Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

zupełnie odmienne wiejskie zwyczaje


Edyta Ż

Recommended Posts

Ziaba i u nas tak samo :D

W sklepie pani lekutko kiwa głową jak wędlina o która proszę jest trochę nie tego :)

Jeśli dublujemy się z mężem w zakupach również dostaję info.

Sąsiadki latem to ciągle z rzodkiewką, truskawkami czy chociażby szczawiem przychodzą, bo im za dużo urosło i po co ma się zmarnować.

Bez pukania mi jeszcze nikt nie wlazł, nawet jak brama otwarta to grzecznie przy domofonie się czeka.

Wśród żuli to mam nawet swojego fana który zawsze na mój widok śpiewa "ta blondynaaaaaaaa...". To akurat bywa nieco irytujące :lol:

 

Ale i tak kocham swoją wieś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 333
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Ja na wsi nie mieszkam, ale kilka lat temu kupiliśmy na takowej chatę (360km od domu). Gdy dzieci były małe siedzieliśmy tam pół rok od wiosny do jesieni (jak emeryci). Potem trzeba było wrócić do miasta i na etat.

Moje spostrzeżenia:

-wszystkie dzieci mówią nam dzień dobry - w mieście nawet znajome z bloku patrzą głęboko w oczy i gęby nie otworzą

-na początku wszyscy do nas przyjeżdżali i pytali skąd my, kto my itp

-w szoku byli, że "takie młode, z małymi dziećmi to takiej ciężkiej roboty" (dom sami remontowaliśmy)

-sąsiadki przynosiły sadzonki truskawek, malin, jaja, twaróg, ciasto, obiad dwudaniowy - "bo tacy zapracowani jesteście, że nie macie czasu gotować"

-pierwsze zakupy warzywno-owocowe na straganie: wyciągam portfel - pusty (mąż ostatni banknot zabrał). A kobita mówi "pani weźmie, później pani zapłaci"

-jak pojechaliśmy na dłużej do domu to dzwonili czy wszystko w porządku bo długo nas nie ma i się niepokoją

-jak sąsiadka wie, że przyjedziemy na weekend to na stole (sąsiadka ma klucz) czeka na nas posiłek

-gdy mieliśmy przyjechać na ferie zimowe to przez kilka dni paliła w kominku

-w tartaku dali sporo drewna (kantówki, bale) i powiedzieli, że zapłacimy jak będziemy mieli kasę (wtedy było u nas krucho) bo szkoda robić przestój w remoncie

-ludzie na wsi nie znają się na rasach psów wiec gdy nasz Golden Retriever biegał po ogrodzie to sąsiedzi stawali w granicy działki i pytali czy nie ugryzie

-pukają do drzwi wejściowych

-życzliwość, chęć niesienia pomocy aż się wylewa

-w mieście każdy sobie rzepkę skrobie, ludzie są anonimowi

Jestem zachwycona "moją" wsią, pomimo, że na doskok, weekend, wakacje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mieszkałam swego czasu parę lat na wsi - takiej podmiejskiej - i oto moje spostrzeżenia:

 

- wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą - jak się wychylisz z czymkolwiek poza normy lokalnej społeczności, to przepadłeś z kretesem. Wychyleniem się może być np. pranie (w pralce) w niedzielę - sąsiadka która wpadła na moment zaraz doniosła całej wsi, że "bezbożniki mieszkajom i przy święcie piorom" 8)

 

- zawsze jesteś obcy - moi teściowie po 30 latach mieszkania na wsi wciąż są "obcy", a z obcymi się walczy różnymi sposobami - im są spokojniejsi i uleglejsi tym perfidniejszymi, bo "sie nie odgryzą" :-?

 

- jeśli chodzi o drobną pomoc to dużo o nią łatwiej na wsi - wspomniane już raczenie wiktuałami domowego chowu (lub pędu ;-) ) i drobne przysługi sa na porządku dziennym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam odwrotnie. Wychowałam się na wsi, a przeprowadziłam do miasta. Jak wracam na jakiś czas (ostatnio byłam zmuszona remontem zamieszkać u rodziców przez 3 miesiące), to z jednej strony tak mnie ta sielskość cieszy, mimo, że sąsiadka powie: aleś przytyła, brzydko ci w tych włosach itp. , to jednak wolę miejską anonimowość. Mieszkam przy ślepej uliczce prawie w centrum miasta, z sąsiadami żyję dobrze, ale w granicach, które sama wyznaczyłam, a nie dotyczy to granic, które moja babcia wyznaczyła lata temu w rodzinnej wsi. Granic, które przekładają się z pokolenia na pokolenie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My w niedzielę topili Marzannę.

Deczko się nam opierała no i zaraz wypłynęła.

Kompletny upadek obyczajów.

 

Jeśli wypłynęła to nie była czarownicą jednak :roll: :wink:

 

BŁĄD!!!

 

jeśli wypłynęła to była czarownicą

 

niewinne nie wypływają - jeśli jakaś wypłynie to trzeba na stosie spalić

 

http://www.youtube.com/watch?v=PrafvP1QwQ0

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mieszkam co prawda w mieście, ale na peryferiach to tak jakby na wsi, bo są gospodarstwa rolne itd. Przyszłam tam za mężem z miasta. I skumplowałam się z sąsiadką ,kobiecina grubo po 80tce z 10 dzieci na karku. Też lubiała nawiedzać mnie bez pukania, znosiła wszystkie wieści od sąsiadów bliższych i dalszych, opowiadała o swoim życiu siedząc na trawie, gdy ja pieliłam ogródek. Czasami mnie wkurzała...nie powiem...ale nie żyje już 3 lata i brakuje mi jej, bo nie ma juz takich sąsiadów, każdy bardziej pilnuje swojego nosa.

Tak w ogóle to ja uwielbiam wioski i stare domy, chciałabym kiedyś przeprowadzić się na taką prawdziwą wiochę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mnie ostatnio wryło..siedzimy z rodziną, która przyjechała do nas w odwiedziny przy stole, ja robię kawkę, a tu nagle w pół zdania wszyscy milkną...patrzę - jakaś babcia stoi w gumiakach na dywanie w salonie...nie pukała, nie znam jej nawet z widzenia, herbaty chciała bo niby zapomniała kupić (biały dzień, sklep 500m dalej otwarty). dałam jej całą paczkę byleby poszła jak najszybciej po już niemalże całą chałupę zwiedziła, żeby zobaczyć co i jak.

dodam, że nie jesteśmy tu nowi i ponad 15 lat temu jak rodzice się sprowadzili były dokładnie takie same historie, ale od tych kilkunastu lat nic takiego się nie działo.

 

rodzice mieszkają kilkanaście lat i nadal są "ci obcy z miasta".

i jak ktoś tu napisał - nie ma to jak ateista na wsi. jak się sprowadziliśmy z rodzicami i ja jeszcze do podstawówki chodziłam - to się dopiero działo, jak się okazało, że na religię nie chodzę, matki zabraniały innym dzieciom się ze mną bawić :lol: :lol: :lol: , dzieciaki wytykały palcami, kilka wsi dookoła huczało, że bezbożniki mieszkają.

o jakiejś sąsiedzkiej pomocy nie ma mowy, wręcz przeciwnie - niestety ludzie tu są złośliwi i zawistni (bardzo specyficzna mentalność, co potwierdza wiele osób napływowych - nigdzie indziej nie spotkałam się z takimi ludźmi).

syn sąsiada kradnie nam z działki różne rzeczy (przyłapany na gorącym uczynku), jego ojciec jak skończy palić to peta przez płot na nasz podjazd wrzuca, drugi sąsiad co 3 dni zalewa nas szambem (rurę podprowadza pod nasz płot, żeby się do nas lało), jak jakieś 8 lat temu rodzicom ukradli samochód z podwórka - nikt nic nie widział, nikt nic nie wie choć na co dzień każdy o każdym wie wszystko, a nawet więcej ;-) (potem sąsiad jeden się przyznał, że wie kto ale nie powie na policji - złodziejem był mieszkaniec tej wsi). jak zimą sąsiad odśnieżał to robił to tak aby zasypać nam wyjazd z bramy (choć mógł odśnieżać w drugą stronę, gdzie miał bliżej i nie ma niczyjej bramy). O paleniu wszelkiego świństwa (szmat, gumiaków, styropianu, opon, butelek i innego plastiku) tak, że się okna uchylić nie da nie wspomnę - po co zanieść posegregowane śmieci do kontenerów 300m dalej jak można w piecu zjarać ;-) - ewentualnie do lasu wywieźć - też niestety nagminne tutaj.

ot taka wiejska codzienność, każdy dzień przynosi coś nowego hehe ;-).

niestety wszyscy, którzy się na tą wieś sprowadzili z odległości dalszej niż 15 km są traktowani dokładnie tak samo (auta ukradli chyba wszystkim "obcym"), przykre to, ale niestety prawdziwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, zgadzam, istnieja takie wsie gdzie nie tolerują "nowych". W mojej okolicy są dwie wioski położone jedna przy drugiej. W obu mamy rodziny więc często tam przebywam i mam porównanie. Ta pierwsza bliżej miasta bardzo sympatyczna wioseczka i super ludzie , a ta druga to wioska tzw. "ukrainców", złodzieje, kłamczuchy, dzieci zupełnie bez kultury(oczywiście nie wszyscy, ale większość). Samochód musimy chować na podwórko jak przyjedziemy, bo raz nam porysowali. Nawet do sklepu lepiej nie iść.

Czasami jeżdzę też do swojego wujka do takiej małej wioseczki pod Szczecinkiem i naprawdę jestem zauroczona tym miejscem i relacjami jakie panuja między sąsiadami. Zawsze mogą na siebie liczyć, traktują się jak rodzina. Może dlatego że jest ich tam mało i mieszkają w dalszych odległościach od siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że wszystko zależy od wsi na która się przeprowadzamy. Czy jesteśmy jednymi nowymi przybyszami czy tylko między innymi. U nas jest dosłownie kilka starych domów, a reszta to wszystko ludzie którzy się przeprowadzili z Krakowa i w dodatku mniej więcej w podobnym wieku albo przynajmniej w podobnym nastawienu do życia i mieszkania w domu także u nas jest zupełnie normalnie :) Nikt nie wchodzi bez pukania, nie wtrąca się i nie wciska nosa w nieswoje sprawy. Za to mozna spokojnie porozmawiac z sąsiadami przez siatkę , pozdrowić się, poprosić o pomoc. Jest miło i spokojnie :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O nas mówią to ci ztych krzoków, chociaz po krzakach już zero śladu.

 

Wszyscy byli bardzo zainteresowani niesieniem pomocy do chwili ,gdy już o nas czegoś się dowiedzieli :lol: .pomoc też nie była bezinteresowna.

Interesy załatwia się jak wWilkowyjach, :D pod siebie.

 

Większość rolników to biznesmeni handlarze lichwiarze.Jestem osobą niekonfliktową zazwyczaj tolerancyjną i ugodowa , ale wchodzenie do domu z samego rana bez pukania chyba nie jednego wyprowadziłoby z równowagi. :evil:

 

Podsumowując jestesmy zadowoleni ze swojego miejsca. Tworzymy swoje ranczo, a w przyszłości liczymy na nowych osiedleńców z iinną mentalnością. :p

 

Apropo mojego miejsca 30 lat temu popełniła tu samobójstwo starsza kobieta zaszczuta przez wieś ,tylko dlatego że posiadała wykształcenie i majątek .Po smierci męża nagminnie ja okradano ,próbowano wymusić przepisanie ziemi , gospodarstwa. Dowiedzielismy się o tym przypadkiem już po zakupie .

 

Na wsi gadają ,że to miejsce jest przeklęte,ja uważam ,że sumienie ich gnębi bo nikt od siebie nic tu nie pomoże.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O jaki fajny wątek i podbudowujący na duchu :lol: :lol:

 

Ja z paroma rzeczami chyba się nigdy nie pogodzę i nie przywyknę

 

W zasadzie lista "cech charakterystycznych" podobna-wszyscy wszystko wiedzą, komentują wszystko, ksiądz wyczytuje z ambony-i.t.d.

 

Mnie najbardzej przeszkadza brak tolerancji dla inności-innego sposobu życia, wiary, innego sposobu myślenia i wartościowania.

 

Mój mąż jest "dziwny" bo wykonuje tzw. wolny zawód , jesteśmy dziwni bo trzymamy w domu psa, moje dziecko jest dziwne bo jest śmiałe, otwarte, ma swoje zdanie i porafi odpowiedzieć/ nawet księdzu/ jak mu się coś nie podoba, ja jestem dziwna- bo nie tylko zajmuję się domem i dzieckiem, ale pracuję, mam pasje , które realizuję-i.t.d.

 

Na pytania typu- a wy co?firanek w domu nie uznajecie ?, albo -a wy to w ogóle wierzący jesteście? , czy też uwagi sołtysowej- "ja to dla was za dobra jestem"spuszczę zasłonę milczenia.

 

Zaproszenie sasiadów skończyło się tym, że obrobili mi tyłek i wyśmiewali w niewybredny sposób to jak wykończyłam i urządziłam dom.

 

Albo znaczące parskanie sąsiada, który latem ub. roku zobaczył mnie w kostiumie kąpielowym na działce.

 

Nie wiem na czym to polega, mieszkam 30 km od Warszawy-jest internet, tv, dostęp do wszystkiego co sobie tylko można wyobrazić a mam wrażenie , że żyję na innej planecie.

 

Z drugiej strony-mieszkam w naprawdę pięknym miejscu, nie chcę go zmieniać, nie chcę też separować się od wszystkich.

Ja chcę tylko żyć po swojemu nie robiąc przy tym nikomu nic złego.

 

A co do wiejskich pijaczków- ja nigdy nie zaakceptuję tego, że idę z moim 9-cio letnim dzieckiem do sklepu i natykam się na chlejących piwo meneli.

To nie jest serial Rancho-to przykra rzeczywistość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podczas budowy korzystaliśmy z dobrej woli sąsiada i Jego wody do czasu doprowadzenia wody do naszej działki, drugi zapraszał nas od czasu do czasu na kawę kiedy bywaliśmy na budowie, u kolejnego dzieci spędzały czas gdy zaczynały nudzić się u siebie. Każdy dopingował nam w trakcie budowy i zachęcał do jak najszybszej przeprowadzki. Było to nawet zastanawiające, ale nareszcie mnie olśniło...czyżby po prostu z niecierpliwością czekali aż zacznę opalać się na tarasie :o :lol:? Parskanie chyba mnie nie zmartwi, zacznę się przejmować dopiero jak się który zakrztusi :wink:

No, ale że mieszkam w Opolu, to w sumie tak jak bym nigdy ze wsi nie wyjeżdżała :roll: :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi "ukraincami" to się zagalopowałaś.

 

Przepraszam cie dareks jeśli poczułeś się urażony. Oczywiście nie chodziło mi o obrażenie narodu ukraińskiego. Takie określenie mieszkańców tej wioski funkcjonuje juz od wielu wielu lat, nawet prababcia mojego męża używała tego określenia. Dlatego słowo ujełam w cudzysłów

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...