Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Czy nasze wnuki będą chciały mieszkać w naszych domach? Czy raczej je zburzą?


Czy nasze wnuki będą chciały mieszkać w naszych domach? Czy raczej je zburzą?  

36 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy nasze wnuki będą chciały mieszkać w naszych domach? Czy raczej je zburzą?

    • Będą miały wartość starych pięknych domów
      6
    • Zburzą, jak dziś burzymy domy-kostki
      11
    • Pół na pół
      19


Recommended Posts

(...)A co do definicji rodziny - oczywiście, że tu mówimy o ujęciu socjologicznym, co ma do naszej rozmowy prawo migracyjne Unii? Dom dwurodzinny oznacza, że zmieścimy się w nim z małżonkiem i dziećmi a a obok może mieszkać brat ze swoimi a nie, że upchniemy tam wszystkich krewnych naszych i sąsiada ;). Oczywiście nie przeszkód, by mieszkać sobie z kimś jeszcze i powinowactwo wcale nie jest jakimś warunkiem. Często jest to ktoś wymagający opieki, lub pełniący funkcje pomocy.

 

Jeśli tylko w socjologicznym...

Napomknęłam o prawie Unii, by ci wykazać, że członek rodziny, to też wnuk i dziadek.

 

(A dla mnie dom dwurodzinny, to dom o ukladzie architektonicznym i funkcjonalnym dla dwóch gospodarstw domowych. Bez znaczenia czy mieszka w nim dziesięciu studentów, czy trzy rodziny . http://manu.dogomania.pl/emot/druty.gif)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 501
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Sporo celnych uwag:

Jak doszło do kryzysu o takiej skali? (...) ceny domów szły w górę w szybkim tempie - ponad 10 proc. w skali roku. (...) Amerykanów ogarnął szał nieruchomościowy, bo byli przekonani, że ceny domów będą tylko rosły....

czyż to nie jest coś co znamy ;-)

 

Ja wiem na pewno,że jeżeli syn założy własną rodzinę to się wyprowadzę do czegoś na miarę moich potrzeb(oczywiście o ile on będzie chciał pozostać w naszym domu,inaczej dom pójdzie do sprzedaży).

I to jest nadziej, że jeszcze 1-2 pokolenia i sytuacja się unormuje. Dom to nie żadne dopełnienie więzów, czy gwarancja stabilności - przeciwnie, wiele osób się rozwiodło pozostając lojalnym wobec domu a jeszcze więcej popadło w nędzę dążąc do realizacji tego marzenia za wszelką cenę. Dom jest dobrem konsumpcyjnym, jak samochód, czy motorówka. Jeśli widzisz go w kategoriach faktycznej wartości i możliwości jakie daje włączając w to sprzedaż, to wszystko jest OK, a jak wbijasz sobie "zrobię wszystko żeby..", to to "wszystko" oznacza czasem zbyt wiele. Nie warto robić wszystkiego, ani dla kariery, ani dla murów. Wiem, że w tej kwestii zdania są podzielone.

 

Dziecko (dorosłe) w pewnym czasie trzeba wygonić z domu, jak samo nie wyfruwa. By samodzielności i odpowiedzialności się nauczyło. By swój sposób na życie znalazło. A nie mamy słuchało.

TAAAK!!!! A wciąż pokutujące nawyki widoczne w powieści "Chłopi" wskazują, że taka postawa to okrucieństwo. Może wtedy było to okrutne, był też okres (prehistoria), że by przeżyć należało trzymać się określonego plemienia.

Badania statystyczne przeprowadzone na sporej grupie ludzi uważanych za życiowych szczęściarzy pokazały, że nie łączy ich żadna wspólna cecha (fizyczna, intelektualna itp.) Natomiast występowała tylko jedna wspólna zależność - każdy z nich miał okres w swym życiu, gdy był zadany wyłącznie na siebie.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Och, samodzielności powinno się uczyć jak najwcześniej to możliwe. Oczywiście, nikt chyba nie mówi o wyrzucaniu dziecka za drzwi, tylko o stopniowym, odpowiedzialnym nakłanianiu go do radzenia sobie samodzielnie i wspierania go w jego trudach, podejmowanych w celu usamodzielnienia się. Ja się wyprowadziłem od rodziców na 3 roku studiów, co prawda zamieszkałem w ich mieszkaniu i nie płaciłem im czynszu, ale to był dobry początek. Mój ojciec, na przykład, mieszkał z rodzicami do 30 roku życia, a dla mnie to jakiś hardkor.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli w skrócie:

Czy nasze wnuki będą chciały mieszkać w naszych domach?

Nie, ale mogą być do tego zmuszone sytuacją

 

 

Czy będą chciały je burzyć?

Tak, o ile finanse pozwolą

Boze , naprawde sadzisz ,ze ktos bedzie chial zburzyc np; kilkuset letnia kamienice ,albo wiekowy dom ,dworek z dusza ?Jezeli tak to szczerze wspolczuje gustu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja też krótko.

Czy nasze wnuki będą chciały mieszkać w naszych domach?

Szczerze wątpię, bo dom budowaliśmy z mężem dla siebie, a nie z myślą o jakichś osobach z przyszłości. Raczej nie trafimy w gusta i potrzeby.

Czy będą chciały je burzyć?

Nie interesuje mnie to specjalnie, bo wszystko wskazuje na to, że będę wówczas martwa. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w domu zaprzyjaźnionej babci mieszka jeden z wnuków z żoną, która cały czas mu kołki na głowie ciosa, że "ten dom to dziadostwo". Mieszkają, bo ojcowizna i trzeba. A babcia biedna zahukana siedzi w jednym pokoiku i boi się nosa wyściubić.

Nigdy w życiu nie naraziłabym się wielkością domu na niebezpieczeństwo, że mi dziecko się z rodziną wprowadzi. A już niedługo - córka planuje ślub i chce zamieszkać blisko, ale nie z nami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale chyba nie rozmawiamy o kamienicach, dworkach i zabytkach tylko o zwykłych domach.

niekoniecznie ,bo wielu ludzi wlasnie woli remontowac niz budowac nowe ,zreszta dzis tez mozna wybudowac dworek itp opierajac sie na technologiach znanych od stuleci i troche takich budowli powstje tylko kosztuje to "troche'wiecej niz przecietny dom.Pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja buduję dla wnuków, właśnie. I mam gdzieś. czy będzie się im podobał ten dom, czy nie.

Mój dziadek budował gdy się urodziłam. Moi rodzice pomieszkiwali z rodziną krótko. Na parę lat wyprowadzii się daleko. Tata ciagle w delegacji (odwierty, ropa naftowa i gaz). Jak przyszedł czas do szkoły iść, wróciliśmy do dziadka. Skończyłam liceum i wyfrunęłam od mamy , taty, dziadka i całej reszty. I tak fruwałam po świecie... Najpierw za nauką, potem za pracą, trochę sama , troche z mężem. Gdy urodziło się nasze dziecko powróciliśmy do mamy i dziadka. Teraz dziecko jest na studiach. Tylko patrzeć jak wyfrunie. Gdy już polata, wróci do gniazda, które teraz ja buduję. W każdym bądź razie, jak nie będzie miał gdzie się podziać, to będzie miał gdzie wrócić. Będzie miał gdzie swoje dzieci wychować. W ten sposób myślę o budowaniu dla wnuków.

Mój dziadek pewnie nie myślał o wnukach. Po prostu żył sobie zwyczajnie i robił co mógł, żeby i jemu i rodzinie było po prostu dobrze. Tak też i ze mną jest. Świadomość, że wnuki... itd., to w tej dyskusji tak... wyszło.

I od samego początku piszę, że z dziećmi nie wolno się wiązać. W pewnym czasie należy je wręcz "w świat wyprawić". Mnie nie musieli. Sama się wyprawiłam.Nikt nie chciał, żebym wróciła. Tak się ułożyło. Ale daleko od domu będąc, nie raz wyłam jak bóbr, z tęsknoty za spokojem i swoimi. Za tymi kartofelkami z dzieciństwa, lub marchewką przy fajerce pieczoną, za grochem prażonym, jagodami w lesie zbieranymi, grzybkami. Moja siostra nie wróciła do kraju. Ale latać też już przestała. Teraz lata jej syn.

I tak to jest. Może moje dorosłe wnuki, będą też budowały podobnie. Jak się wylatają.

Jedno wiem na pewno: trochę nieszczęśliwi są rodzice, którzy nie mają zaufania do swoich dzieci. A ich dzieci w pewnym stopniu "inwalidami" społecznymi są, jak tak ciągle pod skrzydłami rodziców żyją, niesamodzielni.

I to prawda, co powiedział Maciek.

Będą chciały... Nie będa chciały... Będą mieszkały... Nie będą mieszkały... Zobaczymy.

Ja nie chciałam. Mieszkam w dziadkowym domu. Budyję dla wnuków. I jest dobrze.

Edytowane przez bajanadjembe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewielka jest różnica między: "A ja buduję dla wnuków, właśnie. I mam gdzieś. czy będzie się im podobał ten dom, czy nie." i "mam gdzieś wnuki w trakcie budowania"....Przecież to po co się buduje siedzi gdzieś w podświadomości. Jeśli ktoś buduje dom i z góry zakłada, że nie będzie w nim mieszkał, a zatem nie będą w nim mieszkać jego dzieci, apotem wnuki to...się nazywa deweloper :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś mówimy dom (z pustaka), a myślimy pałac.

 

.:rolleyes:

Mój co prawda nie z pustaka i architektury raczej nie pałacowej ale......tak to jest mój pałac albo lepianka -jak kto woli.

Jest mój ,nie zależę od dobrej woli albo widzimisię kogoś od kogo wynajmuję,mało tego mój jest też ten kawałek ziemi na której ten dom stoi.

Mogę sobie na nim posadzić tuje albo konopie -jak mi sie zechce.I powiem ,że mam w nosie czy wnuk w nim zamieszka czy nie.Jeśli uzna,że nie chce i ma inne plany to będę z niego dumna,że ambitnie szuka swojej drogi.A jeśli zechce to też w porządku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to siedzi w każdym z nas i dlatego film "Sami swoi", choć produkcja marna, trafia wprost do naszego serca.

I tego warto się wyzbyć, dla własnego i dzieci dobra.

 

Na swojej działce nie możesz wyciąć drzewa, ani nawet położyć rurki bez czyjegoś przyzwolenia. Twój dach musi być taki, nie inny a przed bramą masz robić to, co urzędnik uzna z właściwe.

 

Dziś role się odmieniły - to właściciel, ma górę wytycznych a chcąc, by ktoś zechciał wynająć u niego a nie wybrać z innej pośród 1000 ofert (dla zmniejszenia kosztów, bo o zysku mowy nie ma), powinien kłaniać się w pas, nie przerywając tej czynności do momentu usłyszenia sakramntalnego "zastanowimy się".

 

Natomiast tym co jest po przeciwnej stronie wolności, to bezwarunkowe zobowiązania. Jeżeli "podaruję Ci" samolot, którym możesz szybować do woli, ale za to zobowiązana będziesz serwisować go i tankować we wlasnym zakresie a w ramach mojej przysługi masz odpracowywać u mnie w kazdy piątek, przez 30 lat, to czy to doda Ci wolności. Myślę, że przeciwnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko patrzeć jak wyfrunie. Gdy już polata, wróci do gniazda, które teraz ja buduję. W każdym bądź razie, jak nie będzie miał gdzie się podziać, to będzie miał gdzie wrócić. Będzie miał gdzie swoje dzieci wychować. W ten sposób myślę o budowaniu dla wnuków.
Przyznam szczerze że kompletnie nie rozumiem tego toku myślenia.

Wydaje mi się że zamiast budować dom w którym mogłyby się zmieścić jeszcze nasze dzieci z rodzinami,lepiej zbudować coś małego a za resztę kupić np mieszkania czy działki,niech czekają na te dzieci.

To nie jest zapobiegliwość,to jest celowe doprowadzanie do sytuacji,w której dzieci będą chciały/nie chciały,ale musiały mieszkać w danym domu jeżeli im się nie uda samodzielność bez pomocy rodziców.

Pomijam sytuacje w których dzieci celowo chcą mieszkać ze swoimi rodzicami-one są naprawdę rzadkie,chociażby ze względu na współmałżonków -pisaliśmy już o tym wcześniej,szkoda się powtarzać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...