Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wiadomość dla przyjaciół tomek1950


Recommended Posts

Oj, Bonetko, Bonetko - niesamowita to Ty jesteś, zawsze dobre słowo każdemu znajdziesz. :D

 

Może ktoś zadzwoniłby do nich? Bo też czekam na wieci od Tomka, a tu nic. :roll:

Bo jak coś to sama do Majki zadzwonię. :evil: :wink:

 

Aniu - bardzo kciuki zaciskam, mam nadzieję, że wszystko wróci do dobrego, trzymaj się dzielnie, kochana, trzeba wierzyć, a ja się modlę cały czas.

 

Buziaki dla wszystkich zostawiam! :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 7,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Witam Wszystkich :)

 

a mnie nie niepokoi brak wiadomości . ..( dlatego nie dzwoniłam )

..chcieli i trochę odetchnąć .. i zajęli się swoimi sprawami ( Majeczka pracuje a Jasiek chyba nadrabia naukowo każdy dzień spędzony u Taty ) . Gdyby było coś nie daj Boże żle to na pewno by napisali a jest pewnie szara rzeczywistość dnia codzinnego ..pot. ćwieczenia słowem rehabilitacja i powolne dochodzenie do siebie . Przecież nie będzie codzinnie jakiś spektakularnych postępów .

Jakby Tomeczek był gotowy na tyle żeby mógł , to sam by napisał ( pewnie szykuje sie do tego i chce nam zrobić niespodziankę a moze chce od razu na własnych nogach pojawić się w Redakcji :D ......jakby pisał to moglibyśmy go zamęczyć tutaj :) bo domagalibyśmy się codziennych raportów ) .

Ja uważam że nie należy nic narzucać . Będą uważali że trzeba i należy ...napiszą ......przecież wiedzą gdzie i jak , prawda ? .....lub zadzwonią do kogoś ( wyslą sms ) kto ma dostęp do internetu i tu napisze . ( brak sieci czy czasu )

Oczywiście Państwo mogą mieć inne zdanie . Owszem był stan cięzki trzeba było trzymać rękę na pulsie ale teraz uważam że nie ma takiej potrzeby .

Pewnie że mozna zadzwonić ....jeśli nikt z Państwa nie zadzwoni podjadę sama .

 

Dobrego dnia :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mocno trzymam kciuki za powrót do całkowitego zdrowia wszystkich naszych "duchowych podopiecznych" :p

 

Tata dziś od rana w obrotach lekarzy. O 7 pobranie krwi, potem po kolei następne badania. Po południu mam zamiar się dowiadywać kiedy wyniki, co dalej. Musi być dobrze, po prostu MUSI!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mocno trzymam kciuki za powrót do całkowitego zdrowia wszystkich naszych "duchowych podopiecznych" :p

 

Tata dziś od rana w obrotach lekarzy. O 7 pobranie krwi, potem po kolei następne badania. Po południu mam zamiar się dowiadywać kiedy wyniki, co dalej. Musi być dobrze, po prostu MUSI!!!!

 

Pewnie że musi :)

 

Bonetka myślę, że tymi informacjami nas uspokoiłaś, dzięki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Wszystkich :)

 

a mnie nie niepokoi brak wiadomości . ..( dlatego nie dzwoniłam )

..chcieli i trochę odetchnąć .. i zajęli się swoimi sprawami ( Majeczka pracuje a Jasiek chyba nadrabia naukowo każdy dzień spędzony u Taty ) . Gdyby było coś nie daj Boże żle to na pewno by napisali a jest pewnie szara rzeczywistość dnia codzinnego ..pot. ćwieczenia słowem rehabilitacja i powolne dochodzenie do siebie . Przecież nie będzie codzinnie jakiś spektakularnych postępów .

Jakby Tomeczek był gotowy na tyle żeby mógł , to sam by napisał ( pewnie szykuje sie do tego i chce nam zrobić niespodziankę a moze chce od razu na własnych nogach pojawić się w Redakcji :D ......jakby pisał to moglibyśmy go zamęczyć tutaj :) bo domagalibyśmy się codziennych raportów ) .

Ja uważam że nie należy nic narzucać . Będą uważali że trzeba i należy ...napiszą ......przecież wiedzą gdzie i jak , prawda ? .....lub zadzwonią do kogoś ( wyslą sms ) kto ma dostęp do internetu i tu napisze . ( brak sieci czy czasu )

Oczywiście Państwo mogą mieć inne zdanie . Owszem był stan cięzki trzeba było trzymać rękę na pulsie ale teraz uważam że nie ma takiej potrzeby .

Pewnie że mozna zadzwonić ....jeśli nikt z Państwa nie zadzwoni podjadę sama .

 

Dobrego dnia :D

Nie chodzi tu o te duże postępy, ale o kontakt z nami. Mnie osobiście wystarczyłoby zwyczajne "Tata czuję się dobrze, rehabilitacja powoli przynosi efekty"................Jasiek! kilka słów chociaż :lol:

bonetko ja wiem, i wielu z nas pewnie też, że "brak wieści, to dobre wieści" i tego się należy trzymać.

Ale najbardziej podoba mi się wersja z niespodzianką :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No więc... dobrze nie jest. I nie będzie.

Bardzo zaawansowany rak płuc. Nieoperacyjny. Jutro konsultacja onkologa ma zadecydować czy chemia czy tylko radioterapia.

 

Sorry, nie umiem napisać nic więcej, jestem w trakcie upijania się. Od jutra będę silna, żeby Tato wycisnął z tego czasu,który Mu został totalny MAX.

 

Zdrowie wszystkich!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu - z zasady (lub z doświadczenia) jestem dość wygadana, ale w takich chwilach nie wiem co powiedzieć.

Zadne słowa nie ukoją Twojego bólu, zedne słowa nie pomoga Twojemu Tacie.

Więc wiedz tylko, że jestem tu, i jeśli moge pomóc... jestem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania :( Ale nadzieja umiera ostatnia...

 

 

---------------------------

 

Dziś gadałam z Zeljką.

Rehabilitacja Stefka przebiega pomyślnie i daje bardzo dobre wyniki.

Niebawem jadą do specjalisty do Poznania. Zobaczymy.

Czyli jest dobrze.

 

Przekazuję niniejszym ucałowania od Zeljki dla Wszystkich :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu, kochana - bardzo jesteś mądra, że chcesz być silna i pomóc Tacie dobrze wykorzystać czas. Przytulam mocno, będę się modlic i siłę dla Waszego Taty i dla Was. :(

 

Dzwoniła do mnie Majka. :D

U Tomka, tak jak pisała Bonetka - powolne postępy, coraz lepiej jest, ale wszystko wymaga czasu.

Musi ćwiczyć, bo została uszkodzona część mózgu, która zawiaduje orientacją w przestrzeni i w związku z tym trudno jest mu wiele rzeczy umiejscowić wokół siebie, choć teoretycznie je widzi.

Rozmawia, zależnie od kondycji danego dnia - pojedynczymi słowami, całymi zdaniami, żarty się Go trzymają.

Jest w dobrym nastroju, nie przeszkadzają Mu deficyty, cały czas towarzyszy mu pogoda ducha i uśmiech. :D

Majka wywozi Go na spacery do parku przyszpitalnego, każe czasem trochę chodzić.

Sprawność ręki wyćwiczył już na tyle, że może się podpisać. 8)

Teraz tylko ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć musi.

Jest nieźle, będzie bardzo dobrze!!! :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania :( Ale nadzieja umiera ostatnia...

 

 

Nefer, oczywiście!

Dlatego pisząc "czas" wierzę, że będzie to całkiem dłuuuugi czas.

Nie odbieram Taty choroby w kategorii wyroku, choć już niestety wiem, że nie dane mu będzie żyć do bardzo późnej starości, ale tak naprawdę ile tego czasu jest, to wie tylko Ten na górze. Ja się w Jego kompetencje nie mieszam.

Najważniejsze, żeby Tata był leczony, żeby się dobrze czuł, bo ostatnio z tym krucho było to i na psychice słabiej.

Teraz nadszedł czas na radość z każdego dnia bez rozdrabniania się na pierdoły. A ile tych dni będzie - ja wierzę że bardzo dużo i zrobię wszystko, żeby Tato też w to wierzył. I już!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Wszytkich :)

 

Aniu potrzeba Ci bardzo duzo siły .....szczególnie że może Tata nawet się nie domysla i jak tu z Nim rozmawaić jak łzy same lecą i w gardle dławi ?

Nie wiem czy bym umiała ..nigdy nie stawałam przed takim wyzwaniem i to właśnie wymaga olbrzymiej siły właściwie ponad miarę człowieka ale nie ma wyjścia i te ostanie chwile ( mam nadzieję że to bedzie dłuugi czas ) muszą być najjpiekniejsze jak się da w tej sytuacji ......jestem z Tobą.

Depsiunia

dziekuję za wiadomości . To było do przewidenia ., nie są to sprawy łatwe ....to ciągła , mozolna praca do przodu z nadzieją że wszytko będzie jak przed wypadkiem .

Najważniejsze że Tomeczek ma dobre samopoczucie , wszak ta sfera jest bardzo istotna . Boże jak to jest że z takiej głupotki są tak poważne konsekwencje ( to tylko uderzenie w tył samochodu, moment , sekundy i spot zdarzeń sprawił że powstał ten wylew ) tyle bólu , cierpienia , strachu , odebranego zdrowia , wyrwanych miesięcy z życiorysu , zupełnie innego zycia swojego i otoczenia ......straszne , niepotrzebne ......

 

 

dobrego dnia Wszystkim

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anna Wiśniewska

Niestety takie jest nasze życie.

 

Ważny jest każdy dzień dobrze przeżyty

 

 

Osobiste- proszę jak najszybciej skontaktować się ze specjalistami chorób przewlekłych,są to ludzie którzy bardzo dobrze rozumieją potrzeby ludzi chorych i ich rodzin / sprzęt, lekarstwa /

 

Dużo sił. :)

 

.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naszymi informatorami, autorami tej historii,są:

 

1Gabrysia, johnzee, bonetka

 

A zaczęło się tak...

 

14.05

Witam,

mój Tata znany wielu Forumowiczom jako tomek1950 jest bardzo ciężko chory. Miał rozległy wylew. Wczoraj był raz operowany, a przed chwilą skończyła się druga operacja. Będzie utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej aż do poniedziałku. Jego stan jest bardzo poważny. Jedyne co mu może teraz pomóc to wszelkie wsparcie, dobre myśli i modlitwy. Wiem, że społeczność Muratora jest dla mojego Taty ogromnie ważna. Dlatego chciałabym prosić wszystkich, którzy go znają o duchowe wsparcie, dobre myśli, modlitwy...

Wiem, że ludzie ciężko chorzy, nieprzytomni czują takie wsparcie i ono im pomaga.

Bardzo dziękuję.

 

15.05

Ten wylew był prawdopodobnie spowodowany wypadkiem samochodowym. W piątek Tata zatrzymał się przed przejazdem kolejowym, a ktoś w niego wjechał bardzo mocno w tył. Tata był obejrzany przez neurologa i ortopedę, ale nic nie stwierdzili. Kilka dni później z niezwykle silnym bólem głowy, a zaraz potem utratą świadomości został zabrany karetką do szpitala. Okazało się, że to rozległy wylew.

 

15.05

Tata podobno wygląda gorzej niż wczoraj, ale w końcu miał drugą operację. Gorączkę ma jednak trochę niższą niż wczoraj tak koło 38 stopni.

 

16.05

Tomek rano został obejrzany przez neurochirurga, który powiedział, że rana pooperacyjna, gorączka i zwiekszająca się opuchlizna twarzy są takie, jak można się spodziewać po takiej operacji. Jutro rano zaczną mu odstawiać leki utrzymujące w stanie śpiączki, więc po kilku godzinach dopiero zacznie być jakiś efekt, czyli poniedziałek po południu.

 

17.05

Internistycznie ma się nieco lepiej. W nocy miał 38 z groszami, ale w dzien 36,6 stopni Celsjusza, a co najważniejsze głowa nie była gorąca, goi się. Opuchlizna się trochę zmniejszyła i wyglądał dziś nieco lepiej. Neurologicznie to nikt nic nie powie, ale miał dziś silniejsze odruchy, więc zwiększono mu dawkę środków usypiających. Jutro po obchodzie (czyli do 12 mniej więcej) mu je odstawią i będą czekać aż się wybudzi. Trwa to od 6 godz do nawet dwóch dni. Piszcie do Tomka, bo jutro będziemy mu intensyfikować czytanie Waszych postów, żeby się szybko a skutecznie obudził.

 

18.05

Tomek ma założone dojście centralne i zrobiony rentgen (chyba płuc), oraz jest inna strzykawka z lekiem, więc może to jest to wybudzanie. Jasiek czeka teraz na rozmowe z lekarzem, bo to co napisałam powyżej to zauważyli, bo pielęgniarki nic nie mówią.

 

18.05

Tomek jest wybudzany. Neurolog bardzo na niego krzyczał, ale tomek nie chciał otworzyć oczu. Wg lekarza może już słyszeć, więc czytają i czytają mu Wasze wieści. Spocił się przy obcinaniu paznokci, więc pewnie to czuł, a raczej nie jest przyzwyczajony, żeby ktoś mu to robił. Ma zapalenie płuc po intubacji, ale nie ma gorączki. Oddycha sam, ale jest jeszcze podłączony do respiratora na wszelki wypadek, gdyby zapomniał jak to się robi.

 

18.05

Były jakieś komplikacje kardiologiczne, ale podali leki. Oddycha niby samodzielnie, ale jednak ze wspomaganiem respiratora. Znikła opuchlizna z twarzy. Jak sie do jutra rana do 10 nie obudzi, to będą lekarze coś innego kombinować. Mama pytała pielęgniarkę o odleżyny, podobno nie ma. Ruszać Tatę może tylko wykwalifikowany personel, bo cały jest popodłączany do różnych sprzętów.

Reszta bez zmian.

 

19.05

Mama mi mówiła przez telefon, że ma wrażenie, że Tomek reaguje trochę na to, co się do niego mówi czy czyta.

 

19.05

To zapalenie płuc jest bardzo ciężkie. Tata do tomografii był znowu bardziej naładowany usypiaczami, wynik bedzie dopiero jutro. Nic nie otwiera oczu, nic a nic nie rusza gałkami ocznymi. Rusza troszkę dwiema rękami (wcześniej tylko lewą), przeszkadza mu rurka w gardle.

Czekamy co powiedzą jutro na obchodzie. Ale jak dotąd żaden lekarz nie wypowiadał się jakoś konkretniej o sprawach neurologicznych.

 

20.05

Tacie przed godziną nagle skoczyła gorączka, ma ponad 40 stopni, leży obłożony lodem. Przestał ruszać rękami. Na tomografi wyszły jakieś krwawienia, ale małe, nie ma powodu do dalszych operacji (uff). Jutro będzie miał tracheotomię, bo bo nie może mieć dłużej tej rurki w gardle.

 

20.05

otóż ...Tomkowi zelżała gorączka !!!!!!!!

 

20.05

Gorączka spadła do 37.

Tomek zaczął ruszać nogami, podobno całkiem porządnie, zwłaszcza prawą, co jest o tyle istotne, że główny wylew był w lewej półkuli. Dobrze oddycha.

 

21.05

Tata miał tracheotomię. Nie wiem nic więcej, poza tym, że zanim na nią pojechał, to dobrze oddychał, saturacja 98% cokolwiek by to miało znaczyć, ale nawet czysty spirytus nie jest 100%.

Jasiek zeznał, że coś jakby lepsze napięcie mięśniowe w rękach mu sie wydało.

 

21.05

Tracheotomia sie udała. Tomek oddycha dobrze, lekko tylko wspomagany respiratoerm. Gorączki brak. Nogami przestał ruszać, ale za to istotnie ściśka palcami, jakby chciał miecza dobyć i z niewoli ojomowej sie wydostać.

 

21.05

Tata wczorajszych wyczynów "nożnych" dziś nie powtarzał ale najprawdopodobniej jeszcze jest pod działaniem leków z narkozy (lekarz twierdzi że do nocy będzie pod ich działaniem).

Jak moja Siostra kochana pisała "miecza szuka by znów do walki ruszyć".

Moim zdaniem oznacza to, że powoli mózg zaczyna pracować (mam nadzieję, że dalej będzie jak w wierszu "Lokomotywa") są to co prawda tylko moje przypuszczenia nie poparte wiedzą ale ja tej wersji będę się trzymać.

Tata oddycha prawie samodzielnie (prawie bo w asyście respiratora), saturacja dochodzi momentami do 100%, oddech jest miarowy i głęboki.

Nie wiem dokładnie jaką ma temperaturę ale gorączki dzisiaj nie ma.

Jeżeli chodzi o zapalenie płuc, to jak stwierdził lekarz, "osłuchowo jest nieźle".

Jutro będą wyniki antybiogramu (test na jakie antybiotyki te france szpitalne nie są jeszcze odporne) będą jutro i będzie wiadomo jakie leki podawać.

Myślę (podobno czasem tak mam :wink: ), że Ojcu wygodniej będzie bez rury w gardle tylko z małą rurką w tchawicy.

 

Tak z innej beczki, codziennie czytam Komturowi co tutaj wypisujecie, pomimo braku odpowiedzi z jego strony, mam wrażenie że słyszy co się do niego mówi.

Może daje znaki, których ja nie zauważam, ja wiem że słyszy i będę do niego dalej mówił aż się obudzi i rzecze: "Dość synu, moje uszy nie zniosą więcej tego twojego gadania!".

 

Jutro będzie jeszcze lepiej, przestaną działać leki i będą kolejne oznaki powrotu do zdrowia.

 

22.05

Po raz pierwszy wypowiedział się neurochirurg. JEST BARDZO ZADOWOLONY. Tomek czuje łaskotki w nogach. Wiadomo na razie, że ma niedowład prawej ręki (na szczęście z wyjatkiem pisania, to Tata jest leworęczny). Ma też uszkodzony pien mózgu. Ale na to wszystko nakłada sie opuchlizna pooperacyjna i jeszcze niewchłonięte krwiaki. Jak to zniknie, to będzie można powiedzieć coś więcej, a to może jeszcze trzymać się tygodniami. Oczu jeszcze Komtur nie otwiera, ale naprawzdę zdaje się, że słyszy. I coraz bardziej jakby się rusza. To już naprawdę blisko kiedy otworzy oczy.

 

22.05

z czterech kończyn tylko w jednej, prawej ręce występuje niedowład przy rehabilitacji minie ...ten pień mózgu jest gorszą sprawą ale jak zejdzie opuchlizna i wszystko się wygoi wtedy dopiero będzie można powiedzieć co i jak

 

23.05

Tata podobno na chwilę otworzył oczy, tak mówi pielęgniarka (ja mu się osobiście nie dziwię, że akurat przy niej otworzył oczka :D ), która pomagała przy rentgenie płuc (się polepsza).

Gdy przyszedłem, kontakt był z pozoru gorszy niż przed tracheotomią, nawiasem mówiąc Ojciec wygląda duuuużo lepiej bez "rury w gębie", brak reakcji w kończynach, ale zaczął poruszać gałkami ocznymi jak we śnie (faza REM).

Reaguje na łaskotanie lewej stopy (zawsze miał łaskotki a prawa jest zabandażowana z powodu wkłucia do tętnicy).

Po wizycie neurochirurga, który przeprowadzał drugą operację, nabrałem nadzieję, że naprawdę jest coraz lepiej, stan odruchów obronnych wg mnie w skali od 1 do 10 podskoczył z -5 do +5 (jak się dzisiaj dowiedziałem wcześniejsze objawy wskazywały na poważne uszkodzenie pnia mózgu, czyli części odpowiadającej za czynności życiowe), dzisiaj można powiedzieć: "jest (kobieta lekkich obyczajów) dobrze". Teraz trzeba dostarczać Komturowi silnych bodźców (Komturowa o to zadba) aby przedrzeć się przez "watę" i dotrzeć do świadomości.

 

23.05

Ponieważ Tomaszek był nadpobudliwy p. doktor zaordynował środki uspakajace po których śpi . Wszystko jest w porządku tylko mniej się wierci :)

Majeczka kontaktowała się z p.rehabilitantką która stwierdziła że za wcześnie na rozpoczęcie tych zabiegów ale podpowiedziała że reh. powinna się odbywać w Poliklinice i nalezy zarezerowować sobie w niej miejsce.

 

23.05

Na początek uspokoję wszystkich, jest lepiej i są postępy (piszę to na wstępie gdyż nie jestem sadystą). To tyle tytułem wstępu, teraz zaczynam budować napięcie:

Wyjechaliśmy z komturii trochę późno bo szukaliśmy dokumentów, tak więc dotarliśmy do szpitala około 14.

Wszedłem na salę i obok łóżka zobaczyłem trzy puste torebki po krwi.

Na monitorze następujące : niskie ciśnienie, powolne tętno, trochę zbyt wysokie stężenie CO2. Połaskotałem w stopę na dzień doby a tu nic, zero mimiki twarzy, zero kontaktu, niestety od ratownika na oddziale zbyt wiele nie udało się wyciągnąć (mówił, że jest O.K.) a lekarz był na obiedzie. Pomyślałem sobie: w nocy coś się stało (krwotok lub coś w tym stylu), nastąpiło jakieś pogorszenie stanu zdrowia, powiększył się obrzęk mózgu. Ogólnie kontakt i parametry przedstawiały się jak przed czterema dniami.

Dobra dosyć tego, już mówię co się stało. Tata w nocy zaczął trochę rozrabiać i wyrywać sobie rurki (a sporo tego wisi na wieszaku przy łóżku) i dla własnego bezpieczeństwa zostały mu podane leki nasenne, jeden z lekarzy mówił kilka dni temu, że jest to normalna procedura w tego typu sytuacjach.

"Więc" (z jakiegoś dziwnego powodu uwielbiam rozpoczynać zdanie od tego słowa) pomimo, iż wygląda na pogorszenie, jest to postęp i idzie ku lepszemu.

 

24.05

Tata dalej jest pod działaniem leków uspokajających ale podobno trochę mniejszym, gdyż na dotyk reakcja wróciła.

Sumiennie komtura Córa jego stymuluje i opieką należytą otacza.

 

24.05

wieczorem Tata zaczął dawać znaki, że słyszy!

Jeszcze nie może otworzyć oczu ale w odpowiedzi na zadawane pytania, mruży oczy.

Jak znam moją siostrę (socjolog), to bez wielokrotnej próby się nie obyło, tak więc informacja musi być precyzyjna i pewna.

 

25.05

Komtur otworzył jedno oko. Ponoć dwa razy.

 

25.05

Tomek oddycha już przeponą, a nie jak dotąd samym szczytem płuc, choć dalej ma zapalenie płuc. Wygląda lepiej. Mrugał oczami, usiłował się uśmiechnąć kącikiem ust, bardzo poruszył się informacją, że jakieś tam drewno przywieziono do Komturii (chyba się o to martwił).

 

26.05

Komturek Majeczkę scisnął za rekę i to PRAWĄ dłonią

Dzisiaj przychodzi rehabilitantka wewnętrzna.

Majka pozdrawia wszystkich i dziękuje za wszelkie wsparcie

Słuchać czytania postów przychodzi czasami cała obsada OIOMU

 

26.05

Postępy Komtur zrobił ogromne o ostatniej mej wizyty:

1. Przywitał mnie otwartym okiem (czuwać trza kto do komnaty wchodzi i czy aby na pewno się pokłonił);

2. Uśmiecha się (rad z widoku synowego widać);

3. Potrafi zaciskać rękę (jakże to tak syna inaczej powitać niźli prawicy uściskiem).

 

Wszystkie wyżej wymienione gesty, kurtuazyjnymi zwane wykonał ochoczo i z pełną świadomością,

 

Łoże niestety siły z Taty wysysa, bo słaby jeszcze, ale do sprawności umysłowej (dowcip zacny, synowy docenia i uśmiechem kwituje) oraz fizycznej powraca. Nadzieję żywić trzeba, iż działania cyrulików z olsztyńskiej twierdzy pozwolą na szybki do pełni sił powrót.

 

Pożegnanie bez uścisku dłoni obyć się również nie mogło,

 

Postów z forum (całości rad nierad nie byłem w stanie w jeden dzień przeczytać) wysłuchał z zaciekawieniem, co poniektóre pomysły kwitując uśmiechem lub brwi uniesieniem.

 

27.05

Komtur do obchodów urodzin się szykuje, bo właśnie zaczął samodzielnie oddychać, respirator won poszedł. Parametry oddechowe bardzo dobre. Kontaktowość dziś nieco mniejsza, ale tłumaczę to sobie, że wszystko poszło w samodzielne oddychanie.

 

27.05

Dzisiaj pewna pielęgniarka wpadła na pomysł zacny: leży tak Komtur od dni niezliczonych, trza by odrobinkę posiedział (łózko w regulacją takową, z napędem elektrycznym wyposażone zostało), pomyślała chwilę czy przeciwwskazań jakich nie ma i łoże komturowe w fotel zamieniła. Początkowo taka zmiana nie przypadła Ojcu do gustu ale po kilku chwilach rad był ze zmiany. Oczy otworzył i po zgromadzonych rozejrzał się z zaciekawieniem, uśmiechem obdarzył zarówno personel jaki mą skromną osobę. Powiedzieć muszę, że wyglądał w tej pozycji godnie. Widać oczy łatwiej otwierają się w pozycji siedzącej, bo długo trzymał powieki otwarte.

 

Kolejna z medycznego punktu widzenia, ważniejsza jest taka wiadomość, że tata niebawem ma szanse na przeniesienie do innego szpitala, na oddział neurologii (albo coś w tym stylu), dzisiaj badał go neurochirurg i bardzo był zadowolony z wyników. Rana pooperacyjna goi się bardzo dobrze, dzisiaj gruby opatrunek z gazy, przymocowany do głowy za pomocą plastrów i siatki wyglądającej jak kabaretka powędrował do kosza a w jego miejsce wylądował plaster, odrobinę tylko większy niż te znane z domowych/samochodowych apteczek.

 

28.05

Dzisiaj tata był baardzo słaby, widać samodzielne oddychanie, jest bardzo ciężkim zajęciem od którego odwykł albo po prostu zbiera siły przed czekającą go jutro podróżą...

 

...do innego szpitala.

Zapalenie płuc już prawie zwalczone, temperatura w okolicach 36,6 st.C, oddycha samodzielnie (choć dzisiaj trochę ciężej niż wczoraj), krążenie w normie, więc lekarze nie widzą powodu aby zajmował miejsce na OIOM`ie.

I dobrze, bo na tym oddziale to nie bardzo jest z kim pogadać i głośno bywa, bo aparaty jak nie dzwonią to piszczą jak nie piszczą to znowu brzęczą a zwłaszcza ta maszyna, która robi ping :wink:, więc wyspać się nie idzie.

Na dodatek na OIOM`ie grasują najodporniejsze szczepy bakterii, czas więc przenieść Komtura w nową, dającą lepsze perspektywy rozwoju lokalizację. Jutro popołudniu Tata pojedzie do szpitala wojskowego (tego samego, w którym przechodził operację nr 2).

Wg mnie stan Ojca mego, dzisiaj był trochę gorszy niż wczoraj, bo ciężej mu było oddychać ale lekarze uspokajają, że nic złego się nie dzieje i wszystko idzie tak jak ma iść, czyli do przodu.

 

29.05

Tomek opuścił OIOM i jest w tym drugim szpitalu. Jest widocznie lepiej, komunikuje swoje potrzeby (zimno w stopy, uwieranie rurek i aparatury). Trzeba to oczywiście zgadywać, ale potakuje i zaprzecza.

Precz z OIOMem!

 

29.05

Wczoraj nie było słodko, dzisiaj rano też rozmowa nam się nie kleiła, bałem się, że może zostawią Tatę na OIOM`ie. Na szczęście lekarze znali powód takiego stanu rzeczy, oni wiedzieli coś, o czym ja nie miałem pojęcia.

Jak tylko Ojca położyli na nowym oddziale, podpięli do monitora, przyłączyli kroplówkę i jedzenie, okryli cieplutko to zorientowałem się co jest grane.

Tata, dowiedziawszy się o przeprowadzce, zbierał siły, aby zrobić dobre wrażenie, w nowym szpitalu, w jednoosobowym pokoju, promieniał, dzisiaj gadka nam się kleiła, jak za dawnych czasów w Komturii (może odrobinkę koloryzuję ale naprawdę jest coraz lepiej).

To Tomek wybrał palec, na którym ma być czujnik, to on kazał sobie okryć cieplej nogi (niestety mówi bezgłośnie z powodu rurki w krtani).

Neurochirurg, który dzisiaj Go dzisiaj badał, był bardzo zadowolony z postępów.

Tata opracował nawet własny sposób wzywania pielęgniarki:

Jeżeli mnie niema w pobliżu, to aby włączyć alarm, zaczyna wolniej oddychać, gdy pokoju znajdzie się "odpowiedni personel", tata zaczyna znowu normalnie oddychać, "se chłopak potrafi poradzić w każdej sytuacji" :D.

Opieka w nowym miejscu, jest co najmniej równie dobra jak na OIOM`ie, z tą jednakowoż różnicą, iż "personel pielęgniarski" składa się wyłącznie z płci pięknej :D.

Jeżeli taka kadra (uśmiechnięta i życzliwa) była by w całym kraju, to chorowanie było by znacznie fajniejsze.

 

31.05

Wczoraj Tomek był bardzo zmęczony i mało kontktowy (może to z powodu zmiany szpitala w piątek?), ale dziś był bardziej rozmowny. Kilka razy ewidentnie się uśmiechnął adekwatnie do treści, komunikował ściskaniem rąk, otwieraniem i zamykaniem oczu, ruchami stóp i dłońmi. Na pewno jest lepiej, choć myślę, że droga z Olsztyna do Komturii jest jednak jeszcze bardzo odległa.

Przyszedł do Taty bardzo sympatyczny ksiądz. Szpital przestał być wojskowy dwa tyg temu, ale kapelan pozostał. Tata wyraźnie zażyczył sobie sakramentu namaszczenia chorych. Wierzę, że to pomoże odzyskać mu siły i zdrowie. Bardzo jest jeszcze słaby. Po kilku minutach kontaktu nagle usypia. Opiekę szpitalną ma naprawdę wzorową.

 

01.06

dziś Janek rozmawiał z panią neurolog, która widziła stan Tomka na początku. Powiedziała, że jest ogromny postęp. Jeszcze bardzo długa droga przed nim, ale ma szanse na całkowity powrót do normalnego życia.

Jutro odstawiają już antybiotyk, to też dobra wiadomość, bo bo to było bardzo mocne świństwo.

Tomek coraz lepiej komunikuje swoje potrzeby, dziś "zażądał" zwilżenia warg.

 

02.06

Tomkowi wyjęli dziś rurkę z nosa i pielęgniarka nakarmiła go kilkoma łyżkami zupy. Normalnej szpitalnej, a nie papki Nutricii. Ale pokarało Komtura za tak długie leżenie, bo to była zupa botwinkowa, której nigdy bardzo nie lubił. Jeśli jeszcze nie daj Boże była doprawiona koperkiem, to grób mogiła, bo koperku od urodzenia nienawidził szczerze. Krzywił się, ale zjadł. Na noc znowu dostanie sondę, ale to i tak jest postęp.

Współpracował z Jaśkiem przy goleniu.

 

02.06

Tak Jak moja Siostra pisała, Tata jadł z niesmakiem, wodnistą zupkę z botwinki. Na szczęście udało się przekonać Pielęgniarkę, iż Tata potrzebuje, dla zabicia smaku znienawidzonej zupki, czegoś treściwszego. W sklepie opodal dało się znaleźć "metodę na głoda", pod postacią serka waniliowego znanej firmy.

Jak mówię Ojcu o FM to składa jakoś tak dziwnie usta (mi jako twardzielowi nie wypada tego jakoś szczególnie interpretować), moja Narzeczona twierdzi, że to znak abym ucałował wszystkich Forumowiczów. Niniejszym przekazując wolę Ojca Mego, Wielkiego Komtura Mazurskiego: Przekazuję ucałowania wszystkim forumowiczkom (gdyby nie ogólne "twardzielostwo" poleciał bym "na Gierka" również z Męskimi członkami Szanownej Społeczności Forum), Forumowiczom zaś przesyłam uściski zarówno kończyn górnych jak i "na niedźwiedzia"

 

03.06

Tomek miał dziś tomografię, jutro na podstawie wyniku zapadnie decyzja o przeniesieniu na oddział rehabilitacyjny. Zależy to od tego czy nie zagraża wodogłowie - wtedy będą wszczepiali zastawki.

Znowu kilka łyżeczek normalnego jedzenia do przodu.

Innych spektakularnych postępów brak.

Ale kontakt jest i nawet trochę Tomek reaguje na abstrakcyjne dowcipy.

 

04.06

Tomek miał dziś rano pierwszą rehabilitację. Strasznie był po niej zmęczony, długo spał. Zjadł potrawkę z kurczaka, mus jabłkowy i jogurt (oczywiście nie raz i w ilościach niezbyt pochlebiających posturze Komtura). Na razie jeszcze zostaje na oddziale neurochirurgicznym.

 

05.06

Tomek dostał gorączki, robią posiewy, bo na razie nie wiadomo z jakiego powodu. Od pielęgniarek przed południem ponoć zjadł coś, ale później od Jaśka już nic nie chciał. I kontakt był mniejszy, zapewne z powodu gorączki, więcej spał i był bardziej zmęczony. Może jutro będzie lepiej.

Pozdrawiam

 

07.06

Tomek już je sam w sensie że nie jest zakładana sonda nawet na noc . Gabrysia ugotowała wspaniały rosół w/g receptury chińskiej i Tomek zjadł bardzo dużo :) czyli wraca apetyt :)

Temperatura spadła i jest 36,6 ....:) .

Czuje się dobrze , na wszystko reaguje jak trzeba. :D

 

07.06

Jako że dziś jest niedziela, wieści od cyrulików nie posiadam nowych, w dniu wczorajszym machina pewna piekielna, tomografem zwana, nakreśliła odraz wnętrza głowy Komtura, druga zaś płuc wizerunek na obrazie utrwaliła. Wątpliwości nie ma: Komtur mózg posiada, goi się on dobrze i jest coraz mniej opuchnięty. Na widok płuc wizerunku żaden ze zgromadzonych cyrulików "oczów" nie wybałuszył, więc i w tej materii źle być nie może.

Wczorajszą "gorącość" miksturami magicznymi udało się ostudzić.

Komturowi wikt domowy smakuje bardziej niż serwowane w twierdzy olsztyńskiej jadło a i apetyt Mu dopisuje coraz lepszy.

 

09.06

Nasz TOMECZEK :D robi dalsze postępy :) Podnosi powieki na dłuższą chwilę......logicznie rozmawia ruchem powiek czy ścinięciem dłoni potwierdzając lub negując odpowiedż..

sam potrafi przesunąć troszkę nogi ...( zmienić pozycję ) .

Płuca ma czyste tylko w oskrzelach cos tam jest ale to dlatego że jest ta rurka w gardle ...za kilka dni ją wyjmą :D....

Ma rehabilitację codziennie ale trzeba ją prowadzić bardzo ostrożnie bo jest bardzo słaby i przy większym wysiłku skacze Mu cośnienie :(

Bardzo chętnie je przecierane zupki i mięsa .( ne można solić potraw ze wzgledu na ciśnienie ) . Ma apetyt :D

Najprawdpodobneij potrzeba będzie tylko jeszcze jednej operacji kosmetycznej , druga ( wchłonęło się samo ) jest zbędna :D

 

11.06

Tomeczek sam już oddycha ( przez nos ......rurka tracheotomiczna jest częściowo przysłonięta ), logicznie komunikuje się ze światem zewnętrznym - mówi jeszcze niewyrażnie ze wzgledu na tę rurkę i zażądał ...zaprowadzenia tam gdzie król chodził piechotą

 

12.06

KOMTUREK ....dzisiaj miał powóz i stangreta .:) ...przemierzał włości swoje tudzież sąsiadów z najbliżej okolicy ....zwiedził prawie wszytko .:) ....

no i zagadka .,...o co chodzi ??? wiecie ??? .......

opócz tego dwie cięmięzycielki zmodrowały GO wszelkimi torturami fizycznymi jakie przy nich wykonywać musiał ......

Na kolację spożył maleńki pucharek jadła ale mający wszelkie niezbędne składniczki sycące i wzmocnienie zapewniające oraz wagę podwyższające ...

 

Kto nie zgadł ? ))) o co chodzi nizej wyjaśnienie .......

przejażdzka wózkiem inwalidzkim prowadzonym przez pielęgniarkę .po szpitalu w celach poznawczych ..tu pokój , tu sale chorych ..

2 panie rehabilitantki ....jogurt energetyczny z apteki ....

 

15.06

widziałam zdjęcie Tomeczka ...głowa uniesiona znad poduszki , rozmawiał przez tel.

Skrarbeczki ja rzeczywiście tak napisałm ze Kochany nasz Komturek rozmawiał przez tel. bo....przez tel się rozmawia ...ale przez tel. można też prowadzić monolog .....a druga strona słucha czy ew. mówi od czasu do czasu jakieś pojedyńcze słowa .

Jestem przekonana że jak będzie na siłaćh na pewno coś napisze ...

Dzisiaj jest już bez rurki tracheotomicznej ( nareszcie !!! będzie zdecydowanie lepiej mówił i ogólnie będzie wygodniej .

 

17.06

więc tak ...opózniło się wyjęcie rurki ..i wyjęli dopiero dzisiaj , szykują się do usunięcia cewnika ( to prowadzi się chyba w kilku krokach zaciskając coraz bardziej aby wróciły odruchy czucia ).

Komturek wczoraj zazyczył sobie danie ...Jasieczek specjalnie je zorganiozował ..to gołąbki :)

Dzisiaj był chyba rosołek Gabrysi

 

19.06

Tracheotomia - "była rurka a jest dziurka" (zaklejona plasterkiem)

Tata jest w stanie stać na własnych nogach, przy niewielkiej pomocy w utrzymaniu równowagi.

Coraz więcej czynności chce i wykonuje sam, chociażby picie z kubka, choć te plastikowe kubeczki jakoś się tak łatwo zgniatają .

Od wczoraj dostaje "normalne szpitalne jedzenie" i o dziwo, spożywa je ze smakiem. Wcześniej Tata dostawał zmiksowane zupki które trzeba było tylko połykać, teraz jest co pogryźć.

A z wiadomości technicznych, trwają przygotowania do przeniesienia Taty na oddział rechabilitacji ale to jest kwestia jeszcze, co najmniej tygodnia.

 

Teraz na zakończenie małe ogłoszonko

Tata poprosił mnie abym w jego imieniu pozdrowił wszystkich Forumowiczów.

 

24.06

Jutro Tatę czeka kolejna podróż (karetką zapewne), do kolejnego, czwartego z kolei szpitala. Będzie to Poliklinika MSWiA, oddział rechabilitacji po udarowej.

Wczoraj Tomek wspinał się na szczyty swoich możliwości, wizyta Małżonki naprawdę działa cuda .

Dzisiaj budziłem Go tylko na jedzonko, wiedząc ile pracy włożył w poprzedni dzień, nie domagałem się większej aktywności, niech zbiera siły na przeprowadzkę.

 

Zarówno wczoraj jak i dzisiaj Tata (NA WŁASNYCH NOGACH!!!, z delikatną mą pomocą) odbył spacer do "subpomieszczenia" swego pokoju. Jaki był to wysiłek po sześciu tygodniach "leżenia plackiem" (b.t.w. wczoraj rozpoczął się siódmy tydzień pobytu Taty w placówkach polskiej służby zdrowia), niech świadczy fakt, że w pozycji wertykalnej (jak pięknie pisze się to na klawiaturze komputera, może dlatego tak lubię to słowo bieleją mu palce pod paznokciami. Ale dzisiejszą lubość do pozycji horyzontalnej (tego już się tak ładnie nie pisze , można tłumaczyć złymi warunkami biometeorologicznymi.

 

Na koniec napiszę naprawdę pozytywne wieści: Komtur został odłączony od rurek wszelakich! nawet wemflon (przepraszam P.T. czytelników FM, jeżeli pisownia tego trudnego słowa jest inna, lecz znam je tylko w wersji fonetycznej), jest już zbędny, gdyż podawanie antybiotyków i kroplówek zostało zakończone.

26.06

 

Tomek ulokowany w nowej siedzibie, w szpitalu MSWiA w Olsztynie na oddziale "rechabilitacji neurologicznej".

Nareszcie Komtur nie jest sam na sali, ma dwóch sąsiadów, tak więc ma z kim pogadać jeżeli najdzie Go taka ochota

Szpital nie jest tak nowocześnie wyposażony jak dwa poprzednie ale teraz to liczy się nie wyposażenie, lecz motywacja i kompetentni ludzie a tych jak mniemam, nie brak w owej placówce.

 

Oczywiście, nie odbyło się bez problemów a oto walki mej z "biurokratyczną Hydrą" historia (prawie) krótka:

 

ZULU 0900 - rozpoczęcie operacji "Olsztyński Desant" (OD)

Założenia ogólne misji: przerzucenie jednostki desantowej w rejon misji, uchwycenie i zabezpieczenie przyczółków w rejonie przyszłych działań.

 

ZULU 0910 - załadunek jednostki desantowej oraz zaopatrzenia, do środków transportu. Ta część misji przebiegła bezproblemowo.

 

ZULU 0930 - Dotarcie jednostki desantowej w rejom działań. Nie napotkano problemów.

 

ZULU 0935 - Jednostka desantowa bez oporu zajęła wyznaczone pozycje. Jednostka zaopatrzeniowo-logistyczna napotkała silny opór ze strony stacjonujących w rejonie działań wrogich jednostek biurokratycznych. W rejonie Rejestracji odbyła się pierwsza bitwa. Starcie ujawniło poważne braki w wyposażeniu: dowód osobisty oraz dowód ubezpieczenia, z tego powodu pierwszy atak został odparty. Jednostka desantowa pozostała na pozycji bez wsparcia, jednostka zaopatrzeniowo logistyczna zmuszona została do "wycofania się na z góry upatrzone pozycje".

 

ZULU 0955 - Dotarcie jednostki zopatrzeniowo-logistycznej w rejon "szpitala miejskiego". Speckomando w/w jednostki, błyskawicznie i bez oporu wrogich jednostek, opanowało następujące rejony: Rejestracja, OIOM, Archiwum. Tutaj nadmienię, że przedmiotem tajnych działań na tyłach wroga było zdobycie cennego artefaktu: "Dowodu Ubezpieczenia Społecznego", pod postacią potwierdzenia przelewu składki do ZUS. Artefakt ów, o wielkiej sile rażenia dołączony został do dokumentacji medycznej.

Wywiad speckomanda, ustalił ponad wszelką wątpliwość, że artefakt został ukryty w tajnej, dobrze ufortyfikowanej bazie "chirurgia ogólna" (tam stacjonuje fachowiec, analizujący dokumentację dotyczącą zakażeń szpitalnych).

 

ZULU 1030 - Rozpoczęcie operacji "Widmo".

Cele akcji - Przeniknięcie do pilnie strzeżonej bazy wroga, zlokalizowanie artefaktu, wynegocjowanie przekazania artefaktu.

Ze względu na silne ufortyfikowanie bazy, frontalny atak bez wsparcia lotnictwa skazany był by na niepowodzenie. Dlatego jedynym sposobem była infiltracja siedziby wroga i "wydębienie" artefaktu metodą na "biednego misia" (metoda ta nie działa jedynie na doświadczone jednostki np. nauczycielki oraz osobniki męskie). Przedmiotem działań wywiadowczych stała się sekretarka doktora. Po odnalezieniu w siedzibie zwanej "kanciapą" dokumentacji medycznej, natrafiono na poważny problem: artefakt został zamknięty w środku dokumentacji, za pomocą czterech potężnych zszywek (a zebrało się tego poważne tomiszcze). Z pomocą przyszły dopiero zaprzyjaźnione jednostki z "Archiwum", dzięki ich interwencji zapadła decyzja: wyrywamy! Ze zdobytym artefaktem udałem się do archiwum w celu pozostawienia falsyfikatu w miejscu oryginalnego dokumentu.

Misja zakończona pełnym sukcesem.

 

ZULU 1140 Operacja "Dowód Osobisty'

Cel misji: zdobycie kserokopii/wydruku dowodu osobistego.

Ta część misji wymagała jedynie uzyskania dostępu do komputera w kwaterze głównej dowodzenia manewrami w rejonie Olsztyna.

Dzięki posiadanym uprawnieniom nadanym przez Aneskę, ta część misji nie nastręczała żadnych problemów. Skan dowodu został zgrany na pendrive'a (oryginał dowodu przechowywany jest w warszawskiej bazie operacyjnej).

Nieco problemów nastręczyło "upapierowienie" wersji elektronicznej. Dzięki mobilnej stacji nadawczo-odbiorczej, działającej w paśmie obywatelskim , zainstalowanej w mobilnym punkcie dowodzenia, wywiad zdołał zlokalizować infrastrukturę, umożliwiającą wykonanie misji. W okolicach CH "Alfa" przeprowadzony został kluczowy etap misji.

 

ZULU 1230 Operacja "Bez Przebaczenia"

Cel misji: przełamanie linii obrony w rejonie rejestracji i frontalny atak na odział rechabilitacji.

Korpus ekspedycyjny jednostki zaopatrzeniowo-logistycznej wyposażony w artefakty bez przeszkód pokonał doborowe jednostki wroga stacjonujące w rejonie rejestracji.

Następny etap misji polegał na przekazaniu szczegułowych danych wywiadowczych agentom "sekretariatu oddziału rechabilitacji neurlogicznej".

Ta tajna misja umożliwiła dostarczenie zaopatrzenia jednostce desantowej utrzymującej przyczółki.

 

ZULU 1520 Operacja "Realizacja Recept"

Cel misji: wykupienie leków.

Jednostka zaopatrzeniowa napotkała silny opór ze strony jednostek aptecznych: "lek o podanej nazwie nie występuje w tej dawce" (teraz wiem, że jest, tylko pod inną nazwą handlową).

Szturm "Szpitala Akademickiego" pozwolił na zdobycie odpowiednich dokumentów.

 

ZULU 1730 Zakończenie operacji "Olsztyński Desant"

Jednostka Desantowa udała się na zasłużony odpoczynek, odegrano "Capstrzyk".

Podsumowanie operacji: misja zakończona została pełnym sukcesem. Strat w ludziach nie odnotowano po żadnej z walczących stron.

 

17.07. wiadomość przekazana przez DPS-ię

Dzwoniła do mnie Majka.

U Tomka powolne postępy, coraz lepiej jest, ale wszystko wymaga czasu.

Musi ćwiczyć, bo została uszkodzona część mózgu, która zawiaduje orientacją w przestrzeni i w związku z tym trudno jest mu wiele rzeczy umiejscowić wokół siebie, choć teoretycznie je widzi.

Rozmawia, zależnie od kondycji danego dnia - pojedynczymi słowami, całymi zdaniami, żarty się Go trzymają.

Jest w dobrym nastroju, nie przeszkadzają Mu deficyty, cały czas towarzyszy mu pogoda ducha i uśmiech.

Majka wywozi Go na spacery do parku przyszpitalnego, każe czasem trochę chodzić.

Sprawność ręki wyćwiczył już na tyle, że może się podpisać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...