Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

DOM - dlaczego pragniesz, dlaczego właściwie go budować?


Redakcja

Recommended Posts

(...) współdziałanie i tworzenie nie wymagają posiadania a budowanie jest ostatnią rzeczą w którą da się realnie zaangażować dzieci.

 

Myślę inaczej.

Żeby współdziałać w tworzeniu (czegokolwiek materialnego) trzeba być "posiadaczem", choćby w ręku jakiegoś narzędzia. A więc trzeba mieć coś, żeby przy tej pomocy zrobić inne coś. Dzieci bardzo chętnie uczestniczą w "dorosłych" zajęciach dorosłych. Oczywiście włączamy je w czynności adekwatne do ich wieku, poziomu...

Dziecko powinno być angażowane we wszystkie twórcze zajęcia w rodzinie; jeśli tylko wykazuje na to chęć, od najmłodszych lat. To rodzi poczucie przynależności, bezpieczeństwa. Jest żródłem radości i poczucia bycia potrzebnym. Poza tym uczy współpracy...Jest kolebką rozwoju dobrych cech charakteru.

Jak to przegapimy, błędnie uznając, że dziecko jest za małe, że więcej będzie przeszkadzać, niż pomagać, to nie zdziwmy sie, jak gdy juz będzie troche większe, nie będzie zainteresowane żadną aktywnością w domu. Odsuwane od "poważnego" życia rodzinnego, poczuje się jako "niepełnowartościowe", "niepełnosprawne". Takie postawy rodziców są żródłem złej samooceny.

Na szczęście małe dzieci mają krótki czas zainteresowania jedną aktywnością. A gdy pozwolimy się małemu zmęczyć - lepiej śpi.

Wychowanie to naprawdę najtrudniejsze zajęcie.

Mamy na forum budujących swoje domy "tymi rękami" w "asyście" dzieci. Nie taka to więc "ostatnia rzecz".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 132
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

E tam, moje dzieci (relatywnie młode) pomagają aktywnie w budowaniu, przede wszystkim przy gromadzeniu środków na budowę (nim zarzucisz mi, że bujdy opowiadam, z góry mówię, że małe dziecięce rączki mogą pracowicie zasuwać przez kilka godzin tygodniowo w zbożnym celu, jeśli są odpowiednio zmotywowane), czy jeśli mają możliwość bezpośredniego zrobienia czegośna budowie jak najbadziej zasuwają na równi z dorosłymi. Ze względu na specyfikę naszego budowania pierwsza kategoria bierze górę. Takie podejście u nas bierze się z tego, że 99% naszych projektów życiowych obejmuje wszystkich członków rodziny, bez względu na to czy dotyczy to sfer rozrywkowych czy pracy organicznej.

 

Ooo.

Wróciłam na poprzednia stronę i proszę.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miłość i dobre relacje nadadzą walor każdej wspólnie realizowanej czynności. Nawet budowie domu. Lub kradnięciu koni (co nawet stało się powiedzeniem). Nie widzę jednak podstaw do gloryfikowania budownictwa. Albo uprawy ziemi. Ta ostatnia raczej była tematem wychowawczo wdzięczniejszym - surowa ziemia poddawana żmudnej obróbce rodzi plony, które dają nam (dosłownie) przeżyć trafiając na stół.

Domy jakie dziś stawiamy to nie schronienie od wiatru i mrozu, ale tynki, gładzie, kominki, listwy, gresy i ukryte w ścianie spłuczki :yes:

 

Spora grupa osób (jak ja) wychowana w blokach, może stara się coś kompensować swymi budowlanymi wysiłkami, ale w rzeczywistości realizujemy własne cele. Natomiast są na tym forum wpisy osób, które uczestniczyły w tym procesie będąc dziećmi i nie wspominają tego jako szkoły życia, miłości i wzmacniania więzi a raczej przeciwnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miłość i dobre relacje nadadzą walor każdej wspólnie realizowanej czynności. Nawet budowie domu. Lub kradnięciu koni (co nawet stało się powiedzeniem). Nie widzę jednak podstaw do gloryfikowania budownictwa. Albo uprawy ziemi. Ta ostatnia raczej była tematem wychowawczo wdzięczniejszym - surowa ziemia poddawana żmudnej obróbce rodzi plony, które dają nam (dosłownie) przeżyć trafiając na stół.

Domy jakie dziś stawiamy to nie schronienie od wiatru i mrozu, ale tynki, gładzie, kominki, listwy, gresy i ukryte w ścianie spłuczki :yes:

 

Spora grupa osób (jak ja) wychowana w blokach, może stara się coś kompensować swymi budowlanymi wysiłkami, ale w rzeczywistości realizujemy własne cele. Natomiast są na tym forum wpisy osób, które uczestniczyły w tym procesie będąc dziećmi i nie wspominają tego jako szkoły życia, miłości i wzmacniania więzi a raczej przeciwnie.

 

Maćku, dla jednych dom to tynki, gładzie itd. a dla drugich pasja - bo dla nich często dom to nie tylko miejsce, to przestrzeń dla rodziny i przyjaciół, do samorealizacji. Tak jak chodzenie po górach, zbieranie znaczków czy obnoszenie się z nowo nabytym TV, samochodem czy innymi rzeczami. To jest rożnorodność. I to jest właśnie piękne. I każdy realizuje własne cele. Czymkolwiek one w życiu nie są... A każdy w jakiś sposób jest apostołem własnych upodobań, nie widzę w tym nic negatywnego.

 

Zwykłe wybieranie kafli, tynków czy cegieł może przerodzić się w fascynującą podróż przez ludzkie dzieje, od fizyki po historię. Albo stać się zmorą zatruwającą dzień powszedni, przyczyną awantur itp. Wszystko zależy od Ciebie i tego jak na to popatrzysz. Człowiek dorosły powinien liczyć się z tym, że każde jego posunięcie przynosi konsekwencje.

 

W życiu, przynajmniej dla mnie, jednym z celów jest radość z tworzenia. Padło na budowanie domu, bo to lubię i kocham. Nie robię tego, bo inni to robią. Gros rzeczy, które robię w życiu pochodzi z mojego wyboru.

 

Nie wszystko, przez co w życiu się przechodzi musi być mile wspominane. Uczestnicząć w czymś uczysz się czy to pasuje do Ciebie czy nie, potem dokonujesz wyborów. Weź dowolny obraz czy ilustrację i przepytaj dziesięć osób, co na nim widzą. Wszyscy zobaczą coś innego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla niektórych osób budowanie może być pasją - potrafię zrozumieć. Tylko, czy jeżeli ktoś na przykład gotuje codziennie obiady, lubi to robić i dobrze mu wychodzi to zaraz jest to pasja? Ja wiem, że teraz takie się prezentuje wzorce - jakieś telewizyjne turnieje kucharzy-amatorów, konkursy wypieków, blogi szafiarek, perfekcyjne panie domu. Codzienne, zupełnie zwyczajne czynności są ukazywane jako nacechowane wyjątkowością. Prezentowani w tych czynnościach są nam pasjonaci, często z niezwykle rozbudowanymi (a nieraz mocno wydumanymi i trochę naciąganymi) motywami swojej działalności.

 

Powstaje jakiś taki ostry podział - jak coś robisz, to masz być od razu pasjonatem, specjalistą, mistrzem, albo nie rób wcale, tylko kup gotowe, albo zapomnij w ogóle. A gdzie miejsce dla pospolitego "czeladnika" w danej dziedzinie? Chyba do bardzo wąskiej specjalizacji dążymy i to nawet w takich powiedziałabym "samoobsługowych" wcześniej czynnościach. Gotują nam masterchefowie, ubierają styliści i shopping assistants, nawet zatrudnienie iluś ekip w zadanej kolejności okazuje się trudne i męczące i lepiej kupić gotowy dom, albo u jednego człowieka uzgodnić budowę pod klucz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś gotowaniu poświęca większość czasu a każdą wolną chwilę spędza na forum o gotowaniu a jak rozmawia, to zwykle o przepisach, to tak, upieram się, że to pasja. Podobnie z budowaniem. Natomiast jak ktoś zachwyci się widokiem będąc na nartach, za miesiąc kupi działkę, między wieloma różnymi sprawami wynajmie ekipę a po roku pojedzie na narty do własnego domku, przy okazji patrząc jak wszystko wyszło, to można powiedzieć, że to zwyczajna czynność.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bowess, ale odkrycie, że zwyczajność jest wyjątkowa i wartościowa jest ważne. Pozwala się cieszyć, tym co mamy.

 

Budowanie dla dewelopera to pewnie już nie pasja, ale większość, która tu pisze, bardzo emocjonuje się tym, co robi. Nawet jeśli jest to przejściowy stan. Czy pasja musi kojarzyć się od razu z mistrzowstwem? Na forum jest mnóstwo wirtuozów, ale również sporo czeladników mających zwyczajne domy. Podoba mi się, że każdy stara się, żeby mu budowa wyszła jak najlepiej. Ale to najlepiej niekoniecznie oznacza, że ma być lepszy od innych. Jestem tu od jakiegoś czasu, a nie odczuwam presji, że mam wszystko wiedzieć, mam mieć wszystko naj. Wszystko zależy do czego się człowiek porównuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słowo "pasja" dla różnych osób ma różne znaczenia. Można żyć z pasją, wszystko co się robi, robić z pasją, a można to słowo rezerwować dla jakiejś jednej, najukochańszej przez siebie czynności. :) Chodziło mi właśnie o to, że niekoniecznie coś musi być naszą pasją w tym znaczeniu wąskim, żeby to zrobić całkiem dobrze, z przyjemnością i zaangażowaniem. W tym szerokim znaczeniu to tak - jeżeli coś robimy dla siebie i robimy to z pozytywnym nastawieniem a nie w poczuciu jakiejś kary czy męki, to działamy z pasją.

Oczywiście, że gotowanie może być pasją w tym wąskim znaczeniu. I to jaką pasją. Ale ja nie uważam się za pasjonata, a też lubię na przykład leniwe pierogi zrobić, czasem poczytać, jakie inni mają przepisy na to samo danie, z czym podają. A budowa domu jako pasja w znaczeniu wąskim zapewne oznaczałaby rozpoczynanie kolejnej budowy tuż po ukończeniu bieżącej. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można również wpaść w pasję .... I niekoniecznie to jest coś pozytywnego :)

 

Tu kilka fajnych definicji:

http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=10092

Edytowane przez dorkaS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A budowa domu jako pasja w znaczeniu wąskim zapewne oznaczałaby rozpoczynanie kolejnej budowy tuż po ukończeniu bieżącej. :)

I oznacza. Przy czym z braku środków poprzestaje się na tzw. remontach, czyli wpuszczaniu luster wgłąb ścian itp. Albo dostawianiu garażu dla auta, którego odporność na warunki atmosferyczne jest obecnie większa niż tegoż garażu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może trzeba podzielić na podkategorie? :) Pasja budowlana wymaga budowy nowego, a pasja dekoratorsko-wnętrzarska już niekoniecznie. :)

 

Parę razy powracał motyw własności i chęci posiadania tego i owego. To może coś a propos. :) STUFF

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, można się zdziwić. Mój znajomy właśnie naprędce sprzedał dom, by wyprzedzić komornika. Taka sytuacja nie ma nic wspólnego z dobrą inwestycją. :(

Kiedyś kolega tłumaczył mi, że konstrukcja domu (nawet supernowoczesna i funkcjonalna), która byłaby mobilna, nie zyska aprobaty własnie przez emocjonalną obawę niestabilności. Wypowiedź Wasserwagi to potwierdza. Mentalność bywa kosztowna - pewność w związaniu z miejscem wywodzi się z rolnictwa i jest tylko balastem w czasach, gdy o majetności decydują kompetencje. Natomiast mury ze swym ciężarem, fundamentami i twardością... są tylko iluzją trwałości. Jedna decyzja sędziego i domek przestaje być nasz. W przypadku hipoteki, sprawa jest jeszcze szybsza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, można się zdziwić. Mój znajomy właśnie naprędce sprzedał dom, by wyprzedzić komornika. Taka sytuacja nie ma nic wspólnego z dobrą inwestycją. :(

Kiedyś kolega tłumaczył mi, że konstrukcja domu (nawet supernowoczesna i funkcjonalna), która byłaby mobilna, nie zyska aprobaty własnie przez emocjonalną obawę niestabilności. Wypowiedź Wasserwagi to potwierdza. Mentalność bywa kosztowna - pewność w związaniu z miejscem wywodzi się z rolnictwa i jest tylko balastem w czasach, gdy o majetności decydują kompetencje. Natomiast mury ze swym ciężarem, fundamentami i twardością... są tylko iluzją trwałości. Jedna decyzja sędziego i domek przestaje być nasz. W przypadku hipoteki, sprawa jest jeszcze szybsza.

 

 

Nie bardzo wiem, jak można lepiej się obronić przed komornikiem, mieszkając w bloku? Myślę, że osoby drżące przed komornikiem maja problem niekoniecznie związany z tematem dyskusji. Telewizor i samochód można przepisać na babcię , niezależnie od miejsca zamieszkania. Ja wybudowałem dom właśnie po to by nie być zmuszanym do życia towarzyskiego blokowisk. Jak się chce palić ogniska, nie wybiera się na swe miejsce miasta, tylko wieś. A problem kto nas odwiedza i dlaczego, nie wynika z tego gdzie mieszkam, tylko kim jestem....Posiadanie domu w niczym mi nie przeszkadza, natomiast bachory pętające się po klatce schodowej w porze drzemki tak. Nawet jak są wśród nich moje własne.

 

Wynająć dom? Za mało ofert, za dużo wymagań...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo wiem, jak można lepiej się obronić przed komornikiem....

 

Nie zaciągając kredytów. Tylko tak.

 

Moi znajomi wynajmują dom, płacą 900zł+media, nie obchodzą ich koszty administracji, remontów, działki... Je też to robię przez część roku, płacąc więcej. To za to, że sam wybieram najdogodniejsze miejsce.

 

 

Podam analogie na płaszczyźnie informatycznej. Załóżmy, że robimy cos bardzo dobrze (intelektualnie). Naszym kapitałem jest domena, strona, która funkcjonuje, wnosi jakieś korzyści (np. takie forum Muratora). Wykonane projekty, obliczenia. Poczta na której są nasze ustalenia, wiedza, godziny naszej pracy. Natomiast skrzynka (serwer) nie musi być nasz na własność. To nie hoster łaskawie nas gości na swych dyskach, ale my wybieramy hostera a jak przez 15min coś nie działa, to na niego krzyczymy. Wiem, że to pewna skrajność, ale ukazuje kierunek zmian; dzisiaj to nie pole i mury na nim są naszym kapitałem, ale kompetencje, dokonania, więzi. Możemy się tym "majdanem" dowolnie przenosić. A posiadanie, w sensie dużych twardych przedmiotów... OK, ale w takich warunkach to już nie źródło zysków a kosztów. Przyjemności kosztują.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...] dzisiaj to nie pole i mury na nim są naszym kapitałem, ale kompetencje, dokonania, więzi. Możemy się tym "majdanem" dowolnie przenosić. A posiadanie, w sensie dużych twardych przedmiotów... OK, ale w takich warunkach to już nie źródło zysków a kosztów. Przyjemności kosztują.

Możemy... ale nie musimy i jak już do tego dojrzejemy, że możemy ale nie musimy, to możemy ale nie musimy podjąć decyzję, że budujemy... np DOM;)... i to może ale nie musi być podsumowaniem reprezentującym nasze

kompetencje, dokonania, więzi.
... bo przecież to nasz kapitał, który możemy(ale nie musimy;)) inwestować w dowolny sposób... również w nasze przyjemności:cool:.

 

 

 

 

 

 

 

 

Daj Maciek spokojnie wypowiedzieć się innym, bo zdominowałeś ten wątek swoją filozofią, którą (mimo, że mi bardzo miło się ją czyta) już poznaliśmy:p.

Tylu ilu ludzi na świecie, tyle różnych potrzeb, planów, możliwości i sposobów na mierzenie się z nimi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...
No to otworzyłeś puszkę Pandory ;) Z możliwych inwestycji dom jest najgorszą i nie chodzi o moje zdanie a ekonomię. Przy wynajmie, stopa zwrotu z inwestycji nie przekracza 3%, podczas gdy na głupiej lokacie dają 6 (do tego niezwykle trudno znaleźć klienta na wynajem, w kraju, gdzie wszyscy postanowili mieć własne). Powiedzenie, że dom jeść nie woła dawno można włożyć między bajki; nakład odtwórczy,czyli taki który pozwoliłby na zachowanie wartości w warunkach ciągłego postępu, to 3-5% rocznie (plus własne zaangażowanie). Pozostaje spekulacja, czyli fałszywa nadzieja, że skoro coś podrożało w jakimś tam okresie, to nieodmiennie trend ten pozostanie (właśnie na tym przekonaniu u ludzi zarabiają zawodowi spekulanci). Spekulacja jest możliwa, ale wymaga 2 rzeczy - zerowego zaangażowania emocjonalnego i trzymania się zasady - kupujemy, kiedy wszyscy sprzedają a sprzedajemy, kiedy wszyscy kupują (większość robi odwrotnie, dzięki czemu garstka zarabia na większości a suma gry jest zerowa).

 

Zatem wcale nie o zyski chodzi, ani "zabezpieczenie", chodzi o nasze marzenia do których dokładamy sobie przyjemną świadomość ileż to pieniędzy miałbym ze sprzedaży, albo najmu, tyle, że mi nie zależy. Jest regułą, że dom od indywidualnego "inwestora" kupić można za kwotę mniejszą niż on włożył a wynajem to nie pomysł na zarobek a jedynie częściowe pomniejszenie kosztów posiadania.

Witam ,masz racje ,ale jak wiadomo diabel tkwi w strzegolach.Oczywiscie jezeli ktos kupil na gorce deweloperke po 4-5 tys ch.f/1,m.kw to nic mu nie pomoze ,bo calkowity koszt splaty metra kwadratowego wyniesie go tyle ile mnie kosztowal zakup domu .Duzo ludzi kupowalo domy 'na inwestycje" ,bo wieloletnie doswiadczenie uczylo ich ,ze nieruchmosci w Pl tylko drozeja,przykladowo w ciagu 20 lat 1.m.kw mieszkania w mojej wsi poszedl w gore z 300$ do 5000$ i zeby bylo dowcipeniej to jak byl najdrozszy najwiecej chetnych chcialo "inwestowac" Poza tym nie zawsze proste zasady sie sprawdzaja ,szczegolnie ,gdy ma sie stycznosc z dotacjalmi i ulgami ,bo roznego rodzaju dotacje potrafia doprowadzic do tego ,iz oplaca sie robic rozne dziwne rzeczy ktore gdyby sie z nich nie korzystalo nie maja zadnego ekonomicznego sensu.Ostatnio tez kombinuje otworzyc firme i skorzystac z dotacji i jednym z zalozen jest to iz firma ma nie przynosic dochodu ,przynajmniej za wielkiego( na tyle duzy abym nie wypadl z KRUSU) ,wystarczy ze zalapie sie na dotacje .odobnie tez bywa z kupnem nieruchmosci jako inwestycji ,w moim konkretnym przypadku pozwala mi to na ubieganie sie o roznego rodzaju dotacje ,przy otwieraniu nastepnej firmy nie bede placiul ZUSu tylko KRUS ,wiec na samej roznicy pomiedzy Krusem ,a Zusem bede ok 8000zl/rok . wynajmujac nie bede placil podatku itd, sumujac moje dodatkowe korzyci wynikajace z zakupu nastepnego domu i ziemi wynosza duzo wiecej niz srednia krajowa ,i do tego moge powiekszac te dochody z czasem .Oczywiscie zgadzam sie ,ze kupno wiekszosci nieruchmosci pod wynajme jest chybionym pomyslem ,bo nieraz samo oprocentowanie kredytu jest wyzsze niz wplywy z czynszu ,ale jak widac na moim przykladzie roznie to bywa.Pzdr

Edytowane przez gumis107
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...