Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

WIELKA KŁÓTNIA


rela5

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 127
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Nic się nie dzieje bez przyczyny...

Nie będę powtarzac tego, co zostało już napisane, bo nie oto chodzi...

Rela5 Rozmowa i jeszcze raz ROZMOWA...

 

Nie zwlekaj, nie czekaj, że ufffffffff, było i minęło, bo wróci jak bumerang to co siedzi wewnątrz -żal i gniew ze zdwojoną siłą i ... podejrzewam, że owa kłotnia ta buda -budą dla psa, a miała jakieś swoje głębsze podłoże.

Oboje jesteście tutaj winni - szarpaliście się i tyle... agresja rodzi agresję...

 

Porozmawiaj z mężem chociaż to nie będzie takie łatwe...wink:

 

lump praski napisał:

Jak w kuchni to trzeba go bylo pchnac nozem .

 

Klasyka.

 

:lol: :lol: :lol: -sorry ale wymiękłam ahahaaaaaaaaaa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"znam ten typ faceta - rozmowa o problemach nie jest łatwa ... mój małż taki jest - uparty , jak sie uprze to nie przegadasz .... oczywiście nigdy nie jest winien niczego "

daggulka piszesz dokładnie o moim mężu!!!!

On zapewne uważa ze nic się nie stało,że on się tylko bronił.

Jednak to on pierwszy mnie mocno popchnoł.

Jest nam cieżko,bo mieszkamy z rodzicami i moim starszym bratem,(zajmujemy jeden pokój we czwórke)....i poprostu mnie już ostatnio bardzo nerwy puszczają ,mam juz tego wszystkiego dosyć,chcemy się budować niestety ciągle brak kasy i narazie szansy na kredyt- ciągle odwleka tę budowę.Wiem zapewne tu mi zmyjecie głowę...ale to nie jest takie proste .

Myślę że podświadomie obwiniam męża za zaistniałą sytuację że jako głowa rodziny, nic sie nie stara,to głównie ja napedzam temat budowy ,to ja drąże ,rozmawiam,staram sie znależć wyjscie z sytuacji.

Od wiosny mąz buduje domek dla dzieci na dzewie-oczywiście ciągle nie ma czasu go dokończyć.

Przyjeżdza z pracy pózno,i na nic nie ma czasu.Dodam Iż sam sobie jest szefem i spokojnie jak by naprawdę chciał zorganizowałby by sobie tak czas ,aby i w domu coś zrobił.

Od kwietnia mamy siatkę na ogrodzenie naszej działki ,no i niema czasu by go zrobił,a tak baaardzo go prosiłam aby zrobił to ogrodzenie,a zależało

mi ogromnie bo posadziłam drzewka (aż 14szt.)i musiałam sama ogrodzić kazde drzewko ,aby sarny mi nie zniszczyły(w zeszłym roku dużo mi szkód narobiły).

Więc macie rację ,to się wszystko nawarstwiało i w końcu musiało wybuchnąć :(

Mąż raczej nie jest agresywny...choć miał już i z moim ojcem i bratem przepychankę,oczywiście w myśl zasady ja sobie NIE DAM!Wiele rzeczy odbiera jako zagrozenie,i tłumaczy swe zchowanie jako obronę.

Najbardziej dzieci mi żal,muszę mysleć o nich a zwłaszcza o mojej 7-letniej córeczce,która jest bardzo wrażliwa,zawsze ilekroć słyszała nasze kłótnie (z braku miejsca nie dało sie tak by nie słyszała),obawiała się abyśmy sie nie rozwiedli.Wiem że nasze konflikty bardzo ranią dzieci-dlaczego mają cierpieć przez nas :(

Muszę przedewszystkim myśleć o nich,one sa najważniejsze w zyciu!!!

Zresztą z myślą o nich wszytstko sie robi w zyciu

Piszę trochę chaotycznie -proszę wybaczcie mi.

Naprawdę bardzo mi pomogliscie-przygotowuję się do rozmowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,bardzo przykra ta cała sprawa...Nie będę opisywć punkt po punkcie co ja bym zrobiła w takiej sytuacji bo sama nie wiem i myślę,że tak naprawdę to każda z nas nie wie do póki się w niej nie znajdzie.

Spakowanie walizek czy rozwód nic nie da.Będziesz miała wyrzuty sumienia,że są dzieci i nie próbowałaś.Tak jak większość pisze trzeba porozmawiać-tylko kto ma zacząć...myślę,że to samo wyjdzie.Ty będziesz widziała jak mąż do całej sytuacji podchodzi i jak sama czujesz.

Jedno tylko mogę powiedzieć: nie daj całej winy zwalić na siebie! A pies czy wart jest kłótni kończącej się na rękoczynach?a może wcale nie chodziło o psa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chciałabym napisać coś sensownego .... ale co tu pisać?

 

wyszedł jak było do przewidzenia większy problem niż buda dla psa ...

coś mi tu wygląda, że nawet większy niż mieszkanie z rodzicami czy brak kasy na budowę ....

tylko nie wiesz jeszcze jaki to problem .... ale się dowiesz może jak z mężem porozmawiasz ....

coś mi się zdo, że przed czymś w tą pracę ucieka .... :wink:

 

 

problemy są po to by je rozwiązywać a małżeństwa książkowe zdarzają się tylko w książkach .... przeważnie w romansach (chyba , bo nie czytam :lol: )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...ucieka...chyba raczej nie...bo ja większośc zmian w pracy mam popołudnoiwych,tyle się widzimy co przed snem czasami..i rano

A buda oczywiscie nadal nie zrobiona....

Dzisiaj chcę porozmawiać -macie rację nie ma co to odwlekać,samo się nie rozwiąże-Trzymajcie za mnie kciuki!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzymam kciuki aczkolwiek ja... chyba bym nie wybaczyła

To znaczy - moze inaczej - nie wyobrazam soebie po prostu takiej sytuacji takiej kłotni i takiego nagromadzenia emocji ze dochodzi do rękoczynów.

Z nieważne z której strony - męskiej czy damskiej.

 

Z pierwszym mężem bardzo sie kłociliśmy (bardzo emocjonalny związek na zasadzie "z nim źle bez niego - jeszcze gorzej" i "kocham i nienawidzę")

 

Duzo rzeczy było - awantury, moje histerie, rzucanie przedmiotami (nie w siebie ale np. o podłogę)

Mąż kiedys w ataku szału (nie powiem , sproowkowalam go) wywalił przez okno krzesłło rozbijając szybe w drobny mak ...

ja kiedys - tez w ataku szału zniszczyłam jemu samochód .

No nie chce się rozpisywac bo to az śmiesznie brzmi że dorosli ludzie zachowywali się w ten sposób.

Myślę że wiekszość z Was nie ma/ nie miała takich klimatów.

Ale nigdy przenigdy - nawet jak doprowadziłam byłego męża - strasznego choleryka do stanu białej wściekłości - nie tknął mnie . Ani ja jego.

 

Kiedyś - kiedy było apogeum szału - zobaczyłam wyraz twarzy eksa taki że się na moment przestraszyłam - widać było że on marzy o tym żeby mnie trzasnąć na odlew, że nie wytrzyma.

Wytrzymał- trzasnął "tylko" drzwiami i wrócił po godzinie jak ochłonął.

 

Dlatego też - dla mnie sytuacja wzajemnego pobicia jest nieakceptowalna. Tym bardziej że to facet pierwszy uderzył.

 

ps. żeby nie było :)- obecne małżeństwo jest bardzo ugodowe a i obecny mąż jest bardzo łagodny i spokojny człowiek. A z eksem mamy kontakt - wspólna firma - i nagle wszelkie ataki szału i awantury się skończyły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"znam ten typ faceta - rozmowa o problemach nie jest łatwa ... mój małż taki jest - uparty , jak sie uprze to nie przegadasz .... oczywiście nigdy nie jest winien niczego "

daggulka piszesz dokładnie o moim mężu!!!!

On zapewne uważa ze nic się nie stało,że on się tylko bronił.

Jednak to on pierwszy mnie mocno popchnoł.

Jest nam cieżko,bo mieszkamy z rodzicami i moim starszym bratem,(zajmujemy jeden pokój we czwórke)....i poprostu mnie już ostatnio bardzo nerwy puszczają ,mam juz tego wszystkiego dosyć,chcemy się budować niestety ciągle brak kasy i narazie szansy na kredyt- ciągle odwleka tę budowę.Wiem zapewne tu mi zmyjecie głowę...ale to nie jest takie proste .

Myślę że podświadomie obwiniam męża za zaistniałą sytuację że jako głowa rodziny, nic sie nie stara,to głównie ja napedzam temat budowy ,to ja drąże ,rozmawiam,staram sie znależć wyjscie z sytuacji.

Od wiosny mąz buduje domek dla dzieci na dzewie-oczywiście ciągle nie ma czasu go dokończyć.

Przyjeżdza z pracy pózno,i na nic nie ma czasu.Dodam Iż sam sobie jest szefem i spokojnie jak by naprawdę chciał zorganizowałby by sobie tak czas ,aby i w domu coś zrobił.

Od kwietnia mamy siatkę na ogrodzenie naszej działki ,no i niema czasu by go zrobił,a tak baaardzo go prosiłam aby zrobił to ogrodzenie,a zależało

mi ogromnie bo posadziłam drzewka (aż 14szt.)i musiałam sama ogrodzić kazde drzewko ,aby sarny mi nie zniszczyły(w zeszłym roku dużo mi szkód narobiły).

Więc macie rację ,to się wszystko nawarstwiało i w końcu musiało wybuchnąć :(

Mąż raczej nie jest agresywny...choć miał już i z moim ojcem i bratem przepychankę,oczywiście w myśl zasady ja sobie NIE DAM!Wiele rzeczy odbiera jako zagrozenie,i tłumaczy swe zchowanie jako obronę.

Najbardziej dzieci mi żal,muszę mysleć o nich a zwłaszcza o mojej 7-letniej córeczce,która jest bardzo wrażliwa,zawsze ilekroć słyszała nasze kłótnie (z braku miejsca nie dało sie tak by nie słyszała),obawiała się abyśmy sie nie rozwiedli.Wiem że nasze konflikty bardzo ranią dzieci-dlaczego mają cierpieć przez nas :(

Muszę przedewszystkim myśleć o nich,one sa najważniejsze w zyciu!!!

Zresztą z myślą o nich wszytstko sie robi w zyciu

Piszę trochę chaotycznie -proszę wybaczcie mi.

Naprawdę bardzo mi pomogliscie-przygotowuję się do rozmowy.

 

rela5 macie trudną sytuację, bo mieszkanie z Rodzicami, bratem, do tego w czwórkę w jedynym pokoju nie jest łatwe. I nie chodzi mi o trudności logistyczne, fizyczną przestrzeń (mimo, ze ona tez ważna), ale o przestrzen psychiczną. W jednym momencie musicie pełnić rózne role: Ty pełnisz rolę zony, matki, córki, siostry i to praktycznie 24 godz na dobę. A mąż rolę ojca, męża, zięcia i szwagra - i to na dłuższą metę jest bardzo trudne. Wiele bieżących emocji trzeba tłumić, chowac gdzieś w sobie, żeby to życie pod wspólnym dachem było w miarę bezbolesne. A takie tłumione emocje to potem jak bumerang wracają.

 

Faktycznie rozmowa to tylko na zewnątrz, potzreba do tego swobody i spokoju, a z tego co piszesz, u Was chyba z tym trudno w domu.

 

Ja Cię doskonale rozumiem, bo my od marca mieszkamy u Rodziców - najpierw u jednych, teraz u drugich. I jeszcze ok. 2 miesiące tak (przedłuża się niestety wciąż :evil: ). I mimo, że kocham moich Rodziców, mąż swoich, to jest najzwyczajniej na świecie ciężko- trzeba dostosowac sie do zasad, które panują w domu - w naszym przypadku często były one odmienne od naszych własnych w naszym starym mieszkaniu. Trzeba się liczyć z tym, ze każda nasza sprzeczka (kóre nie oszukujmy się zawsze się zdarzają) odbija się na bliskich. Co będe pisac - cięzko i tyle. Mi jest cholernie cięzko. I przez tę sytuację zdarzają się konflikty miedzy mną i meżem - bo ja w takiej roli często między młotem a kowadłem (w domu jego rodziców mąz był w takiej sytuacji). Ale tu tym bardziej trzeba rozmawiać rozmawiac, i jeszcze raz rozmawiać. Ale szczerze: o własnych uczuciach, emocjach, o zmęczeniu taką sytuacją. Mi zdarza się, że zdenerwuję się np. na mamę, ale nie mówię o tym meżowi, bo nie chcę wyjasniać dlaczego, bo z kolei nie chcę by nastawiał się negatywnie w stosunku do moich rodziców. Efekt - chodze naburmuszona, zdenerwowana - on to widzi, nie wie o co chodzi, ja milczę i on mysli, ze to przez niego - sytuacja staje się coraz bardziej napięta i potem nierzadko iskry lecą o byle pierdołę. A wystarczyłoby powiedzieć od razu o co chodzi - tylko, ze to nie jest zawsze takie proste.

 

I pewnie u Was też się tak zbierało, zbierało i znalazło ujście. Tylko ważne są też dzieci - one wszystko widzą, czują, uczą się głównie przez obserwację. Z dziećmi trzeba szczerze - wyjaśnić, ze Rodzice się czasem kłócą, bo to normalne - wyjasnić dlaczego. I wyjasnic, ze kłótnia nie oznacza, że się pzrestają kochać. Ale to głębszy temat i nie o tym rozmawiamy, więc dalej się nie wymądrzam :wink: Jednak generalnie unikac kłótni na oczach dzieci - wyjśc na spacer i tam pogadać.

 

Porozmawiaj tez z mężem o Waszej sytuacji, o wspólnym mieszkaniu, o planach budowy domku - skrystalizujcie Wasze plany, wyznaczcie jakieś wspólne cele --> będzie łatwiej. Ty przestaniesz go w podświadomości winić za to, jak jest, bo jak jest określony, nazwany cel, to łatwiej go osiągnąć.

 

ja trzymam mocno kciuki :D napisz jak posżło, jak się czujesz i do czego doszliście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...ucieka...chyba raczej nie...bo ja większośc zmian w pracy mam popołudnoiwych,tyle się widzimy co przed snem czasami..i rano

A buda oczywiscie nadal nie zrobiona....

Dzisiaj chcę porozmawiać -macie rację nie ma co to odwlekać,samo się nie rozwiąże-Trzymajcie za mnie kciuki!!

 

w życiu tyle nie pracowałam, jak przez pół roku mieszkania u teściowej. Każdy dyżur był dla mnie dobry, nawet za darmo bym wzięła :-?

 

On nie ma swojego miejsca. I nie stara się o zmiane tego stanu?

 

Poza tym "przepychał się" z twoim ojcem i bratem? :o :o Z ludźmi w których domu mieszka? I nie otworzyli mu dzwi?

 

Czy ty na pewno chcesz z nim byC?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wytrzymałam z moimi rodzicami 3 mce.

Potem wynajęliśmy mieszkanie i woleliśmy jeść tynk ze ścian niż mieć na głowie rodziców.

Ale każdy podejmuje własne wybory.

 

Rela,

 

Tak jak myślałam - problem jest zupełnie gdzie indziej.

Dopóki nie usunięcie przyczyny nie pozbędziecie się skutków. A stawiam niestety na eskalację wydarzeń.... to nie jest optymistyczne.

Teraz zaleczycie sprawę, ale ona wylezie ...

Dlatego proponuję się zastanowić- wspólnie - co z tym zrobić.

 

P.S. nie wiem jak można mieć normalne małżeństwo mieszkając w czwórkę, na kupie w jednym pokoju. Sorry, ale pewne rzeczy wymykają się mojemu pojęciu świata.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rela, tak na moje oko to jestes energiczną i obrotna kobietą.

Chcesz zmienić Waszą niewesołą sytuację, a Twój maż oferuje jedynie pasywność.

Chcesz jasno określić cele, jakiś realny termin zmian, a on tego nie ułatwia.

Mnie by osobiście szlag trafił.

Nieludzkie jest skazywanie się na takie warunki życia.

Kurde, chleb z margaryną wolałabym jeść byle u siebie.

Trzeba coś zrobic z tym bigosem jak najszybciej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

P.S. nie wiem jak można mieć normalne małżeństwo mieszkając w czwórkę, na kupie w jednym pokoju. Sorry, ale pewne rzeczy wymykają się mojemu pojęciu świata.

no to dlatego mają konflikt :wink:

brak własnego spokojnego kąta, brak intymności, ciągli świadkowie wszystkich wydarzeń .... pewnie też komentarze .... obserwacja od rana do wieczora ....

wcale sie nie dziwie, że tak sie to skończylo.

Ja juz dawno byłabym po rozwodzie. Na 200 % !

Aha, sprałabym też męża (pewnie nie raz) a z rodzicami nie rozmawiałabym całymi dniami .....

Podziwiam ich, że tylko takie zdarzenie się przytrafilo.

I ona i on niczemu niewinni, po prostu święci ludzie.

 

Mnie, po tylu latach razem na kupie w jednym pokoju, pod bokiem z rodzicami i bratem psychika by tak zwichrowała, że powrót do normalności byłby niemożliwy nawet po wyprowadzeniu sie do pałacu ...

 

Człowiek potrzebuje na co dzień odrobiny spokoju, intymności, odgrodzenia się od innych ludzi, ODPOCZYNKU, regeneracji sił ...

A gdzie oni mają to realizowac ????

I dziwicie sie, że im nerwy pusciły ???

I tak spokojnie sie to odbylo.

U mnie ten nóż w kuchni by był (może nie użyty) na pewno w ręce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rela, tak na moje oko to jestes energiczną i obrotna kobietą.

Chcesz zmienić Waszą niewesołą sytuację, a Twój maż oferuje jedynie pasywność.

Chcesz jasno określić cele, jakiś realny termin zmian, a on tego nie ułatwia.

 

po prostu - mając za męża faceta który jest całkowicie pasywny ..... zostaje kilka wyjść z sytuacji , np.

1. Ona przejmuje inicjatywę

2. Ona stawia sprawę na ostrzu i facet wkłada gacie i staje się facetem

3. rozstają się

 

Jeśli pozostanie jak jest to skończy się wcześniej czy później opcją 1 lub 2 tudzież 3 .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...