Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Drastyczne ograniczenie nauczania historii - protest głodowy w Krakowie


wierzch

Recommended Posts

Nas na fizyce rażono prądem, ;)

W wieku 13 lat umiałam naprawić lampki na choinkę, pokombinować i z kilku kompletów zrobić jeden, ale za to oryginalny, raz doznałam oparzenia na chemii, bo nie zachowałam ostrożności przy doświadczeniu i do dziś pamiętam, że z pewnymi substancjami trzeba jak z jajkiem.

A teraz? Regułki, zadanka i tyle w temacie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 44
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Gość Pepeg z Gumy
A krzyk największy o historię, bo bez niej, to Polska zginie. Bez fizyki, chemii i innych takich burżujskich bzdur będzie za to kwitła.

I ja to mówię - polonistka...

:D

Ważne są proporcje. Każde histeryczne larum zawsze szkodzi.

Zwłaszcza u nas, bo wpadamy nagminnie z jednej skrajności w drugą.Gdyby policzyć wszystkie reformy szkolnictwa, jakie były po wojnie i zebrać ich efekty, mielibyśmy pokaźną sumę zer.:yes:

Pamiętam czasy , kiedy sami studenci na politechnikach domagali się dodatkowych zajęć o charakterze humanistycznym ... i były one wprowadzone.

Tzw. "śrubokręty" doskonale widziały, że technika , to nie wszystko. Tymczasem teraz wszystko poszło w drugą stronę.

 

Ważna jest historia ale nie w wymiarze jakiego chcą biurokraci i doktrynerzy.

Pauperyzacja zawodu nauczycielskiego sięgnęła chyba dna - niekoniecznie w rozumieniu ekonomicznym tego słowa ale zarówno w odniesieniu do poziomu nauczycieli jak i samej profesji.

 

Nie ważne jest co robiliśmy takiego z kwasem na chemii i czy zapamiętaliśmy z lekcji matematyki rozkład wielomianów, jeśli zostajemy w końcu tłumaczami.

Wylewamy natomiast dziecko z kąpielą , bo pozbywamy się przedmiotów uczących logiki, pojmowania abstrakcji, dyscypliny na rzecz niejednokrotnie tylko koniunkturalnych sentymentów.

Poznać podstawy , najważniejsze fakty z przeszłości (nie było tego tak wiele). Resztę z ciekawości zawsze można samemu doczytać.

Patriotyzm, z samej istoty tego pojęcia, nie znosi stopniowania i nikt nie będzie "większym patriotą" i lepszym obywatelem tylko dlatego ,że zna datę pokoju w Budziszynie i jego znaczenie na stosunki z Rusią.

 

Polska zginie bez języka, kultury i potencjału umysłowego.Zwłaszcza potencjału bezideowych i nieagresywnych technokratów.

Bez powszechnej umiejętności drobiazgowej archiwizacji damy sobie doskonale radę.

Tymczasem coraz częściej obecny maturzysta nie potrafi samodzielnie obliczyć powierzchni płytek do własnego domu, zamienić kubików tarcicy na metry kw. desek,nie wie po co są bezpieczniki a za najlepsze źródło poznania uważa bzdury z YouTube.

Wystarczy poczytać Forum Muratora by przekonać się o tym, oraz jaką polszczyzną posługują się współcześni, "prawdziwi patryjoci".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy my chyba zmierzamy do konkluzji, że potrzebne jest nauczanie wszystkiego po trochu. I historię trzeba znać i polski i językami mówić i pamiętać coś z matmy, fizyki, chemii czy biologii. Tylko że jeżeli specjalista od każdego przedmiotu określa niezbędne, jego zdaniem, minimum wiedzy z jego dziedziny, to uczniowie ledwie zipią i w głowach mają totalną sieczkę! Po jaką cholerę uczeń ma znać dane statystyczne różnych krajów, skoro zmieniają się one z roku na rok?! Czy nie lepiej, żeby umiał je znaleźć w różnych źródłach? I czy nie z tego powinien być sprawdzian? I tak kujon wyrecytuje dane o powierzchni Brazylii, gęstości zaludnienia i podobne, ale Gibraltaru na mapie nie wskaże, bo w programie nie było. Będzie wiedział dokładnie, jak przebiega telofaza mitozy, ale liścia lipy od buka nie odróżni. Rozwiąże milion zadań z fizyki, ale nie zamontuje gniazdka w domu tak, żeby był w nim prąd i nic nie kopało. Będzie widział drzewa, ale lasu to już nie...

Historię trzeba znać, ale czy nie lepiej, żeby bardziej skupiać się na związkach przyczynowo-skutkowych niż na wkuwaniu dat dziennych różnych bitew? Nie wystarczy, żeby wiedzieli, w czasie którego powstania ta bitwa była? I czy muszą znać wszystkie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historię trzeba znać, ale czy nie lepiej, żeby bardziej skupiać się na związkach przyczynowo-skutkowych niż na wkuwaniu dat dziennych różnych bitew? Nie wystarczy, żeby wiedzieli, w czasie którego powstania ta bitwa była? I czy muszą znać wszystkie?

 

 

Tyle, że bez tej szczegółowej wiedzy -wedle postrzeganie pewnych środowisk - nie można być patriotą ...nie mówiąc już o byciu Prawdziwym Patriotą

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy my chyba zmierzamy do konkluzji, że potrzebne jest nauczanie wszystkiego po trochu. I historię trzeba znać i polski i językami mówić i pamiętać coś z matmy, fizyki, chemii czy biologii. Tylko że jeżeli specjalista od każdego przedmiotu określa niezbędne, jego zdaniem, minimum wiedzy z jego dziedziny, to uczniowie ledwie zipią i w głowach mają totalną sieczkę! Po jaką cholerę uczeń ma znać dane statystyczne różnych krajów, skoro zmieniają się one z roku na rok?! Czy nie lepiej, żeby umiał je znaleźć w różnych źródłach? (...)

 

Ja jestem z pokolenia, które mniej więcej uczono w ten sposób. Po skończeniu średniej (technicznej) szkoły byłem "wszechstronnym dyletantem" a raczej byłbym, gdyby nie zainteresowania, dla których samodzielnie pogłębiałem wiedzę. Uczelnie techniczną zamieniłem na taką, w której był możliwie największy stopień uogólnienia (czyli socjologia :)). Miałem szczęście do dobrych nauczycieli ( w większości), którzy nie pchali mi do głowy zbędnej wiedzy. Ale mimo to wiedza, z którą zakończyłem edukację na poziomie szkoły średniej była na przyzwoitym poziomie.

W dzisiejszej porannej Trójce przedstawiano przykład pytania z wczorajszego testu z polskiego - historii - wosu. Pytanie dotyczyło Marii Skłodowskiej Curie. (zaintersowani na pewno znajdą w necie). Ręce i nogi się uginają!

Niestety, pomimo, że Agduś stwierdziła że zmierzamy do konkluzji - ja twierdzę, że jesteśmy w punkcie wyjścia i zacytuje wypowiedź malki z 6 postu tej dyskusji:

Zastanówmy się nad jakością, a nie ilością zajęć (nie tylko z historii).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy
Kiedy my chyba zmierzamy do konkluzji, że potrzebne jest nauczanie wszystkiego po trochu. I historię trzeba znać i polski i językami mówić i pamiętać coś z matmy, fizyki, chemii czy biologii.

Też mi się tak wydaje, więc nie wiem skąd ta prewencyjna postawa amalfi ?

Określenie niezbędnej wiedzy do przekazania, jest niezwykle trudne i nie może być czynione przez widzimisię kolejnego ministra.

Zamiana wiedzy encyklopedycznej na praktyczną odbywa się u nas zupełnie bezrefleksyjnie.

Nikt nie myśli co będzie potrzebne za lat 10, bo idziemy na żywioł , ciesząc się jak dzieci ,że nam "potencjał ludzki" rynek ureguluje.

Brać przykłady z państw , które się przejechały na takim myśleniu - choćby Dania, Niemcy czy USA.

Akurat oświaty, rynek nikomu jeszcze nie zreformował, bo to dziedzina , w której bez rozsądnego planowania obudzimy się z ręką w nocniku. Jeden głupi błąd popełniony dzisiaj odbije się dopiero za lat kilkanaście potężnym kacem.

Zlikwidowane niemal doszczętnie szkolnictwo zawodowe odbija się już czkawką.

Kolejarze po kursach, energetycy po szkoleniach, mechanicy po adaptacji. Pewnie wyszli z założenia, że jak ekspedientka, nierzadko dzisiaj ma dyplom ekonomistki, to budować mosty czy przewozić ludzi może nawet małpa.

 

PS niedawna matura Polaków w TVP - żenada. Pytania na poziomie 2klasy o profilu ogólnym, dawnego liceum ogólnokształcącego. A ileż radości mieli zwycięzcy ( stare pryki i żadnego młodziaka) i jaki miażdżący dobre samopoczucie wynik ogólnopolski.

 

Krzysiek napisał, że uczyli Go niezbędnej wiedzy.Widać można było i tak i nie hodować przy tym głupców.

Mój Pan od "ogólnej" pozwalał na egzaminie pisemnym przynosić notatki, podręczniki, co kto chciał.Zdawali i tak tylko ci, którzy wiedzieli co z nimi zrobić i potrafili zastosować wiedzę w praktyce.

Byłeś może Krzysztofie wówczas "wszechstronnym dyletantem" ale nie byłeś " wszechstronnym debilem" i to Cię wyróżnia od wielu z tych ostatnich pokoleń abiturientów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja prewencyjna postawa wynika stąd, że lubię mieć do czynienia z ludźmi o szerokich horyzontach. A boję się, że system szkolnictwa z bieguna zdaniem niektórych zbyt ogólnego nauczania przechyli się w drugą stronę, czyli w tworzenie specjalistów w wieku 15 lat. Będą może i dobrymi fachowcami, ale bardzo nieciekawymi ludźmi. Jak zwkle jest problem ze znalezieniem złotego środka.

 

Co do umiejętności wyszukiwania wiadomości, to można jej się nauczyć na kursie (jak ktoś ma z tym problemy), a nie w czasie kilku lat nauki. Jak "zamkną" google, to co? Troche wyuczonej wiedzy też by sie przydało. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak my wszyscy mądrze tu piszemy! Nic, tylko powierzyć nam stworzenie kolejnej reformy oświaty. To skąd się biorą ci wszyscy reformatorzy, których poczynania budzą strach, pusty śmiech i czarną rozpacz?

Pewnie, że trochę wiedzy wyuczonej trzeba mieć, choćby po to, żeby nie wyjść na głąba (i tu się zastanowiłam, czy jeszcze można, przebywając w towarzystwie ludzi podobnie kształconych). I trzeba dzieci uczyć, że google to niejedynie źródło wiedzy. Ja z moimi wciąż się kłócę, bo każę im szukać informacji w encyklopediach, atlasach, słownikach itp. Poooo coooo? Bo może zabraknąć prądu!

 

Najbardziej wk...wia mnie to, że dla podniesienia dobrego samopoczucia rządzących (że niby takim wykształconym społeczeństwem rządzą), poprawia się "procent" wykształconych w najprostszy możliwy sposób. Za mało ludzi jest w stanie zdobyć wyższe wykształcenie? Trzeba tak obniżyć wymagania, żeby prawie każdy, kto zechce, mógł je osiągnąć. Jeno pracy dla tylu magistrów nie ma, bo ktoś musi miotłą i łopatą machać albo za kierownicą siedzieć. W efekcie mały tłumy frustratów, którzy po ekonomii, marketingu i zarządzaniu, socjologii, politologii itp. muszą wykonywać prace niezaspokajające ich ambicji. I mają rację!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po jaką cholerę uczeń ma znać dane statystyczne różnych krajów,

Ja na geografii uczyłam się właśnie gdzie znajdują się państwa, ich stolice, największe rzeki, jeziora, morza, góry, pasma górskie. Nie uczyliśmy się nigdy jaki kraj co wydobywa i w jakich ilościach, prócz podstawowych surowców, z których słynie (np. RPA diamenty, Arabia Saudyjska - ropa). Żadnej statystyki.

 

Będzie wiedział dokładnie, jak przebiega telofaza mitozy, ale liścia lipy od buka nie odróżni.

Tego uczą na ogrodnictwie i leśnictwie :)

Po studiach będziesz się pytać - a jakiej lipy, szerokolistnej czy drobnolistnej? A jakiego buka? Zwyczajnego czy japońskiego?

 

Tymczasem coraz częściej obecny maturzysta nie potrafi samodzielnie obliczyć powierzchni płytek do własnego domu, zamienić kubików tarcicy na metry kw. desek,nie wie po co są bezpieczniki a za najlepsze źródło poznania uważa bzdury z YouTube.

 

Przypomina mi się pytanie zadane tu na forum: "jak obliczyć metr kwadratowy?".

Na formach akwarystycznych: "jak obliczyć ile litrów ma moje akwarium?"

Edytowane przez Elfir
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawdzałam wczoraj z córką odpowiedzi na egzaminie gimnazjalnym z przedmiotów przyrodniczych i matematyki. Oblałabym te egzaminy jak nic! A na biol-chemie byłam i maturę z biologii na czwórkę zdałam. Pytań z biologii nie zauważyłam, ale z chemii owszem i odpowiedzi nie znałam - przyznaję bez bicia. Po zastanowieniu się doszłam do wniosku, że jeszcze nigdy w życiu mi tej wiedzy nie brakowało. Z fizyki, to owszem, może czasem mogłaby mi się przydać umiejętność zbudowania jakiegoś obwodu - czysto teoretycznie, bo jeszcze się to nie zdarzyło.

 

Elfir, to fajnie miałaś, bo ja pamiętam sprawdziany i odpytywanie właśnie z wielkości wydobycia węgla i innych dóbr oraz wielkością zbiorów ziemniaków, zbóż, buraków cukrowych w różnych krajach (ze szczególnym uwzględnieniem ZSRR, który przodował we wszystkim).

Odróżniania lipy od buka to powinni w podstawówce uczyć. I najlepiej w praktyce, a nie na obrazku w podręczniku do pierwszej klasy (tam jest), bo lepiej zapamiętają. I utrwalać to w starszych klasach, bo wiedza z pierwszej szybko wyparowuje. Nie wszyscy idą na ogrodnictwo czy leśnictwo. Pochwalę się, że moje dzieci od przedszkola potrafią nawet świerka od jodły odróżnić, ale to nie zasługa szkoły, tylko świerków, jodeł, sosen i modrzewi rosnących w ogródkach po drodze do szkoły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Buk i grab to pestka, grab z wiązem mi się myli.

 

W sumie nie ma takiej wiedzy, bez której nie można życia przeżyć. Bo i mówić "poszłem" można i bez wiedzy, kim był Mickiewicz się da, zaliczanie jaszczurki do płazów też nie utrudnia życia, nieodróżnianie czworokąta od czworościanu nikogo nie pogrąży, odróżnianie napięcia od natężenia może być przydatne, ale konieczne nie jest itd. To może w ogóle odpuśćmy sobie tę całą wiedzę ogólną, niech każdy kształci się dowolnie wybierając przedmioty i poziom, ale ustalmy jakiś system egzaminów, do których można przystępować dobrowolnie i wedle własnego uznania? Niech będzie egzamin z każdego przedmiotu na różnych poziomach, niech będzie egzamin dający tytuł erudyty, humanisty itp. Można by przeprowadzać je w telewizji, to by przy okazji programy edukacyjne i rozrywkowe były za darmo w ramach misji wliczonej w abonament. Do egzaminu przystępowałoby się okazując kwitek za opłącanie tegoż i ściągalność by się poprawiła!

Ja to mam genialne pomysły!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I skromna jestem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kwestii historii - ja miałam zdawać starą maturę, ale SLD doszło do władzy i nam dali jeszcze szansę zdawania starej :) No ale przez 2-3 lata chodziłam na fakultet z historii właśnie. I co z historii pamietam? Państwo Mieszka I. Potem jeszcze kilka dat,m wojen itp, ale do XX wieku nigdy nie doszliśmy. Tak wyglądało kształcenei w jednym z najlepszych lo w moim miescie. Ze srednia 5,0 z matury nie wiem nic o fizyce, chemii, biologii, geografii, etc. Polski mielismy prowadzony na podstawie czasaposma język polski, matematyczka chodzila wciaz jak pijana. Ale egzaminz historii na 1 roku studiow zaliczylam jako jedyna z grupy w 1 terminie i jako jedyna z nich nei zdawalam historii na maturze. Nie wiem, czy mam zalowac, ze przyszle pokolenia beda miec mneij godzin wszystkiego, moze to, czego sie beda przez duzo czasow uczyc zostanie porzadnie im wylozone.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I bardzo dobrze, że zmieniają, powinni jeszcze coś zrobić, żeby kosztem LO powstawały technika! Największą głupotą świata było likwidowanie tylu szkół profilowanych (techników i zawodówek).

 

ps. Żeby nie było, nie jestem zwolennikiem PO ani polityki Tuska ani na nich nie głosowałem ;)

 

ps2. podoba mi się ta odpowiedź:

Jakby ktoś słyszał o jakiejś głodówce, to dajcie znać - może się przyłączę. Tylko dopiero po świętach.

 

No tak bo na święta trzeba się najeść :) To może najlepiej podczas postu :D

Tyle, że już po ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...