Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wiadomość dla przyjaciół tomek1950


Recommended Posts

Ewa dobrze, że Ty to napisałaś, ja nie pisałam, bo znowu powiedzą, że panikuję, ale mi się cos takiego w głowie nie mieści.

Czy jest ktoś kto mieszka niedaleko Majki i Tomka? Teraz bardzo potrzebna im pomoc, choćby numer kom. w razie czego. Dzieci pracują, nie wiadomo czy mogą dostać urlop, jak Majka sobie sama poradzi, kto poleci do apteki, do sklepu, przecież Tomek nie może przez chwilę zostać sam.

Majka, nie należy się Tomkowi w takim stanie jakaś pielięgniara chociaż, ktokolwiek kto by zerkał codziennie i ew był od pomocy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 7,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Dobrze, że Tomek w domu, ale...choroba jasna!!! Nóż w kieszeni się otwiera na okoliczności przewozu do domu.

Tez się zastanawiam czy opieka pielęgniarska (przynajmniej!) się nie nalezy.

Ewa, jak jest w takich przypadkach?

 

Tomku kochany, zdrowiej, zdrowiej nam tu..

Maju, dużo siły dla Ciebie..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja czegoś nie rozumiem. Jak można wypisać osobę w ciężkkim stanie? Przecież tego się nie praktykuje! Jeżeli nie może być na ojomie, to przenosi sie na inny oddział, nawet do innego szpitala, ale nie do domu! To w szpitalach zalegają babcie tylko dlatego, że rodzina na urlop wyjechała i nie ma kto odebrać (albo nikt nie ma ochoty) i szpital MUSI znaleźć im miejsce a tu człowiek w ciężkim stanie, z zapaleniem płuc czyli w stanie zagrożenia życia, jak rozumiem, jest wypisywany do nikąd??? Przecież nie musiałas być w domu! Jak mogli zamówić karetkę bez porozumiemia z tobą!!

Majka, ja bym tego jednak nie darowała, jakem lekarz, coś tu jest nie tak!

 

 

Zapalenie płuc (opadowe) nie jest stanem, w którym szpital chorego zatrzymuje. Szczególnie leżącego.

Karetkę umówili - Majka przyjechała oni powiedzieli, że zaraz wysyłają. To nie taksówka - nie można sobie decydować. Można się dogadywać, ale nie decydować.

Ile razy zabierałam teścia ze szpitala czekałam godzinami na oddziale na przyjazd. Tak to jest - karetki odwożą chorych do domów jak nie jadą do wypadku.

Czekałam od np. 12 do 18 -aż się zwolniła.

Słuchajcie, to nie prywatna opieka zdrowotna, więc jest jak jest. I trzeba to przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Można jeszcze zapłacić ...tylko go stać na takie wydatki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

codziennie śledzę watek Tomka,

mój tato też jest częstym pacjentem naszej służby zdrowia.

2 lata temu leżał na OIOM-ie 3 tygodnie pod respiratorem z powodu: niewydolności oddechowej spowodowanej zachłystowym zapaleniem płuc po urazie czaszki, sepsą wywołana bakterią wewnątrzszpitalną, do tego doszła niewydolność krążeniowa - obrzęk płuc). Tato miał wiele szczęścia, bo pokonał wszystkie przeciwności dzieki lekarzom, modlitwom rodziny i naszych forumowiczek.

3 dni po odłączeniu od respiratora został wypisany do domu, karetka przywiozła go po 24.00, gdyż odwoziła pacjentów po całym Wrocławiu. Początkowo byłyśmy przerażone, jak lekarz powiedział, że reszta leczenia w domu, bo tak osłabiony organizm nie poradzi sobie w środowisku szpitalnym.

Lekarz rodzinny i neurolog w ramach NFZ przychodzili na wizyty domowe tak często jak mama ich wzywała. Tato zapalenie płuc w domu pokonał o wiele szybciej. był często sadzany na fotel, dzięki temu łatwiej mu się oddychało. Jak nabrał sił i minęły najgorsze zawroty głowy zaczęliśmy go pionizować.

Od tamtego czasu mamy za sobą udar niedokrwienny, wszczepienie stymulatora serca. Ogólnie jest sprawny, ale udar, choroba niedokrwienna spowodowała demencję, zmiany charakteru u taty.

Trzymam kciuki za Tomka, aby jak najszybciej powrócił do zdrowia, nabrał sił na rehabilitację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nefer, nie do końca tak jest.

Jeżeli szpital odsyła do domu, to musi być pewien, że ktoś w tym domu jest. Przecież może sie okazać, że rodzina wybyła na tydzień i co?

Po drugie Z zapaleniem płuc bym dyskutowała. Dla lżej chorych załatwimy miejsca na internie albo w oddziale przewlekle chorych, masę czasu pożera wydzwanianie po szpitalach a robi to właśnie lekarz, ale załatwiamy! Więc nie rozumiem. Albo stan jest dość dobry, podstawowe parametry życiowe są w miare prawidłowe, nie ma znacznego ryzyka zatrzymania krążenia czy niewydolności oddechowej i nie wymaga stałych leków dożylnych - więc możemy się cieszyć i ewentualnie doleczyć w domu- albo stan jest ciężki i nie wolno wysyłać do domu, wtedy szpital musi znależć oddział, gdzie pacjenta przyjmą na doleczenie.

 

ja wiem, że ojomy mają takie dziwne zwyczaje, ale nie oznacza to, że są one zgodne z prawem i że trzeba sie na to zgadzać.

Pośpiech to jest wskazany przy łapaniu pcheł a nie przy omawianiu leczenia.

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nefer, nie do końca tak jest.

Jeżeli szpital odsyła do domu, to musi być pewien, że ktoś w tym domu jest. Przecież może sie okazać, że rodzina wybyła na tydzień i co?

Po drugie Z zapaleniem płuc bym dyskutowała. Dla lżej chorych załatwimy miejsca na internie albo w oddziale przewlekle chorych, masę czasu pożera wydzwanianie po szpitalach a robi to właśnie lekarz, ale załatwiamy! Więc nie rozumiem. Albo stan jest dość dobry, podstawowe parametry życiowe są w miare prawidłowe, nie ma znacznego ryzyka zatrzymania krążenia czy niewydolności oddechowej i nie wymaga stałych leków dożylnych - więc możemy się cieszyć i ewentualnie doleczyć w domu- albo stan jest ciężki i nie wolno wysyłać do domu, wtedy szpital musi znależć oddział, gdzie pacjenta przyjmą na doleczenie.

 

ja wiem, że ojomy mają takie dziwne zwyczaje, ale nie oznacza to, że są one zgodne z prawem i że trzeba sie na to zgadzać.

Pośpiech to jest wskazany przy łapaniu pcheł a nie przy omawianiu leczenia.

 

 

Ewa, ale o co chodzi ? Majka była w szpitalu - widzieli ją, poinformowali, że zaraz jedzie. No to chyba założyli , że Majka pojedzie do domu, prawda ?

Gdyby mojego teścia mieli trzymać z powodu zapalenia płuc to leżałby w szpitalu kilka lat. To w domu go pionizowaliśmy - w szpitalu na OIOMIE nikt się w to nie bawi. Nie sadza na krześle, nie prowadza do łazienki, nie oklepuje (jak można) To myśmy go leczyli. I bardzo dobrze, że go wyganiali - raz go nie wygonili to załapał sepsę.

Tomek już nie jest podłączony do kroplówek - dostał leki, ktore można podać w domu.

 

Naprawdę - pobyt w szpitalu jest konieczny wtedy, gdy nie ma innego wyjścia- trzeba go unikać jak ognia chociażby z powodu zakażeń szpitalnych, ktorych nikomu nie życzę.

Ja przywlokłam coś od teścia ze szpitala w październiku. Wyciągnęłam się z tego na początku stycznia po ostrym antybiotyku. Ja- zdrowa osoba.

 

Myślę, że lekarze na miejscu wiedzą nieco więcej niż my - i czasem to może wyglądać na znieczulicę. Ale nie zawsze tak jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nefer, ja zrozumiałam to trochę inaczej. Przyjechała do szpitala i dowiedziała się, że tego samego dnia ma być wypisany i jest zamówiony przewóz. To niedopuszczalne. Przewóz zamawia się po ustaleniu z rodziną. I mają prawo powiedzieć - nie dziś, jutro a czasem i pojutrze. To jest normalna praktyka.

Druga rzecz - pisze "w stanie ciężkim" - jest to określenie medyczne, które ma bardzo konkretne znaczenie. Pacjentów w stanie ciężkim mooożna wypisać do domu na żądanie rodziny lub po upewnieniu się, że rodzina wie, co ma robić i jest przygotowana. To też jest normalna praktyka, którą widuję na oddziałach.

I chyba powinniśmy tych normalnych praktyk wymagać wszędzie a nie grać bohaterów, że damy radę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nefer, ja zrozumiałam to trochę inaczej. Przyjechała do szpitala i dowiedziała się, że tego samego dnia ma być wypisany i jest zamówiony przewóz. To niedopuszczalne. Przewóz zamawia się po ustaleniu z rodziną. I mają prawo powiedzieć - nie dziś, jutro a czasem i pojutrze. To jest normalna praktyka.

Druga rzecz - pisze "w stanie ciężkim" - jest to określenie medyczne, które ma bardzo konkretne znaczenie. Pacjentów w stanie ciężkim mooożna wypisać do domu na żądanie rodziny lub po upewnieniu się, że rodzina wie, co ma robić i jest przygotowana. To też jest normalna praktyka, którą widuję na oddziałach.

I chyba powinniśmy tych normalnych praktyk wymagać wszędzie a nie grać bohaterów, że damy radę.

W "stanie ciężkim" żaden lekarz pacjenta nie wypisze, come on... Z mojego punktu widzeniu mój teść też wyglądał jak w stanie ciężkim. Po jego zawałach, udarze, wyłaczjących się nerkach, po przebytej sepsie, na trzecim antybiotyku, z zapaleniuem płuc i rakiem trzustki - tak to wyglądało. Z punktu widzenia lekarza - nie.

 

Mnie też nikt nie pytał czy mam czas w czwartek odebrać teścia. Dostawałam informację, że czwartek i już. Moja broszka. No i co z tego,że dowiaduję się o tym w środę, we Wrocławiu, a mąż zagranicą. To nie hotel. Oczywiście mogli go wystawić na korytarz, żeby przyjąć następnego chorego - takie realia w naszych szpitalach. Zresztą Ty chyba wiesz lepiej jak to wygląda. Termin wypisu nie podlega negocjacjom- lekarz uważa, że nadaje się do domu i koniec rozmowy.

Nikt rodziny nie pyta czy da radę. Nie jest to też bohaterstwo...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sęk w tym ,że właśnie pyta. Jestem m.in. na oddziale i pytamy. Nie mamy w zwyczaju wystawiać pacjenta na korytarz. Na takie praktyki nie wolno się godzić a nie traktować to "bo tak jest" Uwierz mi, tak nie jest, tak bywa tylko wtedy, jak rodzina da się hmmm a o lekarzu już nie mówię...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomeczku, Majko - codziennie z moim M o Was myślimy i ciepłe myśli wysyłamy.

Za chwilę wylatuję w "rodzinne strony Najwyższego" już na miejscu szepnę mu słówko w Waszej sprawie.

Trzymajcie się cieplutko mimo tych strasznych mrozów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sęk w tym ,że właśnie pyta. Jestem m.in. na oddziale i pytamy. Nie mamy w zwyczaju wystawiać pacjenta na korytarz. Na takie praktyki nie wolno się godzić a nie traktować to "bo tak jest" Uwierz mi, tak nie jest, tak bywa tylko wtedy, jak rodzina da się hmmm a o lekarzu już nie mówię...

 

Nie zgadzam się z Tobą. Zaliczyłam w zeszłym roku kilka szpitali i kilkanaście oddziałów i nigdzie nikt ze mną nie "ustalał". BYłam informowana kiedy mam przyjechać : dzień i jakie godziny - bez żadnej dyskusji. Zresztą zawsze się stawiałam,bo kolejka ludzi już czekała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale znałaś datę z wyprzedzeniem kilkudniowym

jeżeli zgodziłaś się "z dnia na dzień" to podziwiam twoją łagodność i ustępliwość ;)

NIgdy nie znałam. W dniu wypisu okazywało się , że nie. Albo dzień wcześniej "był do odbioru". Różnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żelka ma rację, gdyby któreś z nas mieszkało żdziebko bliżej to można by się było zorganizować i doraźnie pomóc Majce zdobyć leki w aptece, podrzucić zakupy czy pobyć z Tomkiem, kiedy ona musi opuścić dom ... lecz w sytuacji gdy większość z nas mieszka w różnych zakątkach Polski możemy siedzieć u siebie i bezsilnie kombinować co można zrobić ...

Ja bym poszła tropem którejś z was i spytała o możliwość otrzymania pomocy pielęgniarki środowiskowej lub długoterminowej - również z uwagi na ciągnący się stan naszego Komtura już kolejny rok ... Majka, zasięgnij języka u waszego rodzinnego - może coś da się zrobić? Do mojego Taty przychodzi pani i dzięki temu Mama Asi może wyjść z domu, pozałatwiać wszystko, zrobić zakupy i nie leci z wywalonym językiem i obawami, że coś może się w tym czasie stać Tacie. To duża pomoc, mimo że na zaledwie kilka godzin w ciągu dnia.

Żelka, przy okazji dziękuję ci za informację dot. pasa lędźwiowego - muszę Mamie pokazać Twój wpis i poszukać, bo od dźwigania się nie da uciec ... niestety ....

pozdrowienia i buziaki, Tomeczku! Majka, Ciebie podziwiam od lat i przytulam mocno - jesteś dla mnie wzorem Żony!!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asiu pas koniecznie, musi być, nie ochroni na całego ale wesprze trochę w taki własnie sytuacjach kiedy trzeba dzwigać. Na stale nie nosić bo osłabia gorset miejśniowy.

EDZIU To ja też poproszę byś zaniosła modlitwę dla mojego Stefka. Czeka nas operacja kręgosłupa, może uprosimy o łaskę i wszystko pójdzie bez komplikacji. Poproś w naszym imieniu, proszę~

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...