Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Może temat był już poruszany na forum, ja widocznie kiepsko szukam. A w moim ulubionym temacie:

http://forum.muratordom.pl/staramy-sie-i-pudlo,t137570.htm

wysyp ciężarówek, więc nie bardzo…

 

Krótko:

 

Spotkanie z przyjaciółką. Ja jej mówię z radością: „jestem w ciąży…” Ona milczy i po minucie zaczyna szlochać. Kurcze co ze mnie za kumpelka, że się nie domyśliłam, że sprawa jest tak poważna. Moja radość od razu znikła, a jej zrobiło się głupio, że tak się zachowała, że zazdrość i żal przez nią przemówiły. Ja ją rozumiem, o ile syty zrozumie głodnego.

Przykro mi i chciałabym jakoś jej pomóc. Ale jak?

 

W ogóle zła jestem na niesprawiedliwość: pijaczki mają po 10-cioro dzieci i ich nie chcą, nie kochają. A ludzie którzy mogliby dać dziecku dom i miłość… Szkoda słów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O niepłodności trzeba rozmawiać NORMALNIE. Nie jak o pogrzebie, nie jak o nieszczęściu. To sie po prostu zdarza.

Trzeba zdiagnozować. POtem starać się leczyć- znaleźć dobrego lekarza. NIe ma 100% pewności, że sie uda - ale jak się chce mieć dziecko to trzeba próbować.

A gdy nadal nic - jest wiele dzieci w Polsce do adopcji. Bardzo dużo. O tym tez trzeba porozmawiać.

I zrobić plan - co, jak, kiedy i gdzie.

Siedzenie i płakanie nie daje NIC. Więc wesprzyj koleżankę i popchnij do czynu zanim sprawa się tak zabagni, że nic już im nie pomoże.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może trąci to paradoksem, ale mnie się wydaje, że fajnie byłoby byś pozwoliła jej w jakimś sensie uczestniczyć w Twoim oczekiwaniu.

 

Mówi się czasem, że "ciąże są zaraźliwe" :) i ziarenko prawdy w tym jest. W najgorszym razie - może uda się oswoić temat i odblokować koleżankę. Przecież nie jesteś jedyną ciężarówką jaką spotyka - może dzięki Tobie nie będzie płakać przy następnych. Daj jej się ogrzać przy Was.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

adopcja, adopcja, adopcja....

i tak jest za duzo ludzi na swiecie.

 

 

Nie mazgac sie, wlac cala milosc w kochanka :D

 

W Polsce jest duzo tzw. Euro-sierot. (Matka Polka mowila, ze reportaz na tvn widziala). Rodzice wyjechali i zostawili dzieci. Matka Polka mowi: takich pod sciane.

Niech kolezanka przestanie plakac i sie zabierze za wazne zeczy.

 

 

Ole

wlasciwie Alexander

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam przypadek kobiety, której lekarze po badaniach zdiagnozowali "puste jajeczka" a po 10 latach zaszła w ciążę, będąc około 40-ki :D Co lekarze na to?

Zdrowe odżywianie, zdrowy tryb życia, brak stresów, mimo to, zdziwieni byli mocno.

 

Nie jeden raz usłyszałam, że trzeba wyluzować i, o ile pamiętam, wewątku "staramy się i pudło" też o tym była mowa.

 

Jak rozmawiać? Myślę, że normalnie, spokojnie, jak o każdej innej większej dolegliwości. W końcu bezpłodność jest do wyleczenia. Jest adopcja, instytucja "rodziny zastępczej". Ja wiem, że to nie jest prosta rozmowa, ani łatwa. Ale podstawą są badania obojga i dobry lekarz. Najlepiej konsultacje u kilku specjalistów od tego typu problemów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może źle zrozumiałam, ale mam wrażenie, że P_eggy nie chodziło o to co doradzić - ani o "sposoby na rozwiązanie problemu" - te to już pewnie koleżanka wszystkie po trzy razy w te i nazad przećwiczyła.

 

Bardziej o to - jak rozmawiać w sytuacji, w której P_eggy poczuła się głupio ze swoją radością. Jak być delikatnym w przypadku tej nierówności. Jak koleżankę wesprzeć emocjonalnie.

 

Dobrych rad to...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podejść do sprawy noormalnie. nie możesz mieć dzieci OK , bez wstawiania na piedestał i użalania.Bardzo łatwo wpaść w skrajność, Tak jak kobiety w ciąży którym odpala i dokoła wszystkich zamęczaja swoim stanem i nie mają innego tematu to samo niestety dotyczy kobiet które nie mogą mieć dzieci. To siedzi w psychice albo sobie da z tym radę albo całe towarzystwo dookoła będzie zmuszone do chodzenia na palcach i nawet wzmianka o wiośnie i bocianach będzie tragedią
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam ból. Cztery lata starań i leczenia. Mnóstwo kasy i mnóstwo łez. Jak widziałam znajomą w ciąży to czułam ból i zazdrość. To trzeba przeżyć i iść naprzód. Jak mówi bardzo mądry człowiek z pewnego forum : nie jeden most wiedzie na dzieciowy brzeg. Koleżankę spytaj czy zna forum nasz bocian tam jest pełno osób które przechodzą przez to samo.

Czasami droga jest długa i kręta i nie taka jak sobie wyobrażamy ale na końcu zawsze jest uśmiech dziecka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka lat temu skończyłam studia i rozeszłyśmy sie z dziewczynami każda w swoją stronę. Nadal jesteśmy w kontaktach, staramy sie choć raz w roku jakos spotkać. Przez ten czas 5 z 6 zaszło w ciążę i ma dzieci. A jedna z nas nie. Ale wszystkie razem cieszyłyśmy sie z kolejnych ciąż, a ona w tym czasie z mężem próbowali nadal. Tylko że my nie unikałyśmy podczas spotkań z nią tematów dzieci, zresztą, jest przedskzolanką, wiec to do niej leciałyśmy po radę gdy były problemy z naszymi 3-latkami. Rozmawiałyśmy normalnie o wszystkim, także o ciąży, o porodzie, o naszym macierzyństwie. ALe nie zameczałyśmy jej nigdy szczegółami. Zresztą, sądzę, ze nie do końca chciała je znać.

Nie poddali sie i teraz nasza psiapsółka jest w ciaży. W końcu po 6 latach.

Tak po prostu w zyciu jest: jedna ma dziecko jedno za drugim i wszystko pieknie jej wychodzi, inna ma problemy z samym zajściem w ciażę. Moim zdaniem trzeba jej uświadomic, ze to nie koniec świata. Trzeba walczyć, próbować i o tym też trzeba rozmawiać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja znam taką dziewczynę, co chyba 3 razy poroniła i nie poddała się, kolejną ciąże przeleżała prawie całą i ma zdrową córkę:)

 

różnie w życiu bywa, ja z mężem jeszcze prze ślubem ustaliliśmy że jeśli z jakiś powodów nie będziemy mogli mieć dzieci to adoptujemy z domu dziecka:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam znajomą z mojego rocznika :-) - 4 dzieciaków w krótkim okresie czasu , najstarsza córka a potem 3 synków :-).

Po pewnym czasie znajomości dowiedziałam się, że córa jest adoptowana, bo przez kilka lat nie mogła zajść w ciążę ( mimo, że zaczynała staranie w wydawałoby się sprzyjającym wieku - 22-23 lata).

Po adopcji sie rozwiązała :-).

Co najlepsze, jej ginekolożka, która leczyła ją podczas starań, po wizycie w której stwierdziłą ciążę potwierdziła, że ma bardzo dużo pacjentek, które po długoletnim leczeniu, po podjęciu decyzji adopcyjnej i pojawieniu się dziecka w domu zaciążają bez problemów.

Coś w tej naszej kobiecej psychice jednak jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O niepłodności trzeba rozmawiać NORMALNIE. Nie jak o pogrzebie, nie jak o nieszczęściu. To sie po prostu zdarza.

Trzeba zdiagnozować. POtem starać się leczyć- znaleźć dobrego lekarza. NIe ma 100% pewności, że sie uda - ale jak się chce mieć dziecko to trzeba próbować.

A gdy nadal nic - jest wiele dzieci w Polsce do adopcji. Bardzo dużo. O tym tez trzeba porozmawiać.

I zrobić plan - co, jak, kiedy i gdzie.

Siedzenie i płakanie nie daje NIC. Więc wesprzyj koleżankę i popchnij do czynu zanim sprawa się tak zabagni, że nic już im nie pomoże.

Dokładnie tak. Przez ostatnie lata przechodziłam przez to samo. Najgorsze jest współczucie ze str. osób obdarzonych dzieckiem.

Nie współczuj, wesprzyj, powiedz że można inaczej. I nie mówię tu o in-vitro, bo koszty tego są ogromne, a rzadko pierwsza próba kończy się ciążą.

Ja akurat jestem za adopcją. Ale trzeba się nastawić na długie czekanie, bo "kolejki" są ogromne. My zaczęliśmy starania w 2006r a Kuba pojawił się w Nas w 2008. Ale warto czekać, walczyć ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wasze opinie. Miałam problem z komputerem (i to na urlopie :evil: ), choć muszę napisać to i owo. A działo się… :-? :)

 

Nie należę do osób, które siedzą i tylko użalają się nad sobą (czy nad innymi). Raczej działam i myślę o działaniu. Choć wiadomo czasem najchętniej bym się poddała. Koleżanki nie mogłam już słuchać – straszne, ale prawdziwe :( , bo jak można wysłuchiwać od bliskiej osoby, że jest beznadziejna, że nie jest kobietą, bo nie może zajść w ciążę, jest zła, mąż ją rzuci jak nie urodzi mu dziecka i dlaczego ją to spotkało? Itp. :cry:

 

Pomogłam jej znaleźć najlepszego (a taki miał być :evil: ) lekarza. Opierałam się na doświadczeniu znajomych, pogrzebałam w Internecie. Miałam, co do niego małe zastrzeżenia, ale wybór pozostawiłam jej. Czy się zastanowiła? Nie wiem :( . Teraz mam wyrzuty :oops: . Lekarz tylko ją oskubał z kasy, po czy powiedział, że „pozostaje jej tylko in-vitro” i wręczył broszurę klinki w Warszawie – gdzie jak się dowiedziałam później „ma układy”* :evil: :evil: :evil: .

 

Spotkałam się z nią zaraz po zabiegu usunięcia polipa i stwierdzeniu niedrożności jajowodów przez tego lekarza. Ja z brzuszkiem i ona odpalająca papierosa od papierosa i pijąca na umór :( . Byłam bliska zapłakania razem z nią. Zwłaszcza, gdy podeszli do nas jej znajomi w knajpie (pech) i z hasłami typu: „ no kiedy Anka w końcu się i ty rozmnożysz”, „na stare lata czekacie…”, „tylko pieniądze wam w głowie…” itp. O Boże… nie ma to jak najmniej odpowiedni moment, najbardziej „wrażliwych” ludzi…

:-? :cry:

 

 

* ”Słynny” pan doktor ginekolog od niepłodności usunął jej, jak stwierdził polipa i zrobił wszystko, co się dało za okrągłą sumkę. Okazało się u innego lekarza na usg, że polipa nie usunął, do tego nie wykrył mięśniaka i cały zabieg wykonał nie wyleczywszy pacjentki z bakterii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałam pomóc koleżance, ale źle doradziłam jej lekarza :( . Kazałam jej się nie poddawać, bo w głębi czuję że ma nadzieję, no i w końcu musi się wyleczyć. Ma teraz innego lekarza, jeszcze droższego, ale tego znalazła sobie już sama. Boję się jej cokolwiek doradzać, bo ona nie zachowuje się normalnie: ma depresję. A raczej odstawiła prochy na czas kuracji :( .

 

Dzwoni, co parę dni, płacze za każdym razem, mówi ile wydała to na wizytę, ile na badanie itp. A potem się pyta, co u mnie i mojego nienarodzonego dziecka. Nie jestem w stanie dużo o sobie mówić, bo wiem, że mało ją to obchodzi. Za każdym razem rozmowa kończy się na zaletach i wadach metody in-vitro czy adopcji. Czasem jestem już zmęczona, boję się mówić „co ja bym na jej miejscu zrobiła”. Wydaje mi się, że ona oczekuje, że ja zdecyduję za nią…

 

Wiem, że sama się w to zaangażowałam – w dobrych intencjach, ale czuję się niezręcznie. Myślę polecić jej strony w Internecie o tematyce niepłodności. Mam nadzieję tylko, ze nie poczuje się urażona.

 

Dzięki wam wszystkim za radę. Wy wspieracie mnie, a ja ją. Więc dziękuję także w jej imieniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd jesteście, na priva mogę polecić wg mnie dobrego lekarza. Leczenie niepłodności nie jest tanie niestety NFZ nie refunduje prawie nic a leczyć się trzeba prywatnie.

 

Nie ma znaczenia skąd. Z Podkarpacia można dojechać wszędzie, jak warto. Proszę o namiar na lekarza na prv. Płacić niestety trzeba :cry:

 

Na NFZ to tylko powiedzą jak nogi w górze trzymać, hi, hi (fakt z mojego życia). A to każdy głupi wie :D

Dzięki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.nasz-bocian.pl - zakładki "Jak się leczyć", 'gdzie się leczyć", rankingi lekarzy partaczy, kącik psychoterapeutyczny, adresy terapeutów, różnego rodzaju warsztaty. etc.

http://www.novum.com.pl

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia.

 

P.S. Papierochy i alkohol radzę odstawić a jakieś trzy miesiące przed rozpoczęciem starania się o dziecko. Poza tym jest to jedno z podstawowych pytań jakie zadaje lekarz - czy Państwo palicie, czy pijecie alkohol. Radzę również - choć pewnie koleżanka już prowadzi - zeszyt z zapiskami doyczącymi cyklu - długość, kiedy owulacja (jeśli jest) etc (słynna nowoczesna metoda naprotechnologii czyli po prostu kalendarzyk małżeński). Resztą zajmuje się lekarz. In vitro lub ICSI to ostateczność. Czasem wystarczy monitoring cyklu, odpowiednio dobrane hormony, badanie drożności jajowodów i wystarczy inseminacja (można w klinice można też na NFZ). Często po badaniu drożności pary zachodzą w ciążę naturalnie (mikrozrosty) - trzeba czytać, czytać i jeszce raz czytać.

I jeszcze jedno - mąż też musi się przebadać (do tanga trzeba dwojga).

 

Pozdrawiam i jeszcze raz powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Naprotechnologia to nie kalendarzyk ;) A mierzyć temperaturę i prowadzić obserwacje warto choćby po to, by wiedzieć, kiedy można próbować i kiedy się uda :) (te testy z apteki mnie zawsze zawodziły, a tempka nie ;) a kłuć się na test z krwi nie lubię, dopiero wtedy, gdy już jestem pewna po tempce )

 

Ja mam troje dzieci - wszystkie w niebie... W ciążę zachodzę, ale zawsze na krótko, niestety :( I sama nie wiem też czasem, co mówić moim koleżankom, które są w podobnej sytuacji. Jak reagować.

 

Sama swoją sytuację sobie tak tłumaczę, że skoro nie mam żywych dzieci, a bardzo chcę mieć i się nie udaje, to może to wskazówka, żeby spróbować z innej strony? Więc myślimy z mężem o adopcji. No i opowiadam o moich doświadczeniach dziewczynom, które są w ciąży i mają różne wątpliwości -ale tylko tym, którym jak sądzę to może pomóc, a nie je zestresować. Niektórym chyba pomaga.

 

Mi pomagały:

- przeżycie żałoby po każdym Maluszku (niestety jestem w trakcie trzeciej :( )

- pogrzeb Maluszka (już wolno - http://www.poronienie.pl/prawo.html). Jutro mam go akurat :(

- jazda metrem - tam jest zawsze mnóstwo ludzi, ktoś ich kiedyś musiał urodzić, czyli mieć udaną ciążę - skoro tyle ich jest, to może i mi się uda?

- historie o osobach, którym się w końcu udało (w wielu z nich udało się tak bardzo, że mają teraz zniżki na komunikację miejską jako rodziny wielodzietne ;) planowało się dwójkę, ale jak już się człowiek odblokowal, to ho ho ;) )

- rozmowy z osobami, które też mają taki kłopot (niemożność zajścia w ciążę lub jej donoszenia, lub oba)

- przykład koleżanki, której się udało, gdy już się poddała (i była zajęta wykańczaniem domu... to tak pasuje do forum muratora)

- myśl, że może czeka na mnie ktoś malutki lub ciut większy, kto już się urodził i mogę dać mu miłość

 

Czasem, nie zawsze, zabawa z dziećmi znajomych pomaga. Ja coś robię, a dziecko się śmieje i jest zadowolone, to takie miłe. Hipnotyzuję na przykład synka znajomych grą na bębenku ;) albo śpiewam piosenki - tu wartość artystyczna się nie liczy tak bardzo. Albo tańczę sambę z niemowlakiem... No i nikt tak nie docenił nigdy mojej gry na gitarze jak grupa 7-latków - a umiałam tylko dwie piosenki :).

 

Trzymam kciuki za koleżankę P_eggy. Wiem, płakać się chce, jak się widzi na ulicach tłumy ciężarówek, i dzieci na tym świecie tak dużo... a z drugiej strony - skoro takiej dużej ilości osób się udaje, to może i mi? a te dzieci na ulicach - nie wiadomo, kto je urodził, a kto wychowuje... ważne, żeby one były szczęśliwe i my wtedy też :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...