AGA NR 1 05.03.2010 12:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2010 Oxa, ale kawał o studencie i jego intuicji boski, buahahahahahaha ! Popłakałam się. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
oxa 05.03.2010 18:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2010 No to jeszcze jeden też prawie o studencie Nawalony ojciec wraca do domu po wywiadówce w szkole Jasia: - Jasssiuuuuuu... - Tak, tato. - A weźźź i przynieśśś tu swój dzienniczeeeek... hyp... - Tak tato... już niosę... - No maszzzzz... go? - No już mam.... - No to gooo otwóóóórz na stronieeee... z uwagaaa... miii... chrap... chrap... chrap... - No już otworzyłem. - Chrappp... chrappp...chrappp... - Tato... już otworzyłem! - CHRAPP! CHRAPPPP!!! - TATO! - TATO?! - TATO! OBUDŹ SIĘ!!! TATO? - No sooo jest... no co??? Czego chcesssss... synku? - NO JUŻ OTWORZYŁEM!!! - A tooo dooobszeee... dobsze... TO POLEJ! oczywiście też z rottkowego fo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AGA NR 1 06.03.2010 07:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2010 Też dobre, buahahahahaha ! Dobre masz te kawały, serio, wczoraj porozsyłałam kilka do znajomych. Podobały się, ale ten o studencie najbardziej jednak. Miłego weekendu ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zbigniew100 09.03.2010 17:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Marca 2010 Do czego są zdolni zieloni. http://fajne-zdjecia.pl/wp-content/uploads/tdomf//2166/polskie-drogi002-515x386.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mareczek7 09.03.2010 18:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Marca 2010 Dobre :D:D to gdzieś w okolicach Krakowa? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
oxa 12.03.2010 17:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Marca 2010 Pamiętnik słomianego wdowca. Zostałem sam. Żona wyjechała na tydzień. Całkiem przyjemna odmiana. Myślę, że razem z psem miło spędzimy te dni. Poniedziałek DOKŁADNIE zaplanowałem rozkład zajęć. Wiem, o której będę wstawał, ile czasu poświęcę na poranną toaletę i śniadanie. Policzyłem, ile zajmie mi zmywanie, sprzątanie, wyprowadzanie psa, zakupy i gotowanie. Jestem miło zaskoczony, że mimo wszystko zostaje mi mnóstwo wolnego czasu. Nie wiem, dlaczego prowadzenie domu jest dla kobiet takim problemem, skoro można tak szybko się z tym uporać. Wystarczy odpowiednio zorganizować sobie pracę. Na kolację zafundowałem sobie i psu po steku. Żeby stworzyć miły nastrój, ładnie nakryłem do stołu. Ustawiłem wazon z różami i zapaliłem świecę. Pies na przystawkę dostał pasztet z kaczki, potem główne danie udekorowane warzywami, a na deser ciasteczka. Ja popijam wino i palę dobre cygaro. Dawno nie czułem się tak dobrze. Wtorek MUSZĘ jeszcze raz przemyśleć rozkład dnia. Zdaje się, że wymaga kilku drobnych poprawek. Wyjaśniłem psu, że nie codziennie jest święto, dlatego nie może się spodziewać, że zawsze będzie jadł przystawki i inne dania z trzech różnych misek, które ja muszę myć. Przy śniadaniu zauważyłem, że picie soku ze świeżych pomarańczy ma jedną zasadniczą wadę. Za każdym razem trzeba potem myć wyciskarkę. Jak rozwiązać ten problem? Trzeba przygotować sok na dwa dni - wtedy wyciskarkę myje się dwa razy rzadziej. Odkrycie dnia: parówki można odgrzewać w zupie. W ten sposób ma się jeden garnek mniej do zmywania. Na pewno nie będę codziennie biegał z odkurzaczem tak jak chciała żona. Raz na dwa dni to aż nadto. Muszę tylko pamiętać, żeby zdejmować buty, a psu wycierać łapy. Poza tym czuję się świetnie. Środa MAM wrażenie, że prowadzenie domu zajmuje jednak więcej czasu, niż przypuszczałem. Będę musiał zrewidować swoją strategię. I tak: przyniosłem z baru kilka gotowych dań - w ten sposób nie stracę w kuchni aż tyle czasu. Przygotowanie posiłku nigdy nie powinno trwać dłużej niż jedzenie. Kolejny problem to słanie łóżka. Najpierw trzeba się z niego wygrzebać, potem wywietrzyć sypialnię, a na końcu jeszcze równo ułożyć pościel - zawracanie głowy. Nie uważam, żeby codzienne słanie łóżka było konieczne, zwłaszcza, że i tak wieczorem człowiek musi się do niego położyć. W sumie wydaje się, że jest to czynność zupełnie pozbawiona sensu. Zrezygnowałem też z przygotowywania osobnych posiłków dla psa i kupiłem gotowe jedzenie w puszkach. Pies trochę się krzywił, ale cóż... Skoro ja mogę się obyć bez domowych obiadków, on też nie powinien grymasić. Czwartek KONIEC z wyciskaniem soku z pomarańczy! To nie do wiary, że z tym niewinnie wyglądającym owocem jest aż tyle zachodu. Kupię sobie gotowy sok w butelkach. Odkrycie dnia: udało mi się przespać noc i wysunąć się z łóżka prawie nie naruszając pościeli. Rano musiałem tylko wygładzić narzutę. Oczywiście jest to kwestia wprawy i w czasie snu nie można się za często przewracać z boku na bok. Trochę bolą mnie plecy, ale gorący prysznic powinien pomóc. Zrezygnowałem z codziennego golenia, bo to zwykła strata czasu. Zyskałem przez to cenne minuty, których moja żona nigdy nie traci, bo nie ma zarostu. Kolejne odkrycie: nie ma sensu za każdym razem jeść z czystego talerza. Ciągłe zmywanie zaczyna mi działać na nerwy. Pies też może jeść z jednej miski... w końcu to tylko zwierzę. UWAGA: doszedłem do wniosku, że odkurzać trzeba najwyżej raz w tygodniu. Parówki na obiad i na kolację. Piątek KONIEC z sokiem pomarańczowym! Za dużo dźwigania. Odkryłem następującą rzecz: rano parówki smakują całkiem nieźle, po południu gorzej, a wieczorem w ogóle. Poza tym, jeśli żywić się nimi dłużej niż przez dwa dni z rzędu, mogą wywoływać lekkie mdłości. Pies dostał suchą karmę. Jest równie pożywna, a miska nie jest popaćkana. Z kolei ja zacząłem jeść zupę prosto z garnka. Smakuje tak samo, a nie trzeba brudzić talerza ani chochli. Teraz już nie czuję się tak, jakbym był automatyczną zmywarką do naczyń. Przestałem wycierać podłogę w kuchni. Ta czynność irytowała mnie tak samo jak słanie łóżka. UWAGA: Żegnajcie puszki!!! Nie będę brudził sobie otwieracza. Sobota Po co wieczorem zdejmować ubranie, skoro rano znów trzeba je włożyć? Zamiast marnować czas, lepiej trochę dłużej poleżeć. Przy okazji można zrezygnować z kołdry i odpadnie kłopot z jej porannym układaniem. Pies nakruszył na podłogę. Zbeształem go. Powiedziałem, że nie jestem jego służącym. Dziwne - nagle zdałem sobie sprawę, że moja żona też tak czasem do mnie mówi. Powinienem dziś się ogolić, ale jakoś nie mam ochoty. Nerwy mam napięte jak postronki. Na śniadanie zjem tylko to, co nie wymaga rozpakowywania, otwierania, krojenia, smarowania, gotowania ani mieszania. Wszystkie te czynności doprowadzają mnie do rozpaczy. Plan na dziś: obiad zjem prosto z torebki, nachylony nad zlewem. Żadnych talerzy, sztućców, obrusów i innych głupot. Trochę bolą mnie dziąsła. Pewnie jem za mało owoców, ale nie chce mi się ich taszczyć ze sklepu. Może to początek szkorbutu? Po południu zadzwoniła żona i spytała, czy umyłem okna i zrobiłem pranie. Wybuchnąłem histerycznym śmiechem. Powiedziałem jej, że nie mam czasu na takie rzeczy. Jest pewien problem z wanną. Odpływ zatkał się makaronem. Ale niespecjalnie się martwię. I tak przestałem się kąpać. UWAGA: jem teraz razem z psem, prosto z lodówki. Musimy się spieszyć, żeby zbyt długo nie trzymać jej otwartej. Niedziela OGLĄDALIŚMY z psem telewizję z łóżka. Na ekranie różni ludzie zajadali przeróżne smakołyki, a my tylko z zazdrością przełykaliśmy ślinkę. Obaj jesteśmy osłabieni i drażliwi. Rano zjedliśmy coś z psiej miski, ale żadnemu z nas to nie smakowało. Naprawdę powinienem się umyć, ogolić, uczesać, zrobić psu jeść, wyjść z nim na spacer, pozmywać, posprzątać, pójść po zakupy, ale po prostu nie mogę wykrzesać z siebie dość sił. Mam problemy z utrzymaniem równowagi, zaczyna szwankować wzrok. Pies zupełnie przestał merdać ogonem. Pchani resztką instynktu samozachowawczego, wyczołgujemy się z łóżka i idziemy do restauracji, gdzie przez ponad godzinę jemy różne pyszności. Korzystamy z wielu talerzy, bo przecież nie musimy ich myć. Później lądujemy w hotelu. Pokój jest wysprzątany, czysty i przytulny. Wreszcie znalazłem sposób na zmorę tych okropnych domowych obowiązków. _________________Ratując jednego psa, nie zmienisz świata... Ale świat zmieni się dla tego jednego psa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
joola 15.03.2010 12:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Marca 2010 Poszedł ksiądz na targ kupić coś do jedzenia, bo miał mieć w parafii wizytację biskupa i biskup miał zostać na kolację. Podszedł do gościa z rybami i mówi: - Oj, jaka piękna, duża ryba! Sprzedawca na to: - Pięknego skurwiela złapałem, co? Ksiądz się obruszył: - Panie, ja wszystko rozumiem - piękna duża ryba, ale żeby zaraz przy księdzu takie epitety wstyd! Sprzedawca wyjaśnia: - Ale proszę księdza - skurwiel to jest nazwa tej ryby, tak samo jak płotka, okoń czy pstrąg. - Aaa no to w porządku. Poproszę tego skurwiela. Przygotuję go na kolację z biskupem. Przychodzi ksiądz na parafię pokazuje rybę siostrze zakonnej. Zakonnica: - O jaka piękna duża ryba. A ksiądz na to: - Ładnego skurwiela kupiłem, co? Zakonnica: - Ale co ksiądz - takie słownictwo? A ksiądz wyjaśnia, że to ta ryba się nazywa skurwiel - tak jak inne, płoć czy szczupak. - Aaaa. to rozumiem. Ksiądz polecił zakonnicy żeby ta przygotowała skurwiela na kolację z biskupem. Stoi zakonnica w kuchni, skrobie rybę a tu wchodzi kucharka. - O jaka piękna duża ryba - mówi kucharka. Siostra na to: - Piękny skurwiel, prawda? - Ależ co siostra? Nie poznaję! - obrusza się kucharka. A siostra, że ta ryba się nazywa skurwiel - tak jak inne się nazywają, karp czy lin. Siostra kazała przygotować skurwiela na kolację z biskupem. Wieczorem przyjeżdża biskup, siada przy stole z księdzem i zakonnicą. Kucharka wnosi główne danie - rybę. Ksiądz biskup: - Jaka piękna, duża ryba! Na to proboszcz: To ja tego skurwiela znalazłem i kupiłem. Odzywa się zakonnica: - A ja tego skurwiela skrobałam. Na to włącza się kucharka: - A ja tego skurwiela usmażyłam i przyrządziłam. Ksiądz biskup uśmiechnął się, wyjął z torby litr wódki i mówi: - Kurwa, widzę, że tu sami swoi! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Marek-B 21.03.2010 16:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Marca 2010 Mąż zabrał żonę na pierwszą w jej życiu partię golfa. Pierwsze uderzenie żony i piłka rozbija okno domku stojącego obok pola. Mąż trochę się zdenerwował: - Mówiłem, żebyś uważała, a teraz trzeba będzie tam iść, przepraszać i może nawet zapłacić. Idą do domku i pukają do drzwi. Miły głos mężczyzny zaprasza do środka. Wchodzą. Rozbite szkło, zniszczona stara waza i siedzący na kanapie facet. - Czy to wy zbiliście szybę? - Przepraszamy bardzo. - Właściwie to nie ma za co. Jestem dżinem, który był uwięziony w tej wazie kilkaset lat. Teraz powinienem spełnić trzy życzenia. Nie obrazicie się, jak spełnię wam po jednym, sam zostawiając sobie jedno na koniec? - Nie, tak jest świetnie - mówi mąż. - Chciałbym dostawać milion dolarów co roku. - Nie ma problemu. Do tego gwarantuję, że będziesz bardzo długo żył. A ty, młoda kobieto? - Chciałabym mieć ogromny dom w każdym państwie. Z najlepszą służbą na świecie. - Mówisz, masz - odpowiada dżin - Do tego obiecuję ci, że do żadnego z nich nikt się nigdy nie włamie. - A jakie jest twoje życzenie, dżinie? - pyta małżeństwo. - Ponieważ tak długo byłem uwięziony, nie marzę o niczym innym, jak o seksie z tobą - zwraca się do kobiety. - I co ty na to, kochanie? - pyta mąż. - Mamy tyle kasy i domy... Ja się zgadzam. Żona kolesia idzie z dżinem na pięterko... Całe popołudnie kochają się. Dżin jest wręcz nienasycony. Po czterech godzinach nieustannego seksu dżin złazi z kobiety, patrzy jej prosto w oczy i pyta: - W jakim wieku jesteście? - Oboje mamy po 35 lat. - Pieprzysz... 35 lat i wierzycie w dżina?! PRAWIDŁOWO PRZYUCZONE DZIECKO Odwoziłam dziecko do dziadków, Kornik zapięta w foteliku siedziała z tyłu, śpiewając piosenki dalece obsceniczne. Zatrzymała nas drogówka - jak zwykle za niewinność. Otwieram okienko i nie zdążyłam powiedzieć dzień dobry, jak moje dziecko z tyłu wrzeszczy:- Dzień dobry panu, ładna czapka, mammoooo, czy już mam płakać?!Policjant zsiniał, ale dyskretnie się obrócił, mnie lekko przytkało, ale postanowiłam policji pokazać, że jestem prawie idealna matka, wychowując dziecko "na bieżąco". Odwracam się i słowiczym głosem mówię do Kornika:- Kornelko! Kochanie! Skąd ci takie pomysły do głowy przyszły?Na co moje dziecko:- Aaaa dziadek mówił, że z nimi to trzeba albo grzecznie, albo płakać!Parsknęłam śmiechem, policjant również. Oddał dokumenciki i kazał się oddalić. Po przeprowadzeniu śledztwa wyszło na jaw, że Kornik został przeszkolony przez dziadka jako "wyłudzacz" zwolnień od mandatów. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 23.03.2010 10:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Marca 2010 Kolega do kolegi- Wiesz, rozmawiałem ostatnio z żoną i doszliśmy do wniosku, że już Cię więcej do siebie nie zaprosimy.-Ale dlaczego??-Bo po Twojej ostatniej wizycie zginęły nam pieniądze!-Ale stary, znasz mnie tyle lat!! Wiesz, że niegdy bym Wam nie ukradł kasy!!-No wiem, pieniądze się znalazły po godzinie, ale wiesz... niesmak pozostał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ciril 23.03.2010 11:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Marca 2010 - Nauczycielka prosi Jasia:- Jasiu wytrzyj tablicę.- Nie.- Jasiu wytrzyj!- No dobra. Ale gdzie jest szmatka?- Poszukaj gdzieś w szafce.- Przez ten czas nauczycielka pyta dzieci:- Kochane dzieci co napisalibyscie na moim grobie gdybym umarła?A Jasiu znalazł szmatę i mówi:- Tu leży ta szmata! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ciril 23.03.2010 11:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Marca 2010 Chłopak odprowadza swoją dziewczynę do domu po imprezie. Kiedy dochodzą do klatki, facet czuje się na wygranej pozycji, podpiera się dłonią o ścianę i mówi do dziewczyny:- Kochanie, a gdybyś mi tak zrobiła laseczkę...- Tutaj?! Jesteś nienormalny.- Noooo, tak szybciutko, nic się nie stanie...- Nie! A jak wyjdzie ktoś z rodziny wyrzucić śmieci, albo jakiś sąsiad i mnie rozpozna...- Ale to tylko "laska", nic więcej... kobieto...- Nie, a jak ktoś będzie wychodził...- No dawaj nie bądź taka...- Powiedziałam Ci że nie i koniec!- No weź, tu się schylisz i nikt Cię nie zobaczy, głupia.- Nie!W tym momencie pojawia się siostra dziewczyny w koszuli nocnej, rozczochrana i mówi:- Tata mówi że już wyrzuciliśmy śmieci i masz mu zrobić tą laskę do cholery, a jak nie to ja mu zrobię. A jak nie, to tata mówi, że zejdzie i mu zrobi, tylko niech zdejmie rękę z tego domofonu bo jest kurwa 3 rano! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ciril 23.03.2010 11:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Marca 2010 Nowy ksiądz był spięty, bo miał prowadzić swoją pierwszą mszę w parafii. Postanowił dodać do świętej wody kilka kropelek wódki, żeby się rozluźnić, l tak się stało. Czuł się wspaniale. Gdy po mszy wrócił do pokoju znalazł list:"Drogi Bracie, następnym razem dodaj kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki. A teraz słuchaj i zapamiętaj:- Msza trwa godzinę, a nie dwie połówki po 45 minut;- Jest 10 przykazań, a nie 12;- Jest 12 apostołów, a nie 10;- Krzyż trzeba nazwać po imieniu, a nie to "duże T";- Na krzyżu jest Jezus, a nie Che Guevara;- Jezusa ukrzyżowali, a nie zaj**ali i to Żydzi, a nie Indianie;- Nie wolno na Judasza mówić "ten sk**wysyn";- Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w pizdu;- Inicjatywa, aby ludzie klaskali była imponująca, ale tańczyć makarenę i robić pociąg to przesada;- Opłatki są dla wiernych, a nie jako deser do wina;- Poza tym Maria Magdalena była jawnogrzesznicą, a nie k**wą;- Kain nie ciągnął kabla, tylko zabił Abla;- Na początku mówi się "Niech będzie pochwalony", a nie "k**wa mać";- A na koniec mówi się "Bóg zapłać", a nie "ciao";- Po zakończeniu kazania schodzi się z ambony po schodach, a nie zjeżdża po poręczy.- Ten obok w "czerwonej sukni", to nie był transwestyta. To byłem ja, Biskup.Amen!" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mały 24.03.2010 21:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Marca 2010 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Marek-B 25.03.2010 14:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Marca 2010 Robię remont i co mnie kto spotka, to pyta: "Jak się posuwają roboty?". A skąd mam wiedzieć?! Życie seksualne sztucznych form życia nigdy mnie specjalnie nie interesowało. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aaggaa 25.03.2010 20:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Marca 2010 Kolega do kolegi - Wiesz, rozmawiałem ostatnio z żoną i doszliśmy do wniosku, że już Cię więcej do siebie nie zaprosimy. -Ale dlaczego?? -Bo po Twojej ostatniej wizycie zginęły nam pieniądze! -Ale stary, znasz mnie tyle lat!! Wiesz, że niegdy bym Wam nie ukradł kasy!! -No wiem, pieniądze się znalazły po godzinie, ale wiesz... niesmak pozostał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 25.03.2010 20:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Marca 2010 Facet budzi się w południe na potwornym kacu. Patrzy, na stole cztery schłodzone butelki piwa i list następującej treści: "Kochanie, wypoczywaj. Jakbyś czegoś potrzebował to zadzwoń. Zwolnię się z pracy i przyjadę. Twoja kochająca żona". Facet pyta syna: - Co się wczoraj stało? Nic nie pamiętam. Czyżbym wrócił w nocy z kwiatami albo pierścionkiem? Syn na to: - Przyszedłeś o piątej nad ranem kompletnie pijany, awanturowałeś się, a gdy matka chcąc cię rozebrać ściągała ci spodnie, powiedziałeś: "Spadaj dziwko, jestem żonaty!" Mama, tata i synek wybrali się do cyrku. Gdy na arenie pojawił się słoń, tata poszedł kupić słodycze. Nagle chłopiec wstaje i wyciągając rękę, krzyczy:- Mamo, mamo, co to jest?Zaskoczona pytaniem mama odpowiada: - To jest ogon słonia.Syn jednak wykrzykuje dalej: - Nie! Pod spodem.Zakłopotana mama odpowiada: - Tooo... nic takiego.Wraca tata, ale zapomniał kupić napojów, wiec idzie po nie mama. Gdy tylko się oddaliła, synek wiesza się ojcu na ramieniu.- Tato, tato, co to jest?- To jest ogon, synu.- Nie, pod spodem.- To jest siusiak słonia.Chłopiec chwile się zastanawia, po czym mówi: - A mama powiedziała, że to nic takiego.Ojciec z duma rozpiera się na fotelu:- No cóż, synku. Tatuś trochę mamusię rozpuścił. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
emma2008 26.03.2010 09:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Marca 2010 Porwanie samolotu po rosyjsku - (w relacji porywaczy) PoniedziałekPorwaliśmy samolot na lotnisku w Moskwie, pasażerowie jako zakładnicy.Żądamy miliona dolarów i lotu do Meksyku. Wtorek.Czekamy na reakcję władz. Napiliśmy się z pilotami. Pasażerowiewyciągnęli zapasy. Napiliśmy się z pasażerami. Piloci napili się zpasażerami. ŚrodaPrzyjechał mediator. Przywiózł wódkę. Napiliśmy się z mediatorem,pilotami i pasażerami. Mediator prosił, żebyśmy wypuścili połowępasażerów. Wypuściliśmy, a co tam. CzwartekPasażerowie wrócili z zapasami wódki. Balanga do rana. Wypuściliśmydrugą połowę pasażerów. I pilotów. PiątekDruga połowa pasażerów i piloci wrócili z gorzałą. Przyprowadzilimasę znajomych. Impreza do rana. SobotaDo samolotu wpadł SPECNAZ. Z wódką. Balanga do poniedziałku. PoniedziałekDo samolotu pakują się coraz to nowi ludzie z gorzałą. Jest milicja,są desantowcy, strażacy, nawet jacyś marynarze. WtorekNie mamy sił. Chcemy się poddać i uwolnić samolot. SPECNAZ się niezgadza. Do pilotów przyleciała na imprezę rodzina z Władywostoku.Z wódką. ŚrodaPertraktujemy. Pasażerowie zgadzają się nas wypuścić, jeśli załatwimywódkę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
q-bis 26.03.2010 09:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Marca 2010 Porwanie samolotu po rosyjsku - (w relacji porywaczy) Poniedziałek Porwaliśmy samolot na lotnisku w Moskwie, pasażerowie jako zakładnicy. Żądamy miliona dolarów i lotu do Meksyku. ....... Środa Pertraktujemy. Pasażerowie zgadzają się nas wypuścić, jeśli załatwimy wódkę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
adi_ 26.03.2010 21:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Marca 2010 w rosi to czasem wodka jest tansza od wody gazowanej tam to maja raj hahahahaha Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jola_krzysiek 30.03.2010 11:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Marca 2010 Siedzi admin w pracy. Nagle pukanie do drzwi. Otwiera, a tam stoi stara, chuda i blada kobieta ze śrubokrętem w ręku... - O co chodzi? - Jestem śmierć! - Śmierć ?? A to dlaczego ze śrubokrętem, a nie z kosą? - Ja do serwera... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.