Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Bierzmowanie.


amalfi

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 417
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Dobre pytanie :)

Rodzice. Którzy posyłają dziecko na lekcję religii, bo odczuwają taką potrzebę, a nie dla świętego (tfu, skreślić ostatnie słowo) spokoju. Atmosfera w rodzinie taka, że dziecko chce iść na tą lekcję. Albo przeciwnie, atmosfera taka, że nie zapisuje się na religię "bo tak wypada"

 

Autorytet nauczyciela, wynikający z jego charakteru.

 

Obowiązek zaliczenia zajęć dodatkowych. Religia albo etyka albo filozofia albo balet albo teatroznastwo albo zajęcia_praktyczne_z_zakresu_budowy_karmników_dla_ptaków. Ale jak się zapisał, to ma chodzić na te lekcje, a nie "od dziś nie chodzę".

 

Jakoś, za nowszej części starych, złych czasów, cała klasa równo kończyła lekcje i zasuwała do parafii, gdzie odbywała się lekcja religii. I z księdzem można było pogadać o stworzeniu świata czy człowieka wg biblii a teorii ewolucji; nie pamiętam, czy rozmawialiśmy o wielkim wybuchu :(

I to jedno na pewno było w tych nowszych starych, złych czasach dobre.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzice. Którzy posyłają dziecko na lekcję religii, bo odczuwają taką potrzebę

 

lepiej gdyby dziecko odczuwało taką potrzebę a nie rodzic...

 

Obowiązek zaliczenia zajęć dodatkowych. Religia albo etyka albo filozofia albo balet albo teatroznastwo albo zajęcia_praktyczne_z_zakresu_budowy_karmników_dl a_ptaków. Ale jak się zapisał, to ma chodzić na te lekcje, a nie "od dziś nie chodzę".

 

jaki obowiązek zaliczania zajęć dodatkowych? nie podoba mi się kurs trzepania dywanów to zapisuje się na zrywanie czereśni...

 

Jakoś, za nowszej części starych, złych czasów, cała klasa równo kończyła lekcje i zasuwała do parafii, gdzie odbywała się lekcja religii. I z księdzem można było pogadać o stworzeniu świata czy człowieka wg biblii a teorii ewolucji; nie pamiętam, czy rozmawialiśmy o wielkim wybuchu

I to jedno na pewno było w tych nowszych starych, złych czasach dobre.

 

jehowi, ateiści, buddyści i żydzi też zasuwali na parafię?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

faktem jest, że religia w szkole więcej wyrządziła krzywdy wychowaniu religijnemu młodzieży niż pożytku, z punktu widzenia wierzących :)

 

Obecnie to taka godzinka na przepisywanie lekcji, wysyłanie SMSów, gadanie z kumplami, wnerwianie katechety

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lepiej gdyby dziecko odczuwało taką potrzebę a nie rodzic...

Tak, choć to kwestia wieku dziecka. Ale przekonać do religii ma nie szkoła, a rodzina.

 

 

jaki obowiązek zaliczania zajęć dodatkowych? nie podoba mi się kurs trzepania dywanów to zapisuje się na zrywanie czereśni...

Tak, coś w tym stylu.

Wiem, wiem. To coś nie znane naszej szkole, szkoła sobie z tym nie poradzi.

 

jehowi, ateiści, buddyści i żydzi też zasuwali na parafię?

A wiesz, że nie wiem. Ateiści, jehowi, buddyści i żydzi to pewnie nie. Ale na trzydzieści coś dzieciaków trzydzieści coś zasuwało. Różnica wynosiła może jedna - dwie sztuki.

Pamiętaj, że to nie jest próba ze społeczeństwa, tylko jedna, konkretna klasa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, choć to kwestia wieku dziecka. Ale przekonać do religii ma nie szkoła, a rodzina.

 

ze tak nieśmiało zapytam, od jakiego wieku dziecko ma prawo odczuwać (lub nie) potrzebę uczestniczenia w lekcji religii ?

 

Moje dziecko chodzi do szkoły nie dlatego,ze tak trzeba (bo to nie jest prawda) ,lecz po to by ktoś do tego przygotowany nauczył go przedmiotów ścisłych (z pozostałymi bez problemu poradzilibyśmy sobie w warunkach domowych). Więc skoro mam prawo wymagać od szkoły nauczania, to dlaczego kwestii religii ma to nie obejmować. Skoro przekonuje do twierdzenia Pitagorasa, niech przekona do istnienia jedynie słusznego boga.

Kiedyś podjęto decyzję, że religia będzie przedmiotem szkolnym, ba, że ocena z tego przedmiotu będzie wliczana do średniej - więc niech szkoła uczy, niech przekonuje -ma to na własne życzenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ze tak nieśmiało zapytam, od jakiego wieku dziecko ma prawo odczuwać (lub nie) potrzebę uczestniczenia w lekcji religii ?

Kwestia dziecka. Jeśli liczysz na odpowiedź typu "od 1 września roku kalendarzowego w którym dziecko kończy 15 lat", to jej ode mnie nie otrzymasz :D

 

Moje dziecko chodzi do szkoły nie dlatego,ze tak trzeba (bo to nie jest prawda) ,lecz po to by ktoś do tego przygotowany nauczył go przedmiotów ścisłych (z pozostałymi bez problemu poradzilibyśmy sobie w warunkach domowych).

Ale nie każda rodzina sobie by z tym poradziła.

Ja na przykład nie byłbym w stanie zapewnić bez pomocy szkoły swojemu potomstwu nauczenia się funkcjonowania w grupie, czyli tego, co nie jest przedmiotem nauczania, ale jest robione przy okazji. O przedmioty ścisłe, biologiczne, humanistyczne rodzinnie bym się nie obawiał. Gorzej z jakąś muzyką i religią :D.

 

Więc skoro mam prawo wymagać od szkoły nauczania, to dlaczego kwestii religii ma to nie obejmować. Skoro przekonuje do twierdzenia Pitagorasa, niech przekona do istnienia jedynie słusznego boga.

Piszesz tak, że jeszcze można by to potraktować dosłownie. Twierdzenie Pitagorasa jest udowadnialne tak długo, jak długo bazujemy na naturalnej dla nas geometrii euklidesowej. Innej się w szkole nie wprowadza, może w liceum się wspomni, że istnieją też inne.

Jeśli chodzi o religię (nie koniecznie szkolną) to ona nie ma na celu udowodnienie istnienia Boga, a jedynie opowiedzenie, jaki ten Bóg jest, jak działa stworzony przez Niego świat (święci, aniołowie, sakramenty, Pismo, przykazania, tradycja, Kościół i wiele innych podobnych rzeczy).

 

Kiedyś podjęto decyzję, że religia będzie przedmiotem szkolnym, ba, że ocena z tego przedmiotu będzie wliczana do średniej - więc niech szkoła uczy, niech przekonuje -ma to na własne życzenie.

 

A co tu szkoła jest winna. Zaczerpnąwszy od kolegi z tego wątku natchnienie, odpowiem jak stary rabin: kiedyś podjęto decyzję, że będziesz płacić VAT, ba, że będzie on wynosił 23% - więc płać, masz to na własne życzenie.

 

Nie znam pracownika oświaty, który byłby zadowolony z religii w szkole. No, ale oczywiście wszystkich nie znam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestia dziecka. Jeśli liczysz na odpowiedź typu "od 1 września roku kalendarzowego w którym dziecko kończy 15 lat", to jej ode mnie nie otrzymasz :D

 

Celowo zapytałam o wiek,gdyż większość osób rzuca jakąś abstrakcyjną granica wiekową, której przedziału nie jest w stanie podać. Ale gdy mówię, że moje wtedy siedmioletnie dziecko decydowało o pójściu (lub nie) do komunii, to obrywam cięgi,że "gówniarzowi" pozwalam decydować.

 

 

Ale nie każda rodzina sobie by z tym poradziła.

Ja na przykład nie byłbym w stanie zapewnić bez pomocy szkoły swojemu potomstwu nauczenia się funkcjonowania w grupie, czyli tego, co nie jest przedmiotem nauczania, ale jest robione przy okazji. O przedmioty ścisłe, biologiczne, humanistyczne rodzinnie bym się nie obawiał. Gorzej z jakąś muzyką i religią :D.

 

Abstrahując od socjalizujacej roli szkoły, chodziło mi o to,ze jeśli bierze się na siebie odpowiedzialność za edukacje, to niech ona będzie rzetelna, a nie opiera sie na jakimś "widzimisię" nauczyciela (w tym przypadku katachety)

 

 

Piszesz tak, że jeszcze można by to potraktować dosłownie. Twierdzenie Pitagorasa jest udowadnialne tak długo, jak długo bazujemy na naturalnej dla nas geometrii euklidesowej. Innej się w szkole nie wprowadza, może w liceum się wspomni, że istnieją też inne.

Jeśli chodzi o religię (nie koniecznie szkolną) to ona nie ma na celu udowodnienie istnienia Boga, a jedynie opowiedzenie, jaki ten Bóg jest, jak działa stworzony przez Niego świat (święci, aniołowie, sakramenty, Pismo, przykazania, tradycja, Kościół i wiele innych podobnych rzeczy).

 

nie, nauczanie religii nie powinno opierać się na subiektywnych odczuciach nauczyciela, winno przedstawiać "fakty", jeśli możemy w ogóle o takich mówić.

Obecna forma lekcji religii dla mnie zahacza o farsę (oczywiście mówię li tylko o osobiscie znanych "przypadkach"

 

A co tu szkoła jest winna. Zaczerpnąwszy od kolegi z tego wątku natchnienie, odpowiem jak stary rabin: kiedyś podjęto decyzję, że będziesz płacić VAT, ba, że będzie on wynosił 23% - więc płać, masz to na własne życzenie.

 

Nie znam pracownika oświaty, który byłby zadowolony z religii w szkole. No, ale oczywiście wszystkich nie znam.

 

Winę szkoły postrzegam w ograniczonej mozliwości wyboru (brak alternatywy - mimo gwarancji MEN), przedstawianie religii jako czegoś mistycznego, a szkoła nie jest miejscem na takie "czary- mary", lekcje religii winny być lekcjami o religii na wzór religioznawstwa.

 

Co do niezadowolonych nauczycieli....hymmmm chciałabym zobaczyć choc jednego niezadowolonego katechetę, a jakby nie było podlegają karcie nauczyciela więc są pracownikami oświaty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Abstrahując od socjalizujacej roli szkoły, chodziło mi o to,ze jeśli bierze się na siebie odpowiedzialność za edukacje, to niech ona będzie rzetelna, a nie opiera sie na jakimś "widzimisię" nauczyciela (w tym przypadku katachety)

 

nie, nauczanie religii nie powinno opierać się na subiektywnych odczuciach nauczyciela, winno przedstawiać "fakty", jeśli możemy w ogóle o takich mówić.

Obecna forma lekcji religii dla mnie zahacza o farsę (oczywiście mówię li tylko o osobiscie znanych "przypadkach"

Cóż, tu nie ma (no dobrze, może się zdarza, ale nie powinno) mowy o "widzimisię nauczyciela", tylko o rzetelnym przekazywaniu nauki KK (jeśli mówimy o dominującej w polskiej szkole religii katolickiej. A świętych obcowanie, istnienie aniołów, obecność Boga w sakramentach itp. są elementami katolicyzmu. Generalnie chodzi o to (to moje zdanie) aby człowiek na poziomie wykształcenia powiedzmy średniego, uważający się za katolika, wiedział w co wierzy: jakie są sakramenty, dlaczego mamy wielki post, czym się różni błogosławiony od świętego a czyściec od kruchty. Co jest stałe, bo wynika z biblii, a co zmienne, bo wynika z tradycji. To jest rzetelna wiedza. Dla katolika ta wiedza jest wiedzą o jego religii, dla niekatolika pewną wiedzą z dziedziny kulturoznawstwa, tłumaczącą na przykład tradycję przynoszenia niemowląt do kościoła i polewania im główek wodą. Widzimisię nauczyciela byłoby, gdyby nauczał, że mamy 11 przykazań, albo że wielki post został ustanowiony na pamiątkę głodu, który nawiedził Egipt za czasów Mojżesza.

 

Porównaj to sobie do lekcji polskiego (literatury). Nikt uczniowi nie udowadnia, że Wołodyjowski był niski, ale zadziorny, po prostu on tak jest przedstawiony w Trylogii.

 

Nikt uczniowi nie udowadnia, że Bóg stworzył świat w 6 dni, stworzenie świata po prostu tak jest przedstawione w chrześcijaństwie.

 

Założeniem lekcji religii jest, że uczniowie są wierzący. Jeśli nie są, lekcja ta staje się farsą.

Przeważnie staje się farsą.

 

Winę szkoły postrzegam w ograniczonej mozliwości wyboru (brak alternatywy - mimo gwarancji MEN)

Racja

 

, przedstawianie religii jako czegoś mistycznego, a szkoła nie jest miejscem na takie "czary- mary",

Racja. Religia dla wierzących.

 

lekcje religii winny być lekcjami o religii na wzór religioznawstwa.

Tu się nie zgodzę. Religia to jedno, religioznawstwo to drugie. Religia uczy mnie, w co ja wierzę, religioznawstwo uczy człowieka, w co wierzą inni ludzie. Religioznawstwo mogłoby być jednym z przedmiotów do wyboru.

Ale zgadzam się, że szkoła lepiej pasuje do religioznawstwa niż do religii.

 

Co do niezadowolonych nauczycieli....hymmmm chciałabym zobaczyć choc jednego niezadowolonego katechetę, a jakby nie było podlegają karcie nauczyciela więc są pracownikami oświaty.

Sugeruję poszukać wśród katechetów, którzy pracowali w tym zawodzie jeszcze w czasach religii w parafiach. Naprawdę, wielu z nich jest niezadowolonych.

No i przypomnę ci drugą przypowieść emerytowanej szkolnej bibliotekarki: katecheci rezygnowali z pracy po kilku miesiącach. Sądzisz że byli zadowoleni?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, tu nie ma (no dobrze, może się zdarza, ale nie powinno) mowy o "widzimisię nauczyciela", tylko o rzetelnym przekazywaniu nauki KK

 

Niestety się zdarza.

Przykłady własne , mój wówczas pięciolatek został nazwany głupim i złym dzieckiem z tytułu jedzenia drobiu w środę popielcową - tak zakończyła się edukacja religijna w przedszkolu.

Obecnie dziewieciolatek został odesłany do świetlicy gdy zapytał jak ma się teoria boskiego stworzenia świata, do teorii wielkiego wybuchu i teorii "strun".

 

Porównaj to sobie do lekcji polskiego (literatury). Nikt uczniowi nie udowadnia, że Wołodyjowski był niski, ale zadziorny, po prostu on tak jest przedstawiony w Trylogii.

 

Widzisz, Sienkiewicza nie tłumaczono tysiące razy, na przełomie wielu wieków, mamy go "z pierwszej ręki", a opisy bez podtekstów, przenośni i metafor, przez co jego sa dla mnie bardziej wiarygodne, bo jednoznaczne. Choć już z taka łatwością (pozostając na lekcji j. polskiego), nie można mówić o analizach wierszy, tu pojawia się odwieczne pytanie "co autor miał na myśli" i często jedynie słuszna interpretacja nauczyciela.

 

Nikt uczniowi nie udowadnia, że Bóg stworzył świat w 6 dni, stworzenie świata po prostu tak jest przedstawione w chrześcijaństwie.

 

Oczywiście,ze nie udowadnia, argument jest jeden, "tak było", na pytanie "a dlaczego" pada odpowiedź "bo tak".

 

Założeniem lekcji religii jest, że uczniowie są wierzący. Jeśli nie są, lekcja ta staje się farsą.

Przeważnie staje się farsą.

Założenie jest takie, ze skoro przedmiot jest obowiązkowy, to obecność na nim również, więc nie można oczekiwać, że wszyscy uczniowie są wierzący.

 

 

Sugeruję poszukać wśród katechetów, którzy pracowali w tym zawodzie jeszcze w czasach religii w parafiach. Naprawdę, wielu z nich jest niezadowolonych.

No i przypomnę ci drugą przypowieść emerytowanej szkolnej bibliotekarki: katecheci rezygnowali z pracy po kilku miesiącach. Sądzisz że byli zadowoleni?

 

Jestem z pokolenia "przykościelnych lekcji religii" i nie przypominam sobie, by prowadziły je osoby świeckie.

 

Nie bedę polemizować z panią bibliotekarką;) wierzę,że są osoby, które rezygnują z pracy, ale moim zdaniem to dobrze, znaczy,że a) - nie maja odpowiedniej wiedzy, b)- nie posiadają odpowiednich umiejętności, c) a+b.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pytanie jest : czy świeckie Państwo powinno finansować indoktrynację religijną w państwowych szkołach?

... jeżeli Państwo jest "świeckie" to zapytał bym raczej czy "może finansować" ? (za zgodą większości jego Obywateli) :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...