nazwać.

 

Mnie w pierwszym skojarzeniu przychodzi do głowy właśnie egoizm - " nie będę brała na swoje sumienie uśmiercenia dziecka bo będę musiała z tym zyć do końca " ... ja pytam: a co z uczuciami cierpiącego potem dziecka?

Ale jak się nad tym głebiej zastanowić to przychodzi do głowy jeszcze mnóstwo innych aspektów , które jakby pomniejszają wagę tego egoizmu bo są tak samo ważne albo nawet wazniejsze. Czyli własnie matczyna miłość, chęć poświęcenia siebie , światopogląd i wiara.

 

Ja to tak widze- pewnie każdy widzi to inaczej , więc stąd rozbieżne opinie.

 

Jestem niewierząca i pewnie dlatego byłoby mi łatwiej , bo nie mam przed oczyma widma smażenia sie w piekle, ale TYLKO albo AŻ własne sumienie i przekonanie do decyzji.

Dla mnie wazniejsze są własnie wartości przyziemne jak jakość życia tego dziecka i widmo jego cierpienia , możliwość lub jej brak opieki nad tym dzieckiem niż moje sumienie.

 

Bo nie sztuką jest urodzić takie dziecko , sztuką jest nim sie potem zaopiekować , nie sztuką jest urodzić i oddać do zakładu lub zaniedbywać, nie łożyć z powodu braku finansów na leczenie i rehabilitację i tylko zamknąć w ciemnym pokoju i "hodować".

Jeśli jest wybór zawczasu , trzeba sobie zdać sprawę z konsekwencji urodzenia głeboko upośledzonego dziecka biorąc pod uwagę wszystkie możliwe aspekty w kontekście "czy podołam".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że ten post był po to, żeby przemyśleć także o tym, co nie przychodzi od razu do głowy...

 

Jak byłam w ciąży (mała ma rok), to na pierwszym badaniu dowiedziałam się, że są dwa zarodki. Potem jeden się nie rozwijał i zaniknął.

I z tyłu głowy chodzi mi, co by było, gdyby było drugie (w moim przypadku trzecie), jakie by było.

 

Wiem, że nie mogłabym żyć z myślą, że to ja ... że przeze mnie... Myślałabym ile dziecko miałoby lat, czy było chłopcem czy dziewczynką.

I żaby nie podejmować tego typu decyzji nie poszłabym na amniopunkcję.

Po prostu. Bo amnipunkcja to dodatkowe ryzyko. A przecież dziecko może być zupełnie zdrowe.

 

No i poza tym, po prostu czasami rodzą się także chore dzieci. Rodzą się, żyją, jedne lepiej, inne gorzej, niektórym można pomóc bardziej, innym mniej. Ale każdemu można.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam część postów. Z wieloma z nich się zgadzam w 100%, z innymi nie za bardzo. Sama urodziłam najpierw chłopca zdrowego, potem stwierdziłam, że nie może być sam jedynakiem, jak ja, i zaszłam w ciąże. Natura chyba sama wiedziała że coś jest nie tak ( niestety tamtym razem nie wyszło,po wszystkim opiłam się 100g Jaśka Wędrowniczka),postaraliśmy się jeszcze raz po dwóch latach i ciąża też na początku była zagrożona. Po 8 miesiącach nie spodziewając się niczego przyszedł w dwie godziny synuś na świat. Zdążył na dobranockę (urodził się o 19.00). Wszystko było OK, 10 punktów, waga 3010g. Ładnie rósł, nie widziałam nic złego, karmiony tylko piersią, czasem tylko się wzdrygnął, rozkładał ręce i przyciągał je do siebie. Nic tylko się wystraszył, odruch Moro. Potem jak dostał napadów gromadnych i to się zaczęło......Kilku miesięczne pobyty w klinice, wynik wyrok - wirus cytomegalii, walka żeby chodził, mówił i wiele innych......

Trzeba pamiętać, że w domu został 6,5 letni syn. Różnica wieku to dokładnie 6 lat i miesiąc. To do dnia dzisiejszego odbija się na starszym synu. Do dnia dzisiejszego kocham ich obu, chcę traktować tak samo, ale podświadomie fory ma młodszy, absorbuje cały nasz czas, jestem już po ponad 10 latach szalenie zmęczona, Starszy niestety nie zaopiekuje się młodszym, nie mogę zostawić mu Go w spadku więc dalej walczę, aby mógł nauczyć się czytać, pisać itd, ma duże szanse, że będzie kiedyś samodzielny( tzn pójdzie do pracy, popłaci rachunki, ale czy będzie wiedział na ile mu starczy pieniędzy, jaka jest ich wartość? nie wiem). Nie można zdrowym dzieciom powierzyć opieki nad tymi innymi. Choć Misiek i tak już teraz jest w świetnej formie, ale teraz już widać bardziej, że czasem odstaje od ,,normy", szczególnie wśród rówieśników. Dużo pochłania czasu i olbrzymie środki na rehabilitację, moje zaangażowanie, poświęcony czas, codzienne prywatne korki aby nauczył się czytać, i tak naprawdę to my z mężem nie za bardzo mamy swój świat. Nasz świat to Misiek. Ale patrząc co zrobiłam, to wiem, że bardzo dużo, a miałam się w nim nie rozkochiwać, miał zejść lub być roślinką, tak mówiła pewna Pani prof.,ale ja nie wiedziałam co to jest wirus cytomegalii, i robiłam to co uważałam za najlepsze.

Widzę u moich znajomych ten sam problem co się stanie z naszymi pociechami, co z nimi będzie, jak nas zabraknie. Niestety nasze państwo nie zapewnia nam potrzebnej pomocy społecznej, medycznej, rehabilitacyjnej, socjalnej dla tych co pozostaną, co będą potrzebować pomocy, gdzie jest kościół, który za takie a nie inne decyzje potępia, a gdzie jest wtedy gdy potrzebujemy pomocy??? Ile razy wiele instytucji nas upokarza abyśmy mogły coś załatwić dla swoich dzieci.Nawet po kolędzie zawsze weżmie ,,ofiarę"..........

Tak wiec każda z nas ma inny punkt widzenia, ale to niewątpliwie jest najgorsza z decyzji, ale jaka by nie była pewnie właściwa.

Po obserwacji mojej i moich znajomych, gdybym wiedziała, że maleństwo urodzi się bardzo chore, pomimo, że Misiek jest świetny, a zaszłabym teraz w ciążę to bym się nie zdecydowała urodzić, wiedząc właśnie, że będzie bardzo poważnie chore i niepełnosprawne. Nie miałabym już tyle siły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arnika - zgadzam się z Toba w 100 %. I szacun dziewczyno...Mam nadzieję, że Ci się uda...

A co do zajmowania się przez starsze dziecko.. nie wolno wymuszać - masz rację. Ale często starsze dziecko wie, że tak trzeba. Więc wszystko się może zdarzyć :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...