TAR 05.10.2012 08:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 hehe ja mam tak nadal ale surowki lubie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 05.10.2012 08:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 U nas pani również nakłada obiad w okienku i było już tak, ze dzieci mówiły "bez surówki" i szło bez surówki. Z tym, ze potem się okazało, że jak można bez surówki to dzieciaki nawet te jedzace brały bez surówki bo to obciach jeść surówke, zwłaszcza w klasach młodszych kiedy dzieciaki szukają akceptacji innych (bo kolega patrzy) Zatem zaczęły sie pretensje rodziców dzieci zdrowo jedzących, bo surówka w domu zjadana w szkole zapłacona, a dziecko nie zjada, i na pytanie dlaczego? zazwyczaj padała odpowiedź: bo pani nie dała. a widzisz tu odbije piłeczkę. To ,ze dziecko szuka akceptacji nie jedząc surówki, to nie jest problem "zblazowanych" dzieci, czy ich rodziców, niech się mamusia pochyli i wytłumaczy dziecku,że surówka jest kuuuul, a jego dobre samopoczucie nie powinno byc zależne od tego czy Zenek z III c ładnie na niego patrzy. to może.. trzeba iść tam, gdzie są tacy co będą umieli, zamiat powiem coś niemiłego ale trudno - utrudniać życie pozostałym dzieciom które chcą w spokoju się uczyć lub zwyczajnie zjeść obiad.. taaaa Nitka, najlepiej getta zbudujmy, albo jeszcze lepiej - eksterminować wszystkich, którzy nie jedzą surówek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nitubaga 05.10.2012 12:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Nie Maleczko przesadzasz i upraszczasz... Mikołaj, bo tak miało na imie dziecko - wpadał na stołówkę w butelką własnych sików, komu zdążył wlał je do obiadu. Jak zaczęły go gonić panie woźne a siku w butelce się skończyło zaczął zrzucac obiady dzieciom na podłoge, tłukąc przy tym talerze i rozbryzgyjąc jedzenie dookoła. I sorrrryyyyyy ale zdania nie zmienię - to nie jest zachowanie dające się określić mianem normalne, a słowo "niesforny" jakie padło z ust matki jest mocno wyciumkane, jełśi matka sobie nie radzi i nie ma innej metody socjalizacji - owszem do "getta" jak to łądnie nazwałaś, z tym, ze nie za surówkę jak napisałaś. Kolega MIkołaja jedynie pluł dzieciom w talerze. śliny brakło po 3-4 talerzu, ale oczywiście nikt już jeść nie chciał. Obaj chłopcy są zapewne chorzy i obaj mają zakaz wchodzenia na stołówkę uzgodniony z rodzicami. Co do odbijania piłeczki i tłumaczenia - to masz dziecko i dobrze wiesz że są rzeczy których się nie da wytłumaczyć, albo tłumaczenie nie trafia. Przy czym każde dzieko ma co innego w głowie co mu siedzi i koniec. Jedne dają się wykluczyć z grupy i żyją zupełnie obok ledwie innych zauważajac i twierdząc że koledzy sa do niczego niepotrzebni, i wtedy najlepszym kumplem staje się ktoś /coś innego, przy czym odbierz takiemu dziecku to kogoś/coś i zobaczymy czy i jak będzie szukał akceptacji. Są inni, którzy przeciwnie bardzo chcą być w społeczności klasy czy innej grupy, bardzo chcą być akceptowani i by to osiągnąć zrobią wiele, a niektórzy nawet wszystko. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nitubaga 05.10.2012 12:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 (edytowane) hehe ja mam tak nadal ale surowki lubie No i ja tez tak mam, ale to nie znaczy, że nie kupuję wędlin z żyłkami dla całej rodziny. To, ze ja mam kuku na punkcie czegoś nie daje mi prawa do wysuwania roszczeń dotyczących ogółu bliskich. Wtedy wersja light - jem dźem, wersja hard - wydłubuje żyłki Edytowane 5 Października 2012 przez nitubaga Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gosiek33 05.10.2012 12:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 To pocieszyłyście mnie, a już myślałam, że moja to takie żyłkowe dziwadło Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 05.10.2012 12:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Moja Starsza nie je surówek, za to surową sałate ale tego na stołówce nie dają... a z wędlin je tylko kiełbase krakowską :D Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malgos2 05.10.2012 12:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 a widzisz tu odbije piłeczkę. To ,ze dziecko szuka akceptacji nie jedząc surówki, to nie jest problem "zblazowanych" dzieci, czy ich rodziców, niech się mamusia pochyli i wytłumaczy dziecku,że surówka jest kuuuul, a jego dobre samopoczucie nie powinno byc zależne od tego czy Zenek z III c ładnie na niego patrzy. Dokladnie to samo mialam napisac. Nitka - sama sobie zaprzeczasz. Skoro da sie dziecku wytlumaczyc kwestie upapranych ziemniakow to da sie rowniez akceptacje w grupie. A niektorych pewne rzeczy brzydza do smierci. Mam kumpla, ktory majac 41 lat twierdzi, ze w zupie pomidorowej sa muchy, a P. za cholere nie tknalby plynnego zoltka jajka i na sam widok u kogos na talerzu dostaje mdlosci. I nie moze go po prostu "ominac" i zostawic na talerzu, zwlaszcza, ze jak plynne to sie rozlewa. Takie ekstrema o jakich mowisz to jest inne zagadnienie, to sie juz chyba do psychologa nadaje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nitubaga 05.10.2012 12:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 No nie do końca Małgoś - upaprane ziemniaki nie biją nieakceptowanych Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nitubaga 05.10.2012 12:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Moja Starsza nie je surówek, za to surową sałate ale tego na stołówce nie dają... a z wędlin je tylko kiełbase krakowską :D suszoną czy parzoną ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 05.10.2012 12:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Dokladnie to samo mialam napisac. Nitka - sama sobie zaprzeczasz. Skoro da sie dziecku wytlumaczyc kwestie upapranych ziemniakow to da sie rowniez akceptacje w grupie. Małgoś, niestety ale mylisz sie, nie da się tak łatwo, bo jest zupełnie co innego...Nie wiem czemu tak jest, ale jest i bywa tak, ze żadne argumenty nie trafiają do dziecka. Dla większości dzieci w wieku lat 7-8 autorytetem jest pani wychowawczyni, w kolejnych latach już koledzy...rzadko sie zdarza ze autorytetem jest rodzic. Niestety ale taka jest prawda.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 05.10.2012 13:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 suszoną czy parzoną ? I taka i taka ale musze pokazać naklejkę na papierku z nazwą bo mi nie wierzy, mówi ze chcę jej coś innego wcisnąć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 05.10.2012 13:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Nie Maleczko przesadzasz i upraszczasz... Mikołaj, bo tak miało na imie dziecko - wpadał na stołówkę w butelką własnych sików, komu zdążył wlał je do obiadu. Jak zaczęły go gonić panie woźne a siku w butelce się skończyło zaczął zrzucac obiady dzieciom na podłoge, tłukąc przy tym talerze i rozbryzgyjąc jedzenie dookoła. I sorrrryyyyyy ale zdania nie zmienię - to nie jest zachowanie dające się określić mianem normalne, a słowo "niesforny" jakie padło z ust matki jest mocno wyciumkane, jełśi matka sobie nie radzi i nie ma innej metody socjalizacji - owszem do "getta" jak to łądnie nazwałaś, z tym, ze nie za surówkę jak napisałaś. Kolega MIkołaja jedynie pluł dzieciom w talerze. śliny brakło po 3-4 talerzu, ale oczywiście nikt już jeść nie chciał. Obaj chłopcy są zapewne chorzy i obaj mają zakaz wchodzenia na stołówkę uzgodniony z rodzicami. Dlatego, tez ani słowem nie skomentowałam sytuacji z "niesfornymi " dziećmi, a skupiłam się na nieszczęsnych surówkach. Choć przyznam,że ja bym się nie odważyła diagnozować tych chłopców, bo skoro mamusia nie widzi problemu, to skąd dziecko ma wiedzieć, ze ona (i społeczeństwo) tego nie pochwala. Co do odbijania piłeczki i tłumaczenia - to masz dziecko i dobrze wiesz że są rzeczy których się nie da wytłumaczyć, albo tłumaczenie nie trafia. Przy czym każde dzieko ma co innego w głowie co mu siedzi i koniec. Jedne dają się wykluczyć z grupy i żyją zupełnie obok ledwie innych zauważajac i twierdząc że koledzy sa do niczego niepotrzebni, i wtedy najlepszym kumplem staje się ktoś /coś innego, przy czym odbierz takiemu dziecku to kogoś/coś i zobaczymy czy i jak będzie szukał akceptacji. Są inni, którzy przeciwnie bardzo chcą być w społeczności klasy czy innej grupy, bardzo chcą być akceptowani i by to osiągnąć zrobią wiele, a niektórzy nawet wszystko. o to to i jak to się ma do tego , ze sa rodzice, którzy nie potrafią wytłumaczyc,ze surówka na talerzu dziecka nie zabije ? czyli co?jednym odpuszczamy, a drugich gnoimy tak ? I śmiem twierdzić, że ja bym odpuściła surówkę, natomiast mocno bym się wzięła za budowanie wiary w siebie (dziecka), by wiedziało juz na starcie,ze zaden Bolek czy Małgosia, nie mają prawa wpływac na jego dobre samopoczucie , krzywym spojrzeniem, Dziś dla akceptacji przez grupę nie zje surówki, za rok pobije słabszego kolegę (oczywiście by się komuś przypodobać ) , a za lat dziesięć zabije staruszkę, by komus zaimponować. Tak, przekoloryzowałam, celowo - by jasno powiedziec o co chodzi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nitubaga 05.10.2012 13:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Skoro uważasz, że nie da się wytłumaczyć surówki na talerzu to kiloro dzieci będzie miało przejeb..ne bo ją dostanie czy chce czy nie. Zasady żywienia zbiorowego nie da się naginać do podejść tak indywidualnych, które musza mieć osobno 2 talerzyki jak w domku, moze dlatego, ze to nie domek...Co do akceptacji równieśniczej i ziemniaków/surówką - zgadzam się z Wiolą. To się nie jest porównywalne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 05.10.2012 14:13 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Skoro uważasz, że nie da się wytłumaczyć surówki na talerzu to kiloro dzieci będzie miało przejeb..ne bo ją dostanie czy chce czy nie. i póki przejebane nie mają nasze dzieci, to wszystko jest ok, tak ? Co do akceptacji równieśniczej i ziemniaków/surówką - zgadzam się z Wiolą. To się nie jest porównywalne. oczywiście,że zupełnie inny kaliber sprawy, natomiast jeśli nie jest się w stanie przekonać dziecka do banałów (zjeść surówkę mimo,że kolega patrzy), to nie ma co liczyć ze w kwestiach zasadniczych dziecko będzie rodzica traktowało poważnie (bo przecież tańczy jak mu Zenek ze stolika obok zagra) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 05.10.2012 14:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 oczywiście,że zupełnie inny kaliber sprawy, natomiast jeśli nie jest się w stanie przekonać dziecka do banałów (zjeść surówkę mimo,że kolega patrzy), to nie ma co liczyć ze w kwestiach zasadniczych dziecko będzie rodzica traktowało poważnie (bo przecież tańczy jak mu Zenek ze stolika obok zagra) Myslę że za bardzo swoje opinie formułujesz na podstawie własnych doświadczeń. Co oczywiście jest zrozumiałe ale nie do końca się sprawdza. Weźmy pod uwagę większość dzieci, nie konkretne dziecko. Większości dzieci w tym wieku nie da się przetłumaczyć takich spraw...To podobnie jak ja dziś rano miałam z nausznikami J. Wczoraj tatuś kupił bo zobaczyła w sklepie i dziś już nakłada do szkoły, słońce za oknem, ciepło że cienka koszulka spokojnie wystarczy i tylko 1 argument mój trafił do niej: zobaczysz ze będą się śmiały dziewczyny jak przyjdziesz w futrze na uszach w ciepły dzień. Odłożyła je w jednej chwili... Ja rozumiem, ze Ty masz posłuch u swojego dziecka i jesteś autorytetem dla syna ale uwierz mi, większość rodziców nie ma tak dobrze.. To jest tylko przykład ale ogólnie zgadzam się z Nitką.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
emiranda 05.10.2012 17:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Ale temat poruszyłyście dziewczyny, zgadzam sie Wiolasz z Tobą, niestety nie zawsze mamy możliwośc wytłumaczenia dziecku że białe jest białe a czarne jest czarne, z mojego doświadczenia wiem, że niczego nie mozna uogólniać, każde dziecko jest inne i każdy rodzic jest inny, dzisiaj mamy posłuch u swojego dziecka a jutro go juz nie mamy i dużo wody w Wiśle pzrepłynie jak ono wróci. Moim skromnym zadaniem zbiorowe żywienie rządzi się swoimi prawami i mówienie o podaniu dodatkowej miseczki to absurd. Ja często bywałam w szkole podstawowej mój syn tez chodził do takiej na 750 osób, nie widzę takiej możliwośći i tak były przepychanki No mój mąż tu podpowiada, zeby zakupić taki etalerze jak w NRD były podzielone i osobno wszystko kłaść ale skąd wziąc na to pieniądze ????? No i powiem jak było w podstawówce Mi a propos opłat : Rada Rodziców 150 zł rocznie w naszej klasie tylko dwóch rodziców nie płaciło. Klasowe 10 zl miesiecznie i za te pieniądze kupowaliśmy wiele pomocy szkolnych, papier ksero, zdjęcia, husteczki higieniczne, papier toaletowy, wystrój klasy na BN, były pieniądze na wszystkie szkolne uroczystości (kwiaty i prezenty dla pan) , picie i słodycze na wycieczkach, kina i teatr dla dzieci i inne drobne wydatki (dwójka dzieci nie płaciła ze wzgledu na sytuację finansową) No i raz na rok szkoła organizowała tzw sobotę z osiemnastką, była loteria 5 zł za los, losy sponsorowali rodzice przeważnie były to materiały reklamowe z róznych firm, ale zawsze była głowna nagroda np aparat fotograficzny, który zasponsorował jakis rodzic. Była aukcja prac dzieci prowadzona przez samego pana dyrektora (dzieci przygotowywaly prace zbiorowe na zajeciach plastycznych) i rodzice licytowali prace swojego dziecka, niekiedy prosty rysunek kupowano za 800 -1000 zł, licytowano biżuterię, która tez zasponsorowal jakiś rodzic, czy piłki koszulki jakis sportowców, którzy szkole je podarowali i byl bufet rodzice piekli ciasto przygotowywano jakieś ciepłe dania i cały zysk szedl na szkołe. No i na koniec był występ taneczno muzyczny nauczycieli super, mozna było sie pobawić, a do szkoły przychodzili tez uczniowie, ktorzy kilka lat temu opuścili mury szkoły. Podczas takiej soboty nazbierało się od 30 do 40 tysięcy, przeznaczane na kupno sprzętu do szkoły Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 05.10.2012 17:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Wiola, a co by się stało gdyby J poszła w tych nausznikach ? Dobra , zostawiam dzieci i dodatkowe talerzyki - choć zdania nie zmieniam, ale gdyby jakaś pani powiedziała,że moje dziecko MUSI mieć surówkę na talerzu dlatego,że jej dziecko nie umie samodzielnie myśleć , to osobiście bym ja zabiła śmiechem. Emi - u nas jutro taka piknikowa sobota Cel ten sam . Będzie walka na gotowanie pizza vs żurek, domowe wypieki, dmuchańce, licytacje i konkursy i mecz siatkówki nauczyciele kontra rodzice Ale,ze szkoła znacznie mniejsza, dochód też, ale zabawa pewnie równie dobra Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nitubaga 05.10.2012 17:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 i póki przejebane nie mają nasze dzieci, to wszystko jest ok, tak ? Nie. Dodam tylko że wspomniany Mikołaj chodzi z moim B do klasy. I niestety siedział w ławce z moim synem aż 4 miesiące, bo nikt inny go nie chciał, a tyle wytrzymał mój B. Dodam tylko ze w międzyczasie Mikołaj złamał B na plecach ogromną gałaź na lekcji wf bo tak go tą gałązią bił i byłam tego świadkiem i nikt nie zdążył nic zrobić. Czy byłam rozmawiać z panią - byłam. Powiedziałam, ze tak długo jak B się na to godzi godzę się i ja. Ale jak tylko zauważe jakiekolwiek "szkody" na moim synu, lub B powie NIE - zrobię absolutnie wszystko co trzeba by sytuację zmienić, nawet jesli będzie trzeba to dziecko wywalić z klasy. To pójde w tej sprawie do p. dyrektor. natomiast jeśli nie jest się w stanie przekonać dziecka do banałów (zjeść surówkę mimo,że kolega patrzy), to nie ma co liczyć ze w kwestiach zasadniczych dziecko będzie rodzica traktowało poważnie (bo przecież tańczy jak mu Zenek ze stolika obok zagra) mówisz banał? to przekonaj takie dziecko do jedzenia z 1 talerza, tak też można odwrócić banały. Poza tym ja bym się moooocno bała wychować dziecko, które kompletnie się nie liczy ze zdaniem innych, w sensie takim jak pisałaś wyżej, bo wazne jest tylko zdanie jego i mamusi. bo "żaden Bolek czy Małgosia, nie mają prawa wpływac na jego dobre samopoczucie , krzywym spojrzeniem," Bo mamusia żyć wiecznie nie będzie, a być może kiedyś z jakimś Bolkiem czy Małgosią się ożeni. Poza tym jeśli nauczymy dzieci, ze zlewamy wszystkich którzy mają do nas krytyczne podejście - to potem nie powinno nas dziwić, ze są w szkole kłopoty wychowawcze. Przegięcia w każdą strone sa szkodliwe m Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nitubaga 05.10.2012 17:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Dobra , zostawiam dzieci i dodatkowe talerzyki - choć zdania nie zmieniam, ale gdyby jakaś pani powiedziała,że moje dziecko MUSI mieć surówkę na talerzu dlatego,że jej dziecko nie umie samodzielnie myśleć , to osobiście bym ja zabiła śmiechem. no chyba że trafiłabyś na mnie i bym Ci kazała wytłumaczyć dlaczego uważasz, ze moje dziwcko nie umie samodzielnie myślec tylko dlatego, ze surówka obok ziemniaków nie stanowi dla niego problemu. Poza tym byś usłyszała, ze tu nie domek i nie restauracyjka kochanieńka i albo se przynieś talerzyk z domciu i obsługuj synalka albo się stosuj do zasad obowiązujących wszystkich. Jest jeszcze trzecie wyjście - zrezygnuj. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 05.10.2012 17:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2012 Nitka, ale ja po raz kolejny mówię, ja pisze o surówkach, a nie dzieciach, które terroryzują innych, to zupełnie inna kwestia i wiesz,ze tu jestem z Tobą w 100% zgodna.I póki dziecko toleruje taką postawę kolegi, to ja stoję z boku, ale jeśli usłyszę słowo,ze ma dość - na uszach stanę by nie robiła za chłopca do bicia w imię dobra terrorysty(żłówik, moje młode siedzi w ławce z Ernestem, bo to "najwiekszy łobuz" i może przy moim trochę przystopuje Z tym,że matka tego chłopca, nie z tych co to synka na piedestał i tylko roszczenia - po prostu nie ogarnia dzieciaka. I zauważ,ze nigdzie nie napisałam,że dziecko ma się "nie liczyć" z innymi ja tylko (aż ? ) uważam, że żaden człowiek nie powinien uzależniać swojego dobrego samopoczucia, swojej wartości, na podstawie oczekiwań i zachowań innych ludzi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.