Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

dziękuję Wam za wszystkie wpisy i za wiadomości pw, które od Was dostałam. Okazuje się, że nie jestem sama na forum, która przez to przechodzi. Może dobrze, że ten temat powstał, że można znaleźć tu wspracie. I jak widzę nie tylko ja.

Odnośnie lekarza. Mój lekarz stwierdził przezierność 2,7 i dał skierowanie na badania genetyczne do Bydgoszczy. Tam dowiedziałam się, że to jest bardzo dobry lekarz i kobiety, które przyjeżdżają od niego ze złym wynikiem niestety w Bydgoszczy dostają tylko potwierdzenie tych wyników. Ginekolog z B-szczy stwierdził przezierność 2,5 i tekst " w tym wieku..." Po usg poszliśmy do pani genetyk, która wypytała nas o choroby w najbliższej rodzinie, papierosy, alkohol, poronienia, problemy z zajściem w ciążę. Jestem wściekła, nigdy nie paliłam, alkohol bardzo okazjonalnie, brak chorób w rodzinie, żadnych poronień, problemów z zajściem w ciążę. Wściekła na los, na to, że musimy przez to wszystko przechodzić. Jeszcze tekst lekarza z B-szczy " nie wiem czy widzę kość nosową, ale chyba jest..." NIe pamiętam co mówił na temat kości nosowej mój ginekolog. Dziś do niego zadzwonię, bo nie daje mi to spokoju.

Wyniki krwi będą 20.03 i wtedy będziemy wiedzieć co dalej. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli podejmować decyzji, że los okaże się łaskawy. Ostatnio powiedziałam mężowi, że zawsze jak mieliśmy jakiś problem to spadaliśmy na cztery łapy, że wszystko się układało. Teraz też w to wierzę. Pierwszą ciążę spędziłam trzy miesiące w toalecie, miałam okropne wymioty. Teraz nic się nie dzieje. W ogóle nie czuję, że jestem w ciąży. Może muszę ją "odczuć" w inny sposób, nie wiem...

PodziwiamZeljkę. Za dobroć, czułość, łagodność, siłę. Za to co przechodzi, za to, że potrafiła się z tym pogodzić, że pomimo swoich problemów daje tyle radości innym. Ale ja wiem, że nie dam rady wychować chorego dziecka, nie ma we mnie tyle cierpliwości, dobroci....nie dam rady. Osoby, które mnie znają z forum wiedzą, że jestem po rozszczepie nosa i po kilku operacjach. W tej chwili niewiele widać, ale uraz psychiczny, brak pewności siebie, kompleksy czasami mnie przerastają. Nie była to choroba genetyczna. Po prostu moja mama będąc na początku ciąży, o której nie wiedziała bawiła sie z kuzynem, który miał różyczkę. No i niestety....Jestem po długich rozmowach z mężem, z moimi rodziacami i wiem jedno: jeśli wyniki będą złe (a mam nadzieję, że nie) to usunę ciążę. Jest to straszna decyzja i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała jej podejmować. To co przeszłam jako dziecko wyśmiewana i wyszydzana przez inne dzieci...ten, kto tego nie przeszedł nawet nie wie co to może znaczyć. Powiedziałam mężowi i rodzicom, że wolę smażyć się w piekle niż świadomie podjąć decyzję o urodzeniu chorego dziecka i ściągnięciu go na ten chory świat. Nie chcę patrzeć na cierpienia własnego dziecka i żyć ze świadomością, że miałam wybór, a przez własny egoizm i chęć urodzenia naraziłam go na życie w bólu, cierpieniu...to ponad moje siły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 385
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Agnieszko, wierzę, że będzie dobrze. Głosu w toczonej tutaj dyskusji nie zabieram, bo nie chcę nawet co bym zrobiła w Twojej sytuacji... Ale zastanowiła mnie Twoja wypowiedź:

 

To co przeszłam jako dziecko wyśmiewana i wyszydzana przez inne dzieci...ten, kto tego nie przeszedł nawet nie wie co to może znaczyć. Powiedziałam mężowi i rodzicom, że wolę smażyć się w piekle niż świadomie podjąć decyzję o urodzeniu chorego dziecka i ściągnięciu go na ten chory świat. Nie chcę patrzeć na cierpienia własnego dziecka i żyć ze świadomością, że miałam wybór, a przez własny egoizm i chęć urodzenia naraziłam go na życie w bólu, cierpieniu...to ponad moje siły.

 

Było Ci ciężko, ale.... Nie znam Ciebie osobiście, trochę z forum. Z tego co się zorientowałam masz dom, męża, dziecko. Już tylko dla tego, czy nie warto było przejść to, co przeżyłaś? Kiedy patrzę na Twoją działalność, związaną z pomocą "Twojej" rodzinie, jak poświęcasz swoją energię i czas, to dziękuję, że są na świecie takie osoby jak Ty...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ohh...dziękuję...warto? Teraz wiem, że warto, ale jeśli 11 letnie dziecko rozważa sprawę samobójstwa...wierz mi...to nie jest normalne. A to była tylko lekka ułomność fizyczna, którą w miarę dobrze skorygowało 7 operacji. Dzieci sa okrutne... Ale urodzenie dziecka chorego na zespół Downa i jego życie w naszym nietolerancyjnym społeczeństwie? :-?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w przypadku złych wyników - usunąć. Bez wahania. W przypadku np. podduszenia przy porodzie - dodusić. W przypadku porażenia mózgowego - przestać karmić. A niepełnosprawnych na ulicach rozjeżdżać samochodem. Niech się nie męczą. Ani oni, ani ich rodziny.

 

Aaaaa, tylko nie zapomnijcie popełnić samobójstwa, jak zaczniecie być ciężarem dla swoich dzieci. Przecież skoro nie można ich obarczać chorym rodzeństwem, to osoba z wrodzonym poczuciem taktu powinna strzelić sobie w łeb, by nie kłopotać tych nadistnień, które przetrwały wstępną selekcję.

 

A jak już się wyeliminuje to kalekie pokraki, które są jedynie obciążeniem tych lepszych, doskonałych, przystąpmy do kolejnego kroku - wybierajmy tylko te o modnym kolorze oczu.

 

Jesteście okropni.

 

sad

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sad - krew mnie zalała jak przeczytałam twojego posta. Takiego cynizmu nie widziałam u nikogo. Żebyś nigdy nie musiał stanąć przed takim wyborem.

 

PS. Pomagasz matkom, które mają kalekie dzieci? Wspiarasz je duchowo, czy finansowo (bo niestety rehabilitacja kosztuje). Wiesz jak ciążko jest gdy się ma niepełnosprawne dziecko?

To nie jest kwestia koloru oczu, do cholery. To jest kwestia ich dalszego zycia na granicy wegetacji.

Aga - jestem z Tobą!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

małgosia, co to ma do tolerancji?!? zabiłaś mi klina... czy ja napisałem, żeby to karać? albo że nie wolno? albo że budda usiądzie ci gołą pupą na twarzy za karę? wyraziłem swoje zdanie... przepraszam, że je mam. Naprawdę mi głupio, że nie jestem taki jak Ty.

 

 

 

pozdrawiam:)

 

ps. na tym koniec - swoje zdanie rzekłem, torllować nie będę, każdy decyzję podejmuje sam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy czytałam pierwsza stronę, pomyślałam sobie, ze napiszę o swoich przeżyciach po ciężkich porodach. Na drugiej stronie okazało sie, że nikt tego jak Ty nie zrozumie lepiej. Pierwsza ciąża -super-poród ciezki-córka urodziła się w zamartwicy, okręcona pępowiną , 2 punkty. Wielki strach, 2 miesiace badań , usg mózgowia i pewnie przesłanki , ze niedotlenienie uszkodziło mózg. Na decydujace usg po 2 miesiacach pojechaliśmy na trzęsących sie nogach i stał sie cud, wszystkie zmiany sie cofnęły. Córcia ma sie świetnie, jest bardzo zdolną i mądrą 9-letnią dziewczynką. Nie zapomne jednak tego strachu i ciągłego obwiniania siebie-co ja Ci zrobiłam kruszynko. Powolaliśmy Cie na ten świat byś żyła sobie beztrosko jak dziecko a nie cierpiała......

 

Po 3 latach urodziłam druga córeczkę. Drugą połowe ciąży przeleżałam, udało mi sie do końca donosić i urodziłam maleńką o czasie. Przy porodzie dowiedziałam sie dopiero że ma lewostronny rozszczep wargi, podniebienia i wyrostka zębodołowego. Moje dziecko nie miłao pól twarzy...-tak to widziałam w pierwszym momencie. Od samego poczatku kochamy sie bardzo. Ale ile nocy przepłąkałam tak by starsza córcia nie widziała. I znowu pytanie dziecko co ja Ci zrobiłam...?( miałam 3 lekkie infekcje w pierwszych 3 miesiacach ciąży). Obwiniałam sie okrutnie i pamietam, ze w tym wszystkim nie chodizło o mnie bo mama kocha dzieci cąłą sobą bez względu na wszystko, ale cierpiałam myśląc przez co będzie musiała przejść....czułam jak 10 lat mi przybyło.

Teraz mała ma 5,5 roku. Jest kapitalnym człowiekiem, radosnym maluchem z wilekimi oczami. Miała juz 2 operacje, które trwały dla mnie wieczność, a za 2 tygodnie mamy 3. Jednak w tym wszystkim jest oczywiste, że moje dzieci będa samodzielne i poradzą sobie w dorosłosci i to daje mi pewien spokój, chociaz wiadomo ,że kazdy rodzic martwi sie o przyszlosć swoich dzieci.

 

Strasznie mi sie ręce roztelepały jak to piszę...ale jedno wiem, po tym co przeszłam - rodzic zniesie wszystko, ale nie chodzi o nas chodzi o cierpienie dziecka o to co z nim bedzie jak nas zabraknie. 10 lat temu jak byłam w pierwszej ciązy mówiałam, ze nigdy bym nie usunęła. Dzisiaj - juz z perspektywy moich doświadczeń mówię, że bym usunęła....

 

Trzymam kciucki, aby wszytsko było ok. Parę dni temu koleżanka w Londynie miała podobna historię, wstepne badania wykazały ZD. Została skierowana na badania prenatalne i wszytsko jest w porządku a pod sercem nosi syneczka ;-).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w przypadku złych wyników - usunąć. Bez wahania. W przypadku np. podduszenia przy porodzie - dodusić. W przypadku porażenia mózgowego - przestać karmić. A niepełnosprawnych na ulicach rozjeżdżać samochodem. Niech się nie męczą. Ani oni, ani ich rodziny.

 

Aaaaa, tylko nie zapomnijcie popełnić samobójstwa, jak zaczniecie być ciężarem dla swoich dzieci. Przecież skoro nie można ich obarczać chorym rodzeństwem, to osoba z wrodzonym poczuciem taktu powinna strzelić sobie w łeb, by nie kłopotać tych nadistnień, które przetrwały wstępną selekcję.

 

A jak już się wyeliminuje to kalekie pokraki, które są jedynie obciążeniem tych lepszych, doskonałych, przystąpmy do kolejnego kroku - wybierajmy tylko te o modnym kolorze oczu.

Straszne jest to co napisales. Siedze i rycze, bo jest pewna prawda w Twoich slowach. I jest to cos co nie pozwla mi sie niczym tak do konca cieszyc, bo nad wszystkim wysi ten strach co bedzie z moim dzieckiem kiedy mnie nie bedzie. Jak zostawic Go w takim swiecie?

Dlatego rozumiem Agnieszke. Mysle, ze ten strach o dziecko i co z nim bedzie jak juz rodzicow nie bedzie, w swiecie wlasnie takim jaki opisujesz, jest na tyle duzy, ze ludzie rezygnuja. Jestem tez pewna, ze robia to z bolem w sercu. Pewnie ten bol jest podobny do tego jaki bede czuc umierajac. :roll:

Nie wiem. Nie znam Prawdy. Jedno wiem na pewno - nie latwo byc czlowiekiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lilaszek, mam tylko nadzieję, że Twoja córka nie trafi na takich ludzi jak ja trafiłam :-? Ja na szczęście miałam "tylko" rozszczep wargi.

Moje przeżycia z dzieciństwa w dużej mierze zaważyły na decyzji jaką podjęłam. Nie chcę stwarzać własnemu dziecku tego samego. Tym bardziej, że tu nie chodzi o rozszczep tylko o wiele bardziej poważniejsze choroby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Własnie to napisłałam, ze w pierwszej chwili świat mi sie zawalił, ale to jest "tylko" rozszczep a moje dziecko i tak juz duzo sie nacierpiało i nacierpi,. Ale damy rade. Pewnego dnia mój motyl wyfrunie z domu...tu mozemy wiele zdziłać. Najgorsze jest gdy jesteśmy bezradni a nasze dzieci nie maja szans na "normalne" życie, ten strach o nie gdy nas zabraknie, co z nimi będzie.

Każda podjeta decyzja jest podjęta z miłości do swojego dziecka i dlatego tak trudna, tak bolesna.

 

Żona kolegi musiała usunąc ciąże bo u ich córeczki stwierdzono łamliwość kośći i lekarze powiedzilei, ze mała zmarłaby po porodzie i strasznie by cierpiała. Zrobiłą to z miłości by chronić swoje dziecko.Rok do siebie dojść nie mogła....W tej chwili urodził im sie synek, ale w sercu zawsze będa mieć swoja córeczkę.

Nikt nie ma prawa w takich kwestiach doradzać, krytykować, narzucać swego zdania. Rodzice kieruja się sercem które jest w takiej sytuacji jedynym właściwym drogowskazem a my mozemy tylko wspierać w tych trudnych chwilach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lilaszek- przepraszam, ale co to znaczy :"musiała bo lekarz powiedział" ?? Znam dzieci z OI, przezyły poród.

Nie znaczy to,że zycie dziecka z tą chorobą jest łatwe , miłe i przyjemne.

To jedna z bardziej bolesnych fizycznie chorób. Ale gadanie w tym przypadku " usuń bo i tak umrze " jest kretyństwem i całkowitym brakiem odpowiedzialności.

Ciekawa jestem co ten "cudowny" lekarz powiedział rodzicom o chorobie, czy w ogóle coś im powiedział :-?

 

Znam też skrajny inny przypadek, gdzie otoczenie młodej dziewczyny stało po drugiej stronie i namawiało (skutecznie) do urodzenia dziecka ze stwierdzonym bezmózgowiem, liczyli na cud, który sie nie zdażył.

Było to 6 lat temu - dziewczyna do dziś leczy się psychiatrycznie i co jej po swiadomości, że "grzechu, zbrodni nie popełniła), dziecko zmarło kilka minut po bardzo ciężkim porodzie.

 

Wybory...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i złych słów użyłam. Nie jest to moja historia, tylko opowieśc ludzi którzy przez to przeszli. Byli u wielu specjalistów i ostateczna decyzja była taka a nie inna-nie mnie oceniać. Ja tylko widziałam przez co przechodzili Ci ludzie, jak ciężko im było. Reszta pytań nie do mnie.

 

Wiesz , ale jest jeszcze jedna prawda. Tak atakujesz, a w podjęciu każdej ciezkiej decyzji człowiek jest sam, lekarze mówią róznie, co jeden ma inne zdanie a to Ty musisz podjąc decyzje z całym bagażem konsekwencji dobrych czy złych....My z naszą córeczką podróżowalismy po Polsce od specjalisty do specjalisty by wybrać jednego któremu powierzymy nasze dziecko. Każdy przedkładał swoje racje ale to my musieliśyzdecydować, całe szczęście w naszym przypadku okazało się , ze słusznie. Ale rozumiem co czują ludzie, jak bardzo sa bezradni i jak cholernie trudno podjąc pewne decyzje, których nikt za ciebie nie podejmie a których konsekwencje ponosic będa najbliższe osoby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...