Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

O kominach, krótko i na temat ...


kominiarz

Recommended Posts

Także widzisz kolektor1 jak wygląda sprawa z wymiennikami. U ciebie natomiast poza teoretycznie małą mocą urządzenia jest też odcinek poziomy do komina a w nim wymiennik wodny. Tu w dużej mierze jest problem. Nie dość, że urządzenie traci w wewnątrz paleniska energię - wszak widać rurki miedziane wymiennika to jeszcze na kanale spalinowym, poziomym jest wymiennik, który dopełnia rzeczy. Innymi słowy trochę za bardzo przekombinowałeś z próba odzysku ciepła. Tak tylko jeszcze zapytam....co się dzieje, gdy dasz dużo powietrza do paleniska i tak się pali dłuższy czas? Próbowałeś?

pzdr

Edytowane przez DANIEL SIS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 304
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Także widzisz kolektor1 jak wygląda sprawa z wymiennikami. U ciebie natomiast poza teoretycznie małą mocą urządzenia

Nie bardzo rozumiem pojęcie "mała moc urządzenia" Nie ma to przecież związku z gabarytami kozy. Sama koza przecież nie generuje ciepła a to ciepło jest wytwarzane poprzez spalanie. To ile ciepła generuje mi to spalanie zależy przecież od "paliwa", jego wilgotności, oraz ilości powietrza dostarczonego do spalania. Na czwartym zdjęciu jest ciepłomierz. Normalnie do ogrzania chałupy wystarczało mi ok. 7-10 kWh, na ciepłomierzu widać, że mogłem lekko osiągnąć 14 i więcej kWh a to nie tak mało jak na mój dom.

jest też odcinek poziomy do komina a w nim wymiennik wodny. Tu w dużej mierze jest problem. Nie dość, że urządzenie traci w wewnątrz paleniska energię -

Znów nie rozumiem. Wewnątrz paleniska odzyskuję wręcz to ciepło do rurek, które znajdują się wewnątrz a dalej to ciepło jest transportowane do pomieszczeń w których nie ma kozy (pokoje, łazienki).

Innymi słowy trochę za bardzo przekombinowałeś z próba odzysku ciepła.

Moja filozofia zbudowania takiego układu była taka: Ciepło pochodzące ze spalania w maksymalny sposób ma pozostać w pomieszczeniu a spaliny (czytaj tlenki, dwutlenki, siarczki itp. po oddaniu ciepła) mają być usunięte do komina. Co właściwie pod względem energetycznym osiągnąłem. A konsekwencją takiego stanu rzeczy był wieczny problem ze skroplinami i zapychającym się wymiennikiem i kominem.

Tak tylko jeszcze zapytam....co się dzieje, gdy dasz dużo powietrza do paleniska i tak się pali dłuższy czas? Próbowałeś?

pzdr

Jasne. Gdy na dworze temperatura spadała i zapotrzebowanie na ciepło rosło dawałem więcej powietrza. Konsekwencją tego było częstsze podkładanie drewna. Wymiennik w poziomej rurze "dymnej" był i tak na tyle sprawny, że temp spalin przy intensywnym paleniu nie przekraczała 150 stopni.

 

Natomiast do jakich wniosków doszedłem po całej tej zabawie. Zaznaczę, że praktycznie otwarłem otwarte drzwi, bom człowiek nie szkolony w tej dziedzinie.

Samo spalanie musi się odbywać w palenisku, ale to palenisko musi być dobrze odizolowane od warunków zewnętrznych. Z samego paleniska nie można pod żadnym pozorem odbierać ciepła. Produktem spalania są gazy, dopiero gdy te gorące gazy opuszczą palenisko ( komorę spalania) to dopiero wtedy z nich można odebrać ciepło w mniejszym lub większym stopniu. Odebranie ciepła w mniejszym stopniu spowoduje to, że skropliny się wytrącą dopiero w zimnym kominie, jeżeli palimy w sezonie grzewczym stale to komin się ogrzeje na tyle, że skropliny w raz z dymem wydostaną się na zewnątrz bo komin zawsze będzie gorący. Jeżeli chcemy ciepło ze spalin odebrać w większym stopniu ( jak w moim przypadku) to trzeba zorganizować tak odbiór skroplin, żeby do komina docierały suche spaliny.

A więc powstaje pytanie jak to zorganizować i czy to ogóle jest możliwe.

Myślałem, że kupując piec na zgazowanie drewna z górną komorą spalania bo w dolnej komorze mają się dopalać gazy załatwię problem. Otóż nie bo syf w kominie i rurach doprowadzających jest podobny jak w przypadku palenia w kozie, choć temp. spalin jest dużo większa ale sprawność takiego układy zmalała.

Samo palenisko w tym piecu, podobnie jak w kozie, czy kominku z płaszczem wodnym nie powoduje prawidłowego spalania bo otacza je zawsze płaszcz wodny, płomieniówki czy co tam jeszcze.

To według mnie jest zawsze problemem o których tu wszyscy piszą, czyli: większy czy mniejszy syf w kominie a w konsekwencji jego samo zapalenie.

Mowa tu cały czas o drewnie o mniejszej czy większej wilgotności. Im bardziej mokre drewno tym te procesy są szybsze. Można by tu zadać pytanie jak suche powinno być drewno aby w miarę bezpiecznie nim palić i w jakich piecach?

To takie moje przemyślenia.

Dla was Panowie od kominków to chleb codzienny, dla nas użytkowników to tajemna wiedza, którą w trakcie palenia poznajemy, ale czasami może być za późno

pozdrawiam.

Witold

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Także widzisz kolektor1 jak wygląda sprawa z wymiennikami. U ciebie natomiast poza teoretycznie małą mocą urządzenia

Nie bardzo rozumiem pojęcie "mała moc urządzenia" Nie ma to przecież związku z gabarytami kozy. Sama koza przecież nie generuje ciepła a to ciepło jest wytwarzane poprzez spalanie. To ile ciepła generuje mi to spalanie zależy przecież od "paliwa", jego wilgotności, oraz ilości powietrza dostarczonego do spalania. Na czwartym zdjęciu jest ciepłomierz. Normalnie do ogrzania chałupy wystarczało mi ok. 7-10 kWh, na ciepłomierzu widać, że mogłem lekko osiągnąć 14 i więcej kWh a to nie tak mało jak na mój dom.

jest też odcinek poziomy do komina a w nim wymiennik wodny. Tu w dużej mierze jest problem. Nie dość, że urządzenie traci w wewnątrz paleniska energię -

Znów nie rozumiem. Wewnątrz paleniska odzyskuję wręcz to ciepło do rurek, które znajdują się wewnątrz a dalej to ciepło jest transportowane do pomieszczeń w których nie ma kozy (pokoje, łazienki).

Innymi słowy trochę za bardzo przekombinowałeś z próba odzysku ciepła.

Moja filozofia zbudowania takiego układu była taka: Ciepło pochodzące ze spalania w maksymalny sposób ma pozostać w pomieszczeniu a spaliny (czytaj tlenki, dwutlenki, siarczki itp. po oddaniu ciepła) mają być usunięte do komina. Co właściwie pod względem energetycznym osiągnąłem. A konsekwencją takiego stanu rzeczy był wieczny problem ze skroplinami i zapychającym się wymiennikiem i kominem.

Tak tylko jeszcze zapytam....co się dzieje, gdy dasz dużo powietrza do paleniska i tak się pali dłuższy czas? Próbowałeś?

pzdr

Jasne. Gdy na dworze temperatura spadała i zapotrzebowanie na ciepło rosło dawałem więcej powietrza. Konsekwencją tego było częstsze podkładanie drewna. Wymiennik w poziomej rurze "dymnej" był i tak na tyle sprawny, że temp spalin przy intensywnym paleniu nie przekraczała 150 stopni.

 

Natomiast do jakich wniosków doszedłem po całej tej zabawie. Zaznaczę, że praktycznie otwarłem otwarte drzwi, bom człowiek nie szkolony w tej dziedzinie.

Samo spalanie musi się odbywać w palenisku, ale to palenisko musi być dobrze odizolowane od warunków zewnętrznych. Z samego paleniska nie można pod żadnym pozorem odbierać ciepła. Produktem spalania są gazy, dopiero gdy te gorące gazy opuszczą palenisko ( komorę spalania) to dopiero wtedy z nich można odebrać ciepło w mniejszym lub większym stopniu. Odebranie ciepła w mniejszym stopniu spowoduje to, że skropliny się wytrącą dopiero w zimnym kominie, jeżeli palimy w sezonie grzewczym stale to komin się ogrzeje na tyle, że skropliny w raz z dymem wydostaną się na zewnątrz bo komin zawsze będzie gorący. Jeżeli chcemy ciepło ze spalin odebrać w większym stopniu ( jak w moim przypadku) to trzeba zorganizować tak odbiór skroplin, żeby do komina docierały suche spaliny.

A więc powstaje pytanie jak to zorganizować i czy to ogóle jest możliwe.

Myślałem, że kupując piec na zgazowanie drewna z górną komorą spalania bo w dolnej komorze mają się dopalać gazy załatwię problem. Otóż nie bo syf w kominie i rurach doprowadzających jest podobny jak w przypadku palenia w kozie, choć temp. spalin jest dużo większa ale sprawność takiego układy zmalała.

Samo palenisko w tym piecu, podobnie jak w kozie, czy kominku z płaszczem wodnym nie powoduje prawidłowego spalania bo otacza je zawsze płaszcz wodny, płomieniówki czy co tam jeszcze.

To według mnie jest zawsze problemem o których tu wszyscy piszą, czyli: większy czy mniejszy syf w kominie a w konsekwencji jego samo zapalenie.

Mowa tu cały czas o drewnie o mniejszej czy większej wilgotności. Im bardziej mokre drewno tym te procesy są szybsze. Można by tu zadać pytanie jak suche powinno być drewno aby w miarę bezpiecznie nim palić i w jakich piecach?

To takie moje przemyślenia.

Dla was Panowie od kominków to chleb codzienny, dla nas użytkowników to tajemna wiedza, którą w trakcie palenia poznajemy, ale czasami może być za późno

pozdrawiam.

Witold

p.s. Daniel, mając na myśli " tracisz ciepło" miałeś na myśli tracisz ciepło potrzebne do spalania?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze żałuję takiego finału Twojego eksperymentu Kolektor. Pamiętam jak zachwycaliśmy się pomysłem i jakością wykonania kiedy udostępniłeś zdjęcia. Nadal wydaje mi się, że niepotrzebnie skupiłeś się na drewnie, w nim doszukując się źródła niepowodzenia. Wilgoć pochodzi nie tylko z opału. Nawet jak zredukujesz wilgotność drewna do teoretycznego zera, co poczniesz z wilgocią zawartą choćby w powietrzu? Sporo jej wpuszczasz do paleniska. Jaką miałeś temperaturę cieczy powracającej do urządzenia?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samo spalanie musi się odbywać w palenisku, ale to palenisko musi być dobrze odizolowane od warunków zewnętrznych. Z samego paleniska nie można pod żadnym pozorem odbierać ciepła. Produktem spalania są gazy, dopiero gdy te gorące gazy opuszczą palenisko ( komorę spalania) to dopiero wtedy z nich można odebrać ciepło w mniejszym lub większym stopniu.

 

To jest najistotniejsze podsumowanie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) Na zdjęciu zalany komin od kominka, brak możliwości oczyszczenia (sadza smolista – twarda) wędzenie w kominku mokrym drewnem przynosi takie efekty.

Jeszcze jedna sprawa: czy na "utwardzenie" tej sadzy ma wpływ woda w wilgotnym drewnie, czy również wilgoć (w szczególności woda z opadów atmosferycznych) dostająca się do komina z drugiej strony? BTW: Jak w praktyce wygląda fizyczne czyszczenia takiego komina? Są jakieś specjalistyczne narzędzia? Nie da się tych złogów oczyścić albo "zmiękczyć" chemicznie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze żałuję takiego finału Twojego eksperymentu Kolektor. Pamiętam jak zachwycaliśmy się pomysłem i jakością wykonania kiedy udostępniłeś zdjęcia. Nadal wydaje mi się, że niepotrzebnie skupiłeś się na drewnie, w nim doszukując się źródła niepowodzenia. Wilgoć pochodzi nie tylko z opału. Nawet jak zredukujesz wilgotność drewna do teoretycznego zera, co poczniesz z wilgocią zawartą choćby w powietrzu? Sporo jej wpuszczasz do paleniska. Jaką miałeś temperaturę cieczy powracającej do urządzenia?

Nie Panie Piotrze finału jeszcze nie ma, zmieniłem tylko piec i jego lokalizację. Zabrałem doświadczenia do kotłowni a to moje królestwo i żona nie ciosa mi kołków, że jej coś śmierdzi. Panie Piotrze, piszesz, że: "doszukuję się niepowodzeń w drewnie" a według Ciebie gdzie szukać niepowodzeń?

Temperaturę powrotu miałem na poziomie do 30 stopni.

Edytowane przez kolektor1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gdzie szukać niepowodzeń?

Temperaturę powrotu miałem na poziomie do 30 stopni.

 

Kolejna sprawa niepowodzenia rozwiązana....

 

Samo spalanie musi się odbywać w palenisku, ale to palenisko musi być dobrze odizolowane od warunków zewnętrznych. Z samego paleniska nie można pod żadnym pozorem odbierać ciepła. Produktem spalania są gazy, dopiero gdy te gorące gazy opuszczą palenisko ( komorę spalania) to dopiero wtedy z nich można odebrać ciepło w mniejszym lub większym stopniu.

To jest najistotniejsze podsumowanie... i kolejny powód niepowodzenia... czyli odbiór ciepła z spalania do wody w palenisku.

 

Sporo osób po rozeznaniu się w ofercie producentów kotłów CO, postanawia wykonać palenisko + wymienniki samodzielnie. Czyli w oderwaniu od tego co się dobrze sprzedaje marketingowo. Przyjeżdżają do mnie po materiały i opowiadają mi o swoich konstrukcjach i doświadczeniach. No jednak, żadna z tych konstrukcji nie przewiduje odbioru ciepła w palenisku...

Edytowane przez bohusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedna sprawa: czy na "utwardzenie" tej sadzy ma wpływ woda w wilgotnym drewnie, czy również wilgoć (w szczególności woda z opadów atmosferycznych) dostająca się do komina z drugiej strony? BTW: Jak w praktyce wygląda fizyczne czyszczenia takiego komina? Są jakieś specjalistyczne narzędzia? Nie da się tych złogów oczyścić albo "zmiękczyć" chemicznie?

 

Ponieważ z problemem mam cały czas do czynienia z racji czyszczenia swojego komina, to zrobiłem sobie taki prosty przyrządzik do skrobania komina właśnie z takich złogów Fotka poniżej:

http://obrazki.elektroda.pl/6074411400_1377109463_thumb.jpg

Urządzenie proste. Ten wałek to z jakiejś wagi z otworem w środku na przeciągnięcie liny na wylot. Ta blaszka jest ciut mniejsza niż średnica komina. Można ją wykonać ze zużytej piły do krojenia drewna czy metalu, lub inny dość solidny krążek. Ten buc jest po to, że jak się to wszystko będzie spuszczać kominem, to on swoim ciężarem tak dowali, że wszystko zeskrobie. Mnie się marzy coś takiego ale na silniczek. Widziałem gdzieś w necie takie frezy do powiększania średnicy komina, Będzie coś na ten wzór.

Ale jak budowali mi komin z jakiejś systemowej ceramiki to kazałem wykonać krążek styropianowy o średnicy komina. Gdy stawiali na zaprawę następny klocek to krążek był po niżej, jak wypływała zaprawa to krążek został wyciągany razem z wpłyniętą zaprawą. I tak cały komin. Przez to jest on gładki wewnątrz. Przez to skrobanie takim "bucem" nie stanowi większego problemu ( no w miarę, bo "buc" jest jednak bardzo ciężki). Jeżeli zaklinuje się takie ustrojstwo i zerwie lina rozbieranie komina jest nieuniknione.

pozdrawiam.

Witold

Edytowane przez kolektor1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja znam te sprzeczności Tylko gdzie jest ten kompromis?

Napiszesz więcej?

Ja myślę, że na spokojnie można wyciągać wnioski, bez zbędnych filozofii

 

1 Odbiór ciepła do wody w palenisku... niska temperatura spalania i wszystkie z tym związane konsekwencje. No i może konstrukcja paleniska.

2 Niska temperatura powrotu

Nie wiem, czy sam komin, nie wychładza nadmiernie spalin... czyli czy jest właściwie izolowany?

 

No i tak po kolei można wnioski wyciągać na spokojnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Sporo osób po rozeznaniu się w ofercie producentów kotłów CO, postanawia wykonać palenisko + wymienniki samodzielnie. Czyli w oderwaniu od tego co się dobrze sprzedaje marketingowo. Przyjeżdżają do mnie po materiały i opowiadają mi o swoich konstrukcjach i doświadczeniach. No jednak, żadna z tych konstrukcji nie przewiduje odbioru ciepła w palenisku...

 

To rozumiem, jesteśmy o krok dalej.

Skoro temat jest w zasadzie dobrze rozeznany to czy z pozycji Pańskiego doświadczenia istnieją takie rozwiązania czy konstrukcje w których ciepło pochodzące ze spalania szczególnie drewna odzyskiwane jest w sposób maksymalny a więc taki gdzie spaliny idące do komina mają temp. na poziomie 60 stopni?

Zdradzi Pan choć jedną, by nie wywalać otwartych drzwi?

pozdrawiam.

Witold

Edytowane przez kolektor1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie Panie Piotrze finału jeszcze nie ma, zmieniłem tylko piec i jego lokalizację. Zabrałem doświadczenia do kotłowni a to moje królestwo i żona nie ciosa mi kołków, że jej coś śmierdzi. Panie Piotrze, piszesz, że: "doszukuję się niepowodzeń w drewnie" a według Ciebie gdzie szukać niepowodzeń?

Temperaturę powrotu miałem na poziomie do 30 stopni.

 

 

 

Za mało mnie "kręci" woda, by stać się w tej dziedzinie autorytetem, ale kilkadziesiąt instalacji wykonałem. Może to kogoś rozśmieszy, ale powiem tak. Na oko, to Twój wynalazek byłby dobry do ogrzewania 2-4 kaloryferów 1000 W + bojler 100-150 l. Prawdopodobnie podłączyłeś to urządzenie do trochę większej instalacji, co przy niskiej temperaturze powrotu, niedużej powierzchni odbioru ciepła przez wodę w porównaniu z typowymi kominkami z PW i dość małym palenisku, zrodziło problemy. To jest ta "zbyt mała moc urządzenia" o której pisałem wcześniej. Problem o tyle złożony, że sama niska temperatura powrotu nie rodzi problemów, jeśli palenisko jest duże (dużej mocy) i komin wraz z wymiennikami wodnymi tak skonstruowany, by nic nie wyciekało na zewnątrz. Duże palenisko (dużo żaru i ognia) poradzi sobie ze skroplinami. Jeśli się pojawią wyparują a kondensat po wyschnięciu się spali. To co mówię jest wynikiem obserwacji dwóch instalacji, w moim domu i w firmie. W domu przy 50 stopniach C na wyjściu mam ciepło. Zimą utrzymuję temperaturę wychodzącą z wkładu (CTM) w granicach 40-55 stopni. Komina nie czyszczę już 4 rok. Pisałem o tym kiedyś, że mam system który sam się oczyszcza.

 

Instalacje oparte na przystawkach (moc porównywalna z Twoją - oczywiście "na oko";)), podłączone do zbyt dużych systemów CO, generują problemy właśnie z wyciekającym kondensatem. Czasem na marmurową podłogę.

Edytowane przez Kominki Piotr Batura
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) Przez to skrobanie takim "bucem" nie stanowi większego problemu ( no w miarę, bo "buc" jest jednak bardzo ciężki). Jeżeli zaklinuje się takie ustrojstwo i zerwie lina rozbieranie komina jest nieuniknione.

Prędzej pan zerwie mięśnie niż tę linkę, jeśli jest dobrze przywiązana. Ostatecznie można opuścić linkę "bezpieczeństwa" od dołu do wyczystki. Rozumiem, że wyciora w ogóle pan nie używa...? Zastanawia mnie skromna (na tzw. oko) średnica światła pana komina...c.a. fi100?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...)

Ale jak budowali mi komin z jakiejś systemowej ceramiki to kazałem wykonać krążek styropianowy o średnicy komina. Gdy stawiali na zaprawę następny klocek to krążek był po niżej, jak wypływała zaprawa to krążek został wyciągany razem z wpłyniętą zaprawą. I tak cały komin. Przez to jest on gładki wewnątrz.

W zasadzie to musztarda po obiedzie, ale czy nie prościej (i dokładniej) było kazać usuwać nadmiar kitu palcem? Pod rygorem, iż jeśli po wybudowaniu całego komina ten styropianowy krążek gładko nie przejdzie, to pan rozważy zasadność odbioru dzieła...? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komina nie czyszczę już 4 rok.

 

jest się czym chwalić... rzeczywiście, gratuluję...

 

Kominy należy sprawdzać i czyścić przynajmniej raz w roku w domach jednorodzinnych, nie będzie wówczas ani pożarów sadzy i innych kłopotów z tym związanych.

 

Piotrze!

 

nie każdy ma "samoczyszczący" komin jak Ty

nie każdy pali suchym drewnem jak Ty (tak zakładam, choć często szewc bez butów chodzi)

jak rura stalowa (komin) będzie mokra i obklei się cząsteczkami sadzy smolistej jej rozszerzalność nie spowoduje samooczyszczenia, takie rzeczy tylko w przypadku normalnej sadzy suchej... podobnie jak w innych kominach czytaj ceramicznych i murowanych

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...