Renia 08.02.2010 20:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Lutego 2010 jest w tym co piszesz część racji ale nie do końca. Kto buduje się po raz pierwszy przeważnie ma dość mgliste pojęcie o tym jest budowa. Na pociechę powiem,że większości udaje się skończyć to szaleńcze przedsięwzięcie jakim jest powstawanie domu,ale mam wrażenie ,że budowanie trochę nas zmienia To prawda, ja np. nie miałam nawet mglistego pojęcia, wykształcenie ekonomiczno-prawnicze, nie rozumiałam prostych pojęć związanych z budownictwem, więźba, izolacja, wentylacja, kanalizacja to była abstrakcja a mój mąż nie rozróżniał pustaka maxa od gazobetonu i powiedział, że on sie budowlanki nie będzie uczył, woli umrzeć w bloku. No to ja zaczęłam ... czasopisma fachowe, FM przez rok, czytanie wszystkich postów w dziale "wymiana doświadczeń", potem rozpoczęłam budowę. Wszystko zgodnie ze sztuką budowlaną.... i wiekszość rzeczy okazała sie dość prosta, bo dużo czytałam .... ale ze strachu zakładałam zawsze o 25 % większe pieniądze niż wychodziło z wyliczeń no i z góry założyłam przerwy w każdą zimę, a czasem i częściej. Dopięłam swego, tak jak piszesz - większości się to udaje. Nie udaje się tylko tym, którzy zaplanują zbyt krótki okres na budowę i za mało pieniędzy .... potem szarpią się okrutnie i czasem zdarzy sie komuś polec na placu boju.... To prawda, że budowanie zmienia, teraz mogę spokojnie zaczynać cokolwiek innego i wiem, że mi wyjdzie. Już nic trudniejszego mi sie nie zdarzy. I nic bardziej czasochłonnego i wymagającego większych nakładów finansowych Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Samuel-- 09.02.2010 09:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 Renia: U mnie właśnie tak było. Dom wybudowany w dwa lata, ciągłe załatwianie ekip, kupowanie materiałów i praca samemu (czy jak to się drzewiej mawiało, "samoczwór" - z moją ex, z byłym teściem i z moim ojcem). W zimie załatwialiśmy papierki, a ja w pracy wyrabiałem nadgodziny, bo było wiadomo od samego początku, że kredyt na wszystko nie starczy. Efekt: dwa lata wyjęte z życia Ale też nauczyłem się bardzo dużo. W ciągu ostatniego roku udało mi się uporządkować życie osobiste, odkurzyć kontakty z przyjaciółmi i pospłacać wszystko, łącznie z rozwodem i długami, tak że tylko raty kredytu pozostały. Teraz od wiosny mogę już na spokojnie zająć wykończeniem tego, co jeszcze w domu nie zostało zrobione (taras, oraz cała masa drobiazgów) i pewnie dwa lata temu nie wiedziałbym jak się za to zabrać, a teraz po prostu rozplanowuję to sobie na spokojnie. Doświadczenia nabyte podczas budowy spowodowały, że z jednej strony rozczarowałem sie ludźmi, ale z drugiej nauczyłem się stoicyzmu i chyba ogólnie dorosłem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kamykkamyk2 09.02.2010 10:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 To prawda, ja np. nie miałam nawet mglistego pojęcia, wykształcenie ekonomiczno-prawnicze, nie rozumiałam prostych pojęć związanych z budownictwem, więźba, izolacja, wentylacja, kanalizacja to była abstrakcja a mój mąż nie rozróżniał pustaka maxa od gazobetonu i powiedział, że on sie budowlanki nie będzie uczył, woli umrzeć w bloku. No to ja zaczęłam ... czasopisma fachowe, FM przez rok, czytanie wszystkich postów w dziale "wymiana doświadczeń", potem rozpoczęłam budowę. Wszystko zgodnie ze sztuką budowlaną.... i wiekszość rzeczy okazała sie dość prosta, bo dużo czytałam .... ale ze strachu zakładałam zawsze o 25 % większe pieniądze niż wychodziło z wyliczeń no i z góry założyłam przerwy w każdą zimę, a czasem i częściej. Dopięłam swego, tak jak piszesz - większości się to udaje. Nie udaje się tylko tym, którzy zaplanują zbyt krótki okres na budowę i za mało pieniędzy .... potem szarpią się okrutnie i czasem zdarzy sie komuś polec na placu boju.... To prawda, że budowanie zmienia, teraz mogę spokojnie zaczynać cokolwiek innego i wiem, że mi wyjdzie. Już nic trudniejszego mi sie nie zdarzy. I nic bardziej czasochłonnego i wymagającego większych nakładów finansowych Renia widzę, że ja miałem podobnie, z wykształcenia pedagog, też o niczym nie miałem pojęcia. Między innymi korzystałem z porad formułowiczów oraz radziłem się znajomych, którzy się budują, budowali. Piszesz, że trzeba wcześniej zaplanować odopwiednio okres budowy i doliczyć ok 25% więcej kasy na wydatki, a ja dodam że w przypadku generalnego remontu, to jest jeszcze gorzej, bo zawsze "coś" wyjdzie dodatkowego, więc okres do zamieszkania się wydłuża i wydatki rosną. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 09.02.2010 12:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 Samuel, współczuje przeżyć, bo każde doświadczenie czegoś uczy a jak sam piszesz, nauczyłeś sie wielu rzeczy i dorosłeś U nas było całkiem odwrotnie. Budowa bardzo zbliżyła nas do siebie, bo wspólny cel, bo umówiliśmy sie na wyrzeczenia i tego sie trzymaliśmy. Mieliśmy farta, bo przed budowa spędzilismy wakacje tylko we dwoje ale potem zapierdziel na całego. I nabrałam ogromnego szacunku dla mojego męża, faktycznie budowa pokazuje to, czego w innych warunkach nie jest dane nam zobaczyć u drugiego człowieka. Teraz, kiedy słyszę od niego: sam to zrobię, nie potrzeba fachowców to tylko się śmieję, bo wiem ze zrobi i to najdokładniej jak się da. WYdaje mi sie, ze wystarczy tylko chcieć, jak sie chce być razem, to budowa nie będzie przeszkodą. Może sie mylę i patrzę przez różowe okulary, nie wiem. ALe głęboko w to wierzę. Są gorsze nieszczęścia w życiu niż budowa domu. Powodzenia życżę z tarasem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mały 09.02.2010 12:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 U mnie było podobnie - niewiele brakowało, a całe małżeństwo po kilkunastu latach poszłoby w p...u.I to tylko w ciągu roku budowy. Ale spoko - teraz (jak myślę) cementuje nas nowa dzidzia. co prawda jeszcze trochę do rozwiązania jest, ale ziarenko zasiane. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 09.02.2010 12:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 Renia: U mnie właśnie tak było. Dom wybudowany w dwa lata, ciągłe załatwianie ekip, kupowanie materiałów i praca samemu (czy jak to się drzewiej mawiało, "samoczwór" - z moją ex, z byłym teściem i z moim ojcem). W zimie załatwialiśmy papierki, a ja w pracy wyrabiałem nadgodziny, bo było wiadomo od samego początku, że kredyt na wszystko nie starczy. Efekt: dwa lata wyjęte z życia pewnie dwa lata temu nie wiedziałbym jak się za to zabrać, a teraz po prostu rozplanowuję to sobie na spokojnie. Doświadczenia nabyte podczas budowy spowodowały, że z jednej strony rozczarowałem sie ludźmi, ale z drugiej nauczyłem się stoicyzmu i chyba ogólnie dorosłem. To ja Cie podziwiam !!! Dwa lata przy takiej harówie po godzinach to bardzo szybkie tempo ! Każdy inny też by padł. Działaj chłopie teraz spokojnie, dokończysz, zamieszkasz i ulożysz sobie życie znowu .... swoją połowę znajdziesz i dzieciaczki za jakis czas będą ganiać w ogrodzie ..... wszystko sie ułoży i nastanie spokój.... (ha, ha, zwłaszcza przy dzieciaczkach) powodzenia Ci życzę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 09.02.2010 12:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 Renia widzę, że ja miałem podobnie, z wykształcenia pedagog, też o niczym nie miałem pojęcia. Między innymi korzystałem z porad formułowiczów oraz radziłem się znajomych, którzy się budują, budowali. z tego wniosek, że każdy może jak bardzo chce .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 09.02.2010 13:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 WYdaje mi sie, ze wystarczy tylko chcieć, jak sie chce być razem, to budowa nie będzie przeszkodą. też tak myślę ......... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Samuel-- 09.02.2010 13:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 Dzięki za życzenia, ale nie, o nie, żadnych dzieci A w domu już mieszkam. Po prostu jest jeszcze do zrobienia cała masa drobnych prac, no i taras i ogród. Ale ogólnie to mieszka mi się naprawdę wygodnie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mały 09.02.2010 13:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 Dzięki za życzenia, ale nie, o nie, żadnych dzieci A w domu już mieszkam. Po prostu jest jeszcze do zrobienia cała masa drobnych prac, no i taras i ogród. Ale ogólnie to mieszka mi się naprawdę wygodnie No ja też mam jeszcze "wczip" prac dodatkowych (na wiosnę sznurowanie i izolacja zewnatrzna oraz przygotowanie pomieszczeń dla po-Tomka ). Że nie wspomnę o podbitce i deskowaniu górnego tarasu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 09.02.2010 14:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 Dzięki za życzenia, ale nie, o nie, żadnych dzieci A w domu już mieszkam. Po prostu jest jeszcze do zrobienia cała masa drobnych prac, no i taras i ogród. Ale ogólnie to mieszka mi się naprawdę wygodnie nie wątpię przecież jestes sam, na takich pokojach ! pokaż te wnętrza, pochwal sie swoim dziełem ! albo przynajmniej elewację i działkę .... sadź te drzewa teraz na wiosnę, coby za jakiś czas cień dały .... no i ta kawa na tarasie z rana w niedzielę .... już blisko ..... ja też już o tym mysle teraz, nie wiem czy zdążę cos posadzić na wiosnę, raczej na jesień będe miałą więcej czasu na to .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 09.02.2010 21:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 A ja za Nefer - dobrego małżenstwa budowa nie wykończy. A złe, niedobrane wykończy wszystko - i budowa i dziecko (to jest dopiero sajgon!) i praca i wiele innych rzeczy. Może by tak wprowadzić dla każdego małżeństwa test przedślubny - budowa domu systemem gospodarczym. Jak przejdą, to wolno im brać ślub Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mały 09.02.2010 22:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2010 EZS - takie eksperymenta mogłyby kończyć się zabójstwami... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kasia1981 10.02.2010 11:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2010 no to my jesteśmy kamikadze. w jednym roku rozpoczęta budowa domu, ślub i narodziny pierworodnej. to jest dopiero sajgon. na razie kłócimy się na wesoło i wiem że to przetrwamy a za rok o tej porze będę już pisać siedząc przed moim wymarzonym kominkiem a córa będzie maltretować kota za ogon gdyby nie ta wizja to już bym zwariowała bo od listopada praktycznie z domu nie wychodzę a jak widzę ten śnieg to słabo mi się robi bo nawet wózkiem wyjechać nie mogę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Darcy 10.02.2010 12:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2010 My również ryzykowaliśmy. Ślub i wesele w sobotę, a pierwsza łopata wbita w poniedziałek. "Miesiąc miodowy" spędziliśmy na budowie i w składach budowlanych. Ale było warto. W podróż poślubną jechaliśmy, gdy ekipa kończyła dach. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Samuel-- 10.02.2010 12:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2010 EZS: Eee, nie sądzę, aby był taki twardy podział na dobre i złe małżeństwa, bez niczego pośrodku. A tym bardziej nie sądzę, by zaraz po ślubie, a tygodnie przed budową domu, ludzie byli w stanie ocenić, do której kategorii należy ich małżeństwo. W takim momencie to raczej wszystkim się wydaje, że są zajefajni i na pewno im się uda. I tak też było w moim przypadku Testy przedślubne i przed-dzieciate bardzo popieram, ale w życie to raczej się tego nie da wprowadzić niestety Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 10.02.2010 12:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2010 EZS: Eee, nie sądzę, aby był taki twardy podział na dobre i złe małżeństwa, bez niczego pośrodku. właściwie podział jest jeden "myślę o sobie" "myślę o nas". Część małżeństw należących do pierwszej kategorii czasem nawet potrafi być z sobą dość długo, o ile to JA jest zaspokojone. Budowa nie zostawia miejsca na JA. To JA zostaje zwykle bez pieniędzy, z masa dodatkowych obowiązków, z ograniczeniami, których nie lubi. Albo przejdzie na MY albo walczy o wygodę JA. I tyle. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kropi 11.02.2010 10:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2010 Budowa, przeprowadzka, narodziny dziecka i jeszcze parę - to poważne stresory. Niekoniecznie muszą być przyczyną rozpadu związku, ale na pewno są poważną próbą, bo wiele się zmienia. Dotychczas znaliśmy siebie w określonym zestawie zachowań i było ok, teraz - nowe sytuacje, nowe zachowania i - o! zdziwko! to ona zna takie brzydkie słowa? dotychczas nie narzekała a teraz tylko marudzi... zawsze wracał o 17 do domu i przynosił zakupy a teraz o 22 i jeszcze kolację mu podaj... Sytuacje kryzysowe pojawiają się też na przełomie różnych faz życia - gdy kończy się "złota wolność" i jesteśmy z kimś na stałe, pobieramy się, pojawia się małe dziecko, gdy ono idzie do przedszkola, szkoły, zaczyna "nastolatkować", w końcu wyprowadza się i zostajemy sami... Budowa to jak najbardziej sytuacja extremalna i często całkowita zmiana funkcjonowania rodziny, nowy podział obowiązków (dla obu stron często absolutnie niesprawiedliwy), zmęczenie, stres, brak kasy, wakacji itp. itd. Jest taka piękna piosenka zespołu Happysad "Zanim pójdę" i jej refren Miłość to nie pluszowy miś, ani kwiaty,to też nie diabeł rogaty,ani miłość, kiedy jedno płaczea drugie po nim skacze Miłość to żaden film w żadnym kinie ani różeAni całusy małe, dużeAle miłość, kiedy jedno spada w dółDrugie ciągnie ku górze Kryzys może pomóc rozwinąć związek, może też pomóc go skończyć. Wszystko zależy od nas. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Samuel-- 11.02.2010 10:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2010 Co wy tak wszyscy o tych dzieciach? Bardziej jesteście straumowani ode mnie, czy jak? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobiczek 11.02.2010 22:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2010 Nie.To się zdarza - niestety.W całej rozciągłości mam podobnie - choć z innych powodów.Dlatego zgadzam się - budowanie potrafi z różnych powodów spowodować traumę i ciąg zdarzeń prowadzących do złych relacji małżeńskich - a co za tym idzie przełożyć się na późniejszą - już nie budowlaną - codzienność Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.