Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

DOWCIPY są wieczne


basiah2

Recommended Posts

No, to chyba Ci się coś popier..myliło jak zakładałeś filtry rodzicielskie na kompa... :lol:

Wyświetla Ci to, co miało opuścić...

Wygląda na błąd obsługi.. :lol:

 

Moim łebkom zdarzy się czasem powiedzieć coś dosadnie (duże już sa, ba! większe odemnie) to nie zakładam takich wymyślnych pierdół i zobaczyłem tekst z deka w... nerwionego trudami codziennymi faceta, co jeszcze nie przywykł...

:lol: :lol: :lol:

Fajny...

A ona dobra jest... I fajną chusteczkę ma...

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,5k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Z DEDYKACJĄ DLA WSZYSTKICH CIĘŻKO PRACUJĄCYCH ... Bajka z morałem!!!

 

Pewnego dnia bardzo zapracowana sowa postanowiła nic nie robić zarówno całe noce jak i dnie. Była po prostu przepracowana. Pomyślała sobie, ze będzie się opierdalać. Siadła zatem zmęczona na gałęzi drzewa, jedno skrzydło założyła sobie za głowę i odpoczywa wymachując jedną nóżką. Nagle biegnie sobie ścieżyną zając:

- Co robisz sowa?

- Nic. Opierdalam się.

- A to tak można?

- A nie widać?

- To ja tez będę się opierdalać!

Położył się zajączek pod drzewem. Podłożył sobie jedną łapkę pod głowę i wymachuje nóżką. Przebiega drugi zając:

- Co robisz zając?

- Opierdalam się.

- A to tak można?

- A nie widać?

- No widzę, widzę! To ja też będę się opierdalać!

Położył się zajączek koło pierwszego zajączka. Leniuchuje. Położył sobie jedną łapkę pod głową i macha nóżką w powietrzu. Nagle zza drzewa wychodzi wilk. Zjadł jednego zająca, Zjadł drugiego zająca, oblizał się, spojrzał do góry i pyta sowę.

- Hej sowa, Co robisz?

- Opierdalam się!

- A te dwa zające też się opierdalały?

- Tak. A jakże.

Wilk chwile pomyślał i do sowy:

- No widzisz sowa tylko Ci u góry mogą się opierdalać!

******************************************************

 

Żona wraca do domu i widzi na drzwiach kartkę. Czyta:

"Na sprzedaż - żona. Ostatnio niewiele używana...

Cena 360 zł. Informacja - na miejscu."

Małżonka robi swojemu mężowi awanturę.

-Wcale nie chodzi mi o to, że chcesz mnie sprzedać,

ale dlaczego tak tanio? Skąd wziąłeś tą cenę?

-Już Ci wyjaśniam : 80 kg mięsa po 2 zł to daje 160 zł,

złota obrączka - 200 zł. Razem 360 zł. Gra?

 

Następnego dnia mąż wraca z pracy i widzi na drzwiach

kartkę napisaną przez żonę:

"Na sprzedaż - mąż. Ostatnio niewiele używany...

Cena 0,67 zł. Informacja - na miejscu."

Tym razem awanturę robi mąż.

-To ja cię wyceniłem na 360 zł, a ty mnie za takie

grosze chcesz opchnąć?

-Już Ci wyjaśniam : dwa jajka po 0,32 zł to daje 0,64 zł,

10 cm rurki giętkiej za 0,03 zł.

Razem 0,67 zł. Gra?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

odnośnie powyższych drastyczno - makabrycznych

 

Zaraz po narodzinach lekarz wychodzi z zawiniętym bobasem na rękach do szczęśliwego ojca. Już ma mu przekazać bobaska, gdy nagle spuszcza niemowlaka na podłogę. Podnosząc zawadził jego główka o parapet, a następnie huknął nóżką o drzwi. Ojciec w szoku. A na to lekarz:

- Żaaartowaaałem, zmarło przy porodzie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to jak jedziemy makabrą to :

 

 

Pewna mloda matka poszła do przychodni zdrowia zaszczepić dziecko, a jak każdy rodzic wie przed szczepieniem dziecko sie waży.

Tak sie złożyło, ze waga w przychodni była zepsuta i piguła zaproponowała by zważyc dzieciaka na wadze w sklepie mięsnym.

Matka udała sie wiec do masarni

- czy może pani zważyc mi dzieciaka

- nie ma sprawy

z zaplecza słuchać dup, bum gruch , bbbbbbum grzmot, łupppp

Po czym wychodzi zakrwawiona ekspedientka i zdyszana mówi

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

trzy kilo bez kości

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ostro jedziecie!!!!!!!

 

To ja też może:

 

 

W czasie długiej nieobecności męża,żona urodziła synka.Ale biedactwo ,bez tułowia-tylko sama głowa ,rączki i nózki.Ale dziecko i tak było sczęśliwe,grało z kumplami w gałę,w siatkę ,w tenisa.Razu pewnego wróciło wieczorkiem do domu i poszło się kąpać.W tym czasie wrócil jego ojciec,po kilkuletniej nieobecności.Mówi do żony:

-Już się Tobą zajmę tylko prysznic wezmę.

Wszedł do łazienki,a tam krzyk,łomot.Wychodzi ,ukrawawiony i mówi:

-Ty!Patrz żona jakiego pająka za...ałem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykłe przypadki Pecha Kaczyńskiego :wink:

 

Olśniło nas. Lech Kaczyński, a raczej Pech Kaczyński, nie jest winien bezliku swych wpadek, afer, gaf, skandali oraz nieszczęść. On ma po prostu morderczego, niewiarygodnego pecha. Graniczącego wręcz z absurdem.

 

Poleciał do Mongolii, to mu zamarzł samolot. Chciał do cesarza Akihito - cesarz się pochorował. Przyjechał do Japonii - a tam trzęsienie ziemi. Wszystko głupi przypadek, ale zaczyna nam to przypominać stary żydowski dowcip:

 

- Salcie, ty byłaś ze mną w pogromie w 1938?

- Byłam, Mojsze.

- A w 1940, jak nas brali do getta?

- Byłam.

- A w 1943, jak nas chcieli wywieźć do Treblinki?

- Też byłam.

- Salcie, a może ty mi pecha przynosisz?

 

Wszelako, jest tych pechów znacznie więcej. Dostał Lech Kaczyński doktorat honoris causa mongolskiego uniwersytetu. Rzecz prestiżowa - ale okazało się, że togi akademickie jakieś takie specyficzne, więcej ludowe. To, co miało być triumfem, zamieniło się w prasowe dowcipasy o "Małym Buddzie" w zabawnym kapelutku. Pech.

 

Traktat lizboński to też pech. Prezydent go w pocie czoła wynegocjował - i ogłosił, że to wielki sukces. Potem się okazało, że ktoś czegoś nie zrozumiał i że to wcale nie sukces, ale w reprezentowanej przez Lecha Kaczyńskiego ekskluzywnie narracji moherowo-radiomaryjno-pisowskiej to klęska i otwarcie bram do Sodomy i Gomory. Więc prezydent jął się wzbraniać przed podpisaniem czegoś, o co sam się wystarał. Pech.

 

Co gorsza, Lecha Kaczyńskiego prześladuje odtąd, jak jakie licho, Sarkozy - który domaga się odrobiny konsekwencji i podpisywania czegoś, co się wynegocjowało: więcej, poczytało sobie za sukces. Prezydentowi niby udaje się, niezwykle sprytnie, uciec przed Sarkozym do cesarza Akihito. A tu z audiencji nici. Dyżurny złośliwiec wygłasza sentencję: jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Choć w końcu to jedynie zjadliwe przypuszczenie, że dwudniowa niedyspozycja cesarza miała jakiś związek z Lechem Kaczyńskim. Po prostu był to pech.

 

Zresztą, pech towarzyszył prezydentowi od początku. Na plakatach wyborczych prezydent reklamował się jako uosobienie tradycyjnego patriarchy, ojca, dziadka i męża w szczęśliwym, polskim stadle. A potem mu się córka rozwiodła. Pech.

 

Albo Gruzja. Miało być dramatycznie. Miało być zwrócenie uwagi świata na to, że Rosja nie wypełnia zobowiązań pokojowych i nie wycofuje się z zajętych terytoriów. Ale pech. Poprzez splot pechowych okoliczności sprawę ześcibolono całkiem na patatajkę. Nawet najwierniejsi prezydenccy klakierzy byli zażenowani. Pech.

 

Zadzownił Obama - i to mógł być sukces. Prestiż. Ale pech nie odpuszcza. Pechowo dobrani współpracownicy zmyślają, potem kłamią, potem się zapierają, a potem - jak zwykle - prezydent świeci oczami.

 

Stokrotka. Pech sprawił, że korytarz, gdzie prezydent wydzierał się na Monikę Olejnik, był pełen ludzi. A przecież mogli być sami. Pech.

 

Pechowe słowa "dureń" oraz "cham". Pech chciał, że określono prezydenta akurat słowami, które w opinii biegłych nie znieważają, tylko opisują - jedno właściwości intelektualne, a drugie behawioralne. Nazwać kogoś "chamem" to wyrazić negatywną opinię na temat jego zachowania. Nie naubliżać. Pech.

 

Podobnie niesforny informatyk z Opola, który mógł przecież połączyć słowo "prezydent" z jakimś słowem obraźliwym, a nie akurat tym, oznaczającym ozdobę z nici. Pech. Informatyk, któremu adwokat to wyjaśnił, już nie chce dobrowolnie poddać się karze. Proces, jaki mu wytoczono, może być dla prezydenta pechowy. Istnieje ryzyko, że wiele osób słowa "Lech Kaczyński" oraz "kutas" będzie wymieniać jednym tchem.

 

"Bal w Operze" - straszny pech. Najpierw ogłoszono kto przyjedzie - potem zaczęto zapraszać. W rezultacie prawie nikt nie przyjechał. Pech. Do Wałęsy, na rocznicę Nobla, przyjadą wszyscy. Nawet Dalajlama, co nie podoba się Chińczykom, więc Wałęsowa feta jest tematem światowych mediów. Kaczyńska nie była. Pech.

 

Szczyt w Brukseli. Prezydent, pokonawszy potworne przeszkody na czele z Tuskiem, pojechał tylko po to by wstawić się za Gruzją. Ale pech. Gdy o Gruzji dyskutowano, akurat na chwilę wyszedł. Potem biegł, ale nie zdążył. Pech, pech jak cholera.

 

Można to, właściwie, mnożyć w nieskończoność. Pechowe zdjęcia, na których prezydent robi dziwne miny, albo jakieś zagadkowe, niepojęte rzeczy. Pech sprawia, że zawsze w takim momencie ktoś zwalnia migawkę. Pechowy premier, którym nie jest już Jarosław Kaczyński. Pechowe komórki, zegarki, pechowy brat, pechowi współpracownicy.

 

Polacy pechowcom współczują. Do tego stopnia, że na swym pechu prezydent mógłby - gdyby tylko chciał - odbudować poparcie i wygrać następne wybory. Dziś 67 procent Polaków prezydenta krytykuje - lecz tyle samo deklaruje dlań jakąś formę sympatii. Wykazując irytację faktem, że Lech Kaczyński nie jest przez swych adwersarzy szanowany.

 

No i nie wolno też zapominać o wymiarze mesjanistycznym. Dobry Bóg obarczył Lecha Kaczyńskiego zbiorczym pechem Polaków - który niegdyś umiejscowił nas między Rosją a Niemcami. Prezydent to przygniatające do ziemi brzemię dźwiga dzielnie.

 

Ostatecznie nawet na pechu - zwłaszcza tak monumentalnym - można zrobić karierę i zaskarbić sobie sympatię wyborców. On taki pechowy, biedaczek, ale chce dobrze. Nasz naród nie ufa osobom odnoszącym sukcesy, woli nieudaczników. Zwłaszcza tych "nie z własnej winy" - pechowców.

 

A Lech Kaczyński to megapechowiec. Słowem, jak tak dalej pójdzie, drugą kadencję ma w kieszeni. "

 

http://www.pardon.pl/artykul/7047/niezwykle_przypadki_pecha_kaczynskiego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Szaleje pożar. Małżeństwo wybiega z płonącego budynku.

> Żona mówi do męża:

> - Wiesz, Zdzisiek, po raz pierwszy od 15 lat wychodzimy gdzieś razem..

 

 

> 12 letnia córka pyta się mamy:

> - Mamusiu! Co to jest orgazm?

> - Nie wiem. Zapytaj taty...

 

 

> Pogrążony w smutku mąż mówi do żony:

> - Rzuciłem papierosy, rzuciłem wódkę, teraz to już

> chyba kolej na ciebie...

 

 

> Pewien facet leży na łożu śmierci, przy nim czuwa żona.

> - Skarbie ... - szepce facet.

> - Cicho kochanie, nic nie mów.

> - Skarbie, ja muszę ci coś wyznać.

> - Kochanie, nic nie musisz, nic nie mów. Wszystko w porządku.

> Nie, nie, chce umrzeć w pokoju. Muszę ci wyznać skarbie, że cię

> zdradziłem.

> - Nie martw się kochanie, ja wszystko wiem.

> Gdybym nie wiedziała, to przecież bym cię nie otruła.

 

 

> Żona ocierając się zagaduje do męża:

> - Kochanie, powiedz mi coś słodkiego...

> - Nie teraz, jestem zajęty.

> - Kochanie, no powiedz mi coś słodziutkiego...

> - Naprawdę, teraz nie mam czasu.

> - Ale kochanie, chociaż jedno slówko...

> - Miód!!! Do cholery!!!!!> **********

 

 

> Facet kupił sobie fajny duży telewizor, przyniósł do domu,

> żona patrzy, a na pudle sporo jakichś znaczków informacyjnych.

> - Kochanie co oznacza ta szklanka na opakowaniu? - pyta żona.

> - To znaczy, że zakup trzeba opić.

 

 

> - Jest po prostu za gorąco, żeby włożyć ubranie - powiedział mąż

> wychodząc spod prysznica.- Jak sądzisz, kochanie, co powiedzieliby

> sąsiedzi, gdybym w takim stanie wyszedł strzyc trawnik?

> - Prawdopodobnie, że wyszłam za ciebie dla pieniędzy - odpowiedziała żona.

 

 

> Lekarz wypisując chorego po operacji udziela mu rad:

> - Nie palić, nie pić pod żadnym pozorem,

> co najmniej osiem godzin snu dziennie.

> - A co z seksem?

> - Tylko z żoną, bo wszelkie podniecenie mogłoby pana zabić!

 

 

> - Mąż pomaga ci w domu?

> - Czasami. Wczoraj zerwał kartkę z kalendarza.

 

 

> Żona z leciwym mężem siedzą w restauracji.

> Ona zamawia - Stek, pieczone ziemniaczki i lampka białego wina...

> - A warzywo? - pyta kelner.

> - On...? On zje to co ja...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

amalfi - dostałam te dowcipy jakiś czas temu i chyba przez tydzień przez nie płakałam:) rewelacja! a to kolejny z tej listy:

 

 

Lezy facet na łożu śmierci. Lekarz powiedział, że nie dotrwa do rana. Nagle poczuł z kuchni zapach jego ulubionych cisteczek czekoladowych zrobionych przez zonę. Ostatkiem sił wydobył się złóżka i czołga sie do kuchni. Zapach tych cisteczek przypominał mu dzieciństwo, on wiedział, że zasmakuje ich po raz ostatni. Ostatnimi siłami sięgnął po jedno i w tym momencie żona zdzieliła go ścierką mówiąc:

- Zostaw kurwa, to na stypę!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

amalfi - dostałam te dowcipy jakiś czas temu i chyba przez tydzień przez nie płakałam:) rewelacja! a to kolejny z tej listy:

 

 

Lezy facet na łożu śmierci. Lekarz powiedział, że nie dotrwa do rana. Nagle poczuł z kuchni zapach jego ulubionych cisteczek czekoladowych zrobionych przez zonę. Ostatkiem sił wydobył się złóżka i czołga sie do kuchni. Zapach tych cisteczek przypominał mu dzieciństwo, on wiedział, że zasmakuje ich po raz ostatni. Ostatnimi siłami sięgnął po jedno i w tym momencie żona zdzieliła go ścierką mówiąc:

- Zostaw kurwa, to na stypę!

 

Jakoś przeoczyłam ten ze stypą :lol: :lol: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...