Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

problem z wszystkowiedzącym ojcem


aga_ko

Recommended Posts

I tak mi pewnie nie pomożecie, ale przynajmniej się wyżalę, bo już mi sił brakuje i chęci. Sprawa wygląda tak:

Dom zaczął budować mój ojciec, jako spełnienie chyba swojego marzenia. Budował nie dla siebie a z myślą o dzieciach, że któreś sobie wykończy i będzie tam mieszkać. Gdy powstawały fundamenty, ściany, dach, ja akurat byłam za granicą, zresztą bardzo w to nie ingerowałam bo nie było postanowione kto tam będzie mieszkał. Decyzja zapadła jakieś pół roku temu, że będziemy ciągnąć to od stanu surowego otwartego razem z mężem. I tu pojawiają sie problemy. Mój ojciec nie jest budowlańcem, jakieś tam pojęcie ma, ale sporo wiedzy i umiejętności mu brakuje. Niektóre pomysły miał dobre, inne rzeczy spieprzył przeokrutnie. Chcieliśmy trochę pozmieniać, coś tam zburzyć, coś tam dostawić. Ale gdzie tam, ojciec traktuje to jak zamach na siebie i uważa że jeśli burzymy to co on zrobił, nie podoba nam się, to proszę bardzo, ale on przestaje się tym zajmować. On nad tym myślał, on to robił i wszystko wie co sobie gdzie zrobimy i jak to powinno wyglądać. Nie docierają argumenty że to my mamy tam mieszkać i to nam ma się podobać i od tej pory my decydujemy. Dodam że oboje z mężem pracujemy i niepracujący zawodowo ojciec jest bardzo potrzebny na budowie żeby przypilnować majstrów, czasem coś doradzić, zrobić jakieś tam drobne rzeczy. On tam naprawdę wyłożył sporo kasy i własnej pracy, wiele mu zawdzięczamy i nie chcę go urazić, nie chcę żeby się na mnie obraził, z drugiej strony ja będę w tym domu mieszkać i mam jakąś tam swoją wizję jak bym chciała zrobić. Targają mną straszne rozterki i nie wiem co mam robić. Czasem mam ochotę rzucić to w cholerę i kupić mieszkanie w bloku i mieć święty spokój....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aga_ko,

Nie pomoge, ale wiem co czujesz, mam podobny problem z tatą. Mimo ustalen robi po swojemu, nie informuje mnie o kosztach, podejmuje decyzje o zakupach materiałów budowlanych bez konsultacji , potem ja przyjezdzam i zaczynam sie na niego drzec (bo nie moge). To on sie obraza. To po godzinach dąsów ustalamy jak to poprawic, i juz nie jest ani po jego ani po mojej mysli. Fatalnie. Gdyby to nie byl ojciec, a jakis tam majster, to bym go poprostu wyslala na drzewo. Ale nie mogę, poza tym potrzebuję go, bo ma wszystko pod kontrolą, i bardzo jestem mu wdzięczna za jego czas, energię i zaangazowanie.

Nigdy sie z nim nie kłóciłam, a teraz masz. Juz się boję tego sezonu..

 

Pozdrawiam,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agako i Jaśka

Może to głupio zabrzmi, ale ciut mi lepiej ...... bo mam ten sam problem! Powoli jest coraz lepiej, bo jest coraz mniej spraw do pilnowania i sami staramy się wszystkim zajmować. Ale i tak każda nasza decyzja (bez przemyślenia przez niego) jest od razu krytykowana, a gdy wszystko wyjdzie OK - to nawet nie przeprosi i nie przyzna się do niczego.

Moja połówka przyjeła taktykę (bo to mój tata) że go informuje co i jak i nie wdaje się w dyskusje. Może go i to wkurza ale przynjamniej nie ma kłótni.

Pewnie nasi ojcowie chcą dobrze, ale niestety ich wiedza budowlana, znajomość nowych tendencji budowlanych odbiega od rzeczywistości, oraz dochodzi problem nie zrozumienia naszych potrzeb, wizji i marzeń.

 

Dziewczyny głowa do góry - tak to jest jak się jest córeczką tatusia, do tego jeszcze wszystko-wiedzącego :wink: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mam Ojca który zna się na wszystkim. Podobnie jak w waszym przypadku jest osobą niepracującą (na emeryturze) i jego pomoc jest nieoceniona przy budowaniu, ale często ma swoje widzimisie. Przyznam się że nie lada sztuką jest przetrzymanie jego wszystkich pomysłów. Historia pokazała jednak że na niektóre sprawy nie ma całościowego spojrzenia. Np. próbował namówić mnie na zmiany na parterze nie zastanawiając się nad tym co wyjdzie na wyższych kondygnacjach. Podczas kopania fundamentów najpierw chce obniżać teren, a za pól roku go podsypuje. Mógłbym mnożyć wiele takich przykładów. Nauczyłem się jednak wysłuchiwać jego rad, ale nie zawsze się do nich stosuje. Przede wszystkim to my ponosimy wszelakie konsekwencje nad którymi się on nawet nie zastanawia. Poza tym mamy całkowicie odmienne gusta estetyczne. Czasem się trochę pokłócimy, ale całe szczęście oboje z ojcem mamy nieobraźliwy charakter. Zauważyłem że po dwóch latach budowy coraz częściej potrafi uszanować moje zdanie. Jednym z rozwiązań problemów było wydzielenie mojemu ojcu jego prywatnej przestrzeni na działce. Ma swój warsztacik w którym może robić wszystko co mu się ubzdura.

I pamiętajcie że budujecie dla siebie i to do was należy ostatnie słowo, nawet jeżeli pomaga wam rodzina. Pomagać komuś to nie znaczy narzucać mu swoja wolę. Zobaczycie że po jakimś czasie rodzice przyznają wam rację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aga_ko

Nie bardzo mogę wywnioskować kto buduje wasz dom. Czy Tata czy Wy ? To znaczy czyj on ma być po wybudowaniu ?

Jeśli Tata buduje a Wy pomagacie a później wam go odda to należy tylko chylić czoła i podziękować za taki prezent. Jeśli natomiast Wy budujecie a Tata pomaga to myślę że na bardzo dużo spraw można przymknąć oko. Przy sprawach nie dających się zaakceptować przyjąć strategię podsuwania waszych pomysłów a później odwracania wszystkiego "kota ogonem" i chwalenia Taty za niby "jego" wspaniałe rozwiązania. Na pewno nic na silę bo się tylko pokłócicie ze sobą, a żaden dom nie jest warty tego aby ludzie mieli się ze sobą kłócić. To już chyba lepiej niech ma jakieś wady ale wy zachowacie dobre stosunki z Tatą. Te drobne ustępstwa możesz potraktować jak prezent dla swojego Taty za jego trud i zaangażowanie. Dom można sobie wybudować lub kupić za pieniądze. Natomiast dobrych układów międzyludzkich za żadne pieniądze nikt jeszcze nie kupił.

Oczywiście w życiu nic nie jest takie białe lub czarne i wszystko zależy od konkretnych osób, ale na pewno nie możesz dopuścić do sytuacji albo Wy albo Tata. Zdaję sobie oczywiście sprawę że moja opinia nie jest podaniem łatwego rozwiązania, ale moje słowa możesz traktować jako zdanie osoby która często chciała by się znajdować w twojej sytuacji i mieć Tatę który zajmie się budową dopilnuje doradzi itp. nawet gdyby coś miało później być nie do końca dobrze. Myślę również, że wiele rzeczy i problemów ma dla nas duże znaczenie tylko w czasie budowy, później o wielu sprawach się zapomina a do innych człowiek się przyzwyczaja. Więc warto zawsze dobrze się zastanowić czy warto o coś „kopię kruszyć” czy lepiej ustąpić.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to jak sie zalicie to pozwole sie dolaczyc. Moj ojciec sie do niczego nie miesza, chyba ze go wyraznie poprosze. Problem mam z mama, ktora jest na emeryturze i koniecznie chce pomoc. Pomaga w ten sposob, ze gotuje mi objady (zebym ja mogla cos robic na budowie) i to jeszcze nie jest problemem ALE... gotuje dla dwoch osob (mnie i meza) ilosci przewidziane w polskiej armii dla 30 zolnierzy dziennie. Wyobrazcie sobie, ze czasami dostaje na JEDEN OBIAD 40 pierogow z serem, 40 ruskich, 4 schabowe, 2 kg ziemniakow, 1 kg ugotowanej marchewki, do tego jakby bylo za malo rosolek i 4 usmazone piersi z kurczaka (do tego 2 pomidorki i 2 ogorki) i mowi mi, ze miala jeszcze zrobic nalesniki z serem, ale to zrobi moze jutro. jak ja prosze, zeby to ograniczlya to skutkuje na 2 dni, jak zrobie karczemna awanture, to na 3 dni a potem od nowa. Zamrazalka jest pelna. Kupic druga albo i trzecia?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem mam z mama, ktora jest na emeryturze i koniecznie chce pomoc. Pomaga w ten sposob, ze gotuje mi objady (zebym ja mogla cos robic na budowie) i to jeszcze nie jest problemem ALE... gotuje dla dwoch osob (mnie i meza) ilosci przewidziane w polskiej armii dla 30 zolnierzy dziennie. Wyobrazcie sobie, ze czasami dostaje na JEDEN OBIAD 40 pierogow z serem, 40 ruskich, 4 schabowe, 2 kg ziemniakow, 1 kg ugotowanej marchewki, do tego jakby bylo za malo rosolek i 4 usmazone piersi z kurczaka (do tego 2 pomidorki i 2 ogorki) i mowi mi, ze miala jeszcze zrobic nalesniki z serem, ale to zrobi moze jutro. jak ja prosze, zeby to ograniczlya to skutkuje na 2 dni, jak zrobie karczemna awanture, to na 3 dni a potem od nowa. Zamrazalka jest pelna. Kupic druga albo i trzecia?

Jeny, viola! Nie mieszkasz gdzieś koło Szczecina? Bardzo chętnie bym się podłączyła do tych domowych pierogów i schabowych. Bo wiesz, ja to coraz częściej jadę na zupach z mrożonki i pierogach z garmażerki. :cry: .

 

A jeśli chodzi o dobre rady ojca: zazwyczaj staram się spokojnie wysłuchać i mówię: "Pomyślę nad tym". Czasem robię po swojemu, a czasem warto wziąć pod uwagę inny punkt widzenia. A poza tym, różne rzeczy można sobie powiedzieć, ważne jest JAK się to uczyni. [/code]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę Wam współczuję i trochę zazdroszczę.

W życiu nie ma nic za darmo i najwyraźniej ceną za pomoc jest ciągłe osiąganie kompromisu.

Nie jest wcale łatwo budować bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz choć "koszty" takiej samodzielności są nieco inne niż opisywane przez Was.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inwestorze,

Bardzo podobało mi się to co napisałeś, ładnie ująłeś to co najważniejsze.

 

Nie bardzo mogę wywnioskować kto buduje wasz dom. Czy Tata czy Wy ? To znaczy czyj on ma być po wybudowaniu ?

 

Dom budował ojciec za pieniądze rodziców do stanu surowego otwartego. Na początku roku nastąpiło przeniesienie prawa własności na nas w zamian na dożywotnią opiekę (w taki sposób omija się duży podatek od spadku). Teraz my z mężem z naszych dotychczasowych oszczędności, jak i tych które wyskrobiemy przez kolejne 25 lat (kredyt) będziemy kontynuować.

 

Przed przepisaniem przeprowadziłam poważną rozmowę i ojcem. Powiedziałam, że ten dom ma nas łączyć a nie dzielić, i jeżeli tak by się miało stać, to ja go nie chcę. Przyrzekł mi że nie obrazi się jeśli będę chciała robić po swojemu, ale że on nam dobrze radzi. Może i dobrze, ale jak ktoś wcześniej napisał każdy ma inny gust i dla jednego jest to dobrze, dla innego nie. Na niektóre rzeczy przymknęłam oko, ale jest coś, z czym się nie mogę pogodzić. Nie wdając się w szczegóły chodzi o to, że jako podporę dachu we wszystkich czterech sypialniach mam po 3 murki dł 90 cm idące prostopadle od ścian, podobne zgodne z projektem, z tym że ja widziałam 2 takie domy i żaden ich nie miał. Moim zdaniem wygląda to koszmarnie i znacznie obniża ustawnośc pokoju. Przyprowadziłam juz jednego fachowca, który stwierdził że on by to rozwalił, dach się nie zawali, tyle że przykryć go blachą a nie dachówką. Mam zamiar zasięgnąć jeszcze rady drugiego, ale nie sądze aby to ojca przekonało. Nie rozumie w czym mi przeszkadzają murki, przecież to jest tylko sypialnia a osłabi to konstrukcję dachu. Ostatnio przyjęłam taktykę- jestem twoją córką i mam taki sam charakter jak ty, ty z uporem bronisz murków, ja z takim samym uporem chcę się ich pozbyć. Nie wiem jak to się skończy. W sobotę podejmę ostateczną decyzję, ale wiem że będzie ciężko....Dobrze że chociaż mama mnie wspiera.

 

Pozdrawiam wszystkich szczęściarzy którym pomagają rodzice, przez co mogą ćwiczyć sztukę negocjacji i zawierania kompromisów ;-))))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aga_ko

Zbadaj dokładnie sprawę tych murków. Przed "poważną rozmową" zasięgnij koniecznie rady projektanta konstruktora. Z pewnością te murki wzięły się z jakiegoś powodu. "Majstrowałem" trochę razem z konstruktorem przy więźbie swojego dachu i wiem że takie murki są bardzo potrzebne przy więźbie jętkowej. Jeśli ich nie ma to nieraz trzeba dać dodatkowe słupy bo inaczej ścianka kolankowa może się wywrócić. Więźba jętkowa ma to do siebie że występują ogromne siły poprzeczne działające na ściankę kolankową. Było nawet kiedyś takie zdjęcie w muratorze przy okazji opisywania częstych błędów popełnianych na budowach. Jeśli już podejmiecie decyzję i będziecie robić zmiany to dopilnuj aby bezwzględnie w dzienniku budowy znalazł się wpis projektanta twojego budynku zezwalający na taką zmianę. Jeśli taka zmiana jest konstrukcyjnie możliwa to spróbuj porozmawiać z Tatą w ten sposób. Postaw mu piwko (lub co tam lubi) na kolację aby wprowadzić go w dobry nastrój. Przyznaj mu najpierw rację że oczywiście ma jak najbardziej rację że takie murki są potrzebne bo potwierdzili to fachowcy. Później weź plan poddasza i spróbuj wspólnie z Tatą rozplanować sypialnie spróbujcie ustawić razem łóżka szafy itp..Później przejdź do swojego wariantu ustawienia i pokaż że te murki faktycznie przeszkadzają i nie pozwalają funkcjonalnie ustawić wyposażenia. I dopiero wtedy bardzo spokojnie spytaj się co Tata na to aby może poradzić się projektanta aby on przeliczył konstrukcję i może dałoby się czymś zastąpić te murki. I takimi drobnymi kroczkami bardzo spokojnie i myślę że się wszystko uda i będziecie razem zadowoleni. Pamiętaj że dom będziesz budować rok, dwa no może trzy lata ale później będziesz mieszkać w nim z Tatą przez wiele wiele lat.

Pozdrawiam i życzę trafnych decyzji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam problem zupełnie odwrotny - mój tata wcale się nie interesuje naszą budową. Ma nam za złe (już od 15 lat, bo tyle trwa nasze małżeństwo), że nie chcieliśmy mieszkać razem z nimi w 3-pokojowym mieszkaniu (a czy ktoś się dziwi, że nie chcieliśmy?). Najpierw mieszkaliśmy z teściami w szeregówce, potem już w swoim mieszkaniu, a teraz budujemy dom. Tato uważa, że rodzina powinna mieszkać razem - dziadkowie, dzieci, wnuki.....Pojęcie "chęć do prywatności i intymności" nic mu nie mówi. Budowa domu jest dla niego chyba ostatecznym dowodem, że go zdradziliśmy. Na naszej działce był tylko raz na początku, zawleczony siłą. Potem już nigdy nie wyraził chęci, żeby pojechać i obejrzeć, nigdy nie zapyta co na budowie, nie mówiąc o pomaganiu. Chociaż szczerze mówiąc od nikogo nie oczekujemy pomocy, myślę, że sami damy radę ; ale czasem miło by było gdyby choć zapytał....Asia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście nie mamy takich problemów.Mój ojciec nie żyje :( ,a teść mieszka na drugim końcu Polski :D :D .Choć i tak ostatnio stwierdził,że wybrany przez nas projekt nadaje się na domek letniskowy a nie na dom do mieszkania :o :evil: Mamy projekt D24 z Muratora i z tego co wiem nadaje się do mieszkania przez cały rok.Na razie mamy tylko fundamenty,więc do krytykowania zostało jeszcze bardzo dużo :cry: Na szczęście odbywa się to na odległość i nie pociąga za sobą kosztów dodatkowych.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem za zakupem mieszkania, przeczekaniem, aż stary się przekręci i budowaniem samemu. Ja jestem bydle, które wyrzuciło starego z budowy, bo właśnie się wpierniczal we wszystko. Powiedzialem mu wprost: ja tam będe mieszkać przez 30-40 lat, więc to moja sprawa gdzie i jaka ściana stanie. Jak chcesz, pomagaj finansowo, ale jak ceną darowizny jest ustawianie mojego życia, to dziekuję, sam wybuduje mniejszy dom, zarabiam tyle ile zarabiam, ale zrobie co chce.

Pytanie, czy masz siłę przeciwstawić się szantażyscie, który grozi "obrażeniem się". A niech sie obraża, to jego problem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aga_ko

Mamy prawie identyczny problem nawet niecały rok temu tez żaliłam się na forum niestety część uznała mnie za niewdzięcznicę bo niedoceniłam darowizny (dostaliśmy działkę).

Nie jest łatwo na poczatku było tak jak u ciebie sprowadziliśmy geodetę który wytyczył na dom. Któregoś dnia wracam z pracy a mój teść przebija wszystkie tyczki bo były żle wytyczone. No wtedy diabeł we mnie wstąpił strasznie się pokłóciliśmy. Nie odzywał się do nas chyba przez miesiąc a mieszkamy razem. Potem mu przeszło.

Wszystko robiliśmy żle, przyjechała rodzina pomóc nam przy zbrojeniu fundamentów ok 8 osób, a on ok 3.00 w sobotę powiedział że na dziś koniec i on sam z moim mężem dokończy w tygodniu. Powiedziałam "nie" są ludzie i będą tak długo aż zrobimy wszystko zignorowaliśmy go. Znowu się obraził ale był z nami do końca dnia. Na początku wcale się nie liczył z naszym zdaniem i chciał wszystko robić po swojemu. My słuchaliśmy go i robiliśmy tak jak my chcieliśmy.On się obrażał ale na coraz krócej.

Potem mój mąż poczuł się właścicielem domu coraz więcej się uczył rozmawiał z różnymi ludźmi i przestał się radzić swojego ojca. I z "syna który nic nie umie i na niczym się nie zna" stał się partnerem do rozmowy dla teścia. Już nie czeka co powie ojciec tylko sam decyduje.

Ale jeżeli możemy coś odpuścić teściowi to odpuszczamy np. mamy skrócony dom o 18 cm bo teść nam przestawił tyczki. Mamy przestawioną ścianę w salonie o pięć centymetrów bo teść murując nie spojrzał do projektu a było za późno żeby rozwalić. Kominem weszliśmy w kosz. Jest tego więcej ale dom i tak nam się podoba konstrukcyjnie nie miało to na szczęscie znaczenia choć brak tych 18cm w pomieszczeniu gdzie stoi piec.

 

Nie jest łatwo ale mój mąż przestał być tylko "synem swojego ojca" jakoś tak "wydoroślał" choć taki młody to już nie jest.

Myślę że to jest metoda małych kroczków trzeba walczyć o swoje terytorium nie pazurami ale uporem i konsekwencją może wasz ojciec też spojrzy na sprawę zupełnie inaczej.

Z dnia na dzień nic się nie zmieni to pewne my to już przerabialiśmy.

Życzę spokoju i konsekwencji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...