Agduś 19.01.2011 18:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Stycznia 2011 Ty, no ale Ty nie jesteś osobą... hmmm... normalną! Ty jesteś córka nauczycielki i w ogóle, skrzywiona jesteś, to i nie dziwota, że tak dziwacznie czas spędzałaś za młodu. No dobra - nie jestem normalna. Zawsze uważałam "bycie normalną" za coś uwłaczającego mojej godności. Wero ma to po mnie, ale trochę przesadza... Fakt - najpierw mama zabierała mnie do teatru, potem zaczęłam chodzić tam sama. No ale nigdy nie musiała mnie tam ciągnąć na postronku. Książki, teatr, kino, muzea - to zawsze była dla mnie jakaś wartość. Na pewno nie wzięło się to znikąd - rozmowy w domu, odwiedzanie takich miejsc z rodzicami jako rzecz normalna i zarazem rodzaj święta. Z tego by wynikało, że wszystko zależy od rodziców. Albo przynajmniej bardzo dużo. Bo jeżeli z rodzicami chodzi się tylko do galerii handlowej, to człowiek nie wie nawet, że istnieje galeria sztuki. Cholibka, po tej całej dyskusji zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że zaniedbuję dzieci. Zaraz sprawdzę, co słychać w teatrach krakowskich. I w operze - mają w repertuarze chyba Kopciuszka... Tylko czemu te bilety takie drogie??? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wykrot 19.01.2011 19:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Stycznia 2011 Z tego by wynikało, że wszystko zależy od rodziców. Albo przynajmniej bardzo dużo. Bo jeżeli z rodzicami chodzi się tylko do galerii handlowej, to człowiek nie wie nawet, że istnieje galeria sztuki. Jasne, że tak. Ja zawsze kupowałem i czytałem dużo gazet... Często nawet żona zarzucała mi, że się gazetą zasłaniam... ale teraz mój syn na gazetach zarabia... i nie chodzi o makulaturę... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cyma2704 19.01.2011 19:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Stycznia 2011 Miałam dom na wsi 10 km od woj. miasta. Nie mając samochodu jeździliśmy do teatru, kina, czy na koncert autobusem. Dziś nie do pomyślenia. Potem wyniosłam się do tego miasta i coraz rzadziej uczęszczałam do różnych przybytków kultury. Znowu wyprowadzę się do podmiejskiej wsi i mając samochód nie widzę przeszkód do chodzenia na koncerty, do kina, czy teatru. W sobotę byłam na koncercie (200tys. miasto) i było sporo wolnych miejsc. Według mnie to nie miejsce, a czas wolny i chęci, determinują wyjścia z domu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 19.01.2011 19:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Stycznia 2011 Według mnie to nie miejsce, a czas wolny i chęci, determinują wyjścia z domu. ... i kasa. Niestety. Kasa na bilet do teatru, kina, do muzeum (chociaż te ostatnie mają czasem przynajmniej jeden dzień w tygodniu za darmo), na dojazd... Ale to w skrajnych przypadkach, bo znam wiele osób, które do teatru nie pójdą, bo za drogo, a do McDonalda już tak. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
seboolba 19.01.2011 20:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Stycznia 2011 Ten caly Charlie to jakis pajac,stara sie byc kims kim pewnie nie jest i ma mase kompleksow.Pewnie to jakis stary zgorzkniały dziadyga ktory poza swym zapewne waskotematycznym wyksztalceniem wie tyle ile zobaczy w tv.Prowokacja to jego 2 imie haha Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mały 19.01.2011 20:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Stycznia 2011 Nie muszą być. Ja w pewnej chwili swojego życia doszedłem do wniosku, że większość ludzi (w tym ja) ciągle marzy o zamorskich krajach, a nie ma pojęcia co jest za miedzą. I od tego dnia, kiedy tyko się dało, ładowałem w weekend żonę i dzieci do auta i ruszaliśmy na wycieczki. Niedalekie, często to było 30 - 80 km w jedną stronę. Ale wszystkie zamki, pałace, stare kościoły, oraz miejsca ciekawe przyrodniczo, zaliczyliśmy w okolicy w ciągu roku. Da się, jak się chce. Możemy sobie rękę podać. Nawet nie wiedziałem jakie atrakcję są całkiem niedaleko mnie. Zresztą wakacje to samo - trumna na dach, drobnica do bagażnika, trochę keszu, karta do bankomatu, obrany mniej więcej kierunek, mapa z przewodnikiem i jazda w Polskę. A życia nie starczy, żeby własny kraj na spokojnie zwiedzić.Choć i zagranicę też nie omieszkam zahaczyć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 20.01.2011 10:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Stycznia 2011 Najbliższe okolice to w weekendy zwiedzamy, chociaż budowa i urządzanie domu trochę nas przystopowało i mamy zaległości. Po Polsce już się powłóczyliśmy i teraz ciągnie nas do obcych landów, ale nie tam, dokąd wszyscy ruszają, tylko gdzie indziej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cronin 29.01.2011 18:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Stycznia 2011 Tak czytam sobie o wsi urokach, bo czeka mnie wyprowadzka z miasta, i to nie brak dostępu do "kultury" mnie niepokoi. Zwłaszcza jeśli chodzi o wystawy sztuki nowoczesnej, większość (nie mówię "wszystkie", więc skoczcie mi od razu do gardła ) to i tak eksponaty wymyślane na pokaz, zero treści i głębi, więc jakoś tego mi nie żal. A jakoś zawsze rozwój osobisty mi się bardziej kojarzył z czytaniem książek a do tego miasto nie jest potrzebne. Jakie są zwyczaje na tej mojej przyszłej wsi (nota bene 20 km do centrum Wawy, więc wieś-nie wieś) - jeszcze nie wiem ale martwi mnie stosunek ludzi (wszystko jedno czy tubylców czy napływowych) na wsi do zwierząt. Ja przyznaję wrażliwa na zwierzaki jestem, nóż mi się w kieszeni otwiera jak słyszę o topieniu szczeniaków, kociaków, o waleniu psa siekierą, itp. nie będę się tu rozpisywać i tak większość wie o co chodzi. Oczywiście w mieście się też zdarzają degeneraci, ale w mieście jest straż miejska, policja i jakoś można interweniować, a na wsi? A "zwyczaj" podrzucania przez płot niechcianego psa bo przecież "ona lubi psy to niech ma jeszcze jednego". To mnie martwi bo przymknąć oczu nie potrafię a wojen z sąsiadami też nie chcę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 30.01.2011 08:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 Wszystkim sąsiadom i tak nie dogodzisz, mówie z doświadczenia wariatki co psa w majtkach na smyczy prowadza zamiast dać sie psu wyszaleć i w ciążę zajść...i takie tam... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 30.01.2011 08:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 Mnie też "ta strona" wsi osłabia. Jak mieszkałam służbowo na wsi i dokarmiałam psy, to mówili na mnie psiamatka. A jak dokarmiałam psa sąsiada przez płot, to go przewiązał na drugą stronę, bo stwierdził, że nikt jego psa nie będzie karmił przy czym sam go karmił samymi ziemniakami. Jego żona opowiadała mojej małej wtedy córce jakie to piękne cielątko mieli, ale je zarżneli. I takie tam. :I Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kamykkamyk2 30.01.2011 10:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 ...Zwłaszcza jeśli chodzi o wystawy sztuki nowoczesnej, większość (nie mówię "wszystkie", więc skoczcie mi od razu do gardła ) to i tak eksponaty wymyślane na pokaz, zero treści i głębi, więc jakoś tego mi nie żal.... Ja ma tak samo wiolasz dobrze napisała: "wszyskim i tak nie dogodzisz, czy to w mieście czy też na wsi" Jedynie na wsi masz większą anonimowość... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 30.01.2011 10:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 Ja mam wrażenie, że z tą anonimowością, to zupełnie odwrotnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wykrot 30.01.2011 10:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 Ja mam wrażenie, że z tą anonimowością, to zupełnie odwrotnie. dokładnie. To tylko swoich czasem się nie zauważa. Ale żeby z przybysza stać się swoim, to przeważnie mija pokolenie. A obcy to są traktowani jakby mieli odblaskowe kamizelki. Wieś wszystko zauważy i zapamięta. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cronin 30.01.2011 10:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 No właśnie bo z jednej strony wszyscy wszystko o sobie wiedzą a z drugiej co za płotem u sąsiada to już jego osobista sprawa. Chodzi mi o to że jak coś złego się u sąsiada dzieje to nikt nie zainterweniuje bo to jego "domowa" czy "podwórkowa" sprawa i nikt nie chce sąsiadowi podpaść (no bo jak u mnie też coś będzie nie halo to żeby też nikt się nie wtrącał ). Wyobrażacie sobie żeby na wsi ktoś wezwał policję na sąsiada który psa porąbał siekierą? Przecież od razu by wszyscy wiedzieli kto "doniósł", przecież policjanci to też swojacy. Oczywiście wcale nie twierdzę że w mieście to sami miłośnicy zwierząt , ale mogę tu anonimowo wezwać pomoc i nikt mi opon nie przebije czy samochodu nie spali czy trutki dla psa nie podrzuci. No chyba że otwarcie idę na wojnę. Oczywiście ta kwestia nie dotyczy tylko zwierząt, ale w ogóle stosunku człowieka do istot słabszych czyli też dzieci, osób starszych czy niepełnosprawnych. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 30.01.2011 10:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 To prawda, że jeszcze wiele jest do zrobienia na wsi w kwestii stosunku do zwierząt. Wynika to ze specyfiki miejsca zamieszkania, zarżnięcie cielątka było sposobem na przetrwanie/pomnożenie skromnych zasobów finansowych. Nikt nie hoduje cielątek jako przytulasków. Takie jest życie, potem mieszkańcy miasta zjadają cielątko, a przecież wiedzą, że ktoś musiał je pozbawić życia. Wracając do psów - samą mnie niejednokrotnie cholera bierze. Ale wiadomo powszechnie, że jeśli kogoś chce się czegoś nauczyć, to na pewno nie uda się to krzykiem i pójściem na udry - trzeba tłumaczyć, pokazywać, nie obrażać i nie zrażać. Bierze mnie też często choleras na obrońców zwierząt, którzy są agresywni, nie przebierający w słowach, atakujący. Znacznie lepsze rezultaty (przede wszystkim dla samych zwierząt) osiąga się nie lekceważąc i obrażając "winowajcę", tylko pokazując mu, co robi źle i jak może zrobić lepiej - spokojnie i z szacunkiem. Nie załatwi się wszystkiego od razu, nie ulży się doli wszystkich zwierząt, nie spowoduje się poprawy losu uwiązanego na krótkim łańcuchu psa, jeśli nawtyka się właścicielowi. Jeśli naprawdę chce się pomóc - należy namówić właściciela do odwiązania psa i nauczyć go, jak ma sprawić, aby przywołany pies zawsze do niego wrócił, bo często od razu pada argument:: "Przecież ucieknie!". Jeśli pokażemy, że mozna nagrodą i pochwałą nauczyć psa, że WARTO wrócić, bo to się wiąże z kąskiem i łaskawą ręką właściciela - znacznie więcej dla tego zwierzęcia uczynimy, niż wrzeszcząc na jego właściciela i nazywając draniem, okrutnikiem czy jak tam jeszcze. Praca u podstaw - to sie liczy. Oczywiście, jeśli chcemy naprawdę pomóc temu zwierzęciu, a nie tylko rozładować na chwilę naszą frustrację. No i media. Im więcej będa pokazywać przypadków karania i piętnowania schronisk skandalicznych, im częściej będą następowały różnego rodzaju głośne akcje, np. takie jak ta z przykuwaniem się do budy na Rynku krakowskim znanych osób, tym częściej w głowach mieszkańców wsi powstawać będzie refleksja, że może jednak... coś nie tak... Oczywiście pomijam tutaj przypadki drastycznego okrucieństwa, sama bym wtedy na otwartą wojnę poszła. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 30.01.2011 11:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 DPS, ja sie wychowałam na wsi i widziałam niejedno. Już widzę to tłumaczenie w sytuacji, kiedy patrzę przez okno, a sasiad z pomagierem zabierają sie do powieszenia psa. Otóż wypadłam z krzykiem: Wy sk@#^%$%^. Egzekucji przyglądało sie dwóch małych synków sąsiada. Zagroziłam policją, więc przestali. Tłumaczenie dało tyle, że powiesili nocą, aby nikt nie widział. Ech, szkoda gadać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 30.01.2011 11:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 ... Znacznie lepsze rezultaty (...) osiąga się nie lekceważąc i obrażając "winowajcę", tylko pokazując mu, co robi źle i jak może zrobić lepiej - spokojnie i z szacunkiem. ... ... to tak jak w kuchni ... ale do czasu, bo ile razy można to samo powtarzać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 30.01.2011 16:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 DPS, ja sie wychowałam na wsi i widziałam niejedno. Już widzę to tłumaczenie w sytuacji, kiedy patrzę przez okno, a sasiad z pomagierem zabierają sie do powieszenia psa. Otóż wypadłam z krzykiem: Wy sk@#^%$%^. Egzekucji przyglądało sie dwóch małych synków sąsiada. Zagroziłam policją, więc przestali. Tłumaczenie dało tyle, że powiesili nocą, aby nikt nie widział. Ech, szkoda gadać. Dlatego napisałam wyżej: pomijam w tej wypowiedzi przypadki drastycznego okrucieństwa, kiedy uważam, że nalezy iść na wojnę. Dranie. Trzeba było może zabrać psa, może znalazłby się inny dom dla biedaka... Nie obwiniam Cię o nic, nie zrozum mnie źle! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 30.01.2011 17:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 Nie czuję się winna, bo miało być dobrze załatwione, ale musieli postawić na swoim. Ale to za dłgo by gadać, nie o tym jest wątek. Ja też nie mówię, że wieś to źli ludzie. Zwyczajnie dwie rzeczy w mieszkaniu na wsi mi przeszkadzają: stosunek do zwierząt i brak anonimowości, którą akurat lubię. Dodam jeszcze, że wieś wsi nie jest równa. Mam na myśli coś w rodzaju lokalnej mentalności. Miałam okazję mieszkać na trzech wsiach i ludzie w każdej byli inni. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 30.01.2011 17:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Stycznia 2011 Ja w sytuacji drastycznej dziłałam przez dziecko. No, ale drastyczniej a nie nagłej. Był pies przywiązany na krótko u sąsiada, sąsiad miał córkę 2 lata młodszą od mojej. Na szczęście chodziły do tej samej szkoły. No i idąc rano moja zaczęła ostentacyjnie odwracać się od tamtej (przyznaję, miałam w tym udział, choć raczej w postaci komentarzy a nie zachęt). No i wypaaliła - że nie będzie szła z tamtą, bo jej tata to zły człowiek, bo psa męczy. Dzień później pies biegał wolno po działce Przez dzieci duzo można zdziałać.... W szkole uczyć, mówić .. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.