Józia S. 11.02.2004 10:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2004 Jak stres związany z budową, przeprowadzką i innymi pracami wpłynął na wasze związki (małżeńskie, ...)? Czy współpracujecie ze sobą, "ścieracie się" czy może któraś ze stron dominuje a któraś jest bierna? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Metal 11.02.2004 13:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2004 Mieszkam z żoną od lipca w domu jeszcze nie całkiem wykończonym. Podział u nas był prosty: ja dom zbudowałem, a żona ma urządzić. Wynika to z tego, że żona ma raczej nikłe pojęcie o technice, technologiach itp i pojąć jej się tego raczej nie uda, a ja nigdy nie zdecydowałbym się na konkretny kolor ścian, firan, czy kafli. O kasiorę na to wszystko dbamy wspólnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jolka 11.02.2004 13:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2004 My jesteśmy tak zaabsorbowani budową, że wszystkie inne tamaty zeszły na plan dalszy, nawet te, które do tej pory były punktem zapalnym i wywoływały kłótnię. W kwestii budowy nie kłócimy się tylko dyskutujemy i podejmujemy decyzję wspólnie. Tak więc podsumowując budowa nas zbliżyła, przynajmniej psychicznie, bo w innych tematach to niestety zmęczenie fizyczne jest takie, że wieczorem (nie mówiąc o innych porach dnia) na nic nie mamy ochoty, a przynajmniej nie tak często jak kiedyś. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jolka 11.02.2004 14:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2004 My jesteśmy tak zaabsorbowani budową, że wszystkie inne tamaty zeszły na plan dalszy, nawet te, które do tej pory były punktem zapalnym i wywoływały kłótnię. W kwestii budowy nie kłócimy się tylko dyskutujemy i podejmujemy decyzję wspólnie. Tak więc podsumowując budowa nas zbliżyła, przynajmniej psychicznie, bo w innych tematach to niestety zmęczenie fizyczne jest takie, że wieczorem (nie mówiąc o innych porach dnia) na nic nie mamy ochoty, a przynajmniej nie tak często jak kiedyś. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JOSEPH 11.02.2004 15:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2004 my jeszcze nie jesteśmy małżeństwem(do czerwca) ale u nas jest tak samo jak u Metala Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JOSEPH 11.02.2004 15:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2004 my jeszcze nie jesteśmy małżeństwem(do czerwca) ale u nas jest tak samo jak u Metala Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ara 11.02.2004 17:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2004 W kwestiach technicznych mąż zdecydowanie gra pierwsze skrzypce. Nie znam się na tym, zresztą -chyba mi z tym wygodniej...Akceptuję więc jego pomysły potulnie jak baranek. : Wykazuję się za to w " wykończeniówce ". Przebiega to jak dotąd w miarę bezkolizyjnie, bo cudownym zrządzeniem losu mamy zbliżone poczucie estetyki Tak więc nie jest źle... A u Ciebie, Józiu ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nowaczka 11.02.2004 18:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2004 Praktycznie budowa nie zmieniła naszych wzajemnych relacji .Ale chyba to ja musiałam nauczyć się większej tolerancji dla mężowskich idei. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magmi 11.02.2004 21:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2004 No cóż. Zasadniczych zmian nie widzę, poza tym że bardziej niż kiedykolwiek czujemy się jak dwa konie (osły? ) zaprzęgnięte do wspólnego wózka (na którym siedzą dzieci i marudzą, że za wolno ciągniemy )... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anna99 11.02.2004 21:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2004 Magmi to właśnie jest to. Razem ciągniemy ten wóz, zależy kto ma więcej czasu. Ostatnio ja (przymusowy urlop). U mnie najgorzej z tymi dziećmi - są na tyle duże, że trudno im zaakceptować zmiany. Budowa domu związana jest z przeprowadzką o 250 km ( tzn. najpierw przeprowadzka potem decyzja o budowie domu). Jak sie ma 19 lat i kupę znajomych (włącznie z najmilejszym) to trudno zaakceptować decyzje rodziców. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bws22 12.02.2004 01:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2004 U mnie bez zmian, ja buduję sciany a żona wanny oglada a do tego w maju będziemy mieć drugą córkę. generalnie daje nam to mnóstwo energii ale zabiera mnóstwo czasu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Józia S. 12.02.2004 08:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2004 W moim przypadku ja zajmuję się stroną organizacyjną a mój Józio, jak sam stwierdził, jest "od roboty". Jak narazie każde z nas czuje się dobrze z takim podziałem ról, ale pierwsze "zażarte" dyskusje były . Najbardziej mnie denerwuje, że mój mąż niechętnie poznaje budowanie od strony teoretycznej i nie chce przyjąć argumentu, że każdy będzie mu mógł wstawić "kit". A prawda jest taka, że to on głównie jest na budowie i to on pierwszy powinien reagować na wszelkie nieprawidłowości - znając skłonność ekip budowlanych do uproszczeń. Radzę sobie z tym w ten sposób, że daję mu np. jakiś artykuł do przeczytania i zaznaczam, że go jutro z niego przepytam. Straszna jestem? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jola_ 12.02.2004 12:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2004 Aż miło poczytać jak cementują się Wasze związki w tak ekstremalnych warunkach.Były takie chwilie, w których żałowałam decyzji o budowie. To mija, ale... coraz częściej mam wątpliwości co do słuszności moich pomysłów. Myślę, że wiele innych spraw nie dotknęło by nas gdybym nie namówiła męża do budowy domu. Wiem, to wszystko trzeba traktować jak nowe doświadczenie. Nowe zadanie, które znalazło się na naszej drodze po to, aby sprawdzić jak sobie z tym poradzimy. Jeśli kiedykolwiek będę miała jakiś genialny pomysł, to poproszę męża, aby wybił mi go z głowy! Ma być przy tym bardzo skuteczny w swoim działaniu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magi 12.02.2004 21:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2004 Najbardziej mnie denerwuje, że mój mąż niechętnie poznaje budowanie od strony teoretycznej i nie chce przyjąć argumentu, że każdy będzie mu mógł wstawić "kit"... Mam tak samo Czasami rozmawiamy a on mówi proszę rozmawiać z żoną. Radzę sobie z tym w ten sposób, że daję mu np. jakiś artykuł do przeczytania i zaznaczam, że go jutro z niego przepytam. Muszę wyróbować Chociaż ostatnio zaczął się nakręcać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 13.02.2004 09:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2004 Myślę że u mnie jest dobrze i że budowa utrwala związki pomiędzy ludźmi. Warunkiem tego jest wykazanie jakiegokolwiek zaangażowania obu małżonków. Były oczywiście różne trudne chwile . Były również podobnie jak pisze Jóźa.S i Magmi okresy zbyt dużych oczekiwań w stosunku do drugiej połowy, ale w sumie muszę przyznać, że wszystko razem można ocenić na dużą piątkę z plusem. Dziewczyny jeśli chodzi o Wasze połowice które nie bardzo wykazują zainteresowanie sprawami technicznymi to może ich nie zmuszać do tego. Każdy potrzebuje czasu aby samemu do tego dojrzeć. Zobaczycie same jak się chłopaki wciągną to nie będzie ich można z budowy wygonić. No chyba że tak naprawdę nie są przekonani co do słuszności Waszej decyzji o rozpoczęciu budowy. U mnie było kilka takich sytuacji że naciskałem na moją kochaną żonkę aby w końcu powiedziała mi gdzie będzie wanna, gdzie zlew, gdzie kibelek, gdzie zrobić gniazdko do pralki a gdzie kranik do zmywarki itp. Być może były przez takie duperele niepotrzebne awantury. Bo niby skąd człowiek ma wiedzieć gdzie będzie kranik i kontakcik jak jeszcze nie do końca wiadomo jaka będzie wanna i gdzie będzie stała lodówka. W tamtym czasie takie drobiazgi urastały dla mnie do rangi najważniejszych spraw. Teraz z tego się śmieję i tylko pozostaje po tym pewien niesmak że o takie bzdety człowiek się pieklił jakby było o co. Budowa domu to chyba taka rzecz że bardzo pomału dociera do świadomości niektórych osób. U mnie dom już jest w zasadzie zakończony a rodzinka jeszcze nie może w to uwierzyć, a od rozpoczęcia budowy minęły już 3 lata. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 13.02.2004 10:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2004 Witajcie, my jeszcze nie zaczęliśmy budowy. Rozmowy nad projektem czasami były bardzo burzliwe. Myślę , że wszyscy przez to przeszli, wcześniej czy później jakieś niezgodności wypływają. Mam nadzieję, że budowa domu nie zaszkodzi mojemu małżeństwu ( już z wiekszymi trudnościami mieliśmy do czynienia) jednak wśród moich bliższych i dalszych znajomych budowanie domu często kończy się rozwodem. I to mnie martwi. Pozdrawiam wszystkich. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
myciek 16.02.2004 09:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lutego 2004 U mnie, jak widzę, nic oryginalnego: tradycyjny podział obowiązków, czyli ja wiem co jest ważne w instalacji c.o., a Małżonka decyduje o kolorze gresu. Oczywiście wspólnie rozmawiamy na wszystkie te tematy, ale podział kompetencji jest zdrowy i praktyczny.Co do stresów i sporów to też pewnie na normalnym poziomie. Czasem ciężko - jak to w życiu. Najważniejsze jednak jest to , że wprowadzenie do nowego domu (liczymy, że niebawem, bo jednocześnie z wejściem do Unii, he he!) będzie dla nas początkiem nowego etapu życia: związane jest z przeprowadzką o prawie 400km i zmianą pracy. Patrzymy na to wszystko bardzo optymistycznie i chyba dlatego ta budowa działa na nasz związek ZDECYDOWANIE KONSTRUKTYWNIE. Czego wszystkim budującym życzę! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jola_ 16.02.2004 10:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lutego 2004 Sters związany z budową, odpowiedzialnością za wydanie ciężko uciułanych grosiczków, szukanie ekip wykończeniowych, kredyt - horror z tym związany - to wszystko jest nic. Jakoś staramy się uzupełniać. Lepiej, gorzej ale jakoś sobie radzimy. Moje osobiste piekło wynika zupełnie z czego innego. Kiedy zdecydowaliśmy się na budowę domu ani teściowa, ani mój ojciec nie pochwalali naszego pomysłu. O tym aby z nami mieli zamieszkać, mają 78 i 83 lata, nawet nie chcieli słyszeć. Nagle, kiedy byliśmy w najtrudniejszym okresie budowy - stan surowy otwarty - robiliśmy okna, wszystkie instalacje, wylewki itp. Matka męża jak i mój ojciec (jednocześnie choć dzieliła ich wielka odległość) poczuli odpartą potrzebę przeniesienia się pod naszą opiekę. I tu zaczęło się pieło. Naciski rodziny męża o szybkie zabranie matki do Warszawy. Oskarżanie nas o celowe przdłużanie prac na budowie. Nękanie nas telefonami i kontrolami na budowie. Mój ojciec też nie był lepszy czy bardziej wyrozumiały. "Dokłada do pieca" ile się da. I.... stało się to, co stać się miało czyli nastąpiło przemęczenie materiału. Zaczęły nam puszczać nerwy. Obwinialiśmy się wzajemnie, bez słów, za ten stan. Ale koniec. Koniec wszystkiego. Koniec budowy i koniec roszczeń pasożytniczej rodzinki. Ja tu rządzę i nie dam się zwariować.Dzisiaj jadę do PUNB, odbieram zaświadczenie o ukończeniu budowy i zgodę na zamieszkanie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jola_ 16.02.2004 10:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lutego 2004 Jeszcze jedno te kontrole i telefony o różnych porach dnia i nocy były dokonywane przez rodzeństwo teściowej osobiście. Najważniejsze, to wiedzieć kiedy tupnąć nogą! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 18.02.2004 15:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lutego 2004 Ja tu rządzę i nie dam się zwariować. Bardzo słuszne podejście, Jolu! Nie daj się zwariować, bo to na pewno nikomu dobrze nie zrobi. Domyślam się, ile te niepotrzebne stresy zaszkodziły Waszej rodzinnej atmosferze, ale walcz o to co jest przede wszystkim najważniejsze dla Ciebie. W końcu to Ty będziesz tym stróżem ogniska domowego. I jeśli Ty będziesz zadowolona, to ten nastrój obejmie wszystkich domowników. Trzymam za Ciebie kciuki i życzę wytrwałości i konsekwencji w działaniu. A jak Ci czasem będzie źle, to my tu Cię wesprzemy Luśka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.