bowess 09.05.2014 17:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2014 Pozostaje mała uwaga - dzieci. Czy one faktycznie wolą mieć własną trampolinę, drabinkę, huśtawkę, piaskownicę... i nikogo do spółki? Czy może wolałyby osiedlowy plac zabaw i towarzystwo rówieśników, zamiast Batmana lub babci? O to to. Dzieci lubią i potrzebują towarzystwa rówieśników. Są też urodzeni samotnicy, ale tych z kolei myślę, że warto powoli oswajać również z liczniejszym towarzystwem, aby nauczyli się prawidłowo funcjonować w grupie, zespole, społeczeństwie. Moja dwójka ma w bezpośrednim sąsiedztwie dwójkę rówieśników, z którymi się razem bawią. Z sąsiadką częściej, z sąsiadem rzadziej (z racji charakteru pracy zawodowej rodziców dużo czasu spędza poza domem, pod opieką babci). U nas są ścieżki z kostki, więc jest wspólne jeżdżenie na rowerkach i hulajnogach, sąsiadka jest szczęśliwą posiadaczką trampoliny. Mieszkamy blisko stadionu i widzę, że to tam skupia się życie towarzyskie młodszych i starszych nastolatków z osiedla. Jest orlik, boisko do kosza, tor rolkowo-rowerowy, siłownia. Na plac zabaw dla maluchów mamy około 10 minut spacerem i chadzamy regularnie. Teraz w ogóle jest mało dzieci. Przeważają jedynacy. Tak jak pisałam o małym sąsiedzie, często praca rodziców równa się pozostawaniu dziecka pod opieką dziadków. W mieście też nie wszystkie lokalizacje sprzyjają dzieciom i wspólnej zabawie. Mieszkaliśmy na wrocławskim Sępolnie i na plac zabaw mieliśmy tylko troszeczkę bliżej niż teraz mamy, średnia wieku mieszkańców osiedla też raczej wysoka. Jakoś tak się składa, że lokalizacje odpowiadające rodzicom (mniej intensywna zabudowa, zieleń, względny spokój) mniej sprzyjają integracji dzieci. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Elfir 09.05.2014 18:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2014 przynajmniej większa szansa, że dziecko będzie się bawić w piaskownicy a nie kuwecie dla okolicznych kotów, jak w miejskich placach zabaw Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MaciekTyr. 09.05.2014 20:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2014 (edytowane) Koty ignorują szacunek dla własności prywatnej - moją posesję odwiedzają dwa. Zatem mogę albo przykrywać piaskownicę każdorazowo takim specjalnym deklem, albo przyjąć, że do piaskownicy nie sikają, bo mają całą działkę i pół lasu. Wybrałem ostatnie. Nasze osiedla domków pozbawiane są przestrzeni wspólnych - nawet sklepy nie pełnią już tej funkcji, ostatnim przyczółkiem są parafie. Jeśli ktoś ma sąsiadów, których widuje częściej niż co tydzień, to naprawdę szczęście, bo "na swoim" popada się w pewną chorobę - "na odwiedziny będzie czas, jak skończymy robić..." a zwykle jesteśmy w trakcie, Codzienność nie wygląda tak: http://mybankier.com/wp-content/uploads/2011/11/rodzina-na-swoim.jpg ona raczej wygląda tak: http://www.lowiczanin.info/content/galeria/55/11342/f30tbrest1.jpg zresztą, rozejrzyjcie się sami Edytowane 9 Maja 2014 przez MaciekTyr. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Elfir 09.05.2014 21:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2014 mieszkam na ulicy, gdzie wokoło tylko rodzina męza mieszka - kuzyn, wujek, teściowie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pieknyromek 10.05.2014 00:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 (edytowane) Jeśli ktoś ma sąsiadów, których widuje częściej niż co tydzień, to naprawdę szczęście, bo "na swoim" popada się w pewną chorobę - "na odwiedziny będzie czas, jak skończymy robić..." a zwykle jesteśmy w trakcie, Nie no, nie mogę się zgodzić. Sorry Maćku ale widzę dwa wyjścia - albo Ty jesteś jakimś czarnowidzem albo ja żyję w jakimś innym, równoległym wymiarze. Ja swoich sąsiadów widuję praktycznie co dzień. Często się zagadujemy(jeśli potrafisz to sobie wyobrazić to nawet PONAD GODZINĘ potrafimy stać przy płocie i nawijać). Byliśmy w odwiedzinach u kilkorga sąsiadów. U niektórych w trakcie budowy, u niektórych po. U nas też było kilka rodzin sąsiedzkich. A jako tako wykończony mamy salon i pokój, kuchnię i łazienkę. Dwa pozostałe pokoje, końcówka korytarza, garaż i użytkowe poddasze są jeszcze nawet nie otynkowane. Tylko kable na gołych pustakach. I było u nas sporo rodziny bliższej i dalszej, znajomi z daleka i sąsiedzi bliscy (zza płota) i trochę dalsi (z drugiego końca wioski). Były sylwestry, grille, urodziny, chrzciny itd. A mieszkamy 2,5roku. Zawsze przy zapraszaniu mówimy z żoną że się jeszcze wykańczamy i nie mamy luksusów, mebli za dużo też nie, spanie (jeśli ktoś zostaje na noc) na jednej kanapie i kilku materacach dmuchanych. I tyle, sprawa jasna od początku. Od sąsiadów dostałem np. sadzonki kwiatów, miętę. Sam częstuję cukiniami latem, jabłkami i nalewką aroniową na jesieni. Kilka dni temu sąsiadce zostało pół opakowania sadzonek cebuli to mi dała i już u mnie rosną a ja jej dam sadzonki aronii jak będę miał. Nasiona cukinii, patisonów i dynii też dostała. Jak wyjeżdżali w czerwcu na urlop zostawili nam klucz do furtki abyśmy sobie truskawek nazrywali jak ich nie będzie bo inaczej się zepsują - ze 7kg tych truskawek dwa razy nazrywałem. Ze dwa miesiące temu sąsiadka mnie woła do płota i pyta czy jak będę przycinał jabłonki nie dałbym jej kilkunastu gałązek bo dobre mam jabłka i chce przeszczepić na swoje drzewka i siostrze dać - oczywiście dałem jej cały pęk gałęzi i chyba się przyjęły. Ostatnio dół na działce kopałem i sąsiad mnie zagadał czy bym nie odstąpił taczki czy dwóch piasku do piaskownicy - dostał z 5 taczek, razem woziliśmy. Sąsiadka się dziecka spodziewa, a nasza mała akurat wyrosła z kołyski to zaproponowaliśmy sąsiadom że pożyczymy jeśli chcą dla ich maleństwa - no i już kołyska jest u nich na wypożyczeniu. Inny sąsiad fotelik samochodowy dla dziecka nam dał bo im już nie potrzebny. Jeszcze inny sąsiad przyszedł do mnie raz po 20-tej i pyta czy bym mu nie pomógł paneli ułożyć w pokoju córki bo mu coś nie idzie - jakiś miał problem. Więc we dwóch z pomocą jego córki te panele do 1 w nocy układaliśmy popijając jednocześnie drinki. Byłem dość "zmęczony" następnego dnia:). Jeszcze potem wino z Włoch mi przywiózł. Mógłbym tak długo podawać przykłady pomocy i współpracy z RÓŻNYMI sąsiadami. Może to Maćku będzie jakiś chociaż jeden pozytywny przykład w tym co Ty widzisz za oknem. Edytowane 10 Maja 2014 przez pieknyromek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wierka 10.05.2014 06:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 Nie no, nie mogę się zgodzić. Sorry Maćku ale widzę dwa wyjścia - albo Ty jesteś jakimś czarnowidzem albo ja żyję w jakimś innym, równoległym wymiarze. Ja swoich sąsiadów widuję praktycznie co dzień. Często się zagadujemy(jeśli potrafisz to sobie wyobrazić to nawet PONAD GODZINĘ potrafimy stać przy płocie i nawijać). Byliśmy w odwiedzinach u kilkorga sąsiadów. U niektórych w trakcie budowy, u niektórych po. U nas też było kilka rodzin sąsiedzkich. A jako tako wykończony mamy salon i pokój, kuchnię i łazienkę. Dwa pozostałe pokoje, końcówka korytarza, garaż i użytkowe poddasze są jeszcze nawet nie otynkowane. Tylko kable na gołych pustakach. I było u nas sporo rodziny bliższej i dalszej, znajomi z daleka i sąsiedzi bliscy (zza płota) i trochę dalsi (z drugiego końca wioski). Były sylwestry, grille, urodziny, chrzciny itd. A mieszkamy 2,5roku. Zawsze przy zapraszaniu mówimy z żoną że się jeszcze wykańczamy i nie mamy luksusów, mebli za dużo też nie, spanie (jeśli ktoś zostaje na noc) na jednej kanapie i kilku materacach dmuchanych. I tyle, sprawa jasna od początku. Od sąsiadów dostałem np. sadzonki kwiatów, miętę. Sam częstuję cukiniami latem, jabłkami i nalewką aroniową na jesieni. Kilka dni temu sąsiadce zostało pół opakowania sadzonek cebuli to mi dała i już u mnie rosną a ja jej dam sadzonki aronii jak będę miał. Nasiona cukinii, patisonów i dynii też dostała. Jak wyjeżdżali w czerwcu na urlop zostawili nam klucz do furtki abyśmy sobie truskawek nazrywali jak ich nie będzie bo inaczej się zepsują - ze 7kg tych truskawek dwa razy nazrywałem. Ze dwa miesiące temu sąsiadka mnie woła do płota i pyta czy jak będę przycinał jabłonki nie dałbym jej kilkunastu gałązek bo dobre mam jabłka i chce przeszczepić na swoje drzewka i siostrze dać - oczywiście dałem jej cały pęk gałęzi i chyba się przyjęły. Ostatnio dół na działce kopałem i sąsiad mnie zagadał czy bym nie odstąpił taczki czy dwóch piasku do piaskownicy - dostał z 5 taczek, razem woziliśmy. Sąsiadka się dziecka spodziewa, a nasza mała akurat wyrosła z kołyski to zaproponowaliśmy sąsiadom że pożyczymy jeśli chcą dla ich maleństwa - no i już kołyska jest u nich na wypożyczeniu. Inny sąsiad fotelik samochodowy dla dziecka nam dał bo im już nie potrzebny. Jeszcze inny sąsiad przyszedł do mnie raz po 20-tej i pyta czy bym mu nie pomógł paneli ułożyć w pokoju córki bo mu coś nie idzie - jakiś miał problem. Więc we dwóch z pomocą jego córki te panele do 1 w nocy układaliśmy popijając jednocześnie drinki. Byłem dość "zmęczony" następnego dnia:). Jeszcze potem wino z Włoch mi przywiózł. Mógłbym tak długo podawać przykłady pomocy i współpracy z RÓŻNYMI sąsiadami. Może to Maćku będzie jakiś chociaż jeden pozytywny przykład w tym co Ty widzisz za oknem. i istnieje ogromna szansa, że po 15 latach będziesz pisać tak jak ja, na poprzedniej stronie. O tym, że marzysz, by móc decydować kiedy masz ochotę na towarzystwo, a kiedy chcesz być sam. Oczywiście nie musi tak być, ale moje początki mieszkania w domu wyglądały dokładnie tak samo jak u Ciebie. Nadmiar bodźców skutecznie wygania mnie pod las. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bowess 10.05.2014 08:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 A ja uważam, że lepiej zachować pewien dystans z sąsiadami. To, że się obok kogoś mieszka, nie oznacza, że zaraz trzeba się zaprzyjaźniać. Ba, przy bliższym poznaniu może się okazać, że sąsiad ma jakieś poglądy albo punkty życiorysu, których nie jesteśmy w stanie zaakceptować i już potem trudniej utrzymać miło-neutralne stosunki. I między dzieci też za bardzo nie wchodzić, bo jak to dzieci - raz się kochają, raz się poobrażają, potem znów przyjaźń wielka. W moim przekonaniu najlepiej jak stosunki są miłe, ale bez zbytniej zażyłości. A moja codzienność jednak trochę bardziej przypomina sytuację ze zdjęcia 1 niż 2. Wprawdzie zwykle nie udaje mi się utrzymać dzieci i ich odzieży w takiej czystości , ale dom i jego otoczenie mamy ukończone, dzieci właśnie dwójkę i to gabarytowo mniej więcej takich jak na zdjęciu. Pewnie, że budują się i ludzie starsi od nas, ale i młodsi też. Z dziećmi prawie dorosłymi, średnimi, małymi, maleńkimi, nie mający dzieci wcale, dzieci już na swoim, jeszcze nie mający. I niezależnie od tego stanu dzieciowego budują domy małe lub duże, skromniejsze lub bardziej ozdobne, lepiej lub gorzej szacują możliwości fiansowe, czyli kończą szybciej, budują długo, etapują, mieszkają z niewykończonym poddaszem, z elewacją lub bez, z założonym ogrodem lub bez. Na 10 domów w najbliższym sąsiedztwie, w jednym mieszka para z córką porównywalna do rodziny ze zdjęcia 2, ale dom mają już ukończony i ładnie wykończony. 3 są rodziny 2+1 (dzieci małe poniżej 5 lat), 3 rodziny 2+2 (dzieci w wieku przedszkolnym i szkoła podstawowa), 2 rodziny młode bez dzieci i 1 para, która zbudowała dla siebie mniejszy nowy dom, bo dzieci już dorosły. A jak sie rozejrzę dalej, to są i smutne historie. Dwie rozgrzebane budowy, bo się ludzie rozwiedli, dom, który zbudowała samotna kobieta 50+ i nawet roku sobie nie pomieszkała, bo nagle zmarła, dom wystawiony cały czas na sprzedaż, a praktycznie niesprzedawalny. Takie życie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MaciekTyr. 10.05.2014 08:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 (edytowane) I po to jest forum, by przyszły "inwestor" (do dość ironiczne nazwanie osoby w długach) mógł czytać i poznawać różne strony i obserwacje. A jak widać są BARDZO różne Może jest jakaś zależność? Charakter, wielkość miejscowości, region? W każdym razie wniosek jest dość zgodny - zawsze dobrze mieć szansę zmiany a niektórzy pozbawiją się jej już w młodości. I chyba tylko to jest tragiczne, bo to, że jeden lubi samotność i szczekanie własnych psów a drugi - wprost odwrotnie... wszak jesteśmy różni. Ja piszę o sobie - mieszczuchu od pokoleń, wychowanym w bloku, pozbawionym pasji ogrodniczych, wygodnym i pragnącym interaktywnych relacji. Pewnie, że są plusy - mogę zrobić ognisko (były 3 na 8 lat czyli mniej niż na kilkudniowym wypadzie). Mam oddzielne pokoje do pisania na komputzerze, oglądania TV, spania i przyjmiwania gości. Dziecko ma oczywiści swój pokój pełen plastikowych zabawek, ale i tak woli być gdziekolwiek, byle obok kogoś. Mam nawet siłownię: wyremontowałem pomieszczenie, wybierałem sprzęt na Allegro (to uwielbiam robić), wszystko urządziłem... problem pojawił się jedynie w tym, że trudno się zebrać do ćwiczeń Więc zapisałem się na siłownię - jest tam sporo ludzi, dzieci bawią się wspólnie, jest gwar i jakoś tak łatwiej się zebrać i poćwiczyć. I taki jest mój wniosek - u mnie MAM nie przekłada się na BYĆ a nawet jest odwrotnie A Tobie Pięknyromku zazdroszczę Nie wiem, może masz szczęście, lub wyjątkowo trafiłeś, może tak jak jest na wsi? Ja takie życie znam tylko z Hiszpanii, gdzie mamy nieduże mieszkanie, specjalnie się nim nie pochłaniamy (jak i inni) i życie wygląda o wiele pogodniej. A w Łodzi umawiamy się z 1-2 tygodniowym wyprzedzeniem, wizyta pociąga rewizytę (najlepiej po remoncie) a podrzucenie dziecka to nietakt. Edytowane 10 Maja 2014 przez MaciekTyr. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pieknyromek 10.05.2014 10:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 i istnieje ogromna szansa, że po 15 latach będziesz pisać tak jak ja, na poprzedniej stronie. O tym, że marzysz, by móc decydować kiedy masz ochotę na towarzystwo, a kiedy chcesz być sam. Oczywiście nie musi tak być, ale moje początki mieszkania w domu wyglądały dokładnie tak samo jak u Ciebie. Nadmiar bodźców skutecznie wygania mnie pod las. Ja na razie nie czuję nadmiaru bodźców. Jest sympatycznie i miło. Oczywiście nie z każdymi sąsiadami mamy takie kontakty. Jest jedna powiedzmy mniej sympatyczna sąsiadka(na szczęście nie za bliska) z którą nie utrzymuję żadnych kontaktów. Są dwa starsze małżeństwa, bardzo miłe i sympatyczne jednak różnica wieku sprawia że jest pewien dystans. Jedno małżeństwo (ok. 70-latków) bardzo sympatyczne - na prawdę fajne "dziadki";) Może się mylę ale myślę że nadmiar bodźców można ograniczać. To o czym piszesz na poprzedniej stronie u mnie się nie zdarzy bo ulica jest naszą prywatną własnością i nie będzie na niej dużo samochodów, zwłaszcza szybko jeżdżących. Firmy pod bokiem też mi nie zbudują bo to środek osiedla u musieliby sporo nowych domków wyburzyć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pieknyromek 10.05.2014 10:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 A ja uważam, że lepiej zachować pewien dystans z sąsiadami. To, że się obok kogoś mieszka, nie oznacza, że zaraz trzeba się zaprzyjaźniać. Ba, przy bliższym poznaniu może się okazać, że sąsiad ma jakieś poglądy albo punkty życiorysu, których nie jesteśmy w stanie zaakceptować i już potem trudniej utrzymać miło-neutralne stosunki. I między dzieci też za bardzo nie wchodzić, bo jak to dzieci - raz się kochają, raz się poobrażają, potem znów przyjaźń wielka. W moim przekonaniu najlepiej jak stosunki są miłe, ale bez zbytniej zażyłości. A ja z miłymi i fajnymi ludźmi wolę się trochę poznać, może bez przesady ale jednak. A to że nie wszystkie ich cechy muszą nam odpowiadać to jasne ale jednak wolę się w miarę poznać z niektórymi chociaż. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Elfir 10.05.2014 10:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 Nigdy nie rozmawiałam z sasiadami w bloku, poza zdawkowym dzień dobry. Nawet nie wiedziałam kto mieszka w klatce obok. Więc nie rozumiem o co chodzi Maćkowi?Utrzymywanie kontaktów zalezy od chrakteru człowieka a nie miejsca mieszkania. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MaciekTyr. 10.05.2014 14:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 Wygląda na to, że jednak nie tylko od charakteru. Czego jestem przykładem - charakter nie zmienia mi się wraz z zameldowaniem a kontakty - diametralnie. Elfir nie uważam, że wszyscy mają myśleć jak ja, doceń proszę siłę i piękno różnic między ludźmi. Przecież, jak w bloku z nikim z otoczenia się nie przyjaźniłaś i w domku podobnie, to znaczy, że Ci to do szczęścia nie potrzebne. Dla mnie niepojęta jest sytuacja, gdzie krewni mieszkają na jednej ulicy... przecież to nie jest przypadek! Nawet na tym portalu rozmawiałem z kimś, i nagle okazał się... moim niedalekim sąsiadem. Do spotkania nie doszło (a proponowałem). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Elfir 10.05.2014 18:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 oczywiście, że krewni na jednej ulicy to nie przypadek - to po prostu duże pole podzielone w rodzinie na działki budowlane. Maciek - piszę w takim a nie innym tonie, bo to ty zacząłeś pisać o wadach życia w domu jako stwierdzeniach absolutnych. Żaden z twoich wpisów nie przewidywał, że inni ludzie mogą myslec i spostrzegać inaczej niż ty.Przykłady:"Niezależnie, czy ktoś właśnie skończył budowę, czy dopiero się do niej zabiera, o ile ta sprawa jest dla niego życiowym wydatkiem (a zwykle jest) pozostaje mu jedno - racjonalizowanie decyzji, czyli szukanie plusów i "racjonalnych" powodów." Odmawiasz tym samym prawa do tego, by posiadanie domu było decyzją racjonalną z góry. Nie! Zakładasz, że trzeba się wewnętrznie przekonać, ze to była sluszna decyzja - w domysle zła decyzja, którą trzeba usprawiedliwić. kolejny:"Powiem krótko - w mieszkaniu się żyje a dom się ma"Czyli w domu się nie zyje? Znów stwierdzenie ogólne, a nie twoja opinia o twoim podejściu. Narzucasz czytelnikowi swój światpogląd. Kazdy twój wpis dalej to próba zdyskredytowania mieszkania w domku. A teraz mi zarzucasz, ze wymieniam wady mieszkania w bloku i nie rozumiem blokowców? gdybyś napisał coś w stylu: "ja się lepiej czuję w bloku, bo...." pominęłabym to milczeniem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
piotrek0m 10.05.2014 20:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 A ja z miłymi i fajnymi ludźmi wolę się trochę poznać, może bez przesady ale jednak. A to że nie wszystkie ich cechy muszą nam odpowiadać to jasne ale jednak wolę się w miarę poznać z niektórymi chociaż. A ja uważam, że lepiej zachować pewien dystans z sąsiadami. To, że się obok kogoś mieszka, nie oznacza, że zaraz trzeba się zaprzyjaźniać. Ba, przy bliższym poznaniu może się okazać, że sąsiad ma jakieś poglądy albo punkty życiorysu, których nie jesteśmy w stanie zaakceptować i już potem trudniej utrzymać miło-neutralne stosunki. . A ja będę wolał zachować dystans. Niestety sąsiadów przez płot jeszcze nie mam, dla sąsiadów dalszych i z przeciwka jestem miły i chętnie porozmawiam, zagadam, ale nie mam potrzeby zbytniego poznawania się.... Wzajemne poprawne stosunki są konieczne choćby ze względów bezpieczeństwa i wzajemnego pilnowania sobie domków w czasie urlopu. To cecha charakteru, znam osoby które w miesiąc po wprowadzeniu się do mieszkań w bloku tak sobie przypadły do gustu, że wspólnie na wakacje chcą jechać. Bywa więc i tak też. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewa72_krakow 10.05.2014 20:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 Pieknyromek, u nas dokladnie jest tak samo jak u Ciebie (jestesmy tu niewiele ponad 3 lata) tyle tylko, ze do sasiadki, ktora ma 81lat, mowimy babciu albo po imieniu - i jest ok (jestem u niej przynajmniej co drugi dzien na herbatce albo pogaduchach )...jak pomysle, to z reszta "leciwych" sasiadow tez po imieniu - jakas dziwna okolica? Jest super. Domow sie nie zamyka (no chyba, ze wyjezdzasz na dluzej), garaze pootwierane, w samochodach kluczyki (nawet w nocy), zero ogrodzen (oprocz tych, co maja kury). Poza tym, mimo takich "zazylosci" nikt nikomu nie wchodzi na glowe, nie naprasza sie, czy co tam jeszcze... Okolica taka, ze ruch sie nie zwiekszy (dziennie przejezdza tedy moze 10 samochodow-nie liczac kilku tutejszych) i wcale nie zanosi sie w najblizszym 20-leciu na zwiekszenie ruchu...-mieszkamy 4km od miasta. Na koniec: moj mezu zagorzaly przeciwnik spoufalania sie z sasiadami, nagle zmienil podejscie po przeprowadzce na wies - ciekawe dlaczego... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MaciekTyr. 10.05.2014 20:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 (edytowane) Elfir, pisałem dlaczego lepiej mi w mieszkaniu. Nie widzę też powodów by kryć SWOJE rozczarowania związane z domem. Pozwolę sobie zauważyć, że co 2 post wspominam o tym, że ludzie mają rożne potrzeby a nawet, że pewnie jestem w mniejszości. Nie, nie jest moim celem doprowadzenie do sytuacji, by wszyscy zgodnym chórem wyrzekli: "Maciek ma rację" Temat nie dotyczy doktryn objawionych a WŁASNYCH odczuć i przemyśleń, i zarzucanie, że ktokolwiek pisząc takowe, ma coś "narzucać czytelnikowi" lub "odmawiać mu prawa" świadczy chyba tylko o poczuciu omnipotencji. Jest dla mnie oczywiste, że decyzja o postawieniu domu dla wielu osób będzie powodom szczęścia i radości, natomiast kategorycznie i z całą stanowczości sprzeciwiam się postawie nakazującej, że decyzja taka MUSI być powodem zadowolenia, na zasadzie tematu zadanego wypracowania "Mój ulubiony bohater, dlaczego wybrałem Lenina" Edytowane 10 Maja 2014 przez MaciekTyr. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MaciekTyr. 10.05.2014 20:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 Ewa - po tym, co tu czytam - chyba na wsi jest inaczej. Ale powiedzmy sobie: na wsi, a nie na przedmieściu dużego miasta, gdzie wprowadzą się mieszczuchy bez korzeni i każdy zacznie od murowania ogrodzenia i realizowania wyścigu z sąsiadem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pieknyromek 10.05.2014 21:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 Może jest jakaś zależność? Charakter, wielkość miejscowości, region? A Tobie Pięknyromku zazdroszczę Nie wiem, może masz szczęście, lub wyjątkowo trafiłeś, może tak jak jest na wsi? Moim zdaniem to prawie tylko charakter nasz i sąsiadów o tym decyduje. Może trochę wielkość miejscowości. Ale przede wszystkim ludzie. Region raczej nie bo sąsiadów mam z różnych stron, sam też stąd nie pochodzę. Oczywiście ludzie w Hiszpanii są inni niż my, bardziej otwarci, gadatliwi. Byłem kiedyś na hiszpańskiej prowincji i ludność miejscowa bardzo miła, otwarta, zagaduje. W Danii studiowałem także z Hiszpanami - bardzo sympatyczni i skorzy do rozmów. Ale to już trochę inny temat. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pieknyromek 10.05.2014 22:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2014 Pieknyromek, u nas dokladnie jest tak samo jak u Ciebie (jestesmy tu niewiele ponad 3 lata) tyle tylko, ze do sasiadki, ktora ma 81lat, mowimy babciu albo po imieniu - i jest ok (jestem u niej przynajmniej co drugi dzien na herbatce albo pogaduchach )...jak pomysle, to z reszta "leciwych" sasiadow tez po imieniu - jakas dziwna okolica? Jest super. Domow sie nie zamyka (no chyba, ze wyjezdzasz na dluzej), garaze pootwierane, w samochodach kluczyki (nawet w nocy), zero ogrodzen (oprocz tych, co maja kury). Na koniec: moj mezu zagorzaly przeciwnik spoufalania sie z sasiadami, nagle zmienil podejscie po przeprowadzce na wies - ciekawe dlaczego... U nas się jednak garaże i samochody zamyka - tak bezpiecznie nie jest. Dużo oczywiście zależy od przypadku na jakich się trafi sąsiadów bo wiem że są tacy z którymi sąsiedztwo to tylko kłopoty i nieprzyjemności i zero możliwości dogadania się. Niestety tak też bywa. Ja chyba miałem szczęście:) A zmiana postawy Twojego męża to kolejny dowód na to że charakter ludzi się liczy. Może też jakieś kojące oddziaływanie większej ilości zieleni na wsi:p Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ciasteczkowa 14.05.2014 21:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Maja 2014 (edytowane) Podziwiam Was odważnych, ale może patrzę na sprawę nieco inaczej. Od urodzenia mieszkam w domku jednorodzinnym i to bynajmniej nie przez moją rodzinę wybudowanym. Koszty są przeogromne (wiadomo, że to nie nowe budownictwo). Na forum trafiłam gdyż ciągle trzeba coś remontować, naprawiać, dodawać, bawić się w ogródku i jeszcze cała lista rzeczy, wliczając w to gniazda os i dzikich pszczół, które uparcie gnieżdżą się między dachówkami. W rezultacie czego naprawdę rozważam zakup mieszkania, zwłaszcza, że wolałabym swoją przyszłość wiązać z większym miastem. Tu też, nauczona doświadczeniem, stawiałabym na nowe budownictwo i coraz poważniej nad kupnem mieszkania się zastanawiam. Natomiast Wam wszystkich (których niekiedy przerażające historie czytam) życzę powodzenia i samozaparcia, nie tylko podczas budowy, ale i potem. Niestety niekiedy, gdy marzenia się spełniają i tak bywa potrzebne... [nie reklamujemy portali z nieruchomościami! - moderator] Edytowane 14 Maja 2014 przez Elfir Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.