Rysiu 05.03.2004 08:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Czytam to forum i chyba 90% forumowiczów buduje systemem gospodarczym, czyli sama sobie organizuje wszystko. Ciekaw jestem jak godzicie to z życiem zawodowym? Tzn nie umiem sobie jakoś tego wyobrazić: praca na etat 8 godzin, zalatwianie formalnosci, szukanie dzialki, organizowanie ekip budowlanych i nadzorowanie ich pracy! Jak to jest? Przeciez to jest jakby "caly etat"! Jedyna mozliwość, to że macie wlasne firmy i nie jetescie uwiazani przez 8h do miejsca pracy. Prosze napiszcie jak to godzicie, bo na razie nie potrafie sobie tego wyobrazic, a na dewelopera czy jednego wykonawce mnie nie stac, a z tego co piszecie to różnice są znaczne. Wszelkie rady i doświadczenia są cenne..Pozdrowionka... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnikkrol 05.03.2004 09:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Cięzko naprawde ciężko Obydwoje z mężem pracujemy w Warszawie mieszkamy 35 km od miejsca pracy. Ale w sezonie czyli wtedy, gdy mieliśmy na budowie różne ekipy pracowników pędziliśmy prosto po pracy na budowe"Pańskie oko konia tuczy" chociarz tak naprawde jak my zajeżdzaliśmy na budowe to już nikogo tam nie było, ale zawsze mogliśmy obejrzeć co przybyło, a przybywało wolno. Ceny, warunki dostawy ustalalamy w pracy narażajc się szefowi a w każdą sobote od rana maraton po hurtowniach, sklepach. Do tej pory nie mieliśmy okazji wykazać się samemu na polu walki bo mamy stan surowy otwarty więc niezaspecjalnie mogliśmy sobie sami coś pomurować ale teraz od soboty wkońcu i my wniesiemy swoją prace w budowe, bierzemy się za ocieplanie dachu we dwoje z mężem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Lord Vader 05.03.2004 09:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Patrząc w przyszłość pod kątem dzieci postanowiliśmy się wybudować z żoną 300 kilometrów od dotychczasowego miejsca zamieszkania (wybrzeże). Początki były trudne, praktycznie tylko urlop, no i ekipa odemnie, bo inaczej puszczą cię z torbami. Dzięki Bogu już wszystko stoi, teraz tylko praca, ale było ciężko.Lord Vader Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
S.P. 05.03.2004 09:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Rysiu, wygląda to tak: Rano lecisz do pracy. W pracy pracujesz i myślisz, co musisz załatwić. Wykonujesz w międzyczasie kilka telefonów, bo większość rzeczy się w ten sposób wstępnie załatwia. Większość ma internet w pracy, więc bach do niego i szukasz czego potrzebujesz. Po pracy jedziesz do hurtowni, składu, banku etc. Później szybciutko na budowę obejrzeć postępy na placu boju. Potem zostaje sama przyjemność, wracasz do domu, robiąc po drodze zakupy, gotujesz obiadek na drugi dzień, bo ten dzisiejszy rodzina już ci zjadła. Najlepiej jak jest to zupka, bo łatwiej odgrzać w każdej chwili. Następnie kochane dzieciaczki nie rozumieją matematyki i trzeba się zająć, bo dzieci są przyszłością narodu. A wieczorkiem przemyślenia na temat zadań na jutro, małe prasowanko, toaleta wieczorna i już człowiek spokojnie może iść spać. Śpi jak drwal przez tych kilka godzin, jakie sobie wykroił. Mimo wszystko budowanie jest piękne i dużo łatwiejsze, gdy nie jesteś w większości czasu samodzielnie budującą kobietą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anekri 05.03.2004 09:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Fakt budowa to pełny etat, zwłaszcza systemem gospodarczym. W pracy jak tylko mam chwilkę wolną od razu dopadam telefon i dzwonię, pytam, umawiam, potem internet. Ale z dnia na dzień wiem coraz więcej i wszystko pomału ale do przodu. Budowanie to ma być dla mnie radość patrzenia jak rośnie dom, a nie nerwowy wyścig. Jest ok Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dobrzykowice 05.03.2004 09:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 nie budowałem systemem gospodarczym właśnie ze względu na pracę Ograniczałam się do organizowania kolejnych wykonawców, zakupów i dostaw wszystkich materiałów no i ogólną koordynacją tego całego zamieszania Niby to niewiele ale też ledwo udawało mi się to wszysko ze sobą godzic. Podobnie jak mój poprzednik budowę oglądałem wieczorami kiedy juz nikogo nie było. W pierwszej fazie budowy (stan surowy zamknięty) nieodzownym narzędziem każdego inwestora jest chyba ...komórka Większość kontaktów z hurtowniami, transportem, budową odbywały się poprzez telefon. Jedynie na finalizowanie jakichś przedsięwzięc jechałem osobiście. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość PL 05.03.2004 09:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Mniej więcej jest tak jak napisali poprzednicy. Ja do tego większość prac wykonywałem sam. Jeszcze mi trochę zostąło, ale już mieszkamy. Jak pozwolisz się pochłonąć budowie i odnajdziesz w tym pasję będzie Ci z tym dobrze. Twojej rodzinie nie. Ogólnie rzecz biorąc wygląda to tak: Wstajesz rano i do pracy.Po pracy obiad, ale nie koniecznie i na budowę.Czasami o 20, zazwyczaj o 22, a czasami o 0.00 jesteś w domu. Myju i spać.Jak rano wstajesz i okazuje się, że to sobota, to równica tylko taka, że nie jedziesz do pracy, tylko od razu na budowę. Zapomnije o czyms takim jak niedziela. Wtedy też sie budujem, tylko bez rozgłosu, w środku. Problemy moralno-etyczne, załatwia twierdzenie, że CI co je głoszą już mają gdzie mieszkać i sami sobie tego w większości nie wybudowali. Np. niedziela jest idealna, na układanie kabli, rurek, łaczenie tychże, malowanie itd. Acha, urlop też nie istnieje, przynajmniej nie taki na wyjazd na wczasy. Mi się udało po takich dwóch latach zamieszkać i usiąść. Jest wtedy problem w odnalezieniu samego siebie. Jak człowiek weźmie młotek do ręki to aż mu lepiej. Tak czy inaczej, budowanie to piękna sprawa. Powodzenia ! PL Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Rysiu 05.03.2004 09:43 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Rety, ale jesteście szybcy. Dzieki!!! Piszcie jeszcze wiecej..... Ogolnie widze ze po prostu orka. Telefon rządzi, co? Ale jak zażądać poprawienia jakiejś niedoróbki jak juz nikogo na budowie nie ma? Przez telefon tlumaczycie? Satysfakcja - na pewno, ale czy da sie zrobić? No, widac ze sie da, nie wiem tylko czy mi starczy samozaparcia. Każdy ma inne warunki w pracy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KrzysiekS 05.03.2004 09:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Ja budowałem podobnie jak Dobrzykowice, moim zdaniem to jest teraz system gospodarczy. W pracy do mojej budowy angazowałem rowniez architektow, konstruktorow, specjalistow od roznych systemow, gdyz jestem prawnikiem i prokurentem w firmie developerskiej i wszyscy mi chetnie pomagali. Nikt nie mial mi za zle, ze przychodzilem do pracy troche pozniej i przez pewien czas rano koordynowałem zakupy oraz prace ekip przez telefon, a czasem w trakcie pracy pilnie wyjezdzalem lub bralem całodzienny urlop. Gdybym mial jednak inną prace, na pewno nie wybudowalbym domu tak sprawnie i dobrze oraz w zasadzie "na luzie". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mania76 05.03.2004 09:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 W naszym wypadku nieoceniona okazała się pomoc rodziców. Bez tego było by ciężko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 05.03.2004 09:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Jest jeszcze jeden aspekt na który chyba musisz się przygotować To jest cenny materiał dowieziony w całości przed terminem przyjścia ekipy na plac, który jest tylko ogrodzony. Ekipa do 17-18, a noc dla Ciebie lub kogoś z ochrony . Myslę tu o dachu. W moim przypadku była to balchodachówka zrzucona na plac w ilości 300 m2 w arkuszach. Niby nic, ale na finiszu budowy stanu surowego i kończących się pieniędzy kradzież materiału w końcu listopada byłaby tragedią. Dlatego też na noc trzeba coś zorganizować. Chyba , że masz super bezpieczne miejsce. Samo życie,ale WARTO Mobby Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JOSEPH 05.03.2004 09:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 u nas też cięęęężko ale dajemy radę .pracujemy 200 km od budowy i zostaje tylko sobota a w czasie pracy telefon i sieć. wpiątek wieczorem wyjeżdzamy do "domku" i cała sobota-robota niedziela trochę odpoczynku i wdrogę - ciekawe ile pociągniemy?ekipy tylko polecone znajome- oczywiście brak "urlopu" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jasiu 05.03.2004 10:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 nie budowałem systemem gospodarczym właśnie ze względu na pracę Ograniczałam się do organizowania kolejnych wykonawców, zakupów i dostaw wszystkich materiałów no i ogólną koordynacją tego całego zamieszania Niby to niewiele ale też ledwo udawało mi się to wszysko ze sobą godzic. Podobnie jak mój poprzednik budowę oglądałem wieczorami kiedy juz nikogo nie było. W pierwszej fazie budowy (stan surowy zamknięty) nieodzownym narzędziem każdego inwestora jest chyba ...komórka Większość kontaktów z hurtowniami, transportem, budową odbywały się poprzez telefon. Jedynie na finalizowanie jakichś przedsięwzięc jechałem osobiście. Alez to jest właśnie najpowszechniejszy system gospodarczy Od deweloperskiego rózni sie tym, że inwestor koordynuje rózne ekipy, dostawy, wyszukuje materiały, itp... itd... Czysty system gospodarczy to teraz IMHO rzadkośc (jak już ktos tak buduje to od razu wszyscy go podziwiają - vide: Kodi ) Do zamknietego stanu surowego, na budowie robilismy sobie zdjęcia. Reszta to telefony, internet, uzgodnienia, hurtownie, banki, etc... Prawdziwa praca zaczęła się przy wykończeniówce i po przeprowadzce Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 05.03.2004 10:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 wszystko, nie do wiary przez telefon - dom stoi i jest OK. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ara 05.03.2004 12:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Dopóki nie zaczniesz sam, dopóty nie będziesz wiedział... No bo popatrz: Wypad na działkę skoro świt (przed pracą )- na rozgrzewkę W pocie czoła - soboty i niedziele- (och,wiele ich ,wiele) Życie towarzyskie? - legło w gruzach i popiele Dzieci niedopilnowane, Mieszkanie nieposprzątane Urlop nad morzem, w górach?? chyba prędzej - w chmurach! Ale wiesz, ta budowlana golgota nie trwa przecież wiecznie!! Co dzień jesteś bliżej i bliżej swojego domku. To wielka życiowa sprawa.. Zasypiając więc masz na ustach słowa nieśmiertelne, niczym pacierz: WARTO BYŁO ! pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość z Jaworowej 05.03.2004 12:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Budowa i praca ! To jest zadanie - ale do wykonania. Oczywiscie warto mieć pare sprzyjających okoliczności. U mnie sa one takie: 1. Budowa jak najbliżej dotychczasowego miejsca zamieszkania. Mi się tak udało, że mam budowę 2 kilometry od siebie !!! Pełna kontrola, i dyspozycyjność ! 2. Ekipa budowlana z daleka - załatwiasz im mieskzanie na budowie (jakis barak) - dzięki temu są cały tydzień, jak się przyjedzie po pracy, to jeszcze robią i gdyby było coś złego, można zainterweniować. 3. Przyjazny szef w pracy - taki co wie że się budujesz, że spędzasz sporo czasu w internecie lub dzwoniąc po hurtowniach - zamiast pracować Mnie się tu też udało, bo mój szef budował się kilka lat temu i wie, co to znaczy ! A NAJWAŻNIEJSZA SPRAWA - CIESZMY SIĘ, ŻE W OGÓLE MAMY PRACĘ ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ppp.j 05.03.2004 12:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Mam o tyle łatwiejszą sytuację że dokupiłem kawałek lasu do użytkowanej 20 lat działki rekreacyjnej na której mam drewniany domek. Jak tylko puściły ludy to całe czas jeździliśmy tam by przygotować teren. Gdy ruszyła budowa to przeprowadziliśmy się i z działki jeździliśmy do pracy (przedsmak jak będzie po przeprowadzce). Tak trwało aż do pierwszych mrozów kiedy to zakończyliśmy stan surowy, zadaszony, otwarty. Zimą co sobota czy niedziela wyjazd nawet gdy nie było tam co robić. Po prostu na spacer. Ostatnio nasiliły się pracy przygotowawczo-organizacyjne oraz dostawy materiałów. Od maja znów przenosimy się na budowę. Całe szczęście że córka może sama zostać w domu. Urlopu brak nie licząc pojedynczych dni spędzonych na budowie czy w urzędach. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Szpulka 05.03.2004 12:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Najbardziej lubię wakacje bo nie mam wyrzutów sumienia, że lekcje z dzieckiem niedopilnowane bo na to najbardziej nie starcza czasu. No i gotowanie, ale ja na szczęście karmię syna i męża u babci a sama jadam na mieście (ja pracuję najdłużej i po pracy nie mogę już jeść). Na budowę jeździliśmy prawie codziennie rano i codziennie wieczorem. Pobudka 5.30 a od 6.00 czynna już hurtownia budowlana. Mieliśmy tylko 10km więc nie trzeba było zamawiać telefonicznie tylko robiliśmy zakupy budowlane po drodze. Wieczorem oglądaliśmy postępy prac, sprawdzaliśmy zapasy materiałów, stan narzędzi - wszystko było nasze, ekipa przyjeżdżała tylko z rękami. Sami również pilnowaliśmy jakości robót, dużo pomogła nam wiedza z Muratora bo nasze wykształcenie nie dało się wykorzystać. Dopiero elektrykę zaprojektowaliśmy i wykonaliśmy sami. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karolf 05.03.2004 12:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Przecież to takie proste doba ma 24 godziny, a pracujesz tylko 8 A tak na poważnie w moim przypadku do stanu surowego - pobudka o 5, o 6 na budowie, robotnicy zaczynają - ustalenie potrzeb i do pracy. W pracy telefony do hurtowni z zamówieniami (jak się umówisz z hurtownią, będą dowozić to co potrzebne, płatności za tydzień w sobotę). Nie łudź się, że raz zamówisz materiał i wystarczy np. na tydzień, czy całą budowę. Budowlańcy, to taki ludek, że zaczynają sobie przypominać, co jest potrzebne zaraz po twoim powrocie z hurtowni i sa to na ogół drobiazgi. Po pracy oczywiście na budowę sprawdzić, ustalić i może nie uwierzysz, ale też odpocząć. Przyroda wokół i budujący cię dom, posiedzieć na trawce, to znakomicie odpręża. W domu zwykle ok 20, na szczęście brak małych dzieci. Jedzenie w pracy obiad, reszta w przelocie w tzw. wolnej chwili. Następny dzień - schemat się powtarza Miałem umowę z szefem, ze mogę wykorzystać godziny w ramach urlopu, tzn. po wszelkich wyjściach jak przekroczyłem 8 godzin, występowałem o dzień urlopu i skrupulatnie przestrzegałem tego. Najgorsze zaczęło się po wstawieniu okien. Teoretycznie wszystko zgrane, montują okna, a następnego dnia wchodzi ekipa i mieszka na budowie ... Gdyby tylko to się udało, ekipa przyszła, ale po miesiącu. Cóż, fajnie, że było lato, pożyczyłem przyczepę i zmieniło się tylko to, że wieczorem nie wracałem do domu, za to rano pobudka o 5, do domu, stałe czynności wymagające odrobiny cywilizacji i do pracy.... Jak czytasz takie wypowiedzi zapewne zadajesz sobie pytanie, czy ci wszyscy ludzie aby trochę nie zwarioali ?? ale jak zapytasz, to nie sądzę, żeby ktokolwiek żałował takiego życia, budowy i wielkiej przygody. A jeszcze ta pustka po zamieszkaniu, chciałoby się jeszcze cś zrobić, wybudować, poczuć te adrenalinkę, ale wtedy też masz pole do popisu, bo w domu zawsze jakaś robota się znajdzie, a czeka przecież ogród, trawnik, krzewy, drzewka, ...ale to już zupełnie inna historia pozdrawiam i jestem pewien, że po skończonej budowie dojdziesz do takich samych przemyśleń Karol Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 05.03.2004 13:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2004 Rysiu, wygląda to tak: Rano lecisz do pracy. W pracy pracujesz i myślisz, co musisz załatwić. Wykonujesz w międzyczasie kilka telefonów, bo większość rzeczy się w ten sposób wstępnie załatwia. Większość ma internet w pracy, więc bach do niego i szukasz czego potrzebujesz. Po pracy jedziesz do hurtowni, składu, banku etc. Później szybciutko na budowę obejrzeć postępy na placu boju. Potem zostaje sama przyjemność, wracasz do domu, robiąc po drodze zakupy, gotujesz obiadek na drugi dzień, bo ten dzisiejszy rodzina już ci zjadła. Najlepiej jak jest to zupka, bo łatwiej odgrzać w każdej chwili. Następnie kochane dzieciaczki nie rozumieją matematyki i trzeba się zająć, bo dzieci są przyszłością narodu. A wieczorkiem przemyślenia na temat zadań na jutro, małe prasowanko, toaleta wieczorna i już człowiek spokojnie może iść spać. Śpi jak drwal przez tych kilka godzin, jakie sobie wykroił. Mimo wszystko budowanie jest piękne i dużo łatwiejsze, gdy nie jesteś w większości czasu samodzielnie budującą kobietą. S.P. Kurcze czy Ty czasem mnie nie śledzisz Dodałbym do tego że na najważniejsze etapy bierze się dzień urlopu. Natomiast z tym prasowaniem i gotowaniem to już miałem luksus i nie musze tego robić. Do całości dorzuciłbym jeszcze noclegi (-5 oC w pomieszczeniu gdzie spałem) na budowie bo okna stały niezamontowane i rozkradną . Przy wykończeniówce tzn. układanie poszycia dachu, instalacje wod-kan, c.o. elektryczne, malowanie, wstawianie drzwi, parapetów, układanie glazury, podłóg i diabli jeszcze wiedza co wykorzystałem zaległy urlop ok. 50 dni i do tego jeszcze urlop bierzący. Acha w międzyczasie złapałem jeszcze kilka krótkich robótek na boku. Dodam że nie mam firmy i pracuję na etacie 8h. Sam nie wiem jak to możliwe ale teraz jak już prawie nie ma roboty na budowie to czasami słyszę od żony żebym się czymś zajął "bo mnie nosi". Czy Wy też tak macie że Was bez roboty "nosi." Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.