Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dziennik budowy blockhause inaczej kostka gierkowska :) Andrzeja i Olgi


Recommended Posts

Witamy wszystkich młodych i ambitnych w naszym dzienniku budowy! Raz będę pisać ja – żonka, raz mój mężuś, oboje pod jednym loginem.

Tak jak wszyscy młodzi i gniewni marzyliśmy o własnym, nawet ciasnym domku(jak później się okaże nie takim zupełnie ciasnym…). I tak po długim oczekiwaniu i szukaniu nagle się okazało, że weszliśmy w posiadanie czegoś, co nazwać jest ciężko działką i domem, szybciej przypominało nam to melinę z horroru niż coś użytkowego. Zdjęcia poniżej mogą nie oddać całości, a w szczególności zapachu, wrażeń i efektów jabłecznika(później opiszę co to). Widzieliśmy co nabywamy i widzieliśmy w jakim to stanie jest, ale widzieliśmy też potencjał-przez drogę ścieżką, choć zarośnięta, ale w dół - idzie się do jeziora Swarzędzkiego, tam łabędzie, kaczki, za nim las, a nad nim w sezonie ćwiczenia grupy „Żelazny”. Widok piękny , naprzeciwko nas nigdy nic się nie zbuduje, bo sąsiad z naprzeciwka ma tam narożnik swojej działki, zbyt wąski by coś tam powstało. Droga, ten sąsiad i później jezioro leżą poniżej poziomu naszej działki. Tak wiec mamy niezły widok. O ile nie przysłaniają go przerośnięte drzewa , chaszcze i byliny naszej działki.

Zdjęcie5343.jpg

 

Żeby wejść na działkę trzeba było się przygotować – maczeta - szkoda że od razu jej nie pożyczyliśmy(dopiero w tym roku zaczaiłam mężowi taką na prezent sprawić by mieć swoją-strasznie się ucieszył z niej, ale dopiero teraz, na gwiazdkę)-trzeba było sobie drogę wyciąć z chaszczy, kombinerki-by przeciąć siatkę ogrodzeniowa(klucz w furtce się ułamał) no i kalosze(dorobiłam się ich nie wiedzieć czemu dopiero teraz, po roku). Czemu kalosze? Bo jabłecznik tam był.

Jabłecznik to droga usłana z ok8 warstw(tyle lat tam nikt nic nie robił)jabłek, pognitych, mokrych i rozjeżdżających się pod nogami. Nie raz wywinęłam orła, a ile razy brakowało żebyśmy szpagat zrobili?... No i ten zapach sfermentowanych owoców…mmmm…deliszes ;]

Teraz bukszpan/gryczpan (jak zwał tak zwał). Posadzony był wzdłuż ścieżki prowadzącej do domu(dom na końcu działki). Póki nie ruszysz-piękny. Podczas przesadzania później się okaże, że koty go nie oszczędziły i zaznaczaniu go po-swojemu ]; feee.

Tulipany i przebiśniegi. To są wredne kwiaty - mało że pięknie kwitły bez podlewania ok. 8 sezonów, to jeszcze wpadły w oko 1z sąsiadek. Z ich powodu mam z ta sąsiadką starcie. Dlatego są wredne. Po co tak ładnie kwitną? Ratowałyśmy je z teściową(przesadzałyśmy na przechowanie do niej na ogródek), a sąsiadka wyczaiła moment i spytała czy bym ją nie poczęstowała paroma cebulkami, bo swoich jeszcze się nie dorobiła. Zaskoczona nie wiedziałam co powiedzieć, to bez namysłu powiedziałam, że u mnie teściowa zarządza ogrodem(bo ja chce mieć tylko trawę w przyszłości, a ona mi i tak jakieś kwiaty nasadzi(oby nie!)). Oczywiście teściowej zapomniałam o tym opowiedzieć, a sąsiadka przy następnej sposobności spytała o to samo teściową. Ta nie chcąc się rządzić u mnie powiedziała, że to mnie trzeba pytać. I foch gotowy! Teraz nawet się nie wita z nami i udaje ze nas nie zna…

Zdjęcie5344.jpg

Zdjęcie5343.jpgZdjęcie5344.jpgZdjęcie5346.jpgZdjęcie5347.jpgZdjęcie5348.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 152
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Porzeczki. Jedyne co z nich było dobre, to zapach jak je ścinaliśmy przy ziemi-jakby kto konfitury gotował!

Studnia. Taka z kołowrotkiem, łańcuchem i wiadrem. Nie raz ratowała nas przed pożarem- później opiszę jakim. Pod koniec sprzątania działki złomiarze nam to zarąbali-dobrze że nie wcześniej.

Bez. Wolę bez bzu. To jest chyba najlepiej przystosowana roślina do każdych warunków i najszybciej się rozrasta. I tego najbardziej w niej nie cierpię. System korzeniowy ma tak samo gęsty i długi jak macki urzędu skarbowego –są wszędzie ;]. Masakra jednym słowem…

 

Szopa. To dopiero skarbiec. Szmaty, drewno, gazety, buty, puszki, słoiki, materace, szyby, książki (min. instrukcja obsługi auta Warszawy). Największą atrakcją były-sanki, buda psa-wszystko w smole, a więc jak się paliło je, to kopciło strasznie.

Zdjęcie5373.jpg

Zdjęcie5374.jpg

Zdjęcie5372.jpg

Zdjęcie5371.jpg

Zdjęcie5359.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WC. Było na zewnątrz. Osobno od domu. Zasypane piachem, na szczęście. Więc śmierdziało tylko drewno(ściany). Też osmolone - tak się kopciło że hej. Dobrze że studnia jeszcze była czynna.

Piwnica. Też skarbiec. Resztka węgla, słoiki, słoiki, słoiki i jeszcze raz słoiki. Z jej wnętrza widać dom w środku - od gołej zimnej ziemi ten dom oddzielała tylko 1 warstwa dech podłogowych. I te z dziurami - korniki przeżarły i zapadała się. 6 warstw gumolitu, nakładanego jeden po drugim nie pomogły.

 

 

 

 

Zdjęcie5698.jpgZdjęcie5728.jpg

Zdjęcie5583.jpg

Zdjęcie5697.jpg

Zdjęcie5377.jpg

Zdjęcie5728.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom. Wreszcie dom. Wreszcie i nie wreszcie. Po wejściu okazuje się ze nie da się tam mieszkać… Każda ściana pochylona w tą stronę, gdzie grawitacja większa, sufit jakby otulał kształt ziemi – w sumie to b. prawidłowo się zachowywał - przecież go grawitacja tez obowiązuje. Wchodzimy. Kuchnia, z niej mini salon/pokój gościnny, z niego duży pokój, a z niego sypialnia. Kształtem taki trochę pociąg albo tramwaj. Wszędzie szafy, łóżka, meble kuchenne, kuchenka węglowa. A gdzie łazienka? Ni ma. Bieżącej wody tez ni ma. WC na zewnątrz. Otwieram szafę-suknie ślubna, jak z horrorów, szmatłex i ten zapach, mmmm, aromat brudu, pleśni, zgnilizny, syfu, wilgoci. Aż kaseton z wrażenia się odkleił(pewno wilgoci nie lubił).Otwieram tapczan-tam orzechy włoskie i kupy szczurów lub myszy, pościel pamiętająca czasy CCCP, zeszyty. Na szczęście zbyt długo (ok8lat)nie było świeżych dostaw jedzenia(nikt nie mieszkał),więc zwierzątka te wyemigrowały gdzieś dalej. Kolejne łóżko na kółkach, kute, metalowe-znów jak w kiepskim horrorze. Później na nim, jak na taczce sąsiad-złomiarz wywoził złom co mu za free oddaliśmy czyszcząc działkę.

 

 

Zdjęcie5382.jpgZdjęcie5370.jpgZdjęcie5379.jpgZdjęcie6176.jpgZdjęcie5381.jpg

Zdjęcie5382.jpg

Zdjęcie5370.jpg

Zdjęcie5379.jpg

Zdjęcie6176.jpg

Zdjęcie5381.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wycinka. Profesjonalna. Bo i podejście profesjonalne. Czym? Albo komu zlecić? Za ile? Ok50zł/1drzewo bez posprzątania go. Ile? Po co? Dajcie mi 40. Zrobię to samo. Sama. Albo sami. We dwoje łatwiej. Więc allegro. Oryginał czy chińszczyzna. Przelicznik opłacalności: cena do jakości przez ilość drzew razy gwarancja plus długość ramienia i konie mechaniczne. Razem wyszło piła marki KSO(podróbka NACa)za 200zł z przesyłką. Paragon jest, karta gwarancyjna jest, szkoda tylko że z Białegostoku i koszta w razie naprawy w1str pokrywam ja. Ale może się nie popsuje. (Aha!!!) 

Zaczynamy.

Ale co tam robić piłą? Najpierw maczeta-niezastąpione urządzenie, rachu-ciachu i został sam pień. Drobne gałęzie-co z nimi? Rozumiem grubsze – pociąć i niech czeka na kominek. Pięknie się będzie palić: drzewa owocowe i orzech włoski. No to wymyśliliśmy kupić równie tanią rozdrabniarkę do gałęzi. Ale że było po sezonie to i nie było z czego wybierać – ceny z kosmosu. A i ilości do przerobienia STIHLa by zajechały. Co robić? Jak co? OGNISKO!!! Za free, zima jest więc nikt nie powie, że są zakazy jakieś. Palimy. Wszystko. Nawet budę psa, sanki i toi-toi. Szkoda że wyobraźnia nam nie zadziałała – smoła fajnie się kopci. Aż zafajnie. Czorny słup dymu zdradzał nasza pozycję wrogom tak w promieniu 4km. Zaciekawie nie było. Dobrze że studnia była jeszcze nieobrabowana. Włączył się zespół ratowniczy: jeden nakręca wiadro wody,drugi przelewa do innego naczynia, trzeci biegnie polewać. Uff. Gotowe-przygaszone. Ogólnie ok. 20 dni poświęciliśmy na całodzienne ogniska, wszytko rozłożone w czasie z powodu jego braku;]. Może i dobrze, bo gdy sąsiedzi mieli to wąchać dzień w dzień, to by na bank nie wytrzymali i wezwali kogo trzeba. I tak zajęło nam to parę miesięcy. Zaczęliśmy zaraz po nowym roku2011i skończyliśmy w środku lata. Po drodze jeszcze było cięcie większych drzew metoda zaczepu sznurka na górze i podcinania na dole. Później cięcia na mniejsze kawałki i przenoszenie taczką od torby na kółkach – z oczywistych względów nie wytrzymała(jak na foto poniżej). Piła też nie wytrzymała bez usterki. No to gdzie ten paragon? Karta gwarancyjna jest, instrukcja też, a paragon? Wywiało w jakieś tajemnicze miejsce. No tak zawsze. Szewc bez butów chodzi. Sama pracuję w dziale reklamacji, wiem jak działa ustawa, że same potwierdzenia z allegro i przelewu internetowego wystarczą jako dowód zakupu. Nie jednej osobie i sobie również nie raz wywalczyłam niejedną reklamację. A tu masz. Transakcja na odległość to jak całowanie się przez folię. Idzie wszystko załatwić, ale czasu trzeba. A go nie ma oczywiście nigdy… Nie chciało mi się. Wywaliłam 100zł. Czyli razem piła kosztowała 300zł. I tak sądzę że nie drogo.

 

Zanim odbyła się rozbiórka domu po parę tygodniach znów wszystko zarosło, ale koparka rozjeździła…

Zdjęcie5948.jpg

Zdjęcie5516.jpg

Zdjęcie5948.jpg

Zdjęcie5516.jpg

Zdjęcie5724.jpg

Zdjęcie5444.jpg

Zdjęcie6177.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jedna roślinka się uchowała :pZdjęcie6142.jpg

 

Przyszedł czas na rozbiórkę. I znów pytanie. Czym? Albo komu zlecić? Za ile? W paru firemkach podali nam ceny: od6.000 do20.000zł w tym wszystko wymiecione z działki-pozabierane, posprzątane. Ile? Po co? Znów ambicje są ważniejsze. Sami! O! Wyszło nam ok5500zł.Ale drzewo kominkowe nasze, zostało oczywiście. Więc i tak taniej. Nie obeszło się bez niespodzianek podczas rozwalania chaty. Okazało się że strych ma potajemne komory/skrytki z których nie wynieśliśmy lumpów, no i oczywiście pomieszały się z gruzem i drewnem. Dom był w 1/3murowany a w2/3z drewna i wszystkiego innego co było 50-60lat temu dostępne. Jak rozwalaliśmy komin, to stado OS się wkurzyło i zaczęło latać koło nas. Na szczęście zauważyły że my to niewinni, a winny koparkowy szczelnie się zahermetyzował w koparce i sobie poleciały… Uffffffffffffffff! Ale strachu się najedliśmy.

Co teraz z tymi kawałkami czegoś? Trzeba by posortować: drzewo osobno, gruz osobno, metalowe części osobno, no i te ukryte szmaty ze strychu. No i takie ambitne plany mieliśmy aż nie skończyliśmy wybierać szmaty strychowe. Po tym dosyć mieliśmy. Malo że są już mokre bo popadało, to śmierdzą. I teraz pytanie: co dalej? Szkoda drzewo wywalać, dobry opał by był komuś kto ma śmieciucha. Zaczęliśmy się ogłaszać poczta pantoflową. Za free można było brać wszystko co drewniane a nie jest drzewem kominkowym. Kto był mądry, ten się załadował na nie jedną zimę. Byli i tacy co im się segregować i przecinać na mniejsze się nie chciało. A byli i tacy co pytali czy w ofercie jest też za free załadunek lub transport!!!!!! Wiara jest niepoważna. Daj im za darmo, przynieś podaj, pozamiataj. Wolę wybulić siano i na śmietnik wywalić. Tak i było. Drzewo było dostępne 2-3miesiące, kto wzią - ten wziął, teraz generalne sprzątanie, bo kasa wpadła dodatkowa wreszcie. Więc do dzieła!

Wydzwoniliśmy chyba wszystkie firmy i firemki w Poznaniu i okolicy. Znów porównywarka nam się załączyła. Wybraliśmy oczywiście najtańszych, a ci najdrożsi wołali 2razy tyle. Wydaliśmy ok5500zł. W tym praca koparki. Nie wiem za co 2 razy tyle. Firma wywozowa nazywa się SAN-EKO, polecam wszystkim. Terminowość, taniość, uczciwość. Co więcej trzeba. Na początku obstawialiśmy z koparkowym że ok12m³ wszystko nam zajmie. Jak się okazało ku naszemu rozczarowaniu że lekko się myliliśmy. Razem wyjechało 60m³!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra. jest pusto, czysto. Teren prawie wyrównany, korzenie z konarami powyrywane, leżą obok. Improwizacja bramy wjazdowej(jak na fotkach).Główną podporą od bramy jest kij od szypy, pękła podczas odśnieżania ale jednak jeszcze do czegoś się przyda była w gratisie z działką . Moją mazdą dostawczą z Leroya na działkę;]. Gotowe.\

 

 

Zdjęcie6394.jpgZdjęcie6389.jpgZdjęcie6418.jpgZdjęcie6419.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GWC.

 

Na szczęście koparkowy nas oświecił. GWC chcieliśmy kłaść w lewej i tylnej części działki. Chcieliśmy to robić po fundamencie. A jak? Między domem a ogrodzeniem raptem 3metry są. Gdzie on będzie piasek odkładał jak już tam nawet wjedzie? Uff. Opatrzność najwyższego nam dobrego człowieka podesłała, jego też mogę polecić. Firma ojciec i syn. Syn dobry(szybki sprawny)a ojciec jeszcze lepszy.

Rury zamówiliśmy w Leroyu. Sami poskładamy(znów ambicje). Projekt tego oczywiście wcześniej sami narysowaliśmy. Taki o:

 

projekt gwc.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc mierzymy gdzie będzie dom(pi razy oko)i gdzie w nim pom. gospodarcze z rekuperatorem. Ok., powinna rura wyjść w połowie kotłowni i wejść do niej pod fundamentem w rurze osłonowej. Tylko ani jak w głowie nam się Niechciał się urodzić pomysł jak technicznie to przepuścić więc wyprowadziliśmy tylko do góry i tyle. Na powyższym zdjęciu na czerwono pokazane jest jak miało wyjść a jak wyszło gwc względem Pom gosp.

Reszta na później. Niech Boby myślą.

Teraz rurki trzeba poskładać. Zaczynamy od mniejszych kształtek. Nie bez oporu. Teraz dłuuuugie odcinki, bo 3-metrowe. Mąż trzyma – ja wsadzam: bach, bach młotkiem …i nic. Odskakuje jak guma. No to na odwrót. Nakrzyczałam że nic nie umie. Zamiana ról. Znów bach, bach …i nic. Jak o ścianę grochem, nie chciało za żadne hiny jedna w drugą wejść. Wiadomo, to przez tę jamę. Jak wyjdziemy na zewnątrz to od razu wyjdzie. Wyszliśmy. 2 sąsiadów przyszło ciekawskich. Nawet zaczęliśmy razem pracować. Zaparliśmy o koło auta. I znów nic. Co robić? Zlecić komuś? Kasy szkoda. Takiej prostej rzeczy nie potrafimy, kurka…

Zamówiliśmy. 300zł zawołał hydraulik. Szkoda. A chce się mieć zrobione. Odżałowaliśmy. Przyszedł z kolegą. Młotek to ONI mieli, ja miałam chyba po lalkach barbi, mogłam nimi pukać, długo. Wzięli, zrobili, bac, bac, klep, klep, poszli. OOOOOOOOOOO to dopiero prędkość. My kształtki zbijaliśmy 2godziny. Oni resztę rur w 40min zrobili.

Zdjęcie6438.jpgZdjęcie6441.jpgZdjęcie6439.jpgZdjęcie6437.jpgZdjęcie6440.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co teraz? Geodeta! A jaki tam geodeta bez projektu i pozwolenia na budowę! Wrrrrrrrrrrrrr, znów urzędologia i czekanie…

Projekt.

Powiem wszystkim, że nie opłaca się gotowiec kupować. Zupełnie. Zaraz dowiecie się czemu.

Dniami i nocami wertowaliśmy Internet w poszukiwaniu gotowca. A że w gminie prosiliśmy dach płaski i się do tego przychylili to takiego też projektu szukamy. Okazuje się że nie ma zbyt wiele do wyboru. Albo wieeeeelkie chawiry na duuuuże działki albo dziwne tramwaje lub pół-bliźniaki. Spodobał się nam Domo 01 lub Domo 01d. Zaczęliśmy go umeblowywać. Ni w kij ni w oko. Albo bilard się nie mieści albo kuchnia jest w osobnym kącie od dużego pokoju. Zawsze marzyłam by kuchnia była otwarta i tetrając w niej, że by nie być osobno od „imprezy” w dużym pokoju. W 99% projektów domów jeśli już jest kuchnią „na imprezę”, to tylko tyłem do wszystkich lub częściowo, przy czym częściowo to: kuchenka, zlew, piekarnik są tyłem do imprezy a resztka blatu i mini barek na salon. A w idei bycia „na imprezie” chodziło o to że by gotować, sprzątać, szykować być zwróconą na imprezę, stół z gośćmi, telewizor. Tak więc ŻADEN gotowiec nie spełniał tych wymogów, nawet jak próbowałam coś przestawić, przenieść w gotowych propozycjach.

Druga sprawa. Chcieliśmy wentylacje mechaniczną. I znów: przerobienie projektu(podniesienie ścian by mieć podwieszany sufit z kanałami wentylacyjnymi),zlikwidowanie kominów wentylacji grawitacyjnej(bo po co kasę na to bulić). Za to wszystko każdy projektant-arhitekt woła sianko.

Poszliśmy do projektanta p. Szeszuły z Poznania. Gość z polecenia. Nie jedna kamienice lub większe obiekty projektował. Gość-talent chodzący. Oczywiście nie było nas stać na jego usługi. Za nasz dom ok.15000zł skasował by. Powiedział b. mądra rzecz. Projektując dom powinniśmy widzieć gdzie jaki mebel stoi, czy z tym będzie nam wygodnie, czy funkcjonalnie. Oczywiście, człowiek do wszystkiego potrafi się przyzwyczaić(jak pies do obroży), parę razy puknie się głową tu i tam, nauczy się wymijać ściany i słupy. Ale czy o to chodzi budując od nowa? Co innego z przebudową lub remontem. Po co tworzyć nowe nie wygodne, godzić się na to i jeszcze siano na to kłaść, włażąc na całożyciowy kredyt. Lepiej posiedzieć pomyśleć co i jak, by później nie żałować, bo przerobić albo się nie da albo za drogo. Pokazaliśmy mu te Domo 01. Jak je zobaczył, to się za głowę wziął. Tyle błędów naliczył. Błędów w sensie bezsensowności. Nad dużym pokojem balkon. Nikt nigdy nie zabezpieczył takiego balkonu tak dobrze, by nigdy nie przeciekał, a jak przecieknie to gdzie? Na salon. Super. A jak często korzystasz z balkonu? Nie w bloku! Potrzebny jest? A tym bardziej drugi nad kotłownią? W podobnym wykonaniu! A co ze słupami pod sypialnią? Mostki termiczne gwarantowane! A co z marzeniem o domu pasywnym? Nie sztuką jest mieć zdolność kredytową, trudniej jest później spłacać ratę i ogrzewać dom zimą. Więc pasywny musi być i już! A ogniomury z żelbetu! Strop z żelbetu! Po co takie drogie stosować? Czemu tak projektują? To już mówię czemu. Prawie wszystkie takie projekty są pracą studentów architektury. Projektując go nie myślą o kosztach, przecież nie oni je poniosą. Ma być spełniona myśl artystyczna. A jeszcze Kowalski by chciał 1-2 ścianki w środku przesunąć. To po co się martwić i przeliczać, strop i bez nich by wytrzymał. Przecież to żelbet. Markety na takich stoją. To Se przesuwaj p. Kowalski, ile chcesz i jak chcesz. Zgodzę się na to za darmo! o! Bo promocja u nas taka. Kup tylko! kup! No to Kowalski oczu dostaje z $$ w środku i kupuje na promocji. A później kombinuje jak taniej wybudować. Co czym zastąpić. Z czego w wyposażeniu w domu zrezygnować, bo kasy zabrakło. A czemu parapet z blatem kuchennym się nie stykają? jedno pod drugim o 1cm niżej wyszło? Bo taki student nie myśli o tym, nie on tam będzie mieszkał, tylko Kowalski. Jak już Kowalski zwalczy trudy i skończy budowę to przychodzi czas grzewczy. I znów walka o pieniądz. A poco? Nie taniej najpierw usiąść, zanim się projekt kupi, i pomyśleć co i jak? Gdyby zastąpił żelbet terivią(tańsze)to by się okazało że trzeba przeliczyć raz jeszcze CAŁĄ konstrukcje(znów kasa u architekta)i wyjdzie że fundamenty mogą być lżejsze-tańsze. Przykłady by można było mnożyć, i tak wszystkich nie wymienię.

Nie chcemy być przeciętnym Kowalskim. No to ołówek do łapki, kartka w kratkę i jazda!!!!!!!!!!!!

Zaczęliśmy od mebli. Wydaje się to śmieszne. Bo przecież to mebel ma pasować do wnętrz! Nie ! Ma mi pasować ściana, schody, slupy, drzwi; by nie przeszkadzały moim wymarzonym meblom. Chce mieć bilard. Sam stół wiele gdzie się zmieści, ale trzeba pamiętać, że pole gry jest większe niż on sam, kijem tez trzeba mieć jak się zamachnąć. Ta kuchnia. Strony świata(gdzie okna są a gdzie ich niema). Jedna ściana ślepa, bo przytulamy się do sąsiada bliżej, bo na 3m od płotu a nie 4. I tak strona nie słoneczna. Działkę mamy małą. Pogodzenie tego wszystkiego razem okazało się że łatwe nie jest. Ale da się. Jak na poniższych obrazkach. Jest moja kuchnia, miejsce na bilard, TV, duże okna.

Dla wytrwałych, co doczytali do tego momentu położę wisienkę na torcie. Wcale drogi taki projekt być nie musi. Jak dobrze poszukać to za 3-4tys zajdziesz spokojnie. I nie za metr ceny szukać, tylko ceny za 1 dom. Tacy są uczciwsi, uważam. I mały i duży dom trzeba przeliczać, konstruować. A każdy projektant lub konstruktor przyzna Wam że liczenie od nowa jest łatwiejsze i szybsze niż sprawdzanie i poprawianie(zmiany w projekcie) gotowca. Nie wielu wie, że podczas projektowania konstrukcji zaczyna się od projektu dachu, później piętro i/lub parter, ostatni jest fundament. I teraz zmieniacie 1 ściankę na parterze. Myślicie, że zawsze wystarczy zobaczyć czy bez niej w tym miejscu się nie zawali? Sprawdzić trzeba wszystko. A skoro przy 1 zmianie robi i tak na nowo80% pracy to nie łatwiej przerysować upodobany układ pokoi z gotowca i z tym pójść do projektanta? Na bank ucieszy się z takiego klienta który wie czego chce. Obierze te rysunki w konstrukcje i gotowe! Jak kupujesz gotowy to kupujesz gazetę z malunkami nic nie wartymi, z tym idziesz do projektanta, płacisz mu za adaptację + ew. zmiany i masz projekt.

Przykład. Kupuję gotowiec za2200zł-taki i już, bo jest prawie idealny dla mnie, dlatego taki drogi. Prawie bo 2 zmiany wykonam i będzie na100% super. Kolejny 1000zł. Do tego adaptacja 500-600zł. Razem 3700-3800zł. W tym na bank nie masz zaznaczonych zmian pod względem pasywności, np. gdzie ile styropianu, w którą stronę otwierają się drzwi wejściowe(na zewnątrz), z czego jakie ściany itd. Nie musisz zaznaczać, ale musisz mieć czas non-stop siedzieć na działce i poprawiać Bobów, bo one nie zastanawiają się czy dać tyle styropianu, czy tyle, nie oni tam będą mieszkać, ogrzewać, płacić. A jak cos zrobią nie tak jak myślisz, to ci podsuną projekt pod nos i powiedzą:”a tu TAK było narysowane”. I koniec, nie masz na podstawie czego ich pogonić żeby przerobili. A i sam się zakręcisz - połowy zapomnisz, nie powiesz. Później będziesz żałować: ”a można było tak i tak…”. W cenie indywidualnego masz to wszystko. Powiedzieć można, że u mnie w okolicy nie ma takich tanich projektantów. A co tu ma odległość za znaczenie? Ja co prawda swojego miałam pod bokiem, a i tak u niego byłam ze 3 razy. Na więcej nie miałam ani czasu, ani ochoty, ani potrzeby; żyjemy w erze e-maili, telefonów komórkowych i Internetu. Tą że drogą i się komunikowaliśmy. A co to za koszta pojechać nawet 4 razy prze pół Polski?500zł? Nie warto? Dom kosztuje coś ok.200-300 tys. Jest to kropla w morzu, wliczając jeszcze to, że zaprojektuje(jak mu powiesz oczywiście jakie, sam tego nie zrobi, bo to nie on tam będzie mieszkał) tańsze materiały + odpowiednią izolację by podczas zimy nie harować na TYLKO ogrzewanie.

Projekt wentylacji mechanicznej kosztuję osobno, wtedy projektant od domu ma mniej roboty-nie robi grawitacyjnej, jedynie zgaduję się z tym pierwszym gdzie ma dać przepust z pomieszczenia gospodarczego na kolejną kondygnację. Zazwyczaj w cenie projektu wentylacji mechanicznej jest wersja podstawowa dla urzędu(nie obowiązkowo), wersja wykonawcza-dla wykonawcy(sam możesz wtedy to zrobić łatwo)i dla urzędu(jeśli nie było wersji podstawowej), nadzór wykonawcy tejże wentylacji i jej odbiór. Koszt 1000zł. Uważam ze warto. Ludzie co robią takie projekty są zazwyczaj kopalnią wiedzy w budownictwie wysoce energooszczędnym i pasywnym. Na bank powiedzą ci więcej niż muszą. A wiedzy nigdy dość. I rekuperator doradzą jaki brać. Jak ktoś chce namiar na mojego projektanta went mech to mogę dać. Polecam gościa.

Zamówiliśmy jeden i drugi projekt. Czekamy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...