bobiczek 29.09.2010 11:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Września 2010 najlepszy ,wontek "na forum - bez cenzury jak to w H-P howk. i aplauz - a ode mnie to Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mały 06.10.2010 20:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Października 2010 Zaprosił facet znajomych do restauracji na kolację. Zauważył, że kelner, który prowadzi ich do stolika, ma w kieszeni łyżki. Zastanowił się chwilę,usiedli przy stoliku i wtedy zobaczył, że kelner od ich stolika również ma łyżki w kieszeni. A także inni kelnerzy na sali. Poprosił kelnera bliżej i pyta:- Po co wam łyżki w kieszeniach?- Kilka miesięcy temu nasze szefostwo zleciło firmie ArturAndersen zrobienie analizy procesów. I wyszło, że średnio co trzeci klient zrzucałyżkę ze stołu, przez co trzeba iść do kuchni i przynieść nową. Dzięki temu,że mamy łyżki pod ręką, zaoszczędzamy jednego człowieka nagodzinę, a wydajność wzrasta o 70,3%.Zdziwił się ale wkrótce zobaczył, że każdy kelner ma przy rozporku cienki łańcuszek, którego jeden koniec przyczepiony jest do guzika, a drugi znikawewnątrz spodni. Zaciekawiony zawołał kelnera i pyta:- Zauważyłem, że każdy z was ma łańcuszek przy rozporku. Po co?- Nie każdy jest tak spostrzegawczy, jak pan. Ale tak ten łańcuszek zalecił nam Artur Andersen. Wie pan, mam go przyczepionego do... no wiepan! Jak idę do toalety, to rozpinam rozporek i wyciągam łańcuszek, dzięki czemu po oddaniu moczu nie muszę myć rąk i wydajność wzrasta o 30%.Facet znów był zdziwiony, ale zaraz odkrył nieścisłość:- Dobrze, rozumiem, że go pan wyjmuje łańcuszkiem, ale jak pan go wkłada z powrotem?- Nie wiem, jak inni, ale ja go wkładam łyżką Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Fenix999 03.11.2010 04:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Listopada 2010 Niedawno na zajęciach z dzieciakami pewien Zbyszek uświadomił mi po raz kolejny, że jak masz coś do powiedzenia, to nie mów tego przy dziecku. Zbyszek: Proszę pani? A czemu pani nie chodzi do tamtej grupy na końcu korytarza? (Chodziło mu o dzieci niepełnosprawne.) Ja: Bo nie mam takich kwalifikacji Zbyszek: A co to znaczy? Ja: No mogłabym na przykład nie odpowiedziec na wszystkie ich pytania... Nie mam takiej wiedzi (powiedziałam najprościej jak umiałam i chyba zrobiłam przy tym jakąś smutniejszą minę) Zbyszek: Pani się nie przejmuje, po co pani ta wiedza... mój tata mówi, że z takimi cyckami to sobie pani poradzi w życiu... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
oxa 04.11.2010 07:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Listopada 2010 PATOLOGIA "Ja, moi bracia i reszta naszej ulicy spędzaliśmy dzieciństwo na obrzeżach małego miasteczka—właściwie na wsi. Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny. Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wspominany z nostalgią nasze szalone lata 80.: · Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych w naszej okolicy budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo Higieny Zabaw). · Nie chodziliśmy do przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki. · Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. · Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, herbata ze spirytusem i pierzyna. Dzięki temu nigdy nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za raczenie dzieci spirytusem. · Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem. · Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo—jak zwykle. · Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już znaleźliśmy się w podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli już szkołę, to nie muszą do niej wracać. · Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął. Każdy potrafił pływać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji aby się tej sztuki nauczyć. · Zimą ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy się trochę baliśmy. Dorośli nie wiedzieli do czego służą kaski i ochraniacze. · Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego. · Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję, żeby zakablować rodziców. Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy. Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a policja zajmowała się sprawami dorosłych. · Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka. · W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. · Pies łaził z nami—bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. · Raz uwiązaliśmy psa na „sznurku od presy” i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. · Mogliśmy dotykać innych zwierząt. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce. · Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie osikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył, po tej czynności, rąk. · Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić dzień dobry i nosić za nią zakupy. · Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić dzień dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to dzień dobry wymusić. · Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka. · Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad. Ojciec postawił mu piwo. · Do szkoły chodziliśmy półtorej kilometra piechotą. Ojciec twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów. · Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot. · Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również. · Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. · Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. · Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii. · Żuliśmy wszyscy jedną gumę, na zmianę, przez tydzień. Nikt się nie brzydził. · Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi. Nikt nie umarł. · Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. · Musieliśmy całować w policzek starą ciotkę na powitanie—bez beczenia i wycierania ust rękawem. · Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. · Nikt nas nie chronił przed złym światem. Idąc się bawić, musieliśmy sobie dawać radę sami. · Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością. · Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie i koledzy ze starszej klasy. Rodzice chętnie przyjmowali pomoc przypadkowych wychowawców. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami. Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas dobrze wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu. A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 04.11.2010 09:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Listopada 2010 jakie to nostalgiczne a jednak jeden mój kumpel w zabawie stracił oko dwóch skakało po przybudówkach. Jeden z nich do dziś na wózku, drugi zginął na wsi, gdzie jeździłam na wakacje, spędzałam całe dni samopas, również w lasach poligonu. Dwóch chłopaków i dziewczyna mieli mniej szczęścia, trafili na niewybuch... pisać tak, jak powyżej, mogą ci, co mieli szczęście Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
19501719500414 04.11.2010 11:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Listopada 2010 ale w dzisiaj, pomimo wszystkich parasoli ochronnych które robią dzieci kalekami, też to się może zdarzyć,z tym, że winny jest wtedy rodzic lub opiekun,a jak zachowują się dzieci wychowane bezstresowo, widać na co dzień, Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kaśka73 04.11.2010 13:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Listopada 2010 Prezydent, złodziej i pracownik banku trafili do piekła. Złodziej prosi diabła – mogę zadzwonić do swoich kolegów, pożegnać się? - Tak, możesz – mówi diabeł – tylko będzie Cię to drogo kosztować – ile będziesz rozmawiał minut, tyle dni będziesz siedział na rozgrzanej patelni. Złodziej zgadza się, bierze komórkę, dzwoni, rozmawia pół godziny – i siada na 30 dni na rozgrzaną patelnię. Następny prezydent- prosi diabła: - Daj mi zadzwonić do swoich ministrów, musze wydać ostatnie rozporządzenia, zgadzam się na opłatę. Diabeł daje mu komórkę, ten rozmawia godzinę – i siada na 60 dni na rozgrzaną patelnię. Pracownik banku tez prosi: - Diable, daj mi proszę zadzwonić - muszę porozmawiać z kolegami, mam nie zakończone sprawy, nie podpisane umowy, niezrealizowane plany sprzedażowe, umówione spotkania – zgadzam się na zapłatę. - Proszę bardzo – mówi diabeł – i daje komórkę . Pracownik banku rozmawia godzinę, dwie, trzy, pod koniec czwartej skończył i oddaje diabłu komórkę. Diabeł go wypuszcza, nie chce żadnej zapłaty. Ci dwaj, co już siedzą na patelniach, pytają diabła: - Dlaczego na nas nałożyłeś opłatę, a na Pracownika banku nie??? Na to diabeł: - Bo telefony z piekła do piekła są za darmo... lubie to swoje piekło Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Fenix999 04.11.2010 14:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Listopada 2010 Poszła dziewczyna na imprezkę. Przedawkowała co nieco zaraz na wstępie i film się jej urwał. Budzi się rano i ze zdziwieniem stwierdza, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Części garderoby na miejscu. Wszystko pozapinane jak należy. Myśli, myśli, myśli... Impreza kiepska? Goście nie dopisali? Starzeję się? Mam zmarchy? Cycki mi obwisły? A! Tak!! Uff! Co za ulga! Był tam taki jeden cholerny pedant!!! ******************************************************************** Mężczyźni mają umysł analityczny: duże problemy potrafią rozbić namniejsze. Kobiety mają umysł syntetyczny: z małych problemów robią duże problemy. ******************************************************************** 1. Czy my się przypadkiem nie znamy? = Niezła dupa 2. Jestem romantykiem = Jestem biedny 3. Potrzebuję cię = Ręka mnie już boli 4. Nie jestem taki jak inni faceci = Jestem obrzezany 5. Poważnie myślę o trwałym związku = Mam dość onanizmu 6. Tylko na tobie mi zależy = Jesteś jedyną dziewczyną, która może na mnie patrzeć 7. Chciałbym cię lepiej poznać = Żebym miał o czym opowiadać kumplom 8. To tylko sok pomarańczowy, spróbuj = Jeszcze dwa takie drinki i zgodzi się na wszystko 9. Nie wiem czemu, ale jej nie lubię = Nie chciała iść ze mną do łóżka 10. I jak było? = Naprawdę mam takiego małego? 11. Wspaniale się wczoraj bawiłem = Kim ty do cholery jesteś? 12. Kochasz mnie? = Zrobiłem coś głupiego i pewnie się o tym dowiesz 13. Naprawdę mnie kochasz? = Zrobiłem coś głupiego i na pewno się o tym dowiesz 14. Zadzwonię = Mam nadzieję, że więcej cię nie zobaczę 15. Dużo o nas myślałem = Na trzeźwo nie jesteś tak ładna, jak mi się wydawało 16. Zostańmy przyjaciółmi = Prawdę mówiąc jesteś bardzo brzydka... 17. Wiele się od ciebie nauczyłem = Następna proszę! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
TomekBudujeDomek 16.11.2010 17:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Listopada 2010 Co Robin Hood robił w lasach Sherwood? Korzystał z ochrony boru. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nalepiok 16.11.2010 18:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Listopada 2010 Zaprosił facet znajomych do restauracji na kolację. Zauważył, że kelner, który prowadzi ich do stolika, ma w kieszeni łyżki. Zastanowił się chwilę, usiedli przy stoliku i wtedy zobaczył, że kelner od ich stolika również ma łyżki w kieszeni. A także inni kelnerzy na sali. Poprosił kelnera bliżej i pyta: - Po co wam łyżki w kieszeniach? - Kilka miesięcy temu nasze szefostwo zleciło firmie ArturAndersen zrobienie analizy procesów. I wyszło, że średnio co trzeci klient zrzuca łyżkę ze stołu, przez co trzeba iść do kuchni i przynieść nową. Dzięki temu,że mamy łyżki pod ręką, zaoszczędzamy jednego człowieka na godzinę, a wydajność wzrasta o 70,3%. Zdziwił się ale wkrótce zobaczył, że każdy kelner ma przy rozporku cienki łańcuszek, którego jeden koniec przyczepiony jest do guzika, a drugi znika wewnątrz spodni. Zaciekawiony zawołał kelnera i pyta: - Zauważyłem, że każdy z was ma łańcuszek przy rozporku. Po co? - Nie każdy jest tak spostrzegawczy, jak pan. Ale tak ten łańcuszek zalecił nam Artur Andersen. Wie pan, mam go przyczepionego do... no wie pan! Jak idę do toalety, to rozpinam rozporek i wyciągam łańcuszek, dzięki czemu po oddaniu moczu nie muszę myć rąk i wydajność wzrasta o 30%. Facet znów był zdziwiony, ale zaraz odkrył nieścisłość: - Dobrze, rozumiem, że go pan wyjmuje łańcuszkiem, ale jak pan go wkłada z powrotem? - Nie wiem, jak inni, ale ja go wkładam łyżką ja już nie mam pytań Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Fenix999 16.11.2010 20:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Listopada 2010 Po długim seksie młody chłopak wyciąga się na brzuchu, wyciąga papierosa ze spodni i szuka zapalniczki. Nie może znaleźć, więc pyta dziewczynę, czy ma jakąś. - Może jakaś jest w górnej szufladzie ? odpowiedziała. Otworzył szufladę w szafce przy łóżku i znalazł pudełko leżące wprost na oprawionej w ramki fotografii jakiegoś mężczyzny. Oczywiście zmartwił się. - To twój mąż? - zapytał nerwowo. - Nie, głupku - odpowiedziała przytulając się do niego.- Twój chłopak? - Nie, skąd - odpowiedziała przygryzając jego ucho. - No to kto? - zapytał zdezorientowany chłopak. Dziewczyna odpowiedziała spokojnie:- To ja przed operacją. Senator K. będąc na dorocznym zjeździe swojej partii, poznał piękną i inteligentną kobietę.Tegoż samego wieczora zaprosił ją do swego pokoju, gdzie ponadto stwierdził, że zaletom umysłu w niczym nie ustępuje boskie ciało owej pani.Niestety zauroczony pan senator, mimo starań jej i swoich - nie stanął na wysokości zadania. Nazywając rzeczy po imieniu, panu K. przez cały wieczór "to" wisiało jak szmata na kiju!Po przyjeździe do domu i wieczornym prysznicu pan K. wchodzi do sypialni. Widzi tam swą żonę w wymiętym szlafroku, w papilotach, zajadającą - mlaskając głośno - jakieś czekoladki.Do tego zielona maseczka na twarzy...I wtedy pan K. stwierdził coś dziwnego. Poczuł nagle że doznaje ogromnego wzwodu.Totalnie zaskoczony spojrzał wściekle na dół i warknął cicho przez zęby:- Ty prymitywny, wredny sk*rwysynu! Dzięki tobie już wiem dlaczego ludzie wymyślili przezwisko TY CH*JU! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nalepiok 17.11.2010 11:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Listopada 2010 czekam na następne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 18.11.2010 11:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Listopada 2010 To nie jest śmieszne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nalepiok 18.11.2010 11:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Listopada 2010 To nie jest śmieszne coś w sobie ma. ;p Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nalepiok 18.11.2010 11:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Listopada 2010 Spotyka się dwóch robotników. Jeden się pyta drugiego: - I jak tam stary w robocie? - A k..wa mówię ci zap…ol na całego. Od rana do wieczora taczka, betoniarka, cegły, cement, taczka, betoniarka i tak k…wa cały dzień na okrągło - To od kiedy tam robisz stary? - A lepiej nie pytaj, k..wa. Od jutra! :D:D:wave: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 18.11.2010 13:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Listopada 2010 Cytat Napisał EZS Zobacz post " To nie jest śmieszne" coś w sobie ma. ;p Poprosiłam Admina o usunięcie tego "niby dowcipu". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Liwko 18.11.2010 14:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Listopada 2010 Mąż mówi do żony:- skocz po piwo...Żona na to:- może jakieś magiczne słowo?Mąż:- Hokus pokus czary mary, wypierdalaj po browary ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nemi 18.11.2010 14:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Listopada 2010 http://img842.imageshack.us/img842/8441/sukienka550.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nalepiok 18.11.2010 15:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Listopada 2010 Cytat Napisał EZS Zobacz post " To nie jest śmieszne" Poprosiłam Admina o usunięcie tego "niby dowcipu". kwestia gustu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 18.11.2010 17:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Listopada 2010 kwestia gustu. Jeżeli się upiearsz, to ci wytłumaczę Jeżeli o zboczeniach można pisać w formie dowcipu, to znaczy, że tego typu zachowania stają się normalne, że nie szokują a jedynie śmieszą. Mnie nie śmieszy. Mam córkę 13 lat. Nie życzę ci nigdy, żebyś musiał/a zrozumieć, że to nie jest śmieszne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.