Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Budowa a małżeństwo


Józia S.

Recommended Posts

Mieszkam z żoną od lipca w domu jeszcze nie całkiem wykończonym. Podział u nas był prosty: ja dom zbudowałem, a żona ma urządzić. Wynika to z tego, że żona ma raczej nikłe pojęcie o technice, technologiach itp i pojąć jej się tego raczej nie uda, a ja nigdy nie zdecydowałbym się na konkretny kolor ścian, firan, czy kafli. O kasiorę na to wszystko dbamy wspólnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My jesteśmy tak zaabsorbowani budową, że wszystkie inne tamaty zeszły na plan dalszy, nawet te, które do tej pory były punktem zapalnym i wywoływały kłótnię. W kwestii budowy nie kłócimy się tylko dyskutujemy i podejmujemy decyzję wspólnie. Tak więc podsumowując budowa nas zbliżyła, przynajmniej psychicznie, bo w innych tematach to niestety zmęczenie fizyczne jest takie, że wieczorem (nie mówiąc o innych porach dnia) na nic nie mamy ochoty, a przynajmniej nie tak często jak kiedyś.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My jesteśmy tak zaabsorbowani budową, że wszystkie inne tamaty zeszły na plan dalszy, nawet te, które do tej pory były punktem zapalnym i wywoływały kłótnię. W kwestii budowy nie kłócimy się tylko dyskutujemy i podejmujemy decyzję wspólnie. Tak więc podsumowując budowa nas zbliżyła, przynajmniej psychicznie, bo w innych tematach to niestety zmęczenie fizyczne jest takie, że wieczorem (nie mówiąc o innych porach dnia) na nic nie mamy ochoty, a przynajmniej nie tak często jak kiedyś.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kwestiach technicznych mąż zdecydowanie gra pierwsze skrzypce. Nie znam się na tym, zresztą -chyba mi z tym wygodniej...Akceptuję więc jego pomysły potulnie jak baranek. : :(

 

Wykazuję się za to w " wykończeniówce ". Przebiega to jak dotąd w miarę bezkolizyjnie, bo cudownym zrządzeniem losu mamy zbliżone poczucie estetyki :D

Tak więc nie jest źle...

 

A u Ciebie, Józiu ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magmi to właśnie jest to. Razem ciągniemy ten wóz, zależy kto ma więcej czasu. Ostatnio ja (przymusowy urlop). U mnie najgorzej z tymi dziećmi - są na tyle duże, że trudno im zaakceptować zmiany. Budowa domu związana jest z przeprowadzką o 250 km ( tzn. najpierw przeprowadzka potem decyzja o budowie domu). Jak sie ma 19 lat i kupę znajomych (włącznie z najmilejszym) to trudno zaakceptować decyzje rodziców.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku ja zajmuję się stroną organizacyjną a mój Józio, jak sam stwierdził, jest "od roboty". Jak narazie każde z nas czuje się dobrze z takim podziałem ról, ale pierwsze "zażarte" dyskusje były :evil: . Najbardziej mnie denerwuje, że mój mąż niechętnie poznaje budowanie od strony teoretycznej i nie chce przyjąć argumentu, że każdy będzie mu mógł wstawić "kit". A prawda jest taka, że to on głównie jest na budowie i to on pierwszy powinien reagować na wszelkie nieprawidłowości - znając skłonność ekip budowlanych do uproszczeń. Radzę sobie z tym w ten sposób, że daję mu np. jakiś artykuł do przeczytania i zaznaczam, że go jutro z niego przepytam.

 

Straszna jestem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż miło poczytać jak cementują się Wasze związki w tak ekstremalnych warunkach.

Były takie chwilie, w których żałowałam decyzji o budowie.

To mija, ale... coraz częściej mam wątpliwości co do słuszności moich pomysłów. Myślę, że wiele innych spraw nie dotknęło by nas gdybym nie namówiła męża do budowy domu.

Wiem, to wszystko trzeba traktować jak nowe doświadczenie. Nowe zadanie, które znalazło się na naszej drodze po to, aby sprawdzić jak sobie z tym poradzimy.

Jeśli kiedykolwiek będę miała jakiś genialny pomysł, to poproszę męża, aby wybił mi go z głowy! Ma być przy tym bardzo skuteczny w swoim działaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej mnie denerwuje, że mój mąż niechętnie poznaje budowanie od strony teoretycznej i nie chce przyjąć argumentu, że każdy będzie mu mógł wstawić "kit"...

Mam tak samo :roll:

Czasami rozmawiamy a on mówi proszę rozmawiać z żoną.

 

Radzę sobie z tym w ten sposób, że daję mu np. jakiś artykuł do przeczytania i zaznaczam, że go jutro z niego przepytam.

Muszę wyróbować :lol:

 

Chociaż ostatnio zaczął się nakręcać :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że u mnie jest dobrze :D i że budowa utrwala związki pomiędzy ludźmi. Warunkiem tego jest wykazanie jakiegokolwiek zaangażowania obu małżonków. Były oczywiście różne trudne chwile :cry: . Były również podobnie jak pisze Jóźa.S i Magmi okresy zbyt dużych oczekiwań w stosunku do drugiej połowy, ale w sumie muszę przyznać, że wszystko razem można ocenić na dużą piątkę z plusem. Dziewczyny jeśli chodzi o Wasze połowice które nie bardzo wykazują zainteresowanie sprawami technicznymi to może ich nie zmuszać do tego. Każdy potrzebuje czasu aby samemu do tego dojrzeć. Zobaczycie same jak się chłopaki wciągną to nie będzie ich można z budowy wygonić. No chyba że tak naprawdę nie są przekonani co do słuszności Waszej decyzji o rozpoczęciu budowy. U mnie było kilka takich sytuacji że naciskałem na moją kochaną żonkę aby w końcu powiedziała mi gdzie będzie wanna, gdzie zlew, gdzie kibelek, gdzie zrobić gniazdko do pralki a gdzie kranik do zmywarki itp. Być może były przez takie duperele niepotrzebne awantury. Bo niby skąd człowiek ma wiedzieć gdzie będzie kranik i kontakcik jak jeszcze nie do końca wiadomo jaka będzie wanna i gdzie będzie stała lodówka. W tamtym czasie takie drobiazgi urastały dla mnie do rangi najważniejszych spraw. Teraz z tego się śmieję i tylko pozostaje po tym pewien niesmak że o takie bzdety człowiek się pieklił jakby było o co.

Budowa domu to chyba taka rzecz że bardzo pomału dociera do świadomości niektórych osób. U mnie dom już jest w zasadzie zakończony a rodzinka jeszcze nie może w to uwierzyć, a od rozpoczęcia budowy minęły już 3 lata.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

my jeszcze nie zaczęliśmy budowy. Rozmowy nad projektem czasami były bardzo burzliwe. Myślę , że wszyscy przez to przeszli, wcześniej czy później jakieś niezgodności wypływają. :wink: Mam nadzieję, że budowa domu nie zaszkodzi mojemu małżeństwu ( już z wiekszymi trudnościami mieliśmy do czynienia) jednak wśród moich bliższych i dalszych znajomych budowanie domu często kończy się rozwodem. I to mnie martwi. :(

Pozdrawiam wszystkich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie, jak widzę, nic oryginalnego: tradycyjny podział obowiązków, czyli ja wiem co jest ważne w instalacji c.o., a Małżonka decyduje o kolorze gresu. Oczywiście wspólnie rozmawiamy na wszystkie te tematy, ale podział kompetencji jest zdrowy i praktyczny.

Co do stresów i sporów to też pewnie na normalnym poziomie. Czasem ciężko - jak to w życiu. Najważniejsze jednak jest to , że wprowadzenie do nowego domu (liczymy, że niebawem, bo jednocześnie z wejściem do Unii, he he!) będzie dla nas początkiem nowego etapu życia: związane jest z przeprowadzką o prawie 400km i zmianą pracy. Patrzymy na to wszystko bardzo optymistycznie i chyba dlatego ta budowa działa na nasz związek ZDECYDOWANIE KONSTRUKTYWNIE.

Czego wszystkim budującym życzę!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sters związany z budową, odpowiedzialnością za wydanie ciężko uciułanych grosiczków, szukanie ekip wykończeniowych, kredyt - horror z tym związany - to wszystko jest nic. Jakoś staramy się uzupełniać. Lepiej, gorzej ale jakoś sobie radzimy.

 

Moje osobiste piekło wynika zupełnie z czego innego.

Kiedy zdecydowaliśmy się na budowę domu ani teściowa, ani mój ojciec nie pochwalali naszego pomysłu.

O tym aby z nami mieli zamieszkać, mają 78 i 83 lata, nawet nie chcieli słyszeć.

Nagle, kiedy byliśmy w najtrudniejszym okresie budowy - stan surowy otwarty - robiliśmy okna, wszystkie instalacje, wylewki itp. Matka męża jak i mój ojciec (jednocześnie choć dzieliła ich wielka odległość) poczuli odpartą potrzebę przeniesienia się pod naszą opiekę.

I tu zaczęło się pieło.

Naciski rodziny męża o szybkie zabranie matki do Warszawy. Oskarżanie nas o celowe przdłużanie prac na budowie. Nękanie nas telefonami i kontrolami na budowie. Mój ojciec też nie był lepszy czy bardziej wyrozumiały. "Dokłada do pieca" ile się da.

 

I.... stało się to, co stać się miało czyli nastąpiło przemęczenie materiału. Zaczęły nam puszczać nerwy. Obwinialiśmy się wzajemnie, bez słów, za ten stan.

Ale koniec. Koniec wszystkiego. Koniec budowy i koniec roszczeń pasożytniczej rodzinki. Ja tu rządzę i nie dam się zwariować.

Dzisiaj jadę do PUNB, odbieram zaświadczenie o ukończeniu budowy i zgodę na zamieszkanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tu rządzę i nie dam się zwariować.

 

Bardzo słuszne podejście, Jolu! Nie daj się zwariować, bo to na pewno nikomu dobrze nie zrobi. Domyślam się, ile te niepotrzebne stresy zaszkodziły Waszej rodzinnej atmosferze, ale walcz o to co jest przede wszystkim najważniejsze dla Ciebie. W końcu to Ty będziesz tym stróżem ogniska domowego. I jeśli Ty będziesz zadowolona, to ten nastrój obejmie wszystkich domowników. Trzymam za Ciebie kciuki i życzę wytrwałości i konsekwencji w działaniu. A jak Ci czasem będzie źle, to my tu Cię wesprzemy :lol: :lol: :lol:

Luśka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...