Afrodyta 30.07.2009 19:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2009 Gdy czytałam słowa Jaśka, łzy mi sie cisnęły do oczu. Nie wiem czy ze szczęścia, że Komtur nasz kochany wciąż postępy robi, czy z rozpaczy i złości na system opieki zdrowotnej w Polsce.Brak mi słów...powiem tylko Johnzee DZIĘKUJĘ Dobrze Chef Paul napisał "trzeba czasu, ale i kosztownej rehabilitacji" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Afrodyta 30.07.2009 20:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2009 Naszymi informatorami, autorami tej historii,są: 1Gabrysia, johnzee, bonetka A zaczęło się tak... 14.05 Witam, mój Tata znany wielu Forumowiczom jako tomek1950 jest bardzo ciężko chory. Miał rozległy wylew. Wczoraj był raz operowany, a przed chwilą skończyła się druga operacja. Będzie utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej aż do poniedziałku. Jego stan jest bardzo poważny. Jedyne co mu może teraz pomóc to wszelkie wsparcie, dobre myśli i modlitwy. Wiem, że społeczność Muratora jest dla mojego Taty ogromnie ważna. Dlatego chciałabym prosić wszystkich, którzy go znają o duchowe wsparcie, dobre myśli, modlitwy... Wiem, że ludzie ciężko chorzy, nieprzytomni czują takie wsparcie i ono im pomaga. Bardzo dziękuję. 15.05 Ten wylew był prawdopodobnie spowodowany wypadkiem samochodowym. W piątek Tata zatrzymał się przed przejazdem kolejowym, a ktoś w niego wjechał bardzo mocno w tył. Tata był obejrzany przez neurologa i ortopedę, ale nic nie stwierdzili. Kilka dni później z niezwykle silnym bólem głowy, a zaraz potem utratą świadomości został zabrany karetką do szpitala. Okazało się, że to rozległy wylew. 15.05 Tata podobno wygląda gorzej niż wczoraj, ale w końcu miał drugą operację. Gorączkę ma jednak trochę niższą niż wczoraj tak koło 38 stopni. 16.05 Tomek rano został obejrzany przez neurochirurga, który powiedział, że rana pooperacyjna, gorączka i zwiekszająca się opuchlizna twarzy są takie, jak można się spodziewać po takiej operacji. Jutro rano zaczną mu odstawiać leki utrzymujące w stanie śpiączki, więc po kilku godzinach dopiero zacznie być jakiś efekt, czyli poniedziałek po południu. 17.05 Internistycznie ma się nieco lepiej. W nocy miał 38 z groszami, ale w dzien 36,6 stopni Celsjusza, a co najważniejsze głowa nie była gorąca, goi się. Opuchlizna się trochę zmniejszyła i wyglądał dziś nieco lepiej. Neurologicznie to nikt nic nie powie, ale miał dziś silniejsze odruchy, więc zwiększono mu dawkę środków usypiających. Jutro po obchodzie (czyli do 12 mniej więcej) mu je odstawią i będą czekać aż się wybudzi. Trwa to od 6 godz do nawet dwóch dni. Piszcie do Tomka, bo jutro będziemy mu intensyfikować czytanie Waszych postów, żeby się szybko a skutecznie obudził. 18.05 Tomek ma założone dojście centralne i zrobiony rentgen (chyba płuc), oraz jest inna strzykawka z lekiem, więc może to jest to wybudzanie. Jasiek czeka teraz na rozmowe z lekarzem, bo to co napisałam powyżej to zauważyli, bo pielęgniarki nic nie mówią. 18.05 Tomek jest wybudzany. Neurolog bardzo na niego krzyczał, ale tomek nie chciał otworzyć oczu. Wg lekarza może już słyszeć, więc czytają i czytają mu Wasze wieści. Spocił się przy obcinaniu paznokci, więc pewnie to czuł, a raczej nie jest przyzwyczajony, żeby ktoś mu to robił. Ma zapalenie płuc po intubacji, ale nie ma gorączki. Oddycha sam, ale jest jeszcze podłączony do respiratora na wszelki wypadek, gdyby zapomniał jak to się robi. 18.05 Były jakieś komplikacje kardiologiczne, ale podali leki. Oddycha niby samodzielnie, ale jednak ze wspomaganiem respiratora. Znikła opuchlizna z twarzy. Jak sie do jutra rana do 10 nie obudzi, to będą lekarze coś innego kombinować. Mama pytała pielęgniarkę o odleżyny, podobno nie ma. Ruszać Tatę może tylko wykwalifikowany personel, bo cały jest popodłączany do różnych sprzętów. Reszta bez zmian. 19.05 Mama mi mówiła przez telefon, że ma wrażenie, że Tomek reaguje trochę na to, co się do niego mówi czy czyta. 19.05 To zapalenie płuc jest bardzo ciężkie. Tata do tomografii był znowu bardziej naładowany usypiaczami, wynik bedzie dopiero jutro. Nic nie otwiera oczu, nic a nic nie rusza gałkami ocznymi. Rusza troszkę dwiema rękami (wcześniej tylko lewą), przeszkadza mu rurka w gardle. Czekamy co powiedzą jutro na obchodzie. Ale jak dotąd żaden lekarz nie wypowiadał się jakoś konkretniej o sprawach neurologicznych. 20.05 Tacie przed godziną nagle skoczyła gorączka, ma ponad 40 stopni, leży obłożony lodem. Przestał ruszać rękami. Na tomografi wyszły jakieś krwawienia, ale małe, nie ma powodu do dalszych operacji (uff). Jutro będzie miał tracheotomię, bo bo nie może mieć dłużej tej rurki w gardle. 20.05 otóż ...Tomkowi zelżała gorączka !!!!!!!! 20.05 Gorączka spadła do 37. Tomek zaczął ruszać nogami, podobno całkiem porządnie, zwłaszcza prawą, co jest o tyle istotne, że główny wylew był w lewej półkuli. Dobrze oddycha. 21.05 Tata miał tracheotomię. Nie wiem nic więcej, poza tym, że zanim na nią pojechał, to dobrze oddychał, saturacja 98% cokolwiek by to miało znaczyć, ale nawet czysty spirytus nie jest 100%. Jasiek zeznał, że coś jakby lepsze napięcie mięśniowe w rękach mu sie wydało. 21.05 Tracheotomia sie udała. Tomek oddycha dobrze, lekko tylko wspomagany respiratoerm. Gorączki brak. Nogami przestał ruszać, ale za to istotnie ściśka palcami, jakby chciał miecza dobyć i z niewoli ojomowej sie wydostać. 21.05 Tata wczorajszych wyczynów "nożnych" dziś nie powtarzał ale najprawdopodobniej jeszcze jest pod działaniem leków z narkozy (lekarz twierdzi że do nocy będzie pod ich działaniem). Jak moja Siostra kochana pisała "miecza szuka by znów do walki ruszyć". Moim zdaniem oznacza to, że powoli mózg zaczyna pracować (mam nadzieję, że dalej będzie jak w wierszu "Lokomotywa") są to co prawda tylko moje przypuszczenia nie poparte wiedzą ale ja tej wersji będę się trzymać. Tata oddycha prawie samodzielnie (prawie bo w asyście respiratora), saturacja dochodzi momentami do 100%, oddech jest miarowy i głęboki. Nie wiem dokładnie jaką ma temperaturę ale gorączki dzisiaj nie ma. Jeżeli chodzi o zapalenie płuc, to jak stwierdził lekarz, "osłuchowo jest nieźle". Jutro będą wyniki antybiogramu (test na jakie antybiotyki te france szpitalne nie są jeszcze odporne) będą jutro i będzie wiadomo jakie leki podawać. Myślę (podobno czasem tak mam ), że Ojcu wygodniej będzie bez rury w gardle tylko z małą rurką w tchawicy. Tak z innej beczki, codziennie czytam Komturowi co tutaj wypisujecie, pomimo braku odpowiedzi z jego strony, mam wrażenie że słyszy co się do niego mówi. Może daje znaki, których ja nie zauważam, ja wiem że słyszy i będę do niego dalej mówił aż się obudzi i rzecze: "Dość synu, moje uszy nie zniosą więcej tego twojego gadania!". Jutro będzie jeszcze lepiej, przestaną działać leki i będą kolejne oznaki powrotu do zdrowia. 22.05 Po raz pierwszy wypowiedział się neurochirurg. JEST BARDZO ZADOWOLONY. Tomek czuje łaskotki w nogach. Wiadomo na razie, że ma niedowład prawej ręki (na szczęście z wyjatkiem pisania, to Tata jest leworęczny). Ma też uszkodzony pien mózgu. Ale na to wszystko nakłada sie opuchlizna pooperacyjna i jeszcze niewchłonięte krwiaki. Jak to zniknie, to będzie można powiedzieć coś więcej, a to może jeszcze trzymać się tygodniami. Oczu jeszcze Komtur nie otwiera, ale naprawzdę zdaje się, że słyszy. I coraz bardziej jakby się rusza. To już naprawdę blisko kiedy otworzy oczy. 22.05 z czterech kończyn tylko w jednej, prawej ręce występuje niedowład przy rehabilitacji minie ...ten pień mózgu jest gorszą sprawą ale jak zejdzie opuchlizna i wszystko się wygoi wtedy dopiero będzie można powiedzieć co i jak 23.05 Tata podobno na chwilę otworzył oczy, tak mówi pielęgniarka (ja mu się osobiście nie dziwię, że akurat przy niej otworzył oczka ), która pomagała przy rentgenie płuc (się polepsza). Gdy przyszedłem, kontakt był z pozoru gorszy niż przed tracheotomią, nawiasem mówiąc Ojciec wygląda duuuużo lepiej bez "rury w gębie", brak reakcji w kończynach, ale zaczął poruszać gałkami ocznymi jak we śnie (faza REM). Reaguje na łaskotanie lewej stopy (zawsze miał łaskotki a prawa jest zabandażowana z powodu wkłucia do tętnicy). Po wizycie neurochirurga, który przeprowadzał drugą operację, nabrałem nadzieję, że naprawdę jest coraz lepiej, stan odruchów obronnych wg mnie w skali od 1 do 10 podskoczył z -5 do +5 (jak się dzisiaj dowiedziałem wcześniejsze objawy wskazywały na poważne uszkodzenie pnia mózgu, czyli części odpowiadającej za czynności życiowe), dzisiaj można powiedzieć: "jest (kobieta lekkich obyczajów) dobrze". Teraz trzeba dostarczać Komturowi silnych bodźców (Komturowa o to zadba) aby przedrzeć się przez "watę" i dotrzeć do świadomości. 23.05 Ponieważ Tomaszek był nadpobudliwy p. doktor zaordynował środki uspakajace po których śpi . Wszystko jest w porządku tylko mniej się wierci Majeczka kontaktowała się z p.rehabilitantką która stwierdziła że za wcześnie na rozpoczęcie tych zabiegów ale podpowiedziała że reh. powinna się odbywać w Poliklinice i nalezy zarezerowować sobie w niej miejsce. 23.05 Na początek uspokoję wszystkich, jest lepiej i są postępy (piszę to na wstępie gdyż nie jestem sadystą). To tyle tytułem wstępu, teraz zaczynam budować napięcie: Wyjechaliśmy z komturii trochę późno bo szukaliśmy dokumentów, tak więc dotarliśmy do szpitala około 14. Wszedłem na salę i obok łóżka zobaczyłem trzy puste torebki po krwi. Na monitorze następujące : niskie ciśnienie, powolne tętno, trochę zbyt wysokie stężenie CO2. Połaskotałem w stopę na dzień doby a tu nic, zero mimiki twarzy, zero kontaktu, niestety od ratownika na oddziale zbyt wiele nie udało się wyciągnąć (mówił, że jest O.K.) a lekarz był na obiedzie. Pomyślałem sobie: w nocy coś się stało (krwotok lub coś w tym stylu), nastąpiło jakieś pogorszenie stanu zdrowia, powiększył się obrzęk mózgu. Ogólnie kontakt i parametry przedstawiały się jak przed czterema dniami. Dobra dosyć tego, już mówię co się stało. Tata w nocy zaczął trochę rozrabiać i wyrywać sobie rurki (a sporo tego wisi na wieszaku przy łóżku) i dla własnego bezpieczeństwa zostały mu podane leki nasenne, jeden z lekarzy mówił kilka dni temu, że jest to normalna procedura w tego typu sytuacjach. "Więc" (z jakiegoś dziwnego powodu uwielbiam rozpoczynać zdanie od tego słowa) pomimo, iż wygląda na pogorszenie, jest to postęp i idzie ku lepszemu. 24.05 Tata dalej jest pod działaniem leków uspokajających ale podobno trochę mniejszym, gdyż na dotyk reakcja wróciła. Sumiennie komtura Córa jego stymuluje i opieką należytą otacza. 24.05 wieczorem Tata zaczął dawać znaki, że słyszy! Jeszcze nie może otworzyć oczu ale w odpowiedzi na zadawane pytania, mruży oczy. Jak znam moją siostrę (socjolog), to bez wielokrotnej próby się nie obyło, tak więc informacja musi być precyzyjna i pewna. 25.05 Komtur otworzył jedno oko. Ponoć dwa razy. 25.05 Tomek oddycha już przeponą, a nie jak dotąd samym szczytem płuc, choć dalej ma zapalenie płuc. Wygląda lepiej. Mrugał oczami, usiłował się uśmiechnąć kącikiem ust, bardzo poruszył się informacją, że jakieś tam drewno przywieziono do Komturii (chyba się o to martwił). 26.05 Komturek Majeczkę scisnął za rekę i to PRAWĄ dłonią Dzisiaj przychodzi rehabilitantka wewnętrzna. Majka pozdrawia wszystkich i dziękuje za wszelkie wsparcie Słuchać czytania postów przychodzi czasami cała obsada OIOMU 26.05 Postępy Komtur zrobił ogromne o ostatniej mej wizyty: 1. Przywitał mnie otwartym okiem (czuwać trza kto do komnaty wchodzi i czy aby na pewno się pokłonił); 2. Uśmiecha się (rad z widoku synowego widać); 3. Potrafi zaciskać rękę (jakże to tak syna inaczej powitać niźli prawicy uściskiem). Wszystkie wyżej wymienione gesty, kurtuazyjnymi zwane wykonał ochoczo i z pełną świadomością, Łoże niestety siły z Taty wysysa, bo słaby jeszcze, ale do sprawności umysłowej (dowcip zacny, synowy docenia i uśmiechem kwituje) oraz fizycznej powraca. Nadzieję żywić trzeba, iż działania cyrulików z olsztyńskiej twierdzy pozwolą na szybki do pełni sił powrót. Pożegnanie bez uścisku dłoni obyć się również nie mogło, Postów z forum (całości rad nierad nie byłem w stanie w jeden dzień przeczytać) wysłuchał z zaciekawieniem, co poniektóre pomysły kwitując uśmiechem lub brwi uniesieniem. 27.05 Komtur do obchodów urodzin się szykuje, bo właśnie zaczął samodzielnie oddychać, respirator won poszedł. Parametry oddechowe bardzo dobre. Kontaktowość dziś nieco mniejsza, ale tłumaczę to sobie, że wszystko poszło w samodzielne oddychanie. 27.05 Dzisiaj pewna pielęgniarka wpadła na pomysł zacny: leży tak Komtur od dni niezliczonych, trza by odrobinkę posiedział (łózko w regulacją takową, z napędem elektrycznym wyposażone zostało), pomyślała chwilę czy przeciwwskazań jakich nie ma i łoże komturowe w fotel zamieniła. Początkowo taka zmiana nie przypadła Ojcu do gustu ale po kilku chwilach rad był ze zmiany. Oczy otworzył i po zgromadzonych rozejrzał się z zaciekawieniem, uśmiechem obdarzył zarówno personel jaki mą skromną osobę. Powiedzieć muszę, że wyglądał w tej pozycji godnie. Widać oczy łatwiej otwierają się w pozycji siedzącej, bo długo trzymał powieki otwarte. Kolejna z medycznego punktu widzenia, ważniejsza jest taka wiadomość, że tata niebawem ma szanse na przeniesienie do innego szpitala, na oddział neurologii (albo coś w tym stylu), dzisiaj badał go neurochirurg i bardzo był zadowolony z wyników. Rana pooperacyjna goi się bardzo dobrze, dzisiaj gruby opatrunek z gazy, przymocowany do głowy za pomocą plastrów i siatki wyglądającej jak kabaretka powędrował do kosza a w jego miejsce wylądował plaster, odrobinę tylko większy niż te znane z domowych/samochodowych apteczek. 28.05 Dzisiaj tata był baardzo słaby, widać samodzielne oddychanie, jest bardzo ciężkim zajęciem od którego odwykł albo po prostu zbiera siły przed czekającą go jutro podróżą... ...do innego szpitala. Zapalenie płuc już prawie zwalczone, temperatura w okolicach 36,6 st.C, oddycha samodzielnie (choć dzisiaj trochę ciężej niż wczoraj), krążenie w normie, więc lekarze nie widzą powodu aby zajmował miejsce na OIOM`ie. I dobrze, bo na tym oddziale to nie bardzo jest z kim pogadać i głośno bywa, bo aparaty jak nie dzwonią to piszczą jak nie piszczą to znowu brzęczą a zwłaszcza ta maszyna, która robi ping , więc wyspać się nie idzie. Na dodatek na OIOM`ie grasują najodporniejsze szczepy bakterii, czas więc przenieść Komtura w nową, dającą lepsze perspektywy rozwoju lokalizację. Jutro popołudniu Tata pojedzie do szpitala wojskowego (tego samego, w którym przechodził operację nr 2). Wg mnie stan Ojca mego, dzisiaj był trochę gorszy niż wczoraj, bo ciężej mu było oddychać ale lekarze uspokajają, że nic złego się nie dzieje i wszystko idzie tak jak ma iść, czyli do przodu. 29.05 Tomek opuścił OIOM i jest w tym drugim szpitalu. Jest widocznie lepiej, komunikuje swoje potrzeby (zimno w stopy, uwieranie rurek i aparatury). Trzeba to oczywiście zgadywać, ale potakuje i zaprzecza. Precz z OIOMem! 29.05 Wczoraj nie było słodko, dzisiaj rano też rozmowa nam się nie kleiła, bałem się, że może zostawią Tatę na OIOM`ie. Na szczęście lekarze znali powód takiego stanu rzeczy, oni wiedzieli coś, o czym ja nie miałem pojęcia. Jak tylko Ojca położyli na nowym oddziale, podpięli do monitora, przyłączyli kroplówkę i jedzenie, okryli cieplutko to zorientowałem się co jest grane. Tata, dowiedziawszy się o przeprowadzce, zbierał siły, aby zrobić dobre wrażenie, w nowym szpitalu, w jednoosobowym pokoju, promieniał, dzisiaj gadka nam się kleiła, jak za dawnych czasów w Komturii (może odrobinkę koloryzuję ale naprawdę jest coraz lepiej). To Tomek wybrał palec, na którym ma być czujnik, to on kazał sobie okryć cieplej nogi (niestety mówi bezgłośnie z powodu rurki w krtani). Neurochirurg, który dzisiaj Go dzisiaj badał, był bardzo zadowolony z postępów. Tata opracował nawet własny sposób wzywania pielęgniarki: Jeżeli mnie niema w pobliżu, to aby włączyć alarm, zaczyna wolniej oddychać, gdy pokoju znajdzie się "odpowiedni personel", tata zaczyna znowu normalnie oddychać, "se chłopak potrafi poradzić w każdej sytuacji" . Opieka w nowym miejscu, jest co najmniej równie dobra jak na OIOM`ie, z tą jednakowoż różnicą, iż "personel pielęgniarski" składa się wyłącznie z płci pięknej . Jeżeli taka kadra (uśmiechnięta i życzliwa) była by w całym kraju, to chorowanie było by znacznie fajniejsze. 31.05 Wczoraj Tomek był bardzo zmęczony i mało kontktowy (może to z powodu zmiany szpitala w piątek?), ale dziś był bardziej rozmowny. Kilka razy ewidentnie się uśmiechnął adekwatnie do treści, komunikował ściskaniem rąk, otwieraniem i zamykaniem oczu, ruchami stóp i dłońmi. Na pewno jest lepiej, choć myślę, że droga z Olsztyna do Komturii jest jednak jeszcze bardzo odległa. Przyszedł do Taty bardzo sympatyczny ksiądz. Szpital przestał być wojskowy dwa tyg temu, ale kapelan pozostał. Tata wyraźnie zażyczył sobie sakramentu namaszczenia chorych. Wierzę, że to pomoże odzyskać mu siły i zdrowie. Bardzo jest jeszcze słaby. Po kilku minutach kontaktu nagle usypia. Opiekę szpitalną ma naprawdę wzorową. 01.06 dziś Janek rozmawiał z panią neurolog, która widziła stan Tomka na początku. Powiedziała, że jest ogromny postęp. Jeszcze bardzo długa droga przed nim, ale ma szanse na całkowity powrót do normalnego życia. Jutro odstawiają już antybiotyk, to też dobra wiadomość, bo bo to było bardzo mocne świństwo. Tomek coraz lepiej komunikuje swoje potrzeby, dziś "zażądał" zwilżenia warg. 02.06 Tomkowi wyjęli dziś rurkę z nosa i pielęgniarka nakarmiła go kilkoma łyżkami zupy. Normalnej szpitalnej, a nie papki Nutricii. Ale pokarało Komtura za tak długie leżenie, bo to była zupa botwinkowa, której nigdy bardzo nie lubił. Jeśli jeszcze nie daj Boże była doprawiona koperkiem, to grób mogiła, bo koperku od urodzenia nienawidził szczerze. Krzywił się, ale zjadł. Na noc znowu dostanie sondę, ale to i tak jest postęp. Współpracował z Jaśkiem przy goleniu. 02.06 Tak Jak moja Siostra pisała, Tata jadł z niesmakiem, wodnistą zupkę z botwinki. Na szczęście udało się przekonać Pielęgniarkę, iż Tata potrzebuje, dla zabicia smaku znienawidzonej zupki, czegoś treściwszego. W sklepie opodal dało się znaleźć "metodę na głoda", pod postacią serka waniliowego znanej firmy. Jak mówię Ojcu o FM to składa jakoś tak dziwnie usta (mi jako twardzielowi nie wypada tego jakoś szczególnie interpretować), moja Narzeczona twierdzi, że to znak abym ucałował wszystkich Forumowiczów. Niniejszym przekazując wolę Ojca Mego, Wielkiego Komtura Mazurskiego: Przekazuję ucałowania wszystkim forumowiczkom (gdyby nie ogólne "twardzielostwo" poleciał bym "na Gierka" również z Męskimi członkami Szanownej Społeczności Forum), Forumowiczom zaś przesyłam uściski zarówno kończyn górnych jak i "na niedźwiedzia" 03.06 Tomek miał dziś tomografię, jutro na podstawie wyniku zapadnie decyzja o przeniesieniu na oddział rehabilitacyjny. Zależy to od tego czy nie zagraża wodogłowie - wtedy będą wszczepiali zastawki. Znowu kilka łyżeczek normalnego jedzenia do przodu. Innych spektakularnych postępów brak. Ale kontakt jest i nawet trochę Tomek reaguje na abstrakcyjne dowcipy. 04.06 Tomek miał dziś rano pierwszą rehabilitację. Strasznie był po niej zmęczony, długo spał. Zjadł potrawkę z kurczaka, mus jabłkowy i jogurt (oczywiście nie raz i w ilościach niezbyt pochlebiających posturze Komtura). Na razie jeszcze zostaje na oddziale neurochirurgicznym. 05.06 Tomek dostał gorączki, robią posiewy, bo na razie nie wiadomo z jakiego powodu. Od pielęgniarek przed południem ponoć zjadł coś, ale później od Jaśka już nic nie chciał. I kontakt był mniejszy, zapewne z powodu gorączki, więcej spał i był bardziej zmęczony. Może jutro będzie lepiej. Pozdrawiam 07.06 Tomek już je sam w sensie że nie jest zakładana sonda nawet na noc . Gabrysia ugotowała wspaniały rosół w/g receptury chińskiej i Tomek zjadł bardzo dużo czyli wraca apetyt Temperatura spadła i jest 36,6 .... . Czuje się dobrze , na wszystko reaguje jak trzeba. 07.06 Jako że dziś jest niedziela, wieści od cyrulików nie posiadam nowych, w dniu wczorajszym machina pewna piekielna, tomografem zwana, nakreśliła odraz wnętrza głowy Komtura, druga zaś płuc wizerunek na obrazie utrwaliła. Wątpliwości nie ma: Komtur mózg posiada, goi się on dobrze i jest coraz mniej opuchnięty. Na widok płuc wizerunku żaden ze zgromadzonych cyrulików "oczów" nie wybałuszył, więc i w tej materii źle być nie może. Wczorajszą "gorącość" miksturami magicznymi udało się ostudzić. Komturowi wikt domowy smakuje bardziej niż serwowane w twierdzy olsztyńskiej jadło a i apetyt Mu dopisuje coraz lepszy. 09.06 Nasz TOMECZEK robi dalsze postępy Podnosi powieki na dłuższą chwilę......logicznie rozmawia ruchem powiek czy ścinięciem dłoni potwierdzając lub negując odpowiedż.. sam potrafi przesunąć troszkę nogi ...( zmienić pozycję ) . Płuca ma czyste tylko w oskrzelach cos tam jest ale to dlatego że jest ta rurka w gardle ...za kilka dni ją wyjmą .... Ma rehabilitację codziennie ale trzeba ją prowadzić bardzo ostrożnie bo jest bardzo słaby i przy większym wysiłku skacze Mu cośnienie Bardzo chętnie je przecierane zupki i mięsa .( ne można solić potraw ze wzgledu na ciśnienie ) . Ma apetyt Najprawdpodobneij potrzeba będzie tylko jeszcze jednej operacji kosmetycznej , druga ( wchłonęło się samo ) jest zbędna 11.06 Tomeczek sam już oddycha ( przez nos ......rurka tracheotomiczna jest częściowo przysłonięta ), logicznie komunikuje się ze światem zewnętrznym - mówi jeszcze niewyrażnie ze wzgledu na tę rurkę i zażądał ...zaprowadzenia tam gdzie król chodził piechotą 12.06 KOMTUREK ....dzisiaj miał powóz i stangreta . ...przemierzał włości swoje tudzież sąsiadów z najbliżej okolicy ....zwiedził prawie wszytko . .... no i zagadka .,...o co chodzi ??? wiecie ??? ....... opócz tego dwie cięmięzycielki zmodrowały GO wszelkimi torturami fizycznymi jakie przy nich wykonywać musiał ...... Na kolację spożył maleńki pucharek jadła ale mający wszelkie niezbędne składniczki sycące i wzmocnienie zapewniające oraz wagę podwyższające ... Kto nie zgadł ? ))) o co chodzi nizej wyjaśnienie ....... przejażdzka wózkiem inwalidzkim prowadzonym przez pielęgniarkę .po szpitalu w celach poznawczych ..tu pokój , tu sale chorych .. 2 panie rehabilitantki ....jogurt energetyczny z apteki .... 15.06 widziałam zdjęcie Tomeczka ...głowa uniesiona znad poduszki , rozmawiał przez tel. Skrarbeczki ja rzeczywiście tak napisałm ze Kochany nasz Komturek rozmawiał przez tel. bo....przez tel się rozmawia ...ale przez tel. można też prowadzić monolog .....a druga strona słucha czy ew. mówi od czasu do czasu jakieś pojedyńcze słowa . Jestem przekonana że jak będzie na siłaćh na pewno coś napisze ... Dzisiaj jest już bez rurki tracheotomicznej ( nareszcie !!! będzie zdecydowanie lepiej mówił i ogólnie będzie wygodniej . 17.06 więc tak ...opózniło się wyjęcie rurki ..i wyjęli dopiero dzisiaj , szykują się do usunięcia cewnika ( to prowadzi się chyba w kilku krokach zaciskając coraz bardziej aby wróciły odruchy czucia ). Komturek wczoraj zazyczył sobie danie ...Jasieczek specjalnie je zorganiozował ..to gołąbki Dzisiaj był chyba rosołek Gabrysi 19.06 Tracheotomia - "była rurka a jest dziurka" (zaklejona plasterkiem) Tata jest w stanie stać na własnych nogach, przy niewielkiej pomocy w utrzymaniu równowagi. Coraz więcej czynności chce i wykonuje sam, chociażby picie z kubka, choć te plastikowe kubeczki jakoś się tak łatwo zgniatają . Od wczoraj dostaje "normalne szpitalne jedzenie" i o dziwo, spożywa je ze smakiem. Wcześniej Tata dostawał zmiksowane zupki które trzeba było tylko połykać, teraz jest co pogryźć. A z wiadomości technicznych, trwają przygotowania do przeniesienia Taty na oddział rechabilitacji ale to jest kwestia jeszcze, co najmniej tygodnia. Teraz na zakończenie małe ogłoszonko Tata poprosił mnie abym w jego imieniu pozdrowił wszystkich Forumowiczów. 24.06 Jutro Tatę czeka kolejna podróż (karetką zapewne), do kolejnego, czwartego z kolei szpitala. Będzie to Poliklinika MSWiA, oddział rechabilitacji po udarowej. Wczoraj Tomek wspinał się na szczyty swoich możliwości, wizyta Małżonki naprawdę działa cuda . Dzisiaj budziłem Go tylko na jedzonko, wiedząc ile pracy włożył w poprzedni dzień, nie domagałem się większej aktywności, niech zbiera siły na przeprowadzkę. Zarówno wczoraj jak i dzisiaj Tata (NA WŁASNYCH NOGACH!!!, z delikatną mą pomocą) odbył spacer do "subpomieszczenia" swego pokoju. Jaki był to wysiłek po sześciu tygodniach "leżenia plackiem" (b.t.w. wczoraj rozpoczął się siódmy tydzień pobytu Taty w placówkach polskiej służby zdrowia), niech świadczy fakt, że w pozycji wertykalnej (jak pięknie pisze się to na klawiaturze komputera, może dlatego tak lubię to słowo bieleją mu palce pod paznokciami. Ale dzisiejszą lubość do pozycji horyzontalnej (tego już się tak ładnie nie pisze , można tłumaczyć złymi warunkami biometeorologicznymi. Na koniec napiszę naprawdę pozytywne wieści: Komtur został odłączony od rurek wszelakich! nawet wemflon (przepraszam P.T. czytelników FM, jeżeli pisownia tego trudnego słowa jest inna, lecz znam je tylko w wersji fonetycznej), jest już zbędny, gdyż podawanie antybiotyków i kroplówek zostało zakończone. 26.06 Tomek ulokowany w nowej siedzibie, w szpitalu MSWiA w Olsztynie na oddziale "rechabilitacji neurologicznej". Nareszcie Komtur nie jest sam na sali, ma dwóch sąsiadów, tak więc ma z kim pogadać jeżeli najdzie Go taka ochota Szpital nie jest tak nowocześnie wyposażony jak dwa poprzednie ale teraz to liczy się nie wyposażenie, lecz motywacja i kompetentni ludzie a tych jak mniemam, nie brak w owej placówce. Oczywiście, nie odbyło się bez problemów a oto walki mej z "biurokratyczną Hydrą" historia (prawie) krótka: ZULU 0900 - rozpoczęcie operacji "Olsztyński Desant" (OD) Założenia ogólne misji: przerzucenie jednostki desantowej w rejon misji, uchwycenie i zabezpieczenie przyczółków w rejonie przyszłych działań. ZULU 0910 - załadunek jednostki desantowej oraz zaopatrzenia, do środków transportu. Ta część misji przebiegła bezproblemowo. ZULU 0930 - Dotarcie jednostki desantowej w rejom działań. Nie napotkano problemów. ZULU 0935 - Jednostka desantowa bez oporu zajęła wyznaczone pozycje. Jednostka zaopatrzeniowo-logistyczna napotkała silny opór ze strony stacjonujących w rejonie działań wrogich jednostek biurokratycznych. W rejonie Rejestracji odbyła się pierwsza bitwa. Starcie ujawniło poważne braki w wyposażeniu: dowód osobisty oraz dowód ubezpieczenia, z tego powodu pierwszy atak został odparty. Jednostka desantowa pozostała na pozycji bez wsparcia, jednostka zaopatrzeniowo logistyczna zmuszona została do "wycofania się na z góry upatrzone pozycje". ZULU 0955 - Dotarcie jednostki zopatrzeniowo-logistycznej w rejon "szpitala miejskiego". Speckomando w/w jednostki, błyskawicznie i bez oporu wrogich jednostek, opanowało następujące rejony: Rejestracja, OIOM, Archiwum. Tutaj nadmienię, że przedmiotem tajnych działań na tyłach wroga było zdobycie cennego artefaktu: "Dowodu Ubezpieczenia Społecznego", pod postacią potwierdzenia przelewu składki do ZUS. Artefakt ów, o wielkiej sile rażenia dołączony został do dokumentacji medycznej. Wywiad speckomanda, ustalił ponad wszelką wątpliwość, że artefakt został ukryty w tajnej, dobrze ufortyfikowanej bazie "chirurgia ogólna" (tam stacjonuje fachowiec, analizujący dokumentację dotyczącą zakażeń szpitalnych). ZULU 1030 - Rozpoczęcie operacji "Widmo". Cele akcji - Przeniknięcie do pilnie strzeżonej bazy wroga, zlokalizowanie artefaktu, wynegocjowanie przekazania artefaktu. Ze względu na silne ufortyfikowanie bazy, frontalny atak bez wsparcia lotnictwa skazany był by na niepowodzenie. Dlatego jedynym sposobem była infiltracja siedziby wroga i "wydębienie" artefaktu metodą na "biednego misia" (metoda ta nie działa jedynie na doświadczone jednostki np. nauczycielki oraz osobniki męskie). Przedmiotem działań wywiadowczych stała się sekretarka doktora. Po odnalezieniu w siedzibie zwanej "kanciapą" dokumentacji medycznej, natrafiono na poważny problem: artefakt został zamknięty w środku dokumentacji, za pomocą czterech potężnych zszywek (a zebrało się tego poważne tomiszcze). Z pomocą przyszły dopiero zaprzyjaźnione jednostki z "Archiwum", dzięki ich interwencji zapadła decyzja: wyrywamy! Ze zdobytym artefaktem udałem się do archiwum w celu pozostawienia falsyfikatu w miejscu oryginalnego dokumentu. Misja zakończona pełnym sukcesem. ZULU 1140 Operacja "Dowód Osobisty' Cel misji: zdobycie kserokopii/wydruku dowodu osobistego. Ta część misji wymagała jedynie uzyskania dostępu do komputera w kwaterze głównej dowodzenia manewrami w rejonie Olsztyna. Dzięki posiadanym uprawnieniom nadanym przez Aneskę, ta część misji nie nastręczała żadnych problemów. Skan dowodu został zgrany na pendrive'a (oryginał dowodu przechowywany jest w warszawskiej bazie operacyjnej). Nieco problemów nastręczyło "upapierowienie" wersji elektronicznej. Dzięki mobilnej stacji nadawczo-odbiorczej, działającej w paśmie obywatelskim , zainstalowanej w mobilnym punkcie dowodzenia, wywiad zdołał zlokalizować infrastrukturę, umożliwiającą wykonanie misji. W okolicach CH "Alfa" przeprowadzony został kluczowy etap misji. ZULU 1230 Operacja "Bez Przebaczenia" Cel misji: przełamanie linii obrony w rejonie rejestracji i frontalny atak na odział rechabilitacji. Korpus ekspedycyjny jednostki zaopatrzeniowo-logistycznej wyposażony w artefakty bez przeszkód pokonał doborowe jednostki wroga stacjonujące w rejonie rejestracji. Następny etap misji polegał na przekazaniu szczegułowych danych wywiadowczych agentom "sekretariatu oddziału rechabilitacji neurlogicznej". Ta tajna misja umożliwiła dostarczenie zaopatrzenia jednostce desantowej utrzymującej przyczółki. ZULU 1520 Operacja "Realizacja Recept" Cel misji: wykupienie leków. Jednostka zaopatrzeniowa napotkała silny opór ze strony jednostek aptecznych: "lek o podanej nazwie nie występuje w tej dawce" (teraz wiem, że jest, tylko pod inną nazwą handlową). Szturm "Szpitala Akademickiego" pozwolił na zdobycie odpowiednich dokumentów. ZULU 1730 Zakończenie operacji "Olsztyński Desant" Jednostka Desantowa udała się na zasłużony odpoczynek, odegrano "Capstrzyk". Podsumowanie operacji: misja zakończona została pełnym sukcesem. Strat w ludziach nie odnotowano po żadnej z walczących stron. 17.07. wiadomość przekazana przez DPS-ię Dzwoniła do mnie Majka. U Tomka powolne postępy, coraz lepiej jest, ale wszystko wymaga czasu. Musi ćwiczyć, bo została uszkodzona część mózgu, która zawiaduje orientacją w przestrzeni i w związku z tym trudno jest mu wiele rzeczy umiejscowić wokół siebie, choć teoretycznie je widzi. Rozmawia, zależnie od kondycji danego dnia - pojedynczymi słowami, całymi zdaniami, żarty się Go trzymają. Jest w dobrym nastroju, nie przeszkadzają Mu deficyty, cały czas towarzyszy mu pogoda ducha i uśmiech. Majka wywozi Go na spacery do parku przyszpitalnego, każe czasem trochę chodzić. Sprawność ręki wyćwiczył już na tyle, że może się podpisać. 29.07 Mam nowe wieści: Komtura czeka eksmisja z jego tymczasowej, olsztyńskiej siedziby. Niestety Tata nie nadaje się do wypisania ze szpitala ale "turnus rehabilitacyjny" kończy się (kochany NFZ uważa, że cztery tygodnie to jest wystarczający czas na rehabilitację po udarze mózgu, bez względu na jego rozległość) i czas wracać do domu. To jakaś paranoja. Mam chyba niezłą wyobraźnię ale nie potrafię sobie wyobrazić, jak to wszystko będzie wyglądać od piątku. Na oddziale odwalili kawał dobrej roboty, jeżeli chodzi o rehabilitację narządu ruchu, Tata wstaje i chodzi samodzielnie, daje sobie radę przy jedzeniu (ale już do toalety nie zdąża bo nie pamięta gdzie ona jest i nie umie jej znaleźć), ale żeby nie było tak słodko, w dziedzinie "funkcji poznawczych mózgu" szpital ów nie posiada odpowiednich specjalistów i "niech rodzina radzi sobie sama". Niestety zorganizowanie diagnozy neuropsychologicznej przekroczyło organizacyjne możliwości szpitala. Zrobiliśmy to na własną rękę. Specjalistka sprowadzona przez Mamę z Warszawy zrobiła Tacie (wykradzinemu na tę okoliczność ze szpitala do pobliskiego parku) szereg specjalistycznych testów. Wyniki są następujące: mózg ignoruje istnienie prawej strony. Tata wzrok ma w porządku, ale nie widzi nic z prawej strony. Mimo wzrastającej sprawności ruchowej nie jest w stanie bezpiecznie się poruszać, bo nie widzi prawej strony i nie wie, że nie widzi. Uszkodzenia mózgu cały czas powodują problemy z pamięcią. Tata często zachowuje się irracjonalnie, jakby miał dwa lata. Rozpoznaje bliskich, ale nie pamięta przeszłości. Sam z siebie nie czuje, że jest np. głodny. Nie można go nawet na kilka minut zostawić bez opieki. Jego sprawnośc ruchowa jest większa niż świadomość sytuacji i możliwości oceny. Często mówi od rzeczy, zupełnie nie ma świadomości czasu zarówno na poziomie minut, godzin jak i dni czy miesięcy. Wierzę mocno, że Komturia i ciągla obecność rodziny zdziała cuda (a cudu nam tu potrzeba). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bodzio_g 30.07.2009 20:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2009 Tomku - trzymam za Ciebie kciuki i pije Twoje zdrowie lampką swojskiego wina Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BetaGreta 30.07.2009 22:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2009 Ja jestem też dobrej myśli.Potrzeba tylko czasu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Sloneczko 30.07.2009 22:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2009 Dla Tomka Oko Boga: http://mlodyfizyk.blox.pl/resource/oko.jpg http://mlodyfizyk.blox.pl/2007/08/NASA-sfotografowala-oko-Boga.html Może to i zabobon, ale miło poczytać i popatrzeć: Pojawia się co 3000 lat. Nazywa się je "Okiem Boga". Zdjęcie zrobiono teleskopem NASA. Kto je zobaczy, doświadcza pozytywnej zmiany w życiu. To zdjęcie robi cuda w życiu wielu osób, nawet jeśli ktoś w to nie wierzy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 31.07.2009 04:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2009 Rozpoczynam nowy dzień, z wiarą i nadzieją, że będzie lepiej z Tomkiem, pomimo wszystko i wbrew wszystkiemu. Mnóstwo dobrej energii ślę, modlę się i kciuki zaciskam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
galka 31.07.2009 05:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2009 Dzień dobry przywitać się wpadłam i życzyć Tomkowej rodzinie i wszystkim potrzebującym wiele nadziei i wiary w poprawę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
asia.malczewska 31.07.2009 06:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2009 Otrząsnęłam się już z pierwszej chwili rozpaczy i będę tu stać za Tobą, Tomeczku, jak forumowy Anioł Stróż. Majka, Jasiek, Gabrysiu - jeżeli potrzebujecie wsparcia - jakiegokolwiek - piszcie do nas: otwarcie lub na priva - spróbujemy coś zdziałać razem. Nie jesteście sami!Odwagi, powoli wyjdziemy z tego .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
chopinetka 31.07.2009 09:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2009 Witam Wierzę, że będzie lepiej. Trzymam kciuki i pozdrawiam Tomka i jego rodzinę i was wszystkich kochani forumowicze. Takie wsparcie jest nie do przecenienia.Dopiero teraz to wszystko do mnie dotarło... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pigwa 31.07.2009 20:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2009 Również witam wszystkich. Cały czas myślę o Tomku i wierzę w jego powrót do zdrowia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bonetka 31.07.2009 21:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2009 Dobry wieczór Ja wierzę że wszystko w rękach Najwyższego i nic nie dzieje się bez Jego woli . Oczywiście do nas należy dołożenie tzw. należytej stranności w procesie leczenia ( powinno się zrobić wszytko co tylko mozliwe i w naszej mocy aby Tomeczek powrócił do pełnej sprawności, niczego nie zaniedbać ) My będziemy wspierać Tomka jak tylko potrafimy . Tomek głowa do góry .....miej nadzieję ..będzie dobrze . . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jamles 31.07.2009 22:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2009 nocnie czuwam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 31.07.2009 22:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Lipca 2009 Witam, po długiej przerwie i uniżenie proszę o wybaczenie i zrozumienie. Brak bytniości mej na tym szacownym forum tłumaczę glłównie mało regularnymi dostawami internetu ale również przemożną chęcią oderwania sie od tego wszystkiego. Mam nowe wieści: Komtura czeka eksmisja z jego tymczasowej, olsztyńskiej siedziby. Niestety Tata nie nadaje się do wypisania ze szpitala ale "turnus rehabilitacyjny" kończy się (kochany NFZ uważa, że cztery tygodnie to jest wystarczający czas na rehabilitację po udarze mózgu, bez względu na jego rozległość) i czas wracać do domu. To jakaś paranoja. Mam chyba niezłą wyobraźnię ale nie potrafię sobie wyobrazić, jak to wszystko będzie wyglądać od piątku. Na oddziale odwalili kawał dobrej roboty, jeżeli chodzi o rehabilitację narządu ruchu, Tata wstaje i chodzi samodzielnie, daje sobie radę przy jedzeniu (ale już do toalety nie zdąża bo nie pamięta gdzie ona jest i nie umie jej znaleźć), ale żeby nie było tak słodko, w dziedzinie "funkcji poznawczych mózgu" szpital ów nie posiada odpowiednich specjalistów i "niech rodzina radzi sobie sama". Niestety zorganizowanie diagnozy neuropsychologicznej przekroczyło organizacyjne możliwości szpitala. Zrobiliśmy to na własną rękę. Specjalistka sprowadzona przez Mamę z Warszawy zrobiła Tacie (wykradzinemu na tę okoliczność ze szpitala do pobliskiego parku) szereg specjalistycznych testów. Wyniki są następujące: mózg ignoruje istnienie prawej strony. Tata wzrok ma w porządku, ale nie widzi nic z prawej strony. Mimo wzrastającej sprawności ruchowej nie jest w stanie bezpiecznie się poruszać, bo nie widzi prawej strony i nie wie, że nie widzi. Uszkodzenia mózgu cały czas powodują problemy z pamięcią. Tata często zachowuje się irracjonalnie, jakby miał dwa lata. Rozpoznaje bliskich, ale nie pamięta przeszłości. Sam z siebie nie czuje, że jest np. głodny. Nie można go nawet na kilka minut zostawić bez opieki. Jego sprawnośc ruchowa jest większa niż świadomość sytuacji i możliwości oceny. Często mówi od rzeczy, zupełnie nie ma świadomości czasu zarówno na poziomie minut, godzin jak i dni czy miesięcy. Wierzę mocno, że Komturia i ciągla obecność rodziny zdziała cuda (a cudu nam tu potrzeba). W podobnym stanie (bezwład prawej strony i problemy emocjonalne) został wypisany mój teść kilka lat temu. Wtedy zarządziliśmy prywatnie sanatorium w Stocerze w Konstancinie (3 tygodnie) w celach rehabilitacyjnych. Następnie poszukaliśmy ośrodka "uruchamiającego" fizycznie. Trafiliśmy taki na Żelaznej w W-wie, ale wiem, że już sie zwinęli. Uczyli poruszania sie w domu, w kuchni, w łazience, był logopeda. Tam ćwiczył 3 m-ce - na tyle wtedy starczyło pieniędzy. Powiem tak : dobrze, że mówi. To bardzo duzo. Jedynym rozwiązaniem jest wiara i dążenie do uruchomienia Taty jak to tylko możliwe. Co do zmian emocjonalnych. Niestety są często wywołane zmianami w mózgu, które nastapiły w wyniku udaru. Pewne rzeczy da się naprawić - inne nie, ale walczyć trzeba. Inna ważna rzecz : monitorowanie ciągłe organizmu. Jesli zaobserwujecie jakiekolwiek zmiany na gorsze - np. trzęsąca się ręka - natychmiast róbcie wszystkie analizy. Takie zachowania wskazują na jakieś wahania w organiźmie (np. wyższy poziom mocznika - wiem, to dziwne, ale tak jest). Dużo wiary i dużo cierpliwości. Każde kolejne ćwiczenie to krok do przodu. Mojego teścia nie udało się uruchomić do końca , nie mówi na tyle, by ktoś obcy go zrozumiał. Często płacze a potem się śmieje. Jest też bardzo często niezadowolony, na wszystko jest "nie", wręcz agresywny, a czasem zachowuje się jak dziecko. Musicie się na to wszystko przygotować, ale kazdy kolejny krok, zajęcia, specjalistyczna rehabilitacja to krok do przodu. Dlatego - nie poddawajcie się. Wiem, co czujecie. Że ten obecny stan to beznadzieja, że nie takiego Tomka mieliście odebrać ze szpitala, że trzeba zmienić kilka rzeczy w domu, że jest rozpacz i poczucie braku wyjścia. Ale błagam - nie poddawajcie się. Tomek jeszcze jest młody i wiele, bardzo wiele może się zmienić na lepsze w jego organizmie, choć dziś może nic na to nie wskazuje. Ja w to głęboko wierzę - po latach pracy wiem, że codziennie jest lepiej. Tylko potrzeba czasu, cierpliwości i nadziei. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 01.08.2009 05:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2009 Dzień dobry.Nefer, jak zwykle, ma rację. Trzeba tylko wiary, cierpliwości, a wszystko jest możliwe, chociaż powoli, tak jak i u nas w rodzinie było. Oby tylko udało się umieścić Tomka chociaż na jeden turnus w dobrym ośrodku rehabilitacyjnym. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ziaba 01.08.2009 06:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2009 Powitanie w tak piękny dzień !! Czytam , czytam i nadziwić się nie mogę , co to za smutasy ogarnęły Fanclub Tomka ??? Tomek żyje , ma się całkiem całkiem w stosunku do tego co być mogło !! Radujmy się z tego co jest, a będzie jeszcze lepiej , bo przy takiej opiece i wspomożemniu duchowemu ( fluidy słane robią cudeńka ) będzie z tygodnia na tydzień coraz lepiej. Tu się nie da wymienić żarówki i będzie wszystko jasne Cieszmy się każdą maleńkim , malusieńkim postępem, i chociaż ich nie widać, tak jak byśmy chcięli, przecież one są, kumulują się , nabierają mocy i tempa . I widać co było a jest !!! I szklanka niech zawsze będzie do połowy pełna !!!! Próbujmy we wszystkim , nawet najtrudniejszym znaleźć iskierkę - bo przecież od iskierki można zapalić tak wiele. Tylko trzeba pozwolić jej być.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kawika 01.08.2009 10:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2009 Nie ma mnie ale myślami jestem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 01.08.2009 16:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2009 Janku, Odświeżyłam pamięć razem z Teściową dzisiaj i jest tak : Pierwsze kroki skierujcie do Instytutu Psychoneurologii na Sobieskiego. Umówcie się tam z lekarzem neurologiem - po prostu umówcie się na wizytę z Tomkiem (jak powiecie, że po takich perypetiach to go bez problemu powinni gdzieś szybko wcisnąć) . Mój teść tam był 3 tygodnie na oddziale - zajęli się też jego psychiką - właśnie po tym jak go ot tak wypisali do domku. I rehabilitacją też sie tam zajmują szczególnie po udarach i zawałach mózgu. Fakt, że teśc trafił na jakiś program doświadczeń w zakresie testowania leku. Co prawda w połowie program skasowano z powodu braku kasy , ale troche mu pomogli. Drugi krok to sanatorium.Należy się raz na dwa lata - płatne z NFZ. Najlepiej do Konstancina ( ale jednak nie do Stoceru ale do neurologii) . To sananatorium go super uruchomiło i był też psychiatra na miejscu i logopeda.Ale neurolog z Sobieskiego Wam w tym wszystkim pomoże (składanie papierów, skierowania etc) i powie co i jak i gdzie. potem to już zostają prywatne rozwiązania. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ania klepka 01.08.2009 20:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2009 Witam,wróciłam z nad morza (przez taty chorobę tylko 4 dni). Mój tatuś już w domu. Jak czytałam teraz o Tomku, to tak jakbym czytała o moim tacie, ta śpiączka farmakologiczna, zapalenie płuc, gorączka, osłabienie serca itp.mój tata tez wrócił do domu jak inny człowiek, taki spowolniały, jeszcze nie ma siły chodzić (chociaż 4 kroki z nasza pomocą na fotel zrobił).Czeka nas praca, z pamięcią nie tak jak wcześniej. Śpi w pampersie, choć już zaczyna powoli powracać czucie parcia na mocz. Najważniejsze, że jest, że żyje. a każdy dzień będzie przynosił poprawę. czego sobie jak i Wam wszystkim potrzebującym życzę. Jak to lekarka nam powiedziała "tylko choroba szybko przychodzi, zdrowieje się długo" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jamles 01.08.2009 22:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2009 tak się zastanawiam kiedy Janek przeczyta informacje podane przez Nefer może ktoś ma możliwość inną niż FM dać znać czy to Jankowi czy Gabrysi albo Majce Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 01.08.2009 23:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Sierpnia 2009 Oni pewnie teraz kombinują z Tomkiem.To dla całej rodziny ogromny szok - nagle w domu pojawia się kochany człowiek, ktory jest zupełnie inny niż go znali.Jest ciężko chory.To reorganizacja całego życia. Na pewno dotrą do tych samych kanałów - w domu Tomek musi mieć lekarza. Musi mieć skierowania na poszczególne badania. W grę wchodzi wszystko po kolei , najróżniejsze specjalności i analizy.To długa walka.Na pewno poradzą sobie - a jak znajdą czas to zajrzą.Wiedzą, że tu wszyscy czekają i dopingują.I mam nadzieję, że wiedzą, że mogą pisac wprost czego im potrzeba.Ja w razie czego jestem do dyspozycji. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.