Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Na mojego synka czekałam 12 lat.Najpierw były 3 poronienia, potem chodzenie po lekarzach. Zanim trafiłam na dobrego specjalistę przeszłam przez szejściu lekarzy, dlatego uważam ,że najważniejsza jest dobra diagnostyka.Okazało się że mam torbiele na jajnikach i żle zbudowaną macicę.Zdecydowałam się na usunięcie torbieli i plastykę macicy.Pomógl mi naprawdę dobry lekarz.Gdy zauważysz,że lekarz ciągnie tylko kasę zrezygnuj z jego usług i poszukaj innego.Pytaj znajomych i kobiet w podobnej sytuacji o namiary na dobrego specjalistę Nie bój się opłakiwać swoich nie narodzonych dzieci.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Niestety fakt bycia niepłodnym jest w społeczeństwie często piętnowany i w niektórych środowiskach urasta wręcz do grzechu kardynalnego, dlatego też często zdarza się, ze pary mające problem z zajściem w ciąże czują się wyalienowane.

 

Przecież wiadomo, ze przy pierwszej ciąży to jest zawsze ryzyk fizyk i chyba większość ma stresa czy się uda czy nie. Nie raz proces zachodzenia jest długi i żmudny i w pewnym momencie chęć posiadania potomka staje się zadaniem do wykonania i wraz z każdą nieudaną próbą rośnie w nas zwątpienie, stres, a potem wręcz panika. No i tu sobie sami możemy zaszkodzić.Warto wtedy wyluzować. No i jest jeszcze cudowna adopcja, tyle dzieciaków nie ma szans rozwoju w zdrowej, kochającej się rodzinie. Ino do tego trzeba dojrzeć, zeby czuć potrzebę adopcji a nie traktować jej jako "pobawmy się w dom"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Jak tu zacząć? Myślałam już o tym tyle razy… No cóż. Nie jestem już przyjaciółką, nawet już nie koleżanką :( . Gdy mi zaczął rosnąć brzuszek, to kumpela zaczęła mnie unikać. I tak jest do dziś.

 

Z jednej strony ją rozumiem, bo jest jej przykro widzieć mnie w ciąży. Z drugiej jednak zastanawiam się czy ze wszystkimi dzieciatymi koleżankami zerwała kontakt? Może nieświadomie zawaliłam…

 

Trzymam jednak kciuki za nią i za wszystkie pragnące dzidziusia pary…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że to dobra, mała rada dla wszystkich, że osób mających problemy z zajściem w ciąże nie należy zaskakiwać publicznie informacją o swojej ciąży. Jak wiemy to powiedzieć przez telefon przed spotkaniem, jak przypuszaczmy to rozpuścić plotkę. Przynajmniej na imprezie/spotkaniu nie będzie musiała się oswajać, a zrobi to wcześniej, prywatnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja miałam podobnie jak autorka. my nie staraliśmy się jak to mówią wypedek przy pracy ale pozytywny. kumpela lecząca się 2 lata- ktoś powie że nie długo ale jak się zaczyna starania w wieku 25 lat to jest wieczność. ja podeszłam do tego normalnie, powiedziałam jej że jestem w ciąży- była nawet jedną z pierwszych która się o tym dowiedziała. ona nadal próbowała ale nadal normalnie rozmawiałyśmy. ja żartowałam że jak się rozpakuję to ona zaciąży i wiecie co sprawdziło się. ja mam termin za tydzień a ona jest w 10 tygodniu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mcmagda z tą plotką pewnie byłoby lepiej, gdybyśmy miały wspólnych znajomych. Ale spotykałyśmy się w zawsze we dwie na piwie. I jak miałam ukryć ciążę, zamawiając soczek? Głupia to ona nie jest. Może powinnam zatelefonować, ale nie wiedziałam o jej problemach (do du.. ze mnie przyjaciółka :cry: ) i swoją nowiną wiadomo chciałam podzielić się osobiście. Postawić jej kolejkę i to uczcić.

 

Poza tym z mężem też staraliśmy się dobrą chwilę o dziecko. Koleżanki rodziły, ja jeździłam oglądać ich bobaski. Cieszyłam się ich szczęściem choć kipiałam z zazdrości. Więc momentu gdy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym – najpierw 1, potem 2 i 3 nie da się opisać. Radość z szokiem i przerażeniem. Mam mieć wyrzuty sumienia, że chciałam się podzielić radością z bliskim?

 

kasia1981 – jakbym mogła to bardzo chętnie bym zarażała ciążą, oczywiście każdą która tego pragnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy wiesz co to jest FAS?

 

Pamiętaj!

Każda ilość alkoholu, nawet lampka wina lub okazjonalnie wypity drink działa toksycznie na rozwijające się w łonie matki dziecko. Im większa ilość alkoholu, tym większe jest ryzyko poważnych uszkodzeń. Cząsteczki etanolu zawartego w alkoholu bez problemu przenikają przez łożysko i jeśli kobieta pije alkohol to dziecko pije razem z nią!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że to dobra, mała rada dla wszystkich, że osób mających problemy z zajściem w ciąże nie należy zaskakiwać publicznie informacją o swojej ciąży. Jak wiemy to powiedzieć przez telefon przed spotkaniem, jak przypuszaczmy to rozpuścić plotkę. Przynajmniej na imprezie/spotkaniu nie będzie musiała się oswajać, a zrobi to wcześniej, prywatnie.

 

A ja myślę, że sposób obwieszczenia nowiny nic tu nie pomoże. Jak ktoś ma żal do losu o swoją nieplodność, to obojętne, jak się dowie o czyjejś ciąży, czy w bezpośredniej rozmowie, przez telefon czy przez plotkę.

 

Najsmutniejsze jest to, że "przyjaciółka" P_eggy z nią nie rozmawia. Ma żal. Do kogo? Do P_eggy? O co? O dziecko? To się nazywa przyjaźń? To g... a nie przyjaźń. Przyjaciel tak się nie zachowuje. Przyjaciel się cieszy, a płacze w domu, w poduszkę.

 

Filemon, o co Ci chodzi, kotku?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam że niepłodność to taka sama choroba jak wiele innych. I należy rozmawiać o tym jak o normalnej chorobie anie wstydzić się jak na wsi z 18 wieku. Jeśli jest to nieuleczalne to należy zaakceptować chorobę i tyle. Na to się nie umiera ani nie cierpi. Tak samo jak jest wiele osób łysych, garbatych, piegowatych, z krzywymi nogami itp. można to zaakceptować i adoptować dziecko, oczywiście jeśli zostaną spełnione warunki ku temu. Może będę niepopularny w swoich poglądach ale powiem, że zdecydowanie lepsza jest adopcja niż na siłę zadawać gwałt naturze i stosować in vitro i obarczać swoje potomstwo własnymi wadami genetycznymi. Uważam że zdecydowanie lepiej jest aby potomstwo miało zdrowe geny, bez obciążeń. Reszta zależy od wychowania. Jeśli jesteśmy dobrymi odpowiedzialnymi rodzicami to powinno nam zależeć aby dziecko było zdrowe i nieobciążone genetyczne. Nie jestem pewien czy sztuczne i wbrew naturze przekazywane dziecku własnych chorych obciążeń w imię (nie wiem czego) jest dobre dla dziecka. Poza tym takie in vitro to męka dla rodziców, ileś tam wątpliwych etycznie zabiegów medycznych, branie kilogramów nie całkiem obojętnych dla zdrowia medykamentów , słowem same wady, problemy, a skutek lichy. Szansa na powołanie na świat w pełni zdrowego i pełnowartościowego człowieka mniejsza niż normalnym sposobem. Czy to jest etyczne i dozwolone to już każdy kto staje przed takim problemem musi sobie sam odpowiedzieć przed swoim sumieniem i przed ......

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

wybaczcie ale na początku odbiegnę trochę od właściwego tematu wątku, bo musze odpowiedzieć koledze z postu powyżej.

 

Inwestor- mogę się zgodzić tylko z jednym zdaniem, które napisałeś- że niepłodność jest chorobą o której powinno się rozmawiać normalnie i nie należy się tego wstydzić.

Oczywiście wiaże sie to z wcześniejszą akceptacją własnego stanu, co nieraz jest procesem długotrwałym i bolesnym.

 

Owszem, nie umiera się od tego bezpośrednio, ale cierpi się bardzo, będac narażonym na przewlekly silny stres, na którego tle lubi rozwinąć się depresja, nerwica i masa innych chorób włączając nowotwory.

Dlatego uważam że porównanie do ułomności przez Ciebie przytoczonych jest co najmniej niestosowne. Równocześnie zdaję sobie sprawę, że jest to pogląd części osób, które nie spotkały sie bezpośrednio z problemem.

 

Można zaadoptować dziecko, podziwiam i szanuję osoby, które taką decyzję podjęły, ale nie mogłabym zdecydowanie stwierdzić tak jak Ty, że adopcja jest lepsza. Znam parę, która zaadoptowała dziecko- obecnie to fantastyczny nastolatek. Znam tez taką, która nie zdecydowała się na wzięcie dziecka poważnie obciążonego genetycznie.

Właśnie dzieci do adopcji pochodzą czesto z patologii społecznych, gdzie ryzyko wystąpienia różnych zaburzeń jest wyższe niż ogólne.

I nie wszystkie są możliwe o opanowania przez odpowiednie wychowanie.

Z drugiej strony najnowsze badania polskich naukowców dowodzą, że czestość wad u dzieci poczetych metodą in vitro nie jest większa od średniej.

Więc nie masz racji twierdząc, że adoptowane= zdrowe genetycznie, a własne po in vitro=ułomne.

Zresztą skąd przekonanie, że pary korzystające z in vitro mają wadliwy materiał genetyczny???!!!

Szanse rozwiniecia sie ciaży po in vitro są tylko nieznacznie mniejsze (ok.40% zarodków), od tych które rozwijają się po poczeciu naturalnym (45-50%).

Powie Ci to każdy specjalista, których oczywiście w ogólnonarodowej debacie o in vitro nikt do głosu nie dopuszcza.

Na koniec- in vitro jest jak na razie dopuszczalne i na całe szczeście pary starające się mają możliwość skorzystania z pomocy.

 

Chciałabym jeszcze powrócić do właściwego tematu - czyli jak rozmawiać o ...

Peggy- nie wzbudzaj w sobie poczucia winy, ani pretensji do koleżanki, że zachowuje się tak a nie inaczej. Każdy kto ma tego rodzaju problem musi to sam z sobą przepracować i przestać obwiniać siebie i kogokolwiek o cokolwiek.

Po prostu czasem tak bywa i już.

Zwykle trzeba czasu aby nabrać dystansu do własnych prolemów i może koleżanka jest właśnie w takim momencie, ze nie chce sie spotykać, bo zaczęła to "przepracowywać". Ja bym sie nie narzucała, ale starała się dac jej wsparcie.

Nie opowiadać o tym jak fantastycznie czujesz się z małą istotką w brzuchu, ani wyciągać na zakupy dla malucha, ale być dla niej kiedy się bedzie chciała wyżalić.

I moze otwarcie porozmawiać o Twoich obawach o WAsze relacje. To moze pomóc też jej kiedy Twoje dziecko sie urodzi.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałem powyżej że nie są to popularne poglądy i wcale nie koniecznie osób które nie miały z tym bliskiej styczności. Więc nie oczekuję ich akceptacji. Same choćby kwestie etyczne nie podlegają ocenie. Również nie ze wszystkim co Ty napisałaś można się zgodzić.

Myślę że najważniejszą sprawą jest nauczenie się akceptacji swojej choroby (tak jak z innymi chorobami). Jeśli koleżanka nauczy się tego to nie będzie żadnych problemów w relacjach z innymi i nie będzie wtedy kwestii jak z taką osobą rozmawiać, odpowiedź będzie jedna - rozmawiać normalnie. Jeśli koleżanka ma problemy z taką akceptacją to należy poszukać pomocy psychologa/psychiatry.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja najbliższa przyjaciółka zawsze chciała mieć dzieci. W wieku 15 lat mówiła, że będzie miała 3 synów. Dla mnie wtedy to był jakiś kosmos.

Po wielu latach - i operacjach - nie miała już żadnych szans na dziecko. Jak później się okazało rak jej nie odpuścił do końca.

 

Anyway - przeżywała ze mną moje ciąże, porody, - zazdrościła do łez, ale ja o tym wiedziałam i razem oswajałysmy potwora - kochała moje dzieci jak własne, o ktorych marzyła.

Zresztą moje dzieci jak były małe czasem się myliły i mówiły do niej "mamo" co było dla niej jak cud.

 

Razem płakałyśmy, że może mieć dzieci. Razem śmiałyśmy sie z moimi dziećmi. Ja nie umiałam zmienić jej stanu zdrowia. Ona nie umiała i lekarze nie poradzili. Ale była niesamowicie szczęśliwa trzymając w rękach moje dzieci. WIem, że nie każdy tak działa , ale może warto spróbować trochę zbliżyć koleżankę do swojego dziecka. Nie ma gwarancji, że nie okaże sie to dla niej jeszcze większym bólem. Ale można z nią zawsze o tym pogadać. Normalnie, otwarcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...