Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Co ważniejsze: jak najniższe koszty inwestycji czy niskie koszty utrzymania domu?


Redakcja

Koszty - najważniejsze w czasie budowy:  

34 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Koszty - najważniejsze w czasie budowy:

    • Byle starczyło na stan minimum
      2
    • Nie oszczędzam na ociepleniu
      19
    • Najważniejsze to luksusowe wykończenie wewnątrz
      1
    • Inwestuję w panele słoneczne z myślą o niższych kosztach użytkowania domu
      1
    • Nie oszczędzam na energooszczędnych oknach
      11


Recommended Posts

Odpowiedź wydaje się prosta, jeśli chodzi o konstrukcję domu. Liczą się koszty utrzymania, więc nie warto oszczędzać choćby na izolacji.

 

Czy tę samą logikę zastosujemy kupując ogniwa fotowoltaiczne, turbinę wiatrową czy pompę ciepła w domu, w którym można też korzystać z gazu? Jeśli inwestycja kosztuje np. 90 tys. zł, to lepiej włożyć pieniądze na lokatę, czy jednak zainwestować, a potem mieć korzyść z niższych kosztów utrzymania domu?

 

Zapraszamy do dyskusji!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeciętny inwestor budujący dom ma odwrotny problem. Na etapie wykańczania domu zastanawia się skąd wziąć 90 tyś. zł, a nie czy włożyć je na lokatę, czy też kupować ogniwa fotowoltaiczne.

Jeżeli ma brać kredyt i spłacać go z odsetkami to musi zastanowić się czy to mu opłaca się.

Jeżeli ktoś weźmie kredyt 300 tyś. zł na budowę domu lub 400 tyś.zł żeby dokupić ogniwa, turbiny i co tam jeszcze da się zamontować to rata na najbliższe 30 lat wzrośnie mu o ponad 600zł.

Czy da to oszczędności? Każdy odpowie sobie sam na to pytanie.

Ale może da satysfakcję bycia ekologicznym i trendy. Tak jak świadomość ratowania świata, jeżdżąc Toyotą Prius.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Konto usunięte_12*

No właśnie!

Dla mnie (nadmienię - emeryta :)) budowa domu u schyłku życia w sytuacji, gdy podczas pracy "za komuny" na przeciętnych stanowiskach nie udało się uskładać takiej "fortuny" jak te "głupie" 300 tysięcy (głupie dla niejednego z obecnych inwestorów)

- nie było takiej alternatywy "niskie koszty inwestycji czy niskie koszty utrzymania domu". Ja cieszę się po prostu, że udało mi się wybudować JAKIKOLWIEK domek i uciec z bloków. Do tej pory wiele prac wykończeniowych (i nie tylko) wykonuję własnym "sumptem" korzystając z tego, że nie muszę już pracować i mam na to czas.

Gdybym pracował, to musiałbym oddać budowę w cudze, nie zawsze uczciwe i staranne ręce.

A wracając do tematu - jakoś tak dziwnie się składa, że wszystko to, co w przyszłości będzie oszczędne i ekologiczne - na starcie cholernie dużo kosztuje :bash:

Może kiedyś będzie inaczej(?)

Edytowane przez Konto usunięte_12*
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli nas stać to czemu nie. Jeżeli bierzemy kredyt na całość - ryzykujemy. Chyba za dużo. Patrząc dziś.

 

Ponadto... zależy na ile wycenimy własną autonomię. Ile warte dla nas jest bycie niezależnym od innych. Jeżeli cenimy ją wysoko, to nawet wyższe kwoty, nie będą duże.. Jeżeli nie cenimy jej wcale to żadna różnica.

 

Zasada prosta i znana od czasów choćby Krasickiego

 

Krasicki Ignacy

 

Ptaszki w klatce

 

"Czegóż płaczesz? - staremu mówił czyżyk młody -

Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody."

Tyś w niej zrodzon - rzekł stary - przeto ci wybaczę;

Jam był wolny, dziś w klatce - i dlatego płaczę."

 

 

Pozdrawiam

Raźny

Edytowane przez Raźny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wolność to nie koniecznie korzystanie z własnego prądu i własnych rzodkiewek, ale świadomość, że mnie na nie stać. Na pytanie nie ma jednej odpowiedzi - zakup 6x droższej wiertki, która ma 2x dłuższą żywotność raczej rozsądny nie jest

Zatem sens jest gdy:

N< Or*n-N*s*n-Ds, czyli:

N<(Or*n-Ds)/(1+s*n), gdzie:

 

N - nakład przewyższający rozwiązanie tańsze

Or - średnia oszczędność roczna przy rozwiązaniu droższym

n- okres trwania zależności, czyli żywotności i zasadności droższego rozwiązania

s- stopa procentowa lokat jeśli nie mamy kredytu, lub nominalna odsetek, jeśli go mamy

Ds - subiektywna Dzika Satysfakcja, czyli kwota jaką jesteśmy skłonni przeznaczyć ekstra za przyjemność posiadania (tak jak przeznaczamy na używki, bale itp)

 

W praktyce n nie powinno przekraczać kilku lat dla inwestycji sprzętowych a kilkunastu dla materiałowych (z uwagi na postęp technologiczny)

Wysokie Ds może powodować, że każda droższa rzecz będzie miała rację bytu, jednak uczciwie jest mieć świadomość, że mówimy tu o naszej konsumpcji a zysk leży po stronie oferenta.

 

Nie jest sensowna dyskusja nad wysokością Ds, tak jak nie ma sensu dyskutować, czy znaczki są warte tyle ile kosztują.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

takie rzeczy się po prostu oblicza, a nie "uważa"

w miarę dokładne obliczenia uwzględniające również koszt pozyskanych pieniędzy - i wynik może zaskoczyć... niestety, sprzedawcy nowoczesnych energooszczędnych rozwiązań i ustawodawcy robią wszystko, aby oszczędzanie energii się nie opłacało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
  • 2 weeks później...
  • 4 weeks później...

A moim zdaniem najważniejsze są, uwaga uwaga, OBA TE KOSZTY NARAZ.

 

Czyli określamy sobie jakąś rozsądną perspektywę, np. 30-40 lat (czas spłacania kredytu hipotecznego) i liczymy, ile w tym czasie będzie nas kosztować dom.

 

Wliczamy w to:

* koszty budowy pod postacią rat kredytu,

* koszty eksploatacji pod postacią rachunków,

a później na tej podstawie wybieramy optymalny wariant.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak napisał Krzysztof - przy czym "rozsądna perspektywa" to nie okres spłaty hipoteki (przecież może ktoś wziął kredyt na 5 lat, albo w ogóle), ani to ile planujemy żyć, a zakres który nazwałby "krokiem rozwoju". Taki krok, to czas, po którym nasza inwestycje obiektywnie stanie się nieekonomiczna.

Przybliżę. Powiedzmy, że zainwestowałem w droższy piec, który pozwala oszczędzić 1000zł rocznie, ma się zwrócić po 15 latach. Ale po 7 latach okazuje się, że tańsze piece są już znacznie ekonomiczniejsze, czyli pozostawiając mój droższy, już nie oszczędzam :(

W praktyce uważam, że inwestycje należy kalkulować na nie więcej niż 7 lat (sprzęt) oraz 15 lat (materiały) i na tej podstawie przeliczać zakładane oszczędności i inwestowaną kwotę.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podzielam zdanie Krzysztofa. Budując, biorę pod uwagę i niski koszt inwestycji, i eksploatacji. Czyli ma być tani dom ogółem :) Na rozwiązania superenergooszczędne się nie silę, bo nie mam na to pieniędzy - i nie zdążą mi się zamortyzować, bo nie buduję do grobowej deski, tylko do wyjścia dzieci z domu, a będę wtedy przed 50-tką. Myślę sobie, że może następny dom taki będzie - za kilkanaście lat teoretycznie takie rozwiązania powinny być tańsze i bardziej dostępne dla przeciętnego zjadacza chleba, wtedy chętnie skorzystam. A jeśli tak się nie stanie - to będzie tylko świadczyło o tym, że teraz ludzie przepłacają w nadziei, że faktycznie oszczędzają.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...
Mimo wszystko wydaje mi się, że lepiej na początku zainwestować w kilka rzeczy, które później obniżą koszty mieszkania (typu baterie słoneczne itp.). Oczywiście takie inwestycje zwracają się w pełni jeśli będziemy mieszkać w tym miejscu przez kilka, kilkanaście lat.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też uważam, że należy wyważyć obydwa rozwiązania. Na swoim przykładzie podam, że budowałem praktycznie identyczny dom, jak mój niedaleki sąsiad. Od początku kalkulowałem, że wolę na starcie dołożyć do bardziej zaawansowanej technologii, by po zakończeniu inwestycji mieć realnie niższe koszty utrzymania. Mój sąsiad przeciwnie: ciął koszty i budował w większości systemem dosłownie gospodarczym. I on i ja wiele z prac wykonywaliśmy własnoręcznie.

1.Ja zainwestowałem w ocieplenie i hydroizolację fundamentów, on jedynie obłożył fundamenty folią kubełkową.

2.Moje ściany to porotherm 30 p+w na to styropian grafitowy 10 cm z felcem o porządnych współczynnikach, on pustak pianowy na to styro z marketu 2x5 cm.

3.Dach mam kryty karpiówką Creatona (tu nasza fanaberia, więc się nie czepiajcie) z pełnym deskowaniem ocieplony Rockwoolem Toprock po samą kalenicę - skosy i sufity poddasza na gr.30 cm na strychu jedynie 20 cm, on dach kryty blachą i ocieplił jedynie poddasze mieszkalne 15 cm marketową wełną Isover.

4.Na koniec rodzynek: w całym domku zdecydowaliśmy o położeniu podłogówki sterowalnej osobno dla każdego poziomu i pomieszczeń + 3 grzejniki (kotłownia, garaż i jedna z łazienek) piec gazowy kondensat, co wymagało ułożenia na chudziaku parteru 10 cm styro, na poddaszu 5 cm, sąsiad zdecydował się ma centralne węglowe z kaloryferami i podłogi drewniane na legarach bez stosowania styro.

Wnioski: szacując, że w stosunku do sąsiada "przeinwestowałem" ok. 30 - 40% ale od 6 lat rok rocznie z satysfakcją odnotowuję znacznie mniejsze rachunki za ogrzewanie + nie dający się przeliczyć komfort (brak popiołu, bezobsługowy piec, w pełni regulowalna temp. pomieszczeń, nie wspomnę już o powrocie z ferii do ciepłego domu). Skupiłem się na kwestii ciepła, bo teraz zima, ale przecież nawet kwestia akustyki pomieszczeń - duży pogłos w domu sąsiada, który nam osobiście kojarzył się z mieszkaniem w bloku był jednym z podstawowych powodów zastosowania ceramiki zamiast pustaków gazobetonowych. Takich przykładów można mnożyć. Jeden woli wybudować szybko, tanio i zamieszkać, inny przeliczy po swojemu i woli wprowadzić się później, ale do domu o wyższym standardzie. Jednym zdaniem: tak krawiec kraje, jak mu materiału staje... Pozdrawiam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wyznaję zasadę złotego środka i ekonomiki budowania. Mając w drodze gaz ziemny nawet nie rozważaliśmy zakupu pompy ciepła, skupiliśmy sie na dobrej izolacji, wentylacji mechanicznej i usytuowaniu budynku względem stron świata. Z perspektywy czasu zastanawiam się czy nie przeinwestowaliśmy kupując ciepłe okna. Mocno podniosły koszt budowy, a przy dzisiejszym rozwoju energooszczędności, pewnie za 10 lat nie będą spełniały jej wymogu.

Porównując koszt materiałów, tzw. ekologicznych i energooszczędnych do stopy ich zwrotu, corz częściej mam wrażenie, że to sprytna zagrywka marketingowa sprzedawców żyjących z prowizji od kwoty sprzedaży.

 

Nie wiemy jak będzie wyglądał świat za 20 czy 30 lat, w jakim kierunku rozwój technologii budowlanej pchnie budownictwo.

Z domem jest chyba troszkę tak jak ze sprzętem. Moi rodzice prawie 20 lat temu kupili zmywarkę Miele- okrrropnie drogą. Działa do dziś, po kilku niewielkich naprawach. Ile zjada prądu i wody w porównaniu z tanim, współczesnym modelem? Czy to był opłacalny zakup. Na szczęscie oni tego nie liczą. Nieświadomość jest błogosławieństwem.

 

Jeszcze na koniec: jeśli kogoś stać, zeby z własnych środków dołozyć ekstra 90-100tys i żyć w poczuciu dobrze wykonanej roboty-proszę bardzo. Budując na kredyt- nie odważyłabym się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...