Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Przypadki Marcina P.


dandi3

Recommended Posts

... nie ma dla mnie znaczenia jak Ktoś wygląda ...

 

topsz

 

.... idąc dalej .... nie mają dla mnie żadnego znaczenia awatary, które pojawiają się na FM ...

 

to dlaczego swój tak często zmieniasz?

 

jak jesteś łysy

 

nie, mam superancką grzywkę :evil: :evil: :evil: :evil:

 

i masz pryszcze

 

Boże uchowaj - przy tej grzywce i z pryszczami pewnie by mnie aresztowano

 

to pisz ...

 

piszę, naprawdę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 110
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

.... idąc dalej .... nie mają dla mnie żadnego znaczenia awatary, które pojawiają się na FM ...

 

to dlaczego swój tak często zmieniasz?

 

... dlatego, żeby czytający reagowali na tekst ... a nie awatar ...

 

 

PS. ... generalnie zmieniałem tylko podczas Świąt ... bo miałem trochę czasu i ochoty ... ale jak widzisz wróciłem do starego ...

 

.. mówią, że jestem bardziej przystojny :wink: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, nie wiem jak to ugryźć. Czy przeskoczyć etap Politechniki (co technicznie jest nierealne) i przejść do meritum sprawy, czy opisać tę Polibudę rzetelnie jako, że jej rola dla historii jest dość istotna.

 

Problemem jest jednak to, że moja wiedza na temat etapu uczelnianego w życiu Marcina jest niewielka i poruszam się tu raczej w sferze domysłów

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, nie wiem jak to ugryźć. Czy przeskoczyć etap Politechniki (co technicznie jest nierealne) i przejść do meritum sprawy, czy opisać tę Polibudę rzetelnie jako, że jej rola dla historii jest dość istotna.

 

Problemem jest jednak to, że moja wiedza na temat etapu uczelnianego w życiu Marcina jest niewielka i poruszam się tu raczej w sferze domysłów

 

Niczego nie przeskakuj - pisz, pisz, pisz ASAP :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autobus do Białegostoku wyjeżdżał o 14:20. Marcin nie był jedynym oczekującym go studentem. Byli inni jego koledzy. Wszyscy jak jeden mąż z ukrywaną nieudolnie ekscytacją oczekiwali nowego. Szybko znudziły go wymuszone żarty i domniemania jak to będzie? O której dziś na browara? Gdzie masz zakwaterowanie?

 

Autobus śmierdział zmęczeniem i bezradnością. Podróżni przesuwali się powoli pokazując kierowcy kupione w kasie bilety. Niektórzy nabywali je już w autobusie. Marcin usiadł niewygodnie przy oknie. Zestaw, w który wyposażyła go natura, czyli atletyczna budowa i długie nogi zawsze powodowały, że w autobusach czuł się mało komfortowo. Wiercił się długą chwilę próbując znaleźć sobie odpowiednią pozycję a kiedy już mu się udało postanowił zająć sobie czas podróży wgapianiem się w podlaski pejzaż. Zapatrzył się w mijane za oknem pola i wsie i przymknął na chwilę oczy. Sen był krótki. Śnił mu się dom, matka nad stolnicą. Ubrudzoną mąką dłonią wycierała pot z czoła, spojrzała mgielnie w dal po czym zaczęła wyrabiać ciasto na pierogi. Ciasto nie chciało się lepić, coś było nie tak. Matka dosypywała mąki, dolewała ciepłej wody i wciąż wymykało jej się z rąk. Próbowała wbijać w to wszystko jajko ale na nic. Ciasto uparło się mieć dziwną konsystencję – trochę jak kropla rtęci – nie do dotknięcia, wymykało się jej spod palców.

 

Sen minął tak nagle jak się pojawił, zdaje się, że przerwany wybuchem śmiechu któregoś z kolegów. Marcin dojeżdżał do Białegostoku. Już na przedmieściach nie pamiętał o czym śnił. Rozmowa z kolegami o planach na wieczór przepędziła z jego głowy strzępy snu i pochłonęła go bez reszty. Ostatecznie ustalono, że po rozpakowaniu plecaków i zorganizowaniu mocno prowizorycznej kolacji, towarzystwo tłumnie uda się do Mandali.

 

 

Mandala była knajpą przy Kilińskiego. Ilekroć Marcin tam zachodził, zastanawiał się czy sanepid tu nie bywa, czy jest po prostu sowicie wynagradzany przez właściciela za nagłe ślepnięcie przy okazji każdej wizyty. Mandala znajdowała się w piwnicy. Sufit zawieszony na wysokości dwóch metrów, kto wie, może nawet niżej, okopcony był latami bywalności braci studenckiej i niejedno już widział. Mandala ułożona była, chciałoby się powiedzieć na planie kwadratu ale nie. Ona była ułożona na planie linii wyznaczającej kwadrat. Od wejścia zakręcała w lewo i jeszcze raz w lewo. Stoliki poustawiane były w boksach wciśniętych pod piwniczne okna i stwarzały iluzoryczne schronienie przed ciekawskim okiem barmana i innych bywalców. W boksach tych zresztą było tak ciemno, że można było każdy wieczór spędzić na całowaniu się i nie dość, że nikogo by to specjalnie nie obeszło, to jeszcze istniało duże prawdopodobieństwo, że pozostałoby się niezauważonym. Na każdym stoliku stała butelka spełniająca rolę świecznika. Mandala miała tę dobrą cechę, że piwo było tam względnie tanie, można było w środku palić i nigdy lub prawie nigdy nie było tam tłumów.

 

Marcin zamieszkał w Becie. Pięć pnących się ku niebu wieżowców, w których usytuowane są do dziś akademiki Politechniki Białostockiej to Alfa, Beta, Gama, Delta, oraz hotel asystencki, mieszczący pod swoim dachem studencką rozgłośnię radiową – Radio Akadera. Stały się one symbolem Białegostoku. Ulicę Zwierzyniecką zresztą rozpoznawało się zawsze po tych budynkach i każdy orientujący się pi razy oko w geografii Białegostoku, kojarzy tych pięć betonowych bloków. Za czasów Marcina miały one charakterystyczne czerwone, półokrągłe klatki schodowe. To te klatki czyniły akademiki Politechniki punktami tak bardzo charakterystycznymi na tle architektury miasta.

 

http://www.faces-of-nature.art.pl/rower/bialystok_biskupiec2/b1.jpg

 

Przez lata białostockiej tradycji akademickiej te cztery wieżowce stały się Mekką wszelkiego rodzaju pijaków. Można tam było nabyć przemycony alkohol, wzbudzające jeszcze wtedy sensację porno na CD, można było skorzystać z darmowego Internetu ale przede wszystkim można tam było poimprezować. Problem braku alkoholu nigdy nie dotyczył tego miejsca. Mogło zabraknąć żarcia, brakowało go nawet dość często, mogło zabraknąć zapojki, wtedy mieszało się przywieziony domu dżem z kranówą bądź, pfffffff, wielkie mecyje, po prostu się nie zapijało. Nikt jednak nigdy nie słyszał o przypadku, żeby w akademikach Polibudy zabrakło wódki. Nie była to gatunkowa z najwyższej sklepowej półki. Przeważnie kupowało się ją od Białorusinów na bazarze przy Jurowieckiej albo od przemytników z mety. Nierzadko bywało, że chłopaki ze wsi nawieźli ojcowej deptuchy a transportowane to było we wszystkim przy czym najlepiej sprawdzały się 5 litrowe baniaki po wodzie mineralnej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam...

i nie mogę nie napisać...pięć lat mieszkałam w środkowej Gammie,

może stałam w studenckim Żaczku w kolejce po bułki tuż za Marcinem,

może nie raz tej samej nocy co Marcin słuchałam w Radio Akadera głosu "Bałtyka" lub niezwykłego tembru głosu Rysia R.?

nie...chyb jednak nie...ja tam byłam dużo wcześniej... :roll:

 

czekam na ciąg dalszy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Gosc_123
Z rana przeglądając forum natknęłam się na Twoje przepisy i jako fanka Podlasia, w tym i jego smakołyków mocno zgłodniałam czytając te wszystkie przepisy na bliny i i kapusty, ale też uśmiałam się jak norka! Masz cudowny styl! :) A teraz jeszcze te przypadki.... aaaaach miodzio! Pisz dandi3, pisz... nooo pisz, plisss :wink: :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...