Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jeżykowa chatka - komentarze


AgaJeżyk

Recommended Posts

Husky tak mają w genach, że są uciekinierami i są niezmordowane, zwłaszcza zimą.

Latem trochę im gorzej, ale teeeeeż dają radę. :yes:

 

Z tymi sarnami...

Spróbuję czegoś poszukać, jak znajdę, to podrzucę Ci, Wiolaszka. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 6k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Z forów myśliwskich:

"Na oducznie gonienia zajecy i saren przez wyżły jest między innymi taki sposób:

1. Najpierw trzeba psa nauczyć warowania na odległość na rozkaz głosem, gwizdkiem i ręką.

2. Jeżeli dobrze waruje w różnych miejscach i sytuacjach można próbować go połozyć na waruj gdy rusza za sarną. Pies jeżeli ruszy do gonu nie da się odwołać ale daje się przywarować.

3.Gdyby po rozkazie waruj nie przywarował trzeba czekać do powrotu psa. Nie należy się do psa odzywać, a tym bardziej go karcić. Bez słowa wziąść na smycz podprowadzić do miejsca, z ktorego ruszył za sarną i kazać mu warowć. Rozkaz wydać ostrym tonem. Pies musi warować w tym miejscu długo (kilkanaście minut i więcej). W tym czasie chodzimy koło niego i co jakiś czas ostrym tonem rozkazujemy "waruj".

Ćwiczone konsekwentnie może dać wyniki. Z moja wyzlicą zadziałało (czeski fousek) to może na kopova też zadziała."

 

Z innego forum, wypowiedź sędziego kynologicznego: "W trakcie pościgu za prawdziwą zwierzyną pies o bardzo silnym popędzie łowieckiem naprawde wyłącza (nieświadomie) mozliwość reagowania na słabsze bodżce. I dlatego w takiej sytuacji, gdy pies nie jest oduczany od szczeniaka zainteresowania zwierzyną, jestem za OE. I nie demonizujmy tego urzadzenia - przykry impuls, ale przeciez nie zwalający psa z nóg ani nie powodujący szoku, jest jednak bodzćem, który dociera do psa. Pies blyskawicznie uczy się, że sarny, samochodu, zająca itp lepiej jest nie gonic. O ile przy oduczaniu gonienia za samochodem można to wypracowac cierpliwością - zawsze znajdzie się kogoś z autkiem do współpracy, o tyle na współpracę ze strony sarenek nie ma co liczyć. "

 

Aha - OE czyli obroża elektroniczna.

 

I dalsza część wypowiedzi tej samej osoby: "Ale ten pies jest wzięty z azylu, jest dorosły, nie wiadomo, jaką ma przeszłość, nie wiadomo, czy i ile razy skutecznie już zapolował. A wtedy obrzydzić polowanie jest bardzo trudno. Nie wyobrażam sobie, aby prawidłowo użytą OE w takiej sytuacji można było złamać psa. Obrzydza się polowanie i tyle. Nie użyłabym OE do szkolenia IPO czy obedience, choć wielu jej używa, ale w sytuacji, w ktorej jest zagrozone i życie psa i innych zwierząt - tak. Oczywiście decyzja nalezy do właściciela, czy poprosi jakiego trenera o wypożyczenie lub jednorazową pomoc przy użyciu, bo OE są raczej drogie.

Na każdej niemal OE jest mozliwość stopniowania siły bodźca. Są także OE wylącznie wibracyjne, specjalne dla głuchych psow do nauki przywoływania. Gdy pies nie widzi przewodnika, nie może reagować na gest, i nie slyszy go -lekka wibracja, mrowienie jest sygnalem przywolania. Taką obrożę uzywałam w szkoleniu głuchej dalmatynki - dzięki temu mogła wreszcie swobodnie biegać. Są OE emitujące dżwięk lub błysk. Szkoliłam na wibracyjnych impulsach głuchego psa - chodziło o powrót. Znam co najmniej kilka psów, którym OE wybiła z głowy pogoń za sarną. Znam bordera, goniącego wściekle samochody, z ryzykiem śmierci dla siebie, ktoremu pomogło chyba dwukrotne użycie OE.

Zanm psy, które musiały nosić atrape OE - nie goniły sarenek tylko przy założonej takiej obroży, doskonale wiedziały, która obroża zrobi im kuku w pościgu.

Moją poprzednią sukę ON-kę oduczyłam pościgu za zającem komendą "nie". I zające mogły kicać obok niej. Obecną malinois oduczyłam komendą "nie" reakcji na dzikie kaczki, bażanty i jeże - to łatwe, bo spotykamy często. Bez wahania założę i użyję OE w terenie, gdzie mogą być sarny, nigdy dla wynikow sportowych. "

 

Jeszcze w temacie OE: "Wiecie tak czytam .. czytam ... i postanowiłam podzielić się swoim doświadczeniem. Mam dwie suki, Viki nigdy nie była zainteresowana zwierzyną łowną, a pościg za wiewiórką jestem w stanie powstrzymać jednym NIE. Mam drugą sukę Verę – Jędzu z bardzo silnym instynktem łowieckim, u tej suki sarna oznacza wyłączenie na wszystkie sygnały – komendy. Jedynie silny bodziec jest w stanie wyrwać ją na tyle z transu, by usłyszała komendę i wtedy na nią zareaguje. O dziwo od pościgu za wiewiórką jestem w stanie ją powstrzymać jednym NIE. Jestem w stanie obie suki zawarować w parku i obserwować jak wiewiórka skacze im przed nosem – obie wytrzymują na komendzie, choć najchętniej by wlazły na drzewo by tylko dorwać rudą. Młoda nauczyła mnie, że przy bardzo silnym instynkcie trzeba mieć coś, co pomoże, przerwać niepożądane zachowania, bo w amoku, jaki towarzyszy pogoni za sarną, pies zwyczajnie nie słyszy komend. I w takiej sytuacji OE jest wręcz zbawieniem.

Natomiast chciała bym podkreślić, iż w mojej ocenie użycie OE u psa, który nie ma pojęcia jak ma się zachować, nie zna poleceń, nie ma więzi z opiekunem, da tylko taki efekt, że pies zwyczajnie zgłupieje. Zachowanie zostanie przerwane, ale nie będziemy potrafić wskazać psu zachowania oczekiwanego, a to może doprowadzać do frustracji, którą pies będzie starał się albo jakoś rozładować, albo znajdzie jakieś trudno przewidywalne skojarzenie np. sarna na drodze to się bój bo będzie boleć, ale sarna w lesie to goń. Moim zdaniem przy stosowaniu OE obowiązuje taka sama zasada jak przy innych korektach – przerywamy zachowanie nie pożądane, by natychmiast wskazać zachowanie właściwe i takowe nagrodzić. Wówczas, nawet takie „straszne” urządzenie jak OE staje się zwykłym narzędziem szkoleniowym. Ale podkreślam, to jest moje prywatne zdanie. "

I ostatni w temacie OE: "Kiedyś czytałem ten wątek z zaciekawieniem, bo miałem ten sam problem, czyli nie dająca się powstrzymać pogoń za sarnami.

Dzisiaj mogę się wypowiedzięć bo mam już trochę doświadczenia.

Mieszkam pod miastem, w pobliżu mało używanego lotniska, wśród wielu pól i nieużytków i saren w naszej okolicy więcej niż w pobliskich lasach bieszczadzkich. Po wielu bezowocnych próbach oduczania i kilku wielominutowych do prawie godż pościgu Luki za zwierzyną ( znikała mi na długo z pola widzenia, na szczęście się znajdywała) postanowiłem użyć tego " narzędzia tortur", jakim dla wielu jest OE. Nie jestem doświadczonym przewodnikiem, Luka to mój pierwszy świadomie prowadzony pies od dwóch lat. Ale mam się za czlowieka myślącego, który cały czas stara się "czytać" zachowanie psa.

Udało mi się pożyczyć OE od Daniela Szydło, czołowego zawodnika OBI, który prowadził szkolenie w związku. Pokazał mi jak jej używać. Po 10 dniach noszenia przez Lukę dla zobojętnienia, w wigilię na porannym spacerze udało mi się użyć jej w sytuacji pogoni za sarnami. Luka zastartowała jak zwykle, komenda "wróć", nic, "żle", nic, impuls ( średni), nic, jeszcze raz "żle", nic, większy impuls , zmiana kierunku biegu więc "do mnie", na co Luka zareagowała i wróciła do mnie. "Dobrze", smakołyki i mizianie. Jeszcze odwracała się za uciekającymi sarnami ale na "nie" i " do mnie" reagowała prawidłowo.

Obroża marki innotek. Oryginalne bolce za krótkie dla Luki, która jest "półdługa", szczególnie na szyi, tak że jak byliśmy pierwszy raz z Danielem, właścicielem obroży, to nie działała ( bolce nie dotykały do skóry). Znajomy wytoczył mi dłuższe o 12 mm bolce i wtedy nawet na jedynce coś leciutko sunia czuje, bo rusza, podnosi głowę jak testowo nacisnąłem . Dodam, że ja na 1-ce nic nie czuję na skórze, na 2-ce lekkie szczypniecie, 3-ka wyrażnie a 4-ka to już kopie. Jest 8 poziomów.

Przy pogoni najpierw dałem 3 a jak nie było reakcji to 4. I to radykalnie pomogło. Tak radykalnie, że wczoraj wieczorem i dzisiaj rano spotkaliśmy sarny i spokój. Tzn wczoraj wieczorem mogła ich nie widzieć bo szliśmy z wiatrem i one nas wyczuły pierwsze i uciekły w noc a Luka wtedy coś węszyła ze schyloną głową. Ale zaraz poszedłem w to miejsce gdzie przebiegły, na śniegu były ślady i Luka na pewno je czuła ale wprost nie dała tego po sobie poznać. Podobnie dzisiaj rano. Tym razem było jasno, podeszliśmy pod wiatr, dwie sarny w końcu ( w odl. ok 50 m ) odbiegły, a sunia zdawała się nie widzieć. Zobaczymy co dalej, bo mam urlop cały tydzień, a sarenek ci u nas dostatek."

 

TEN ARTYKUŁ warto przeczytać.

 

Uff, chyba starczy. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Maaatko i córko" !

Aaaale się rozpętała dyskusja - i cudownie !

Jakaś wizja działania mi się z tego wyłoniła.

Smycz OK. Chodzi ładnie i karna jest. Jedną komendą ją odwołam. W miejscu zawraca ( nie to co Kluska ... ta ma swój świat). Co do spacerów wzdłuż kurnika - nie ma siły ... muszę się wywiedzieć czyje kury pożarła i omijać szerokim łukiem właściciela. Jeszcze mnie posądzi o prowokację. Że to niby mu z mordercą u płota paraduję. Ale zamysł dobry a czasu mam dosyć.

 

Sipatka - uważaj na samochody. Znasz ten dowcip jak jamnik samochody gonił ? Weterynarz powiedział, że to nic strasznego ... na co właściciel:

 

- Panie ! Ale on je dogania, zagryza i zakopuje w ogródku !

 

Wiolasz - no "ruski rok" cię nie było ... ale wpadłaś w odpowiednim momencie ... dzięki :hug:

 

Gosiek - siatka zrobiona super. Druciska ponaciągane ... ale co to dla mojej Sabci. Toć klatkę z królikami też musiała najpierw rozpirzyć !

Ona to z taką zajadłością robi, że sobie sznupę do krwi poodziera. Ja nie mam siły tego zapleść spowrotem...

 

Wiecie co ? Kiedyś chciałam mieć kurki zielononóżki ... potem mi przeszło ...

Zaczynam się nad tym zastanawiać ... tak terapeutycznie ... ( dla psa - nie dla mnie )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Absolutnie nie wolno miski należącej do jednego psa udostępniać innemu stworzeniu, czy to kura czy inny pies. MIska jest konkretnego psa i to jak pokazanie, ze je tylko z tej jednej miski a nie np przy stole. Ona jest tylko jego..

Na miskach, które ja dotychczas kupowałem nie było takiej instrukcji :confused:

...i moje zwierzaki też chyba nigdy na nią nie natrafiły, bo miskami wymieniały się rewelacyjnie, niekiedy kilkakrotnie w czasie jednego posiłku, a czasem bywało, że w jedną miskę wpychały się 3 łby, a obok stały dwie miski bezpańskie mimo, że we wszystkich było to samo :D.

Na działce miewałem w porywach 3 psy i 7 kotów (większość towarzystwa - nie moja, ale dobrze skumplowana ).

Biesiady międzygatunkowe również się zdarzały;).

 

Piszę to oczywiście pół żartem, pół serio, ale nigdy nie pozwoliłem i nie pozwolę, żeby psia miska była tylko jego. Musi się nią dzielić jeszcze przynajmniej ze mną. I radzę na to zwracać szczególną uwagę, jeśli nie chce się wychować pieska który najpierw będzie warczał na zbliżającego się do michy właściciela, a z czasem nie pozwoli mu nawet wejść do kuchni :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yeti - przyznaj się ... też lubisz czasem powarczeć ...dlatego musieli się z toba dzielić ;)

 

Ale u mnie jest podobnie :

 

-zaczynją jeść każdy ze swojej

- podjędzą trochę i zaczynają węszyć co ma sąsiad ( zawsze to samo ...ale nie szkodzi)

-zaczynają łazić ... od miski do miski ... w kółko

- na koniec jest wylizywanie rotacyjne ( wszyscy wylizują wszystkie miski - obowiązkowo)

 

P.S. Ja się nie wtrącam bo się nie tłuką ( nie warcze i ... nie wylizuję )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yeti - przyznaj się ... też lubisz czasem powarczeć ...dlatego musieli się z toba dzielić ;)(...)

Gdyby się do mojej miski dobierali, to i uchlać bym się nie zawahał :p:lol2:

 

DPSia, bardzo trafny tekst.

Rzeczywiście, pies w pościgu jest jak w amoku i ciężko go z tego stanu wytrącić. U swojej psicy obserwowałem, że gdy szła przy nodze (bez smyczy), to miałem nad nią pełną kontrolę. Jednak im dalej była ode mnie, tym odwołanie stawało się trudniejsze.

Sytuacja znacząco się poprawiła, po pewnym zdarzeniu.

Nie pamiętam już do kogo wystartowała, ale wiem że mnie fest wkurzyła. Nie było szans, żeby ją dogonić. Niewiele myśląc cisnąłem za nią pękiem kluczy, który miałem w kieszeni. Trafiłem i choć uderzenie nie było mocne, to jednak niespodziewany bodziec, któremu towarzyszył dźwięk spadających na ziemię kluczy + oczywiście mój wrzask ;) - wystarczyły.

Od tego czasu nie musiałem nic mówić - wystarczyło zadzwonić w kieszeni kluczami :D

To był widać mój prywatny substytut OE:rotfl:

Edytowane przez Yeti
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie też.

 

Właśnie mi Sabcia spier ...

Nie doczekałam się - idę spać

 

( Kury zamykają w kurniku ale królikom współczuję :bash:)

 

...i jak tam? - co dzisiaj u ciebie na obiad? ;)

 

Żarty, żartami... ale czuję, że jak coś szybko nie wymyślicie, to psisko marnie skończy :(

W końcu się okoliczne wieśniaki zemszczą za swoją krzywdę.

Współczuję - masz o czym myśleć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Depsia ... to na ile kurek wystarczy te moje 30 arów ???

No ze trzy ... cztery to się chyba "zmieszczą" co? :eek:

 

( ...ty jaja se robisz ... toć to kury ... nie mamuty ! )

Zielononóżki mają tak, że potrzebują naprawdę dużego wybiegu.

To kury, które potrafią ponad półtora kilometra oddalić się od kurnika w poszukiwaniu czegoś smacznego.

Dlatego zaleca się dla nich dużą łąke tuż przy kurniku, zostawioną jako wybieg dla nich, najlepiej ogrodzoną (lisy i inne).

Jesli masz tylko 30 arów to stanowczo odradzam, będą chorowały i zdychały.

Lepiej weź zwykłe kury wiejskie, są odporniejsze. ;)

 

Co do psa - uciekiniera - póki co, powalczyłabym żeby zawsze przychodziła na przywołanie.

Nasz Karo, wzięty ze schroniska, miał tak, że na wołanie robił w tył zwrot i - chodu!

Sołtys reagował typowo, wrzeszczał, gonił go, a jak pies w końcu wracał, to krzyczał na niego.

Z gruntu błędne postepowanie!

Psa trzeba najpierw nauczyć, że WARTO przyjść.

Za KAŻDYM razem, jak go wołasz, daj malutką nagrodę, jesli przyjdzie.

Już na pierwszym spacerze, jeśli z biegu radosnego ją odwołasz kilkakrotnie i po przyjściu nagrodzisz kąskiem, zobaczysz, jak szybko z najdalszego biegu będzie zawracała i pędziła do Ciebie - w oczekiwaniu nagrody.

I najpierw trzeba w niej to utrwalić, że przyjście oznacza nagrodę, że WARTO przyjść.

Jak się zbiesi i "pójdzie w las", a [potem w końcu wróci - NIGDY nie okazuj niezadowolenia, choćby w środku Ci się gotowało.

Zresztą - W ŻADNEJ SYTUACJI, kiedy pies (w końcu) wykona Twoje polecenie, nie krzycz.

Nawet jeśli właśnie zeżarła królika, ale W KOŃCU przyszła - pochwalić ją trzeba, za to, że przyszła.

Inaczej nie będzie chciała przychodzić.

Z czasem coraz częściej wystarczy pochwała słowna, poklepanie, radość, że przyszła.

Ale na początek na pewno stosowałabym kąski.

Jesli ucieka - może trzeba z nią więcej chodzić na spacery?

Podwórko jest dla niej nudne, nawet duże, bo już wszystko na nim zna.

Na spacerze poznaje nowe zapachy, nowe miejsca, nowych ludzi i zwierzęta - i o to właśnie chodzi.

Koło kur koniecznie spaceruj i stosuj tę samą taktykę, co z przychodzeniem - nagradzaj ZAWSZE zachowania pożądane.

Skup na sobie jej uwagę, mów do niej przy kurach, dawaj proste polecenia.

Jak tylko zauważysz, że uszy idą do góry i zaczyna się jazda - przerwij to, wydaj polecenie, nawet zablokuj jej ciałem widok kur na chwilę, żeby odwrócić uwagę.

Potem - ma je widzieć, ale Tobą ma się interesować bardziej.

Przy systematyczności - da się oduczyć, tylko musi być spełniony jeden warunek: ZAWSZE nagrodzone zachowanie pożądane. najpierw kąskiem, a po kilku tygodniach pochwałą i pieszczotą.

 

Z tą obrożą...

Piloty samochodowe mają takie coś, że jak przyciśniesz, to w samochodzie odzywa się taki piszczący dźwięk.

Nie mozna czegoś takiego znaleźć...?

Wystarczyłoby zapewne na początek zamocować jej cos takiego do obroży, z samego zaskoczenia przykrym dźwiękiem stanęłaby pewnie, a wtedy - jeśli ma dobrze wyuczone wracanie na komendę - jest szansa na przerwanie pościgu.

Trzeba by może Ambercię jeszcze spytać, ona ma też ogromną wiedzę w temacie szkolenia psów. :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Depsia, Dzięki za tekst ale ja już to znam ze szkolenia, Niestety pies jest wzięty jako znalezisko w wieku już prawie dorosłym, nikt nie wie jak przetrwała wczesniej, pewnie polowanie też wchodziło w grę. Ale na nią i sarny nie ma mocnych. Przy nodze i na spacerze udaje że ich nie zauważa i słucha się, nawet bardzo bo lubi pochwały. Problem jest kiedy ucieka z podwórza po siatce jak po drabinie (wazy ok. 30 kg) i znika w kilka sekund a za domem czeka na nią kolega albo kilku. Wtedy już nikt nie jest w stanie zatrzymać, to juz się wataha robi, zresztą dla niej wystarczy tylko 1 pies do pomocy. I nigdy nie poluje blisko domu...Ale ona nie tyle goni, bo jej się nie opłaca, co poluje...gdyby przynosiła do domu miałabym najświeższą dziczyznę ;)

 

Co do miski, moje psy zawsze miały swoją miskę, własną, po to żeby inne psy nie wyjadały i kot też miał się nie panoszyć w jej obecnosci. Dzięki temu pies nie wyjada żarcia kotu ani na odwrót. I jak do tej pory działa, bo warczenie jest tylko na inne zwierzęta, moja córka potrafi jej kość z miski wyjąć i nie ma zadnej reakcji. Wiec chyba sposób nie jest najgorszy ;) Każdy dobry oby działał :D

 

 

Jeżowa, ja jestem i czytam na bieżąco ale zimno było a ja taka goła to nosa nie wysadzałam ;) poza tym teraz wiecej czasu chwilowo mam to korzystam. Później pewnie będę zajęta ;)

Edytowane przez wiolasz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi obrożami - warto przemysleć, ja wiem, że to kupa kasy, ale... jak przyjdzie za kury płacić, a do tego nie do przeliczenia wkurzenie sąsiadów?

Yeti ma rację, w końcu zemszczą się na psie, któregoś razu po prostu nie wróci... :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...